Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:
►Ksiądz Jacek Wojdat, Kolega z jednego roku Święceń;
►Ksiądz Jacek Szostakiewicz, starszy Kolega, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii.
Niech Im Pan błogosławi i ciągle wzmacnia Ich kapłańską gorliwość. Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, we wczorajszym wydaniu „Echa Katolickiego – tygodnika, ukazującego się w naszej Diecezji – na stronie 14 znajduje się artykuł: „Wiara z kwadransem akademickim”. Jest on „echem” dwugodzinnej rozmowy, jaką Autorka, Pani Monika Lipińska, odbyła z nami – Duszpasterzami akademickimi w Siedlcach – przed kilkoma tygodniami. Dziękujemy Pani Redaktor za dobrą robotę. W internecie, na stronie tejże gazety, jest wzmianka o tym artykule, ale całość jest w wersji papierowej. Jeżeli ktoś ma – lub może mieć – do niej dostęp, to zachęcam do lektury.
Jednocześnie już dzisiaj zapowiadam, że w najbliższy piątek, 14 lutego, na falach Katolickiego Radia Podlasie, w ramach audycji „Drogami młodości”, od godziny 21:30 do 23:00, planujemy rozmowę w naszym gronie Duszpasterstwa akademickiego – także z łącznością telefoniczną ze Słuchaczami – na temat tego Duszpasterstwa. Po prostu, robimy, co możemy, aby dotrzeć z tą propozycją do Młodzieży studiującej.
A przy okazji, stawiam tu pytanie, które wczoraj postawiłem dwa razy, na zakończenie Mszy Świętych, sprawowanych w mojej rodzinnej Parafii – Diecezjalnym Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Białej Podlaskiej: Czy Rodzice i Dziadkowie Młodzieży studiującej zainteresowali się tym, czy ich Pociechy uczestniczą w tymże Duszpasterstwie?
To pytanie stawiam także i tutaj: samym Studentom – o ich zaangażowanie – oraz Rodzicom i Dziadkom: o ich zainteresowanie sprawą. Przypominam, że duszpasterstwo akademickie istnieje przy każdej wyższej uczelni w naszej Ojczyźnie! Trzeba tylko się zainteresować, poszukać w internecie, albo popytać miejscowych Duszpasterzy, lub innych Studentów. Z pewnością, łatwo będzie nawiązać kontakt. Oby się tylko chciało.
Życzę Wszystkim błogosławionego dnia!
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 5 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie Św. Scholastyki Dziewicy,
do czytań: 1 Krl 8,1–7.9–13; Mk 6,53–56
CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Salomon zwołał starszyznę Izraela, wszystkich naczelników pokoleń, przywódców rodów Izraelitów, aby zgromadzili się przy królu Salomonie w Jerozolimie na przeniesienie Arki Przymierza Pana z Miasta Dawidowego, czyli z Syjonu. Zebrali się więc u króla Salomona wszyscy Izraelici w miesiącu Etanim, na Święto Namiotów przypadające w siódmym miesiącu. Kiedy przyszła cała starszyzna Izraela, kapłani wzięli Arkę i przenieśli Arkę Pana, Namiot Spotkania i wszystkie święte sprzęty, jakie były w namiocie. Przenieśli je kapłani oraz lewici.
A król Salomon i cała społeczność Izraela zgromadzona przy nim przed Arką składali wraz z nim na ofiarę owce i woły, których nie rachowano i nie obliczono z powodu wielkiej liczby. Następnie kapłani wprowadzili Arkę Przymierza Pana na jej miejsce do sanktuarium świątyni, do Miejsca Najświętszego, pod skrzydła cherubów, gdyż cheruby miały tak rozpostarte skrzydła nad miejscem Arki, że okrywały Arkę i jej drążki z wierzchu. W Arce nie było nic, oprócz dwóch kamiennych tablic, które Mojżesz tam złożył pod Horebem, gdy Pan zawarł przymierze z Izraelitami w czasie ich wyjścia z ziemi egipskiej.
A kiedy kapłani wyszli z Miejsca Świętego, obłok wypełnił dom Pana. Kapłani nie mogli pozostać i pełnić swej służby z powodu tego obłoku, bo chwała Pana napełniła dom Pański.
Wtedy przemówił Salomon:
„Pan powiedział, że będzie mieszkał w chmurze. Już zbudowałem Ci dom na mieszkanie, miejsce przebywania Twego na wieki”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu.
Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie, jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
Wniesienie Arki Przymierza do świątyni, wybudowanej przez Salomona, oznacza zakończenie pewnego etapu w historii zbawienia – tego etapu, który znaczyły: wyjście ludu wybranego z niewoli egipskiej, wędrówkę przez pustynię, zdobywanie ziemi obiecanej, a wreszcie osiedlenie się na niej, czego swoistym przypieczętowaniem było właśnie wybudowanie świątyni, a znowu potwierdzeniem faktu obecności w niej Boga było wniesienie Arki, która do tego czasu także „tułała się” po pustyni, a mieszkała w namiocie.
Oto po wielu latach, naród znalazł swoje stałe miejsce, a Bóg znalazł swoje miejsce pośród swego narodu. Oczywiście, uściślijmy tutaj, że określenie «miejsce Boga wśród swego ludu» trzeba rozumieć we właściwym tego pojęcia znaczeniu, bowiem Bóg nie potrzebuje dla siebie żadnego miejsca na ziemi, żadne też miejsce nie jest w stanie Go – by tak rzec – „pomieścić”, a wreszcie także: Bóg ma swoje miejsce w sercach ludzi Mu oddanych. Jednak chciał On mieć swoje miejsce na ziemi, wśród ludzi – dla ludzi, dla ich dobra, dla ich szczęścia.
I dlatego wybrał to miejsce, w którym w sposób widzialny zamieszkał „na stałe”, aczkolwiek warto zwrócić uwagę na szczegół, którego nie uwzględniono w dzisiejszym pierwszym czytaniu, gdzie nie zamieszczono zdania, znajdującego się w Pierwszej Księdze Królewskiej, iż drążki, służące do przenoszenia Arki, nie zostały usunięte, ale pozostawione przy Arce. To oznaczało, że Bóg nie wiąże swojej obecności w sposób bezwarunkowy ze świątynią jerozolimską, gdyż chociażby po najeździe Babilończyków chwała Pana opuści Jerozolimę i uda się wraz z ludem, by dzielić los wygnańców.
W tym jednak momencie, Bóg zechciał wybrać sobie to miejsce, w którym mocą autorytetu Przykazań, zapisanych na kamiennych tablicach, a złożonych w Arce, sprawował królewskie rządy nad swoim ludem. Tak bardzo zależało Mu na tym, by być wśród swego ludu.
I choć zarówno świątynia, jak i Arka, jak i cała ta podniosła uroczystość, o jakiej słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, znamionują wielkość Boga, Jego majestat i chwałę, to jednak mamy świadomość, że Bóg nie chce nas tą swoją wielkością straszyć, krępować czy przytłaczać. On chce być naprawdę dla nas – dla każdej i każdego z nas indywidualnie. Po to właśnie zamieszkał wśród ludu, w znaku Arki, w świątyni jerozolimskiej.
Ale także po to Jezus – już nie ktoś, kto jest przedstawicielem Boga lub symbolem Boga, ale prawdziwym Bogiem Wcielonym – wyszedł naprzeciw ludzkim biedom, aby ich dotknąć, aby je z ludźmi dzielić, aby je leczyć… Wyraźnie widzimy to w dzisiejszej Ewangelii.
I chociaż może oba te obrazy kontrastują ze sobą – bo w jednym widzimy wielką chwałę i majestat Boga, a w drugim widzimy upracowanego i umęczonego Nauczyciela, chodzącego od wsi do wsi, od miasta do miasta, aby nieść konkretnym ludziom konkretną pomoc – to jednak wiemy, że w obu przypadkach chodzi o tego samego Boga: Boga wielkiego i niezmierzonego, który dla naszego dobra, dla naszego zbawienia, ukrywa swój majestat, skraca do minimum ten niewyobrażalny wręcz dystans, jaki Go od nas oddziela, aby być Bogiem z nami. I być Nim zawsze. Być z nami zawsze.
Moi Drodzy, czy my tę obecność dostrzegamy? I czy ją doceniamy? Jaki konkretny wpływ ma ona na nasze życie?
Z całą pewnością, ta Boża obecność miała ogromny wpływ na życie i postawę Patronki dnia dzisiejszego, Świętej Scholastyki, Dziewicy.
Pochodziła z Nursji. Była bliźniaczką Świętego Benedykta – i od dziecka była niewątpliwie pod jego urokiem. Towarzyszyła Bratu w jego podróżach i naśladowała jego tryb życia, poświęcony Panu Bogu. Kiedy Święty Benedykt założył pierwszy klasztor w Subiaco, ona poniżej założyła podobny klasztor dla niewiast. Do dnia dzisiejszego istnieją tam dwa klasztory na wzgórzach w pobliżu Subiaco. Tam też można także oglądać grotę, gdzie się spotykali na „świętych rozmowach”.
Podobnie działo się na Monte Cassino, o czym pisze Święty Papież Grzegorz Wielki w swoich „Dialogach”. Kiedy się to czyta, można się nawet lekko uśmiechnąć, bo nas, patrzących dzisiaj na świat w inny sposób i mierzących go innymi kategoriami, może trochę śmieszy to, że wszystko, co mówili i robili średniowieczni święci, było «święte» – «święty» Brat i «święta» Siostra prowadzili «święte» rozmowy…
A i to może nas dziwić, że to Scholastyka, chcąc przedłużyć ową «świętą» rozmowę z Bratem, pomodliła się i „sprowadziła” na ziemię taką burzę, iż Benedykt nie był w stanie powrócić do klasztoru. A widząc to, uczynił wymówkę Scholastyce, w słowach: „Niech Bóg wybaczy Ci Twój czyn, Siostro!”. Taka jest właśnie średniowieczna hagiografia. Jednak z całego tego opisu tchnie jakimś wielkim pokojem serca i wyraźnie widać szczere i całkowite zjednoczenie z Bogiem obojga «świętego» Rodzeństwa.
Tak zatem Święty Grzegorz Wielki opisuje ich ostatnie spotkanie: „Scholastyka, siostra Świętego Benedykta, od samego dzieciństwa poświęcona wszechmogącemu Bogu, miała zwyczaj raz w roku odwiedzać swojego brata. Mąż Boży przyjmował ją niedaleko poza bramą, w pomieszczeniu należącym do klasztoru. Pewnego dnia przybyła według zwyczaju, a czcigodny brat wyszedł ku niej ze swymi uczniami. Cały dzień spędzili na modlitwie i świętych rozmowach, a kiedy zapadł zmrok, spożyli wspólnie posiłek.
Ponieważ do późnych godzin przeciągnęły się ich święte rozmowy, Scholastyka zwróciła się do brata ze słowami: „Proszę cię, nie odchodź ode mnie tej nocy. Aż do świtu rozmawiajmy o radościach nieba”. On jednak odparł: «Siostro, o czym ty mówisz? Żadną miarą nie mogę przebywać poza klasztorem».
Świątobliwa niewiasta, skoro usłyszała odmowę brata, oparła na stole złożone ręce i modląc się do wszechmogącego Boga pochyliła głowę. Kiedy zaś uniosła ją znad stołu, rozszalała się tak wielka burza z grzmotami i błyskawicami, zerwała się tak gwałtowna ulewa, iż ani Benedykt, ani towarzyszący mu bracia nawet na krok nie mogli odejść z miejsca, w którym przebywali.
Wtedy to zmartwiony mąż Boży zaczął narzekać: «Niech Bóg wszechmogący wybaczy Ci Twój czyn, Siostro». Lecz ona odpowiedziała: «Oto prosiłam Cię, a nie chciałeś mnie wysłuchać. Poprosiłam więc Boga mego, i zostałam wysłuchana. Teraz więc odejdź, jeśli zdołasz. Pozostaw mnie i wracaj do klasztoru». Tak więc ten, który nie chciał pozostać dobrowolnie, pozostał wbrew swojej woli. Cały czas czuwali przeto razem, znajdując pokrzepienie we wzajemnej wymianie świętych myśli.
A nic w tym dziwnego, iż owej godziny Scholastyka przemogła brata. Albowiem zgodnie ze słowami Świętego Jana: Bóg jest miłością, było rzeczą zupełnie słuszną, aby więcej potrafiła ta, która więcej umiłowała.
A kiedy w trzy dni później mąż Boży, znajdując się w swojej celi, podniósł oczy ku niebu, zobaczył, jak dusza jego siostry, opuściwszy ciało, ulatuje pod postacią gołębicy ku wyżynom nieba. Ciesząc się tak wielką jej chwałą, złożył Bogu dzięki hymnami i modlitwami. Posłał też braci, aby przynieśli jej ciało do klasztoru i złożyli w grobie, który przygotował dla siebie. Tak się stało, iż nawet grób nie rozdzielił tych, których umysły zawsze były zjednoczone w Bogu.” Tyle z opisu Papieża Grzegorza.
Scholastyka zmarła 10 lutego 547 roku. Jest uważana za matkę duchową wszystkich benedyktynek.
Wpatrzeni w świetlany przykład jej świętego życia, a także zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się raz jeszcze, czy Bóg ma stałe miejsce w naszych sercach, w naszej codzienności?… Czy doceniamy Jego staranie, aby być z nami i nam pomagać?… I czy – w związku z tym – staramy się, aby i nasze rozmowy, ale także myśli i czyny, zawsze były święte?…
O czym to „naoczni świadkowie” po wiekach nie bajają… Ale żeby od razu brać to na serio…
A czemu nie?…
xJ
Uczestniczyłam w DA na KUL-u. Za czasów o. Wiesława bardzo prężnie działało. Dobrze wspominam ten czas. Z tego, co wiem troszeczkę się teraz zmieniło.
Pewnie, jak we wszystkich duszpasterstwach akademickich w kraju. Ale – nie poddawajmy się! Módlmy się – i działajmy! Nie traćmy pomysłu, zapału i nadziei!
xJ