Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Przemysław Radomyski, mój Poprzednik w posłudze Duszpasterza Akademickiego w Siedlcach. Życzę Solenizantowi wszelkich dobrych natchnień i zapału do pełnienia kapłańskiej posługi. Zapewniam o modlitwie!
Pozdrawiam Was, moi Drodzy, z Kodnia, gdzie powierzam Bogu – przez wstawiennictwo Matki Bożej – Was i Wasze sprawy.
Serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi oraz Księdzu Jarosławowi Gąsiorkowi z Ukrainy i Siostrze Teresie Jakubowskiej za wczorajsze słówko z Syberii. Dziękujemy za zgłębienie znaczenia szabatu i odpoczynku, dziękujemy za relację z fantastycznego spotkania misyjnego z Dziećmi i Młodzieżą, wreszcie – za wyraźne uświadomienie nam, że dobro mamy czynić od razu, natychmiast, a nie potem…
Serdeczną modlitwą wspieramy całe to wielkie dobro, jakie się dzieje w Surgucie. Niech nie zabraknie entuzjazmu i zapału, który widzimy na każdym zdjęciu. I tej energii, z jaką – jak widzimy na nagraniu – Ksiądz Marek odśnieżał plac przed kościołem. Niech Pan spogląda na Parafię w Surgucie z wielką miłością i obficie błogosławi!
Moi Drodzy, w tym momencie wspomnę, że wczoraj otrzymałem wiadomość od Siostry Iwony Jagiełki, która współpracowała z Księdzem Markiem na Syberii, a która teraz posługuje w Polsce i której niedawno składałem życzenia z okazji imienin, iż 28 października, w wieku 55 lat, zmarł Jej Brat, Andrzej – po długiej i ciężkiej chorobie. Polecajmy Go miłosiernemu Bogu…
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Pomocą niech nam posłuży słówko Księdza Leszka, któremu serdecznie dziękuję za jego przygotowanie.
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z czym konkretnie do mnie się zwraca? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 30 Tygodnia zwykłego, rok I,
30 października 2021.,
do czytań: Rz 11,1–2a.11–12.25–29; Łk 14,1.7–11
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia: Czyż Bóg odrzucił lud swój? Żadną miarą. I ja przecież jestem Izraelitą, potomkiem Abrahama, z pokolenia Beniamina. Nie odrzucił Bóg swego ludu, który wybrał przed wiekami.
Pytam jednak: Czy aż tak się potknęli, że całkiem upadli? Żadną miarą. Ale przez ich przestępstwo zbawienie przypadło w udziale poganom, by ich pobudzić do współzawodnictwa. Jeżeli zaś ich upadek przyniósł bogactwo światu, a ich pomniejszenie – wzbogacenie poganom, to o ileż więcej przyniesie ich zebranie się w całości.
Nie chcę jednak, bracia, pozostawiać was w nieświadomości co do tej tajemnicy, byście o sobie nie mieli zbyt wysokiego mniemania, że zatwardziałość dotknęła tylko część Izraela aż do czasu, gdy wejdzie do Kościoła pełnia pogan. I tak cały Izrael będzie zbawiony, jak to jest napisane: „Przyjdzie z Syjonu wybawiciel, odwróci nieprawości od Jakuba” i „To będzie moje z nimi przymierze, gdy zgładzę ich grzechy”.
Co prawda gdy chodzi o Ewangelię, są oni nieprzyjaciółmi Boga ze względu na wasze dobro; gdy jednak chodzi o wybranie, są oni ze względu na przodków przedmiotem miłości. Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Opowiedział wówczas zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich:
„Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: «Ustąp temu miejsca». I musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: «Przyjacielu, przesiądź się wyżej». I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników.
Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”.
A OTO SŁÓWKO KSIĘDZA LESZKA:
Dzisiaj widzimy Pana Jezusa, który na zaproszenie przywódcy faryzeuszy idzie do niego w gościnę. Można powiedzieć, że spotkał Jezusa – ze strony tego człowieka – bardzo miły gest. Ale, niestety, trzeba też i to zauważyć, że nie było to zaproszenie od serca, ponieważ – jak mówi Ewangelia: Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Wynika z tego, że Jezus dostał to zaproszenie w jakimś celu.
Na pewno nie chodziło tym ludziom o to, żeby Go ugościć, ale raczej aby znaleźć pretekst i pochwycić Go w słowie, aby potem się z Nim rozprawić i odrzucić. Oni po prostu chcieli Go podpatrzeć i poobserwować.
Chciałbym, abyśmy spojrzeli dziś na tę Ewangelię w takim kluczu. Zauważmy, że Pan Jezus już kilkakrotnie był zapraszany na rożne uczty i zawsze z tych zaproszeń korzystał – pomimo, iż miał świadomość nieszczerych intencji. Nie dopytywał, nie stawiał żadnych warunków, po prostu szedł…
Bóg przyjmuje każde zaproszenie – przyjmuje zaproszenie każdego człowieka. Nieważne, kim ten człowiek jest, jakie ma podejście do Boga i wiary i co sobą na dzień dzisiejszy reprezentuje. Jeżeli tylko człowiek westchnie – Bóg przychodzi. I pomimo tego, że na dzień dzisiejszy może to nie być szczere zaproszenie, bo nie do końca wierzę, bo mam obiekcje, waham się, zastanawiam, mam bałagan w swoim życiu, bo jestem grzeszny – Bóg nie szuka pretekstu, żeby nie pójść, nie doszukuje się drugiego dna. Po prostu, na zaproszenie człowieka idzie i próbuje wejść z nim w relację, aby ucztować.
On nawet czeka na takie zaproszenie, bo ma wtedy możliwość działania w życiu takiego człowieka. Ma możliwość zbudowania czegoś wyjątkowego. Tak, jak w dzisiejszym czytaniu ewangelicznym, wchodzi na ucztę – czyli do naszego życia – i od razu ukierunkowuje biesiadników: Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce.
Przypowieść o zaproszonych na ucztę to także okazja do refleksji nad pokorą i pychą. Jezus, wkraczając do naszego życia, obserwuje nas, a w momencie, kiedy zauważa jakieś niedoskonałości – koryguje tak, jak skorygował ówczesnych faryzeuszy. Pomimo, iż upłynęło już dwa tysiące lat od tamtych wydarzeń, chęć dominacji jednych nad drugimi nigdy nie ustała.
W obrazie zaproszonych na ucztę, którzy przepychają się, aby zająć pierwsze miejsca, możemy zauważyć odzwierciedlenie postaw tych wszystkich, którzy szukają przedwczesnego uznania i prestiżu, nie zastanawiając się nad tym, czy rzeczywiście na to zasłużyli. Dla osiągnięcia swego celu człowiek używa wszelkich środków: łokci, znajomości, intryg, a także czapkowania czy podlizywania się.
I niejednokrotnie nie ma to znaczenia, że w tej natarczywej walce zostają porozrywane na strzępy: godność, honor, szacunek czy wolność. Pycha polega na wysokim mniemaniu o sobie i o swojej wielkości, a zapomina o podstawowej prawdzie, że wszystko jest darem, a to, co mamy, mamy od Boga. Nasze zdolności, uroda, praca, dzieci, rodzina, znajomi – to Boży dar i nic a nic nie jest naszą zasługą…
Wielu ludzi lubi fotografować się z kimś znanym, a potem chwalić się tym zdjęciem na Facebooku czy w innych mediach społecznościowych. W wielu przypadkach przekaz tego jest taki: „Patrzcie, z kim mam do czynienia, jaki jestem ważny! Skoro mam takie zdjęcie, to znaczy, że jestem kimś!” A Jezus mówi: NIE! Nie dlatego jesteś ważny! Jesteś ważny, kochany i potrzebny dlatego, że jesteś człowiekiem, a nie przez to, jakie masz znajomości czy stanowiska.
Jest taki film: „Ojciec chrzestny”. Konkretnie chodzi o część trzecią, opowiadającą o gangsterze, który zawsze siedział na „pierwszym krześle” i zarządzał. Grał pierwsze skrzypce i nikt nie mógł się mu sprzeciwić, wszystko musiało być zgodnie z jego zachciankami. Ktoś, kto miał inne zdanie, na jego rozkaz był od razu zabijany…
I jest taka ostatnia scena z filmu, kiedy ten człowiek siedzi pod drzewem samotnie, na wózku inwalidzkim i w pewnym momencie upada i umiera. I nie ma przy nim nikogo… Pomimo, że kiedyś był tak ważny, otoczony tyloma ludźmi, teraz umiera w samotności i z tego tytułu strasznie cierpi… Pomimo, że całe życie był kimś, był wywyższany, na mecie swojego życia został poniżony, bo nikt a nikt o nim nie pamiętał, nikt nie przejął się jego losem…
Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.. .
Św. Teresa mówiła, że pokora jest kroczeniem w prawdzie. Jest to cnota, która pozwala nam przede wszystkim odnaleźć się w prawdzie o nas samych. Pokora to przede wszystkim droga do szczęścia i zauważenia przez Boga. Człowiek, który jest pokorny, mniej cierpi, bo pokora pozwala te wszystkie napotykane cierpienia oddać Panu Bogu. Kiedy przychodzą na niego rożne obelgi, rożne kłamstwa, człowiek taki potrafi zachować spokój.
Natomiast pycha powoduje, iż to wszystko rozdrapujemy i wtedy byle czym możemy być zranieni. Człowiek pyszny i zarozumiały strasznie będzie się przejmował ludzką opinią, będzie rozbity wewnętrznie, agresywny i pełen złości. Trafnie ujął to Św. Maksymilian Maria Kolbe mówiąc, że „żeby pójść do piekła, trzeba się bardziej nacierpieć, niż żeby pójść do Nieba”. Taki niby paradoks, a jakże prawdziwy…
Jezus mówiąc o zajmowaniu miejsc na uczcie, daje do zrozumienia, że ziemskie zaszczyty nie mają znaczenia dla Boga, a w Królestwie Niebieskim, nie uprawniają do zajmowania pierwszych miejsc. W Królestwie Niebieskim to Bóg będzie jedynym Gospodarzem, wyznaczającym miejsca .
Dlatego módlmy się i uczmy się pokory, byśmy na Uczcie Niebieskiej zostali dostrzeżeni w całej tej wielkiej rzeszy i usłyszeli z Bożych ust: „Przyjacielu! Zapraszam, Twoje miejsce jest bliżej Mnie! Przesiądź się, proszę”…