Cudowna recepta na koronawirusa!

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, przepraszam za znaczące opóźnienie w zamieszczeniu słówka, ale piszę go już od wczoraj i bardzo mi zależało na jego dopracowaniu, gdyż jest to słówko nie tylko na dziś. W trakcie pisania, była jeszcze konsultacja na skype z Księdzem Markiem, którego wczorajsze słówko bardzo mnie zainspirowało do tego, co napisałem poniżej. Wielkie dzięki za to słówko!

Przyznam się tutaj, że kiedy już dogadaliśmy, że Ksiądz Marek będzie pisał w piątek, to prosiłem Go, żeby wlał w serca nas wszystkich jak najwięcej nadziei! Także – a może: przede wszystkim – w serca Kapłanów. O Biskupach nie wspomniałem, bo Oni nie czytają mojego bloga. Jak widzimy, Ksiądz Marek potraktował bardzo dosłownie moją prośbę. Wielkie dzięki!

Moi Drodzy, zapraszam do refleksji… Łączmy się też w modlitwie – chociażby o godzinie 20:00. Na to wszystko, co teraz i co wokół nas – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 3 Tygodnia Wielkiego Postu,

21 marca 2020.,

do czytań: Oz 6,1–6; Łk 18,9–14

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:

Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas poranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności. Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas i jak deszcz późny, co nasyca ziemię.

Cóż ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą, Judo? Miłość wasza podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:

Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam».

Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika».

Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.

Cały czas przeżywamy rekolekcje wielkopostne. Bardzo wyjątkowe, bo – jak to przed tygodniem, w słówku z Syberii zaznaczył Ksiądz Marek – prowadzone przez samego Boga. I – rzeczywiście – Pan zadbał o swoistą „logistykę” tego czasu, wyciszając nas i zatrzymując w codziennym pędzie. Jesteśmy w stanie zawieszenia – niepewni, co będzie jutro. Można powiedzieć, że dzisiaj jeden dzień – to cała epoka! Bo co jeden dzień diametralnie zmienia się sytuacja świata – i nasza sytuacja. Wydawane są kolejne zarządzenia władz państwowych, medycznych i sanitarnych, zatrzymujące, lub przynajmniej ograniczające kolejne wymiary ludzkiej aktywności.

Jednak nie tylko o „logistykę” Pan zadbał. Każdego dnia tego świętego, wielkopostnego czasu – jak to wskazał we wczorajszym słówku Ksiądz Marek – otrzymujemy Boże słowo. Konkretne Boże słowo na dany dzień. A ono niesie nadzieję! Tak, wielką nadzieję! A jednocześnie – wskazuje bardzo konkretne sposoby rozwiązania dramatu, jaki przeżywa świat.

Tylko, że świat nie dopuszcza do siebie – póki co – takiej możliwości, żeby to Panu powierzyć obecne problemy. Jak celnie zauważył wczoraj Ksiądz Marek, ludzie zamiast myśleć: JEZUS – myślą: WIRUS! I miotają się, żeby sobie jakoś z tym niewidzialnym wrogiem poradzić, ale im bardziej się starają, tym bardziej sytuacja wymyka się z rąk… A przecież, któż jeszcze dwa tygodnie temu mógł się domyślać, że obraz świata zmieni się tak dramatycznie w tak krótkim czasie? Ta sytuacja nas totalnie przerosła.

Ale na pewno nie przerosła Boga, który przecież jest większy od tego – i każdego innego – wirusa! I jest w stanie – gdyby tylko chciał – natychmiast pokonać każdą epidemię. Także i tę obecną. Natychmiast! Jutro możemy się obudzić – i po problemie.

Jeżeli jednak tak się nie dzieje i pewnie się nie zadzieje, to dlatego, że Bóg chce nas czegoś bardzo ważnego nauczyć! Chce nas zatrzymać w biegu i wreszcie skierować naszą uwagę na to, co najważniejsze. Dlatego codziennie daje nam Słowo, którego nie możemy przegapić! Naprawdę! Także dzisiaj.

Zobaczmy, w pierwszym czytaniu Prorok Ozeasz mówi: Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas poranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności. Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas i jak deszcz późny, co nasyca ziemię.

Moi Drodzy, czyż to nie o to chodzi? Chodźcie, powróćmy do Pana! A wtedy On nas uleczy. On uleczy. Ale powróćmy do Niego! Nawróćmy się do Niego – tak, jak pokorny celnik z dzisiejszej Ewangelii, który nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika». Nie jak faryzeusz, który puszył się przed obliczem Pana, skrzętnie wyliczając Mu swoje „zasługi”. Nie takiej modlitwy i nie takiej postawy Pan oczekiwał. Tylko takiej, jakiej przykład dał celnik, który jakby posłuchał Ozeasza: Chodźcie, powróćmy do Pana!

Celnik powrócił. I dlatego w tym momencie został uzdrowiony na duchu. Stało się to nawet szybciej, niż zapowiedział Prorok: Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności. Celnik nie musiał czekać nawet dwóch dni, nawet jednego dnia – w tym momencie został uzdrowiony. Bo powrócił do Pana.

Moi Drodzy, czyż nam to naprawdę nic nie mówi w obecnej dobie? A jeżeli coś mówi, to co?… Co nam – a konkretnie: mi – mówi?… Bo dzisiejszemu pogubionemu światu chyba nic nie mówi… Nawet, pomimo tego, że taki pogubiony… Jeszcze próbuje sobie radzić własnymi siłami i własnym pomysłem. Dlatego podejmuje gwałtowne, a nierzadko chaotyczne działania medyczne, sanitarne, także polityczne i ekonomiczne.

W wielu krajach działania te – podjęte za późno i bez przekonania – wyraźnie nie przynoszą żadnych efektów. Jest tylko gorzej. U nas, w Polsce, zdają się przynosić – jest wyraźnie lepiej, niż wszędzie wokół. Czy tylko dzięki działaniom rządu i odpowiednich służb – skądinąd, bardzo adekwatnym do sytuacji, konsekwentnym i przemyślanym, za co należy się im nasza ogromna wdzięczność i modlitewne wsparcie?… Czy to dzięki nim jest u nas lżej, niż u innych – tylko dzięki nim?…

A może i przez ten właśnie fakt Bóg chce nam coś powiedzieć – nam, Polakom – ale i całemu światu? A jeśli tak – to co? Czyż nie to, że jednak ma znaczenie to nasze trwanie przy Bogu – owszem, obciążone wieloma wadami i problemami, ale jednak większe, niż chociażby wszędzie, dookoła nas?… A w związku z tym nie możemy lekceważyć znaków, danych nam przez Pana.

I dlatego chciałbym zaproponować ratunkowy pakiet duchowy – jako sposób na uzdrowienie obecnej sytuacji. Mamy teraz różne pakiety zdrowotne, sanitarne, epidemiologiczne i ekonomiczne, więc ja proponuję pakiet duchowy.

A tę swoją propozycję wyprowadzam z głębokiej refleksji, poczynionej na podstawie obserwacji tego, co dzieje się wokół nas, ale także na podstawie refleksji Księdza Marka, podejmowanej na naszym forum – wczoraj i przed tygodniem; także na podstawie Listu pasterskiego Księdza Arcybiskupa Andrzeja Dzięgi oraz wiadomości o decyzjach kilku innych Biskupów; na podstawie kontaktów z Wami w ostatnich dniach – w ramach rozmów po Mszy Świętej, czy przez telefon, skype, lub drogą mailową i smsową.

Wreszcie także – a może przede wszystkim – na podstawie osobistej adoracji Najświętszego Sakramentu, modlitwy i lektury Pisma Świętego. Proponuję zatem duchowy pakiet antykryzysowy. Będzie to – obejmująca pięć punktów –

CUDOWNA RECEPTA NA KORONAWIRUSA

1. ŻARLIWA MODLITWA

Nie chodzi o zmówienie pospiesznie „paciorka” rano i wieczorem, tylko o poświęcenie zdecydowanie większego czasu na modlitwę, niż dotychczas – i to jak najczęściej wspólnie z rodziną. Może to być wspólna lektura Pisma Świętego, albo lektura osobista – to też modlitwa. Ale też nabożeństwa wielkopostne, jak Droga Krzyżowa, czy Gorzkie żale.

Warto przy tym wrócić do zapomnianej ostatnio tradycji domowych ołtarzyków. W moim Domu rodzinnym była taka półeczka na ścianie, na której stał krzyżyk, obrazki, a także dwie świeczki, które zapalaliśmy przy wieczornej wspólnej modlitwie. Ale już u naszej Babci to stał dużo większy ołtarzyk z całkiem pokaźną figurą Matki Bożej. Ostatnio jedna z Parafii Diecezji siedleckiej zorganizowała drogą internetową konkurs fotograficzny na wystrój domowego ołtarzyka. Całkiem niezły pomysł.

Modlitwa to także osobista, cicha rozmowa z Bogiem, na którą jest aktualnie dużo więcej czasu.

To wreszcie kwestia udziału we Mszy Świętej. Na pewno, należy zachować wszelkie wymogi ostrożności, odległości, etc. Natomiast należałoby wykorzystać te możliwości, jakie są, czyli zwiększona ilość Mszy Świętych w wielu Parafiach. Szkoda, że sprawa owych pięćdziesięciu osób na Mszy Świętej została potraktowana tak „automatycznie”. Wszak pięćdziesiąt osób w małej kapliczce, a pięćdziesiąt osób w wielkim kościele, gdzie rozstawią się one tak daleko, że nawet nie będą się widzieć, to dwie różne kwestie.

Natomiast na pewno Msza Święta to nie jest jedno z wielu „zgromadzeń publicznych”, czy nawet religijnych! Dla nas, wierzących w Jezusa, jest to bezpośrednie osobiste spotkanie z Nim. Żadne z innych spotkań nie równa się temu – także religijnych! Dla nas, wierzących, jest ona czymś szczególnym! Jest prawdziwą obecnością żywego Boga!

I nie chodzi tu o testowanie, czy hostia – jako przedmiot widzialny i dotykalny – może przenosić wirusa. Nie chodzi o testowanie, czy Pan Jezus kogoś zarazi, czy nie. Jeżeli tak będziemy podchodzić do sprawy, czy o takich kwestiach dyskutować, to z pewnością ani Msza Święta, ani Komunia Święta, nie spełni w naszym życiu swej roli. Jeżeli jednak podejdziemy do tego z wielką wiarą, powierzając z pokorą swe życie w ręce Pana i przyjmiemy Komunię Świętą z wielką pobożnością i szczerym sercem, to jestem najgłębiej przekonany, że żadna szkoda się stanie.

Chyba, że wolą Bożą będzie przeprowadzić kogoś przez doświadczenie choroby, ale wówczas zakażenie przyjdzie nawet wtedy, kiedy będziemy się chować w betonowym bunkrze! Nie zapominajmy, że nasz los jest tylko w Jego rękach.

Jest to także okazja do odwiedzania naszych świątyń w tygodniu i skorzystania ze Spowiedzi Świętej, albo z osobistej adoracji Najświętszego Sakramentu. Nasze kościoły są otwarte i powinniśmy z tych możliwości korzystać.

Obserwacja obecnej sytuacji i liczne rozmowy, jakie prowadzę ostatnio bardzo intensywnie, pokazują, że wiele osób rzeczywiście wzmocniło swoją modlitwę. Niestety, dla wielu to jeszcze nie jest ten czas. Kiedy będzie? Czy potrzeba im jeszcze więcej znaków? Czy nasza sytuacja jest na tyle „niegroźna”, że nie daje tak wielu osobom do myślenia?

Owszem, w kwestii udziału we Mszy Świętej wydane są konkretne zalecenia i powstało już wiele opinii teologicznych o pożytku, płynącym z oglądania transmisji telewizyjnych Mszy Świętych i przyjmowania Komunii Świętej w sposób duchowy. Tylko gdyby to było takie proste, jak wynika z niektórych analiz, to dlaczego w ludziach jest jednak tyle niepokoju i pytań o tę sytuację – pytań naprawdę często dramatycznych?… Dlaczego też w listach poszczególnych Biskupów pobrzmiewa inny ton, niż ten, powszechnie przyjęty?… Ostatnio nawet jeden z Biskupów włoskich opublikował wypowiedź, w której skrytykował zamknięcie kościołów.

Wydaje się, że zmysł wiary Ludu Bożego dopomina się o inne rozwiązania sprawy Mszy Świętej. Natomiast z całą pewnością, osoby, którym nie będzie dane uczestniczyć osobiście we Mszy Świętej, bo zostaną odesłane sprzed drzwi kościoła, albo podejmą taką decyzję, że wolą zostać w domu i skorzystać z transmisji – jeżeli tylko zachowają szczerą intencję i gorące pragnienie, a skorzystają z transmisji telewizyjnej, z pewnością mogą liczyć na Bożą pomoc i łaskę.

I jeżeli gdzieś Komunia Święta udzielana jest tylko na rękę – chociaż zalecenia Episkopatu dają możliwość wyboru – należy ją tak przyjąć, pomimo wewnętrznych dylematów. To wszystko, co przeżywamy, oddawajmy Bogu. On wyprowadzi z tego duchowe dobro dla nas. Na pewno!

Zatem – módlmy się żarliwie i często. I skorzystajmy z tych możliwości, jakie jednak mamy, aby spotkać się z Jezusem Eucharystycznym w świątyni.

2. POKUTA I NAWRÓCENIE

Zasadniczo, wśród ludzi wierzących panuje powszechna zgoda co do tego, że aktualna sytuacja jest znakiem, danym przez Boga. Istnieje spór, czy jest to kara Boża za grzechy świata, czy nie, dlatego nawet nie roztrząsając tej kwestii, na pewno można stwierdzić, że tak, czy owak, jest ona wezwaniem, skierowanym do świata, o jakąś zmianę stylu życia. Świat bowiem żył dotąd tak, jakby Boga nie było. I jeszcze chyba się z tego nie wyleczył.

Trzeba więc zacząć żyć tak, jakby Bóg był. Bo przecież jest. Dał o sobie wyraźnie znać – nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości.

Dlatego – ponieważ każdą reformę świata należy zaczynać od siebie – potrzeba, aby każdy z nas podjął osobiste dzieła pokutne, jak chociażby ograniczenie telewizji na rzecz modlitwy i dobrej lektury; można też podjąć co jakiś czas post o chlebie i wodzie – ale roztropnie, aby nie zaszkodzić zdrowiu. Konieczne też jest podjęcie jakiegoś bardzo konkretnego, dobrego postanowienia, dotyczącego jakiejś konkretnej sfery życia, wymagającej przemiany.

A bardzo wyraźnym znakiem naszego nawrócenia będzie solidna Spowiedź Święta, której nie należy już dłużej odkładać na czas bezpośrednio przedświąteczny, ale odbyć ją jak najszybciej – w ramach możliwości, jakie obecnie istnieją. Większa ilość czasu, jaką dysponujemy, daje nam możliwość solidniejszego, niż zwykle, przygotowania się do tej Spowiedzi przez porządny rachunek sumienia, przeprowadzony według pytań, jakie znajdziemy chociażby w książeczce do nabożeństwa.

3. ODWAŻNE I PUBLICZNE ŚWIADECTWO WIARY

Jeżeli zgadzamy się co do tego, że Bóg dał nam znak, to prosty i logiczny wniosek z tego jest taki, że oczekuje Od od nas na niego odpowiedzi. Jeżeli przypomniał o sobie, to na pewno oczekuje, abyśmy sobie o Nim rzeczywiście przypomnieli. Sobie osobiście – i sobie nawzajem.

Dlatego raz jeszcze wyrażam przekonanie, że powinniśmy wykorzystać wszystkie możliwości, jakie istnieją w obecnej sytuacji – z uwzględnieniem wszystkim ograniczeń zdrowotnych i sanitarnych – aby osobiście uczestniczyć we Mszy Świętej, przyjąć Komunię Świętą, przystąpić do Spowiedzi Świętej i wziąć udział w osobistej adoracji Najświętszego Sakramentu.

Jestem też zdania – o czym pisałem w ostatnią niedzielę – że należałoby we wszystkich Parafiach odprawić eucharystyczną Procesję w intencji przebłagania za grzechy nasze i całego świata, z wyraźnym i głośno wypowiedzianym wskazaniem na potrzebę konkretnego nawrócenia, a więc podjęcia konkretnych postanowień poprawy własnego postępowania. Takie świadectwo, dane całemu światu, byłoby mocnym znakiem z naszej strony – znakiem naszej otwartości na sygnały z Nieba.

Zresztą, historia świata i Kościoła przywołuje bardzo wiele takich wydarzeń, kiedy to ludzie – mówiąc kolokwialnie – przyparci do muru i nie widzący już znikąd ratunku, jak tylko od Boga, wychodzili w procesjach na ulice, a wszelkie zarazy ustępowały. Czyż to, co dzieje się teraz na Zachodzie, nie jest taką sytuacją? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby ludzie w którymś momencie chwycili za różańce i wyszli na ulice, albo na place, aby błagać Boga o pomoc!

Zresztą, przypomnijmy sobie reakcję młodzieży francuskiej po spaleniu dachu katedry Notre Dame. W kraju, w którym laickość państwa zadekretowana jest we wszystkich przepisach, zakazujących jakichkolwiek zgromadzeń religijnych na ulicach, w sytuacji wyrazistego znaku – bo tak wielu odebrało to wydarzenie – młodzież właśnie na ulicach, wspólnie odmawiała różaniec. A policja nie tylko, że nie rozpędzała tych zgromadzeń, ale je jeszcze ochraniała.

Czy teraz do czegoś podobnego nie dojdzie – i to spontanicznie, nawet wbrew zakazom, kiedy ludzie stwierdzą, że już nie mają nic do stracenia i tylko Bóg może im pomóc?…

Zresztą, już są pierwsze znaki takich działań – na razie jeszcze nie publicznych, ale dających do myślenia, jak chociażby:

https://www.facebook.com/corpusdominijesus/videos/1438481942998557/

czy też:

https://wpolityce.pl/kosciol/492139-ksiadz-z-samolotu-blogoslawil-tereny-zakazone-koronawirusem

Jeżeli jednak nie mamy wpływu na podejmowanie takich działań, lub decyzji, to jednak sami możemy uczynić bardzo wiele, w celu publikowania wiadomości o tym, skąd jest dla nas prawdziwy ratunek. Możemy to uczynić poprzez zachęcanie się nawzajem do modlitwy – w ramach kontaktów telefonicznych, mailowych, smsowych.

Włączajmy się codziennie we wspólną modlitwę różańciową o godzinie 20:30 – w naszych domach, kiedy nasi Duszpasterze i Osoby zakonne modlą się w kościołach i kaplicach.

Wlewajmy sobie nawzajem nadzieję, która płynie od Chrystusa, a nie ze stwierdzenia – opartego na nie wiadomo, czym – że „będzie dobrze”. Zachęcajmy się nawzajem do nawrócenia, pokuty, do odbycia porządnej Spowiedzi. Bądźmy takimi prawdziwymi i aktywnymi apostołami tej dobrej nowiny, że tylko w Bogu jest ratunek i pomoc! I tylko w Nim nasza nadzieja!

Zrezygnujmy natomiast z banałów i ciągłego narzekania na trudną sytuację. Niekoniecznie musimy też szukać wsparcia w rozbudowanych propozycjach różnych stacji telewizyjnych. Nie faszerujmy się również całym tym szumem medialnym, gdzie różni eksperci – często na pewno w dobrej wierze – roztrząsają, „co to będzie i jak to będzie” za tydzień, za miesiąc, czy za pół roku, bo tego nikt z nich i z nas nie wie. Wie tylko Bóg. Więc Jemu zaufajmy – i pomagajmy innym, żeby i Oni zaufali!

Rozszerzajmy na prawo i lewo radość i nadzieję, płynące z wiary. To będzie bardzo konkretną formą publicznego – i, co by nie mówić, odważnego – świadectwa wiary!

4. ZDROWY ROZSĄDEK I TRZEŹWE MYŚLENIE

To wszystko, o czym tu mówię, nie wyklucza trzeźwego myślenia i przestrzegania wszystkich zaleceń odpowiednich służb. Dlatego należy unikać większych zgromadzeń, osoby objęte kwarantanną absolutnie nie powinny wychodzić z domu – podobnie, jak osoby chore, choćby przeziębione. Osoby starsze – wedle stanu zdrowia, ale też ostrożnie. Należy ograniczyć kontakty i zrezygnować z niekoniecznych publicznych zgromadzeń. Ale Msza Święta – jeszcze raz podkreślam – to nie jest zwyczajne „publiczne zgromadzenie”. Należy jednak w jej trakcie zachować rozumne środki ostrożności.

Natomiast na pewno nie wolno ogólnie popadać w panikę i ulegać paranoi.

5. WYKORZYSTANIE DANEGO CZASU

Mówiąc: „danego”, mam na myśli ten aktualny czas, jak też czas dany nam przez Pana, jako czas wyjątkowy, będący wielką szansą. Fakt, że niektórzy popadają w różnego rodzaju frustracje, pokazuje tylko, jaki mamy problem z czasem pewnego zatrzymania i ciszy. A przecież można go bardzo twórczo wykorzystać!

Przede wszystkim na modlitwę i lekturę Pisma Świętego – także wspólną. Można też wzmocnić kontakty – drogą telefoniczną i elektroniczną – z bliskimi, znajomymi. Wzmocnić, a może – w wielu wypadkach – odbudować. Nadrobić w tym względzie zaległości.

Można także nadrobić” zaległe lektury, sięgnąć po nowe. Można coś napisać – przelać na papier swoje przemyślenia. A może rozważania do Drogi Krzyżowej?…

Można pouczyć się jakiegoś języka lub popracować nad innymi umiejętnościami. Można popracować w warsztacie, albo na działce.

Młodzież szkolna i studenci zasadniczo wiedzą, co mają robić.

Można więc – i należy – wykorzystać ten czas dla podładowania swoich „akumulatorów duchowych i intelektualnych”, aby gdy sytuacja powróci – daj Boże! – do normy (tylko, co będzie teraz tą normą?…), mieć potem z czego korzystać. Wszak zwykle narzekamy na brak czasu. To teraz mamy go wystarczająco, dla niektórych nawet – w nadmiarze. A przecież mówi się powszechnie, że człowiek inteligentny i na poziomie nigdy nie się nie nudzi, czyż nie?…

Moi Drodzy, to jest moja propozycja na dziś. CUDOWNA RECEPTA NA KORONAWIRUSA. Nie dlatego cudowna, że ja ją napisałem, ale dlatego, że zakłada cudowne działanie Boga! A jeżeli całą sytuację dobrze wykorzystamy, to i w naszym dalszym życiu będzie po prostu cudownie. Trzeba tylko wierzyć – ale nie w siebie, a w moc Bożą!

Zatem, zbierając jeszcze raz –

CUDOWNA RECEPTA NA KORONAWIRUSA:

1. Żarliwa modlitwa

2. Pokuta i nawrócenie

3. Odważne i publiczne świadectwo wiary

4. Zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie

5. Wykorzystanie danego czasu

Moi Drodzy, w obecnej dobie stajemy wobec konieczności odpowiedzi – i to nie słowami, a konkretną postawą – nie na pytanie: Czy jestem wierzący?, ale – Czy naprawdę wierzę w Boga i wierzę Bogu?…

9 komentarzy

  • W każdym położeniu zaufaj Panu Bogu jemu ofiaruje swoje cierpienia,rozterki,troski i radości A Pan Cię poprowadzi. ” Prowadź mnie w prawdzie według swych pouczeń, Boże i Zbawco,w Tobie mam nadzieje ” psalm 25

  • My cała rodzina odmawiamy wspólnie wieczorem Różaniec, a w piatek Drogę Krżyżowa. Wiem, że znajomi też wspólnie odmawiajà Różaniec. Wieczorem, a może nocà ok.23.00 wychodzimy czasami na spacer, gdyż dzieci nie pozwalaja nam wychodzić ze względu na nasz wiek w ciagu dnia. Ja czytam też ksiażkę i staramy się o dobra atmosferę i życzliwość wzajemna.
    Jestem pełna podziwu dla ks. Jacka i Marka. Ich komentarze i słowa pełne optymizmu sa potrzebne dla wielu osób szukajacych dróg co czynić. Zwłaszcza dla osób samotnych I nie majacych oparcia w rodzinie.
    Cała nadzieja w Bogu i w naszych czynach.
    Pozdrawiam. Wiesia.

    • Dziękuję za te słowa. A w związku z tym – wielka prośba: proszę to nasze przesłanie nadziei kolportować na prawo i lewo. Zwykle tego nie robię, żeby specjalnie kogoś zachęcać do czytania tego bloga, bo nie jest to do zbawienia koniecznie potrzebne, natomiast w chwili obecnej bardzo zależy mi na tym, aby z przesłaniem nadziei i zachętą do modlitwy i mądrego działania dotrzeć do jak największej liczby ludzi. Zwłaszcza, że obaj, z Markiem, jesteśmy w tych kwestiach jednomyślni i bardzo przekonani do tego, co piszemy.
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.