Weźcie do serca te słowa…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, jak napisała Anna, nie było tego w historii naszego forum, żeby nie pojawiło się słowo na dzień. Było ono gotowe w sobotę już o 4:30, Ksiądz Leszek swoje słówko przysłał poprzedniego dnia, jednak wielokrotne próby zamieszczenia spełzły na niczym. Okazało się, że serwer jest przepełniony i trzeba dokonać koniecznego „remontu” naszego bloga. Intensywnie nad tym pracuje Moderator, Krzysztof Fabisiak, wraz ze swoją Żoną, Magdaleną. Bardzo im za to dziękuję.

Próbujemy zatem. Oto słowo na 26 września 2020.:

W dniu dzisiejszym w liturgii Kościoła w Polsce przeżywamy sobotę 25 Tygodnia zwykłego, jednak w Diecezji siedleckiej przeżywam liturgiczne wspomnienie Matki Bożej Leśniańskiej. Zapraszam Wszystkich do duchowego pielgrzymowania do Leśnej Podlaskiej, gdzie Maryja króluje w niewielkim Wizerunku, wyrzeźbionym w kamieniu. Jej wstawiennictwu powierzam Was, moi Drodzy, a w szczególny sposób Księdza Marka i Jego Parafię oraz Księdza Leszka, Autora dzisiejszego rozważania.

Wymieniam właśnie tych dwóch Księży, bo mamy radość czytania ich refleksji wczoraj i dzisiaj. Wczoraj – słówko Księdza Marka, a dzisiaj Księdza Leszka. Obu Księżom dziękuję za refleksję – i tę wczorajszą o mądrym wykorzystaniu czasu, i tę dzisiejszą – o odwadze mówienia do Boga: „Nie wiem… nie rozumiem…”. Bardzo cenne refleksje, za które jednemu i drugiemu Księdzu dziękuję!

I dziękuję mojej Ekipie, która wczoraj współtworzyła ze mną audycję „Drogami młodości” w Katolickim Radiu Podlasie. Dziękuję Joasi Chaleckiej, Ani Szostak, Kamili Kowalczyk, Weronice Pietrusze i Łukaszowi Kędziorkowi, którego określaliśmy mianem… Kandydata na studenta. Bo – póki co – jest w ósmej klasie.

Dziękuję realizującemu program, Panu Krzysztofowi Skorupce, oraz Szefostwu Radia za życzliwość, otwartość i pomoc. Dziękuję także Wszystkim, którzy nas słuchali, a wśród nich tym, którzy sms-em wyrażali swoje opinie. Gdyby ktoś chciał jeszcze raz posłuchać – albo posłuchać po raz pierwszy, bo nie miał jak – to można wejść na stronę Katolickiego Radia Podlasie, a następnie – w Archiwum dźwięków. Tam są wszystkie cztery nasze audycje. Niech całe to dobro nadal się rozwija – na Bożą chwałę!

Teraz zaś zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszego dnia, by odpowiedzieć sobie na pytanie: Co Pan konkretnie mówi dzisiaj do mnie przez to Słowo?

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 25 Tygodnia zwykłego, rok II,

26 września 2020.,

do czytań: Koh 11,9–12,8; Łk 9,43b–45

CZYTANIE Z KSIĘGI KOHELETA:

Ciesz się, młodzieńcze, w młodości swojej, a serce twoje niech się rozwesela za dni młodości twojej. I chodź drogami serca swego i za tym, co oczy twe pociąga; lecz wiedz, że z tego wszystkiego będzie cię sądził Bóg. Więc usuń przygnębienie ze swego serca i oddal ból od twego ciała, bo młodość jak zorza poranna szybko przemija.

Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą dni niedoli i przyjdą lata, o których powiesz: „Nie znam w nich upodobania”; zanim zaćmi się słońce i światło, i księżyc, i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu; w czasie gdy trząść się będą stróże domu i uginać się będą silni mężowie, i będą ustawały kobiety mielące, bo ich ubędzie, i zaćmią się patrzące w oknach; i zamkną się drzwi na ulice, podczas gdy łoskot młyna przycichnie i podniesie się do głosu ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną.

Odczuwać się nawet będzie lęk przed wyżyną i strach na drodze.

I drzewo migdałowe zakwitnie, i ociężałą stanie się szarańcza, i pękać będą kapary; bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicach płaczki.

Zanim się przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i wróci się proch do ziemi tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał.

Marność nad marnościami – powiada Kohelet – wszystko marność.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On powiedział do swoich uczniów: „Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”.

Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie.

A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:

Weźcie wy sobie dobrze do serca te słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi mówi w dzisiejszej Ewangelii do nas Jezus. Te słowa budzą we mnie grozę i są jakieś złowieszcze.

Dla uczniów Jezusa również zabrzmiały zaskakująco i dziwnie. W tym momencie byli oni w podróżny przez Galileę i wszystko pięknie się układało. Droga Jezusa była pełna sukcesów, a wszyscy pełni podziwu dla Jego czynów. Taka sielanka, cóż więc złego miałoby się wydarzyć? Dlatego uczniowie tym bardziej nie rozumieli tych słów.

Oni nawet nie zastanawiali się, co Jezus chce im przez to powiedzieć. Wyglądało to na mało racjonalną zapowiedź. Nie rozumieli, że za chwilę wydarzy się coś, co zniweczy ich plany, myślenie i wyobrażenia. Nie przyjęli do wiadomości, że nagle spotka ich jakaś klęska… Oni nawet nie próbowali podjąć jakiegokolwiek dialogu z Jezusem, aby wyjaśnił im, co mają znaczyć te słowa, gdyż – jak mówi Ewangelia – bali się zapytać Go o to powiedzenie.

Natomiast Syn Człowieczy zachowuje się tak, jakby nie zauważał tego – po ludzku pojmowanego – powodzenia. On wiedział, że zbliżają się bolesne chwile dla Niego i Apostołów, że czeka ich wszystkich niewyobrażalne cierpienie. Próbował przygotować ich na to, co ma niebawem nastąpić, a przede wszystkim próbował przygotować ich na przyjęcie Krzyża i na swoją śmierć.

I tutaj przychodzi mi taka refleksja, że dopóki w naszym życiu jest pięknie, wszystko się układa, my również nie przyjmujemy do wiadomości, że nagle może przyjść jakaś burza, choroba, utrata wspaniałej pracy, reputacji, cierpienie, śmierć; że nasze życie może zmienić się – tak po ludzku mówiąc – na gorsze…

Nawet nie chcemy o tym myśleć, a cóż dopiero myśleć czy mówić o Sądzie Bożym, o jakimś końcu świata, który kiedyś tam będzie, albo i nie… Po co słuchać o śmierci, która – owszem – kiedyś nastąpi, ale przecież jeszcze nie teraz?… Po co poświęcać tyle czasu na modlitwę, rozmowę z Bogiem, skoro jeszcze jestem młody?… Bo kwestia cierpienia, czy modlitwy – to tematy dla starszych… Teraz jestem zdrowy, bogaty, silny i ważny. To, co mówi do mnie Bóg, staje się więc nieważne i niezrozumiałe.

Jak tu przyjąć jakikolwiek krzyż, kiedy dziś jestem na takim etapie życia, na którym tak wspaniale mi się powodzi… Łatwiej zająć się sprawami przyjemnymi i przyziemnymi, niż roztrząsać słowa Jezusa o jakiejś klęsce. Nie dopuszczam do swoich myśli, że może przyjść chwila próby.

Dla wielu z nas bowiem owa wielkość „zewnętrzna”, czysto ludzka, jest tak bardzo pociągająca, że wszyscy dążymy do jej osiągnięcia. Najbardziej chcemy być wielkimi w oczach innych ludzi, aby się tylko im przypodobać. Dowartościowujemy się rzeczami materialnymi i często nie zastanawiamy się, że to wszystko jest tak bardzo ulotne i w każdej chwili może runąć.

O tym w pierwszym czytaniu mówi nam Kohelet: Marność nad marnościami – wszystko jest marnością. Jezus uprzedza nas, że cały ten splendor może odejść w mgnieniu oka, a wtedy większość z tych ludzi, dla których byliśmy przyjaciółmi, nie zainteresuje się naszym losem… Wtedy dopiero okaże się, kto tak naprawdę był naszym prawdziwym przyjacielem.

Wielokrotnie nie rozumiemy Boga i Jego działania, dlatego też zastanawiam się, czy my (ja i Ty) w ogóle chcemy słuchać Boga, rozważać to, co On do nas mówi i realizować Jego plan? Myślimy, że skoro nie rozumiemy, to po co tracić czas?…

Jakże często – nawet zaraz po wyjściu z kościoła – nie pamiętamy, o czym była Ewangelia, nie pamiętamy nawet zdania z rozważania?… Zastanawiam się, czy w tym zabieganym świecie mamy czas, aby zatrzymać się choć na chwilę, aby przemyśleć niektóre wydarzenia, sytuacje, może jakieś spotkania czy rozmowy, w których to Pan Bóg mógł do nas przemówić… Przecież Pan Bóg przemawia do nas ciągle przez drugiego człowieka i przez inne „małe rzeczy”, ale przemawia do nas także przez wielkie znaki. A my nawet ich nie zauważamy…

Mam tu na myśli cuda eucharystyczne, czy objawienia Maryjne, ale też uzdrowienia z nieuleczalnej choroby, kiedy medycyna zawodzi, kiedy pod względem medycznym dane uzdrowienie jest niewytłumaczalne…

I tak Pan Bóg ciągle próbuje nawiązać z nami kontakt, a my przyjmujemy to za dobrą monetę i żyjemy dalej tak, jakby nic się nie wydarzyło, jakby nic się nie dokonało, jakby nie było żadnego znaku… Jakbyśmy byli głuchoniemi. I nawet uważamy się za wierzących, ale tak naprawdę obawiam się, iż często stwarzamy tylko pozór pobożności. Przyjmujemy też Sakramenty Święte, chodzimy do kościoła, a nasze małżeństwa się rozpadają. Nasze kłótnie, lenistwo, osądzanie, obrażanie, nieczystość, pornografia, oszustwo – to wszystko skazuje Jezusa na śmierć… A my w ogóle nie mamy nawet tej świadomości, że Twój i mój grzech morduje Jezusa na krzyżu!

Jest wiele pytań, które dotykają życia, a my ich nie zadajemy. Nie słuchamy Jezusa, nie dopytujemy, nie rozważamy co zrobić, aby On dał nam tą moc przemiany. Nie posiadamy relacji z żywym Bogiem. Dlatego nie wiem, czy my tak naprawdę wierzymy?

Spróbuj popatrzeć na swoje życie w kontekście słów Jezusa… Zastanów się, czy pytasz Boga o zdanie?… Czy z Nim rozmawiasz?…

Proponuję, aby każdy z nas stanął dziś w obliczu prawdy o sobie i powiedział: „Panie Boże! Nie wiem… nie rozumiem… pomóż… wyjaśnij…”. Miejmy odwagę modlić się do Niego mówiąc, że nie rozumiemy… Bo uczeń to ten, który ciągle czegoś nie wie, dopytuje, szuka odpowiedzi. Wiara nie ucieka od pytań i wątpliwości, ale szuka „doświadczeń”, aby logika Jezusa została zrozumiana. Dlatego też słowa o Krzyżu z dzisiejszego czytania trzeba wziąć sobie dobrze do sera, przyjąć, zrozumieć i odkryć plan Boży w osobistym życiu.

https://www.youtube.com/watch?v=LHR4Cbi0Gl8

3 komentarze

  • Tak myślałam, że jak coś nawali to technika, chociaż to też jest w gestii człowieka. Ks. Jacek zawsze ma słowo przygotowane nawet czasami bardzo wcześnie.
    Dzisiejsze rozważanie bardzo trafia do mnie, bo już wcześniej pisałam, że dopiero jak człowiek jest chory i zależny od innych, wtedy zaczyna myśleć, że wszystko jest w ręku Boga, widzi Jego potęgę i moc, dostrzega swoje słabości.
    Dużo rzeczy robi się pod publikę, aby inni to widzieli, zazdrościli. Dobra materialne nie należą do nas. To wszystko jest do zarządzania na ziemi. Czasami nachodzi mnie taka myśl, że niektórzy bogacze uciekają od kościoła i Boga bo ich majątki nie do końca są zdobyte uczciwie a sumienie lepiej się czuje gdy nikt im nie mówi o uczciwości.
    Przyjaciele, znajomi , koledzy z pracy to tylko przejściowo. Rodzina tak. Na nich można liczyć, ale też różnie to bywa.
    A Bóg wierny, zawsze. To my od niego odchodzimy.
    Pozdrawiam.
    Wiesia.

    • Widzę Wiesiu ,że doczekałaś się rozważań i nawet byłaś wstanie w nocy trzeźwo opisać swoje myśli. Ja też przeczytałam ale z myślami poszłam spać.
      „…oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie.”
      – „Było ono zakryte przed nimi”- bo nie przyszedł do nich jeszcze Duch Prawdy, który wszystko im oznajmił a my mamy ukazane, spisane i też nie wszystko rozumiemy…
      – „bali się zapytać Go o nie”a czy ja pytam się o wszystko Jezusa, czy pamiętam o tym że po to dał mi Ducha Świętego w Sakramentach Kościół abym wszystkie kwestie wiary rozpatrywała w Bożym Duchu.
      – „Panie Boże! Nie wiem… nie rozumiem… pomóż… wyjaśnij…” dlatego propozycję modlitwy Księdza Leszka wdrażam w swoim życiu z różnym skutkiem. Raz przychodzi „rozwiązanie, wyjaśnienie, zrozumienie” a innym razem , nie, ale ufam , że przyjdzie czas i na ich „wypełnienie”.
      Pozdrawiam Ciebie Wiesiu i wszystkich którzy piszą, czytają.

      • Ja również serdecznie pozdrawiam tych, którzy piszą i czytają, a po sobotniej przygodzie – także tych, którzy cierpliwie czekają! I nie tracą nadziei, a nawet jeszcze wyślą sygnał, że czekają. Z jednej strony, to wywoływało mój niepokój i troskę, że nie mogę chwilowo spełnić tych oczekiwań, z drugiej jednak strony – sporą radość, że jednak są ci, którzy czekają i czytają. Wielkie dzięki!
        A odnośnie do rozważania Księdza Leszka, to myślę, że na jego kształt ma wpływ fakt odejścia do Pana nie tak dawno – i to odejścia, co by nie mówić, dość niespodziewanego – Jego Mamy, wspaniałej i dobrej Pani Tresy. Wszyscy, jako Jej znajomi, przeżywamy Jej odejście, dlatego nie mam wątpliwości, że Ksiądz Leszek – tym bardziej – dzielił się z nami swoimi osobistymi przeżyciami…
        xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.