Znalazłem owcę, która mi zginęła…

Z

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Sławomir Zaczek, Proboszcz Parafii Radomyśl, w której aktualnie pomagam. Dziękując za świadectwo pięknej postawy kapłańskiej, gorliwości, szczerej pobożności i zapału – życzę nieustannego trwania w takiej postawie.

Życzę Solenizantowi, aby się nigdy nie zniechęcił i nie zaprzestał pokazywania nam wszystkim, skąd tak naprawdę możemy spodziewać się pomocy i ratunku we wszystkich naszych problemach. Obiecuję codzienne modlitewne wsparcie!

Dzisiaj zaś będziemy się o to modlić w Radomyśli, na Mszy Świętej, o godzinie 17:30. W ostatnią niedzielę zaś umawiałem się z Parafianami na każdej Mszy Świętej, że wszyscy – w ciągu dzisiejszego dnia – będziemy się w swoich domach modlić za Solenizanta, a jako znak jedności w modlitwie, odmówimy w Jego intencji dodatkową Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Niech dobry Bóg we wszystkim błogosławi, a Matka Kapłanów wyprasza nieustający zapał!

Moi Drodzy, dzisiaj mamy pierwszy czwartek miesiąca. Proszę o modlitwę za kapłanów – i o kapłanów. A także za siostry i braci zakonnych – oraz o powołania do zakonów. W tym obecnym czasie, prośmy dla duchownych i konsekrowanych – o odwagę. Odwagę słowa i odwagę świadectwa – do prowadzenia Ludu Bożego drogami wiary. Już teraz dziękuję za tę modlitwę!

Moi Drodzy, bardzo optymistyczne wieści płyną z frontu walki… duchowej! Ciągle powiększa się liczba Uczestników RÓŻAŃCA DO GRANIC NIEBA! A wczoraj słowo zachęty skierował do nas także Papież Franciszek! Moi Drodzy, trwajmy w modlitwie! I ciągle rozglądajmy się, kogo by tu jeszcze zaprosić, kto by się dał włączyć w to dzieło! To naprawdę ważne!

Jutro zaś – wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że pojawi się wreszcie, po niespodziewanej przerwie, słówko z Syberii! Czekamy z radością!

Teraz zaś pochylamy się nad Bożym słowem, aby wziąć głęboko do serca to Słowo, które Pan dzisiaj konkretnie do każdej i każdego nas indywidualnie kieruje.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 31 Tygodnia zwykłego, rok II,

5 listopada 2020.,

do czytań: Flp 3,3–8a; Łk 15,1–10

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bracia: My jesteśmy prawdziwie ludem obrzezanym, my, którzy oddajemy cześć w Duchu Bożym i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a nie pokładamy ufności w ciele. Chociaż ja także i w ciele mogę pokładać ufność. Jeśli ktoś inny mniema, że może ufność złożyć w ciele, to ja tym bardziej: obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa faryzeusz, co do gorliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej stałem się bez zarzutu.

Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać.

Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.

Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie?

A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła».

Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.

Albo jeśli jakaś kobieta mając dziesięć drachm zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie?

A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: «Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam».

Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”.

Znak obrzezania – jak wiemy – określał fakt przynależności do ludu Bożego Starego Testamentu. Czy jednak także miał obowiązywać członków Ludu Bożego Nowego Testamentu, czyli Kościoła? Jak pamiętamy, kwestia ta była żywo dyskutowana w młodej Wspólnocie, stając się nawet przedmiotem rozstrzygnięcia pierwszego w historii Kościoła Soboru – w Jerozolimie.

Dla nas dzisiaj to kwestia historyczna, jakaś proceduralna, ale wtedy, kiedy wszystko się dopiero rozstrzygało i kształtowało, była to sprawa naprawdę istotna. I dlatego Paweł dzisiaj pisze o tym do Filipian, stwierdzając jednoznacznie: My jesteśmy prawdziwie ludem obrzezanym, my, którzy oddajemy cześć w Duchu Bożym i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a nie pokładamy ufności w ciele.

Widzimy zatem, że wyraźnie przenosi akcent na płaszczyznę duchową – z tej zewnętrznej, ludzkiej, fizycznej… Żeby zaś ktoś nie posądził go bądź to o brak znajomości problemu, bądź też o jego lekceważenie, od razu dodaje, że sam przeszedł całą tę drogę, jaką Prawo nakazywało przejść, aby móc stać się członkiem ludu wybranego. Pisze o sobie tak: obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa faryzeusz, co do gorliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej stałem się bez zarzutu.

I to właśnie on, który te wszystkie wymogi prawne bez zarzutu spełnił i może o sobie powiedzieć, że w stosunku do przepisów jest bez zarzutu – wszystko to, co w ten sposób niejako zyskał, ze względu na Chrystusa [uznał] za stratę. I dodał – żeby cała sprawa była jasna: I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego.

Zatem człowiek, który spełnił wszystkie wymogi Prawa Mojżeszowego i mógłby już sobie całą sprawą nie zawracać głowy – właśnie on mówi swoim uczniom, że nie obrzezanie jest najważniejsze w budowaniu więzi z Chrystusem! Nie obrzezanie – przynajmniej, to zewnętrzne, fizyczne. A co jest?

Obrzezanie duchowe – czyli oddanie swego serca do dyspozycji Jezusowi Chrystusowi. To jest podstawą do włączenia do Ludu Bożego Nowego Testamentu, czyli do Kościoła. A przy takim spojrzeniu na całą sprawę, nie mamy wątpliwości, że nie chodzi o zachowanie zewnętrznych procedur, nie liczy się także takie czy inne pochodzenie. Liczy się nastawienie serca!

Właśnie z takiego założenia wychodził Jezus, kiedy przemawiał do celników i grzeszników, a następnie – siadał z nimi do stołu. Gdyby chciał się trzymać utartych schematów myślenia i postępowania, jakichś sztywnych procedur, albo powszechnej opinii, nigdy nie dochodziłoby do takich spotkań! Tymczasem, dzisiaj dowiadujemy się, że nawet nie tyle grzesznicy czy celnicy – jako cała grupa społeczna – byli w przestrzeni zainteresowania Jezusa, ile jest nim każdy konkretny, pojedynczy, potrzebujący duchowej pomocy człowiek.

Posługując się dwoma obrazami – poszukiwania zagubionej owcy i zagubionej drachmy – Jezus uświadomił nam, że według tego Prawa, które ma obowiązywać w Jego Kościele, liczy się każdy jeden, pojedynczy człowiek! I to właśnie on, jeden człowiek, jest obiektem szczerej troski i serdecznego zainteresowania Boga! Nawet ten najbardziej pogubiony i oddalony, jeżeli wykaże choć odrobinę dobrej woli, skruchy i otwartości, otrzyma całą pomoc, jaką tylko Niebo może mu zaoferować.

Obie dzisiejsze przypowieści Jezusa – wyraźnie przerysowane, jeżeli idzie o realia – mają nam uświadomić, że dla Boga nie ma takiej ceny, jakiej by nie zapłacił, żeby ratować jednego, potrzebującego człowieka. Każdy, naprawdę każdy bez wyjątku, jest dla Niego ważny, o ile tylko zgodzi się na obrzezanie serca, czyli oddanie się do dyspozycji Boga. O ile tylko odważy się dać Bogu „zielone światło” odnośnie do swego życia!

Jeżeli zatem stać nas będzie na to, aby codziennie oddawać się Bogu do dyspozycji, możemy być pewni, że i On nie ominie żadnej okazji i możliwości, aby budować z nami trwałą i mocną, duchową więź. Prawdę powiedziawszy, to On jest w tym poszukiwaniu pierwszy, a my jedynie odpowiadamy naszą postawą. Ważnym jest jednak, abyśmy chcieli ciągle zwracać ku Niemu swoje serce, by nie tylko poprzez zewnętrzne znaki, gesty i praktyki, a właśnie poprzez wewnętrzną więź – należeć całym sobą do Jezusa!

Czy naprawdę zależy mi na tym?…

2 komentarze

  • Oh żeby mój mąż tak myślał KS.jacku czasami jest ciężko Ale z Chrystusem dajemy radę on zajęć,e nas wspiera gdy mu na to pozwolimy Ale też jest zawsze przy nas nawet gdy myślimy że już nie my szans nie prawda to jest gdy tylko mu pozwolimy zamieszkać w naszym sercu i oddamy mu się bez reszty wszystko z nim przezwyciezymy tylko pokochajmy go taka miłością ufna i dziecięcą a on zawsze wyciągnie do nas ręce Bóg z wami bracia

    • Co do całości tej wypowiedzi, to zgadzam się we wszystkim. Natomiast nie wiem, czy wszystko dobrze odczytałem i zrozumiałem, bo tekst był pisany chyba dość szybko…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.