Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny i urodziny przeżywa Włodzimierz Olender, bardzo mi bliski i życzliwy Człowiek z Celestynowa, Mąż Ewy, a Ojciec Szymona, za moich czasów – gorliwego Lektora. Dziękując za przyjaźń, życzę Jubilatowi, aby swoją postawą i modlitwą codziennie budował jak najpiękniejszą atmosferę w swojej Rodzinie! Zapewniam o modlitwie.
Moi Drodzy, Bogu niech będą dzięki za wczorajszy dzień! To wszystko, o czym wczoraj wspomniałem, naprawdę świetnie się udało. A przed południem była u nas Pani Redaktor z naszego regionalnego „Echa Katolickiego”, odbyliśmy długą rozmowę o Duszpasterstwie akademickim, czego efektem – jak wierzymy – będzie artykuł na ten temat. Naprawdę, wszelkimi możliwymi kanałami musi dziś płynąć informacja o tym, że takowe Duszpasterstwo w ogóle istnieje i jak funkcjonuje – bo wielu młodych Ludzi o tym jeszcze nie wie. Tym bardziej, dziękujemy Pani Redaktor, że zechciała się z nami spotkać i zainteresować całą sprawą.
Życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Czwartek 1 Tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań: 1 Sm 4,1–11; Mk 1,40–45
CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
W tym czasie Filistyni zgromadzili się, by walczyć przeciw Izraelitom.
Izraelici wyruszyli do walki z Filistynami. Rozbili oni obóz koło Eben–Haezer, natomiast Filistyni rozbili obóz w Afek. Filistyni przygotowali szyki bojowe przeciw Izraelitom i rozgorzała walka. Izraelici zostali pokonani przez Filistynów, tak że poległo na pobojowisku, na równinie, około czterech tysięcy ludzi.
Po powrocie ludzi do obozu starsi Izraela stawiali sobie pytanie: „Dlaczego Pan dotknął nas klęską z ręki Filistynów? Sprowadźmy sobie tutaj Arkę Przymierza Pana z Szilo, ażeby znajdując się wśród nas, wyzwoliła nas z ręki naszych wrogów”.
Lud posłał więc do Szilo i przywieziono stamtąd Arkę Przymierza Pana Zastępów, który zasiada na cherubach. Przy Arce Przymierza Bożego byli dwaj synowie Helego: Chofni i Pinchas.
Gdy Arka Przymierza Pana dotarła do obozu, wszyscy Izraelici wołali w radosnym uniesieniu, że aż ziemia drżała.
Kiedy Filistyni usłyszeli głos okrzyków, mówili: „Co znaczy ów głos tak gromkich okrzyków w obozie izraelskim?” Gdy dowiedzieli się, że Arka Pana przybyła do obozu, Filistyni przelękli się. Mówili: „Ich Bóg przybył do obozu”. Wołali: „Biada nam! Nigdy dawniej czegoś podobnego nie było. Biada nam! Kto nas wybawi z mocy tych potężnych bogów? Przecież to ci sami bogowie, którzy zesłali na Egipt przeróżne plagi na pustyni. Trzymajcie się dzielnie i bądźcie mężni, o Filistyni, żebyście się nie stali niewolnikami Hebrajczyków, podobnie jak oni byli waszymi niewolnikami. Bądźcie więc mężami i walczcie!”
Filistyni stoczyli bitwę i zwyciężyli Izraelitów, tak że uciekł każdy do swego namiotu. Klęska to była bardzo wielka. Zginęło bowiem trzydzieści tysięcy izraelskiej piechoty. Arka Boża została zabrana, a dwaj synowie Helego, Chofni i Pinchas, polegli.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony.
Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”.
Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Tak to właśnie się kończy, kiedy Boga chce się mieć jako chłopca na posyłki, jako kumpla do spełniania swoich zachcianek, a znaki Jego obecności za talizmany. Tak można powiedzieć po wysłuchaniu dzisiejszego pierwszego czytania. Może to zbyt ostra ocena całej sytuacji, z jaką mamy do czynienia, ale jak inaczej ocenić takie działanie, które polega na tym, że kiedy coś nie układa się według własnego planu, to przynosi się Arkę Przymierza, żeby zadziałała jak swoista czarodziejska różdżka.
Owszem, tego typu zachowanie miałoby sens, gdyby owo przyniesienie Arki Przymierza wiązało się z właściwą postawą członków narodu wybranego. Ale najwyraźniej się nie wiązało, o czym świadczy finał całej sprawy. Oto bowiem okazało się, że gest ten nie spowodował odmiany sytuacji i po pierwszej klęsce, po której właśnie Arkę przyniesiono, nastąpiła druga, chyba jeszcze większa – jeśli uważnie wczytać się w treść pierwszego czytania.
To prawda, że początkowo obecność Arki w obozie nieco przygasiła ducha we wrogach, czyli Filistynach, bo myśleli, że obecność tego znaku Boga rzeczywiście wzmocni ducha w Izraelitach. Dobitnie świadczy o tym zdanie, wyrażające przekonanie Filistynów o tym, co dzieje się w obozie Izraelitów: Ich Bóg przybył do obozu. Okazało się jednak, że tym razem to nie Bóg przybył do obozu, tylko Arka.
Owszem, to rozróżnienie może trochę szokujące i – zdawać by się mogło – wręcz nierealne, ale finał całego wydarzenia dobitnie potwierdził, że Bóg nie opiekował się wówczas Izraelitami, nie walczył za nich – jak to się tylokrotnie wcześniej i później zdarzało. Tym razem Bóg – w tym znaku Arki – tak naprawdę nie przyszedł do Izraelitów! Chociaż oni sami myśleli, że przyszedł, bo chcieli to niejako wymusić, przynosząc widzialny przedmiot, będący znakiem Boga, to jednak ponieważ ich serca nie były na Boga otwarte, to i przedmiot na nic się zdał. Cała sprawa rozegrała jedynie na płaszczyźnie zewnętrznej…
W tym kontekście, z pewnym niepokojem myślimy o uzdrowionym z dzisiejszej Ewangelii. Fakt, że został uzdrowiony, świadczy o jego wierze. Niewątpliwie. O jego dużej wierze. To jednak, że potem nie potrafił (tak, jak prosił go Jezus) zachować tego daru dla siebie, przeżyć go w głębi swego serca, przez co, być może, duchowe owoce tego wydarzenia byłyby jeszcze większe – niezbyt dobrze o nim świadczy i dopuszcza obawy o to, że wszystko mogło się tylko na tym zewnętrznym poziomie skończyć… Nie wiemy, jak dokładnie było i jak się dalej potoczyły jego losy, ale ta dzisiejsza informacja o nim nie jest zbyt optymistyczna.
Ale tak się właśnie, moi Drodzy, dzieje zawsze, kiedy człowiek nie stara się o osobistą więź z Bogiem w głębi serca, tylko pozostaje na poziomie płytkich emocji i samych zewnętrznych znaków. Niestety, takim zewnętrznym znakiem mogą się okazać wszystkie, nawet systematycznie i gorliwie spełniane, praktyki religijne, w tym także: nawet codzienna Msza Święta. I Komunia Święta dwa razy dziennie – na co, przypomnijmy, pozwala obecnie prawo Kościoła. Nawet takie znaki mogą pozostać jedynie na zewnątrz człowieka i nie pogłębiać jego więzi z Bogiem.
I liczne modlitwy, Różańce, nowenny, pielgrzymki – to wszystko może pozostać jedynie takim właśnie przyniesieniem do obozu Arki Boga – bez zaproszenia samego Boga. Nie wiem, czy to dobre porównanie, ale to tak, jakby proboszcz zaprosił do parafii biskupa, a przyjechał tylko samochód z kierowcą – i proboszcz, i parafianie, cieszyliby się, że przecież samochód biskupa stoi pod kościołem. Ale biskup nie przyjechał. Zapewne, trochę to chybione porównanie, niemniej jednak chodzi o tego typu sytuację. Niestety, chyba aż nazbyt często ma ona miejsce w naszym życiu.
Objawia się także i tym, że człowiek włącza się w wiele Bożych dzieł – różnych akcji duszpasterskich, charytatywnych, ewangelizacyjnych – a zupełnie przy tym nie myśli o Bogu i nie dla Niego to wszystko robi. Owszem, on będzie mówił, że to dla Boga i Jego imię przez wszystkie przypadki wielokrotnie odmieni, ale tak naprawdę będzie myślał jedynie o sobie, dogadzając swojej własnej pysze i próżności.
Moi Drodzy, jakże to ważne, żebyśmy podejmując jakiekolwiek dzieła, związane z Bogiem, albo wykonując znaki lub czynności na Jego cześć – nigdy o Nim samym nie zapominali. I nie pozostawali tylko na płaszczyźnie samych znaków i gestów, płytkich emocji i tanich wzruszeń, ale zawsze docierali do ich sedna i znaczenia, czyli do samego Boga! Oznacza to w praktyce, że nasze przeżywanie Mszy Świętej, nasze Komunie Święte, nasze Spowiedzi, modlitwy, pielgrzymki i udział w różnych akcjach – ma nas prowadzić do budowania i zacieśniania najbardziej osobistej, najgłębszej więzi z Bogiem.
Żeby za każdym takim znakiem i gestem można było powiedzieć to, co dzisiaj Filistyni powiedzieli o Izraelitach: Ich Bóg przybył do obozu. Wtedy, jak już wiemy, Bóg nie przybył. Oby do nas przybywał za każdym razem!
Postawa człowieka w potrzebie: przyszedł, upadł, prosił a więc szukał Jezusa, był pokorny i nie był roszczeniowy.
Odpowiedź Jezus na taką postawę człowieka; litość czyli miłosierdzie i dotyk, słowo i skuteczna pomoc.
Dodatkowo Jezus nakazał, aby o wydarzeniu powiadomił tylko kapłanów i by złożył im świadectwo i ofiarę za oczyszczenie-dar Jezusa.
Obdarowany, uzdrowiony człowiek już nie słucha Jezusa, nie okazuje mu wdzięczności przez posłuszeństwo.
Jezus mówi do trędowatego, po jego uzdrowieniu: „Nikomu nic nie mów”. Bóg chce, aby ludzie wierzyli Jemu na Słowo, które słyszą, nie zaś pod wpływem nadzwyczajnych znaków, jakimi są cuda. Za znakami cudownymi postępuje wielu, za słowem Bożym niewielu….
A to przecież słowo Boże posiada moc zbawczą: uzdrowienia, oczyszczenia, uświęcenia człowieka. Jezus w innym fragmencie Pisma mówi wyraźnie „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Jaka jest moja postawa przed i po obdarowaniu łaską, Ciałem i Krwią Chrystusa…
Oczyścił ich i oczyści nas, bo swoim gadulstwem tylko przeszkadzamy Planom Bożym.
Bóg się nie męczy naszą rozmową… Ludzie wiary pragną oczyszczenia już tu na ziemi…
Po tej inspirującej wymianie zdań rozróżniłbym między rozmową z Bogiem a pustym gadulstwem…
xJ
Dasiek był oszczędny w słowach , więc pewnie źle zrozumiałam Jego wypowiedź.
Ja myślę, że wśród Rozmówców panowało pełne zrozumienie.
xJ