Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa mój Chrześniak i jednocześnie Brat cioteczny, Piotr Oleszczuk, któremu życzę, aby każdego dnia swoje życie i swój los powierzał Bogu!
Imieniny natomiast przeżywają:
►Maciej Przybysz, mój „Chrześniak” z Bierzmowania i były Lektor w Parafii w Trąbkach;
►Ksiądz Maciej Miętek, z którym współpracowałem w Parafii Ojca Pio w Warszawie;
►Ksiądz Maciej Majek – Ojciec Duchowny Seminarium siedleckiego;
►Maciej Mucha, mój były Uczeń w Żelechowie;
►Maciej Dziak – Lektor w Miastkowie i mój były Uczeń w miastkowskim Gimnazjum,
►Maciej Popowski – fantastyczny młody Człowiek, pracownik Służb mundurowych, którego poznałem niedawno, a z którym spotykamy się w moim Ośrodku na płaszczyźnie… spowiedziowo – rozmowowej.
Wczoraj natomiast urodziny przeżywała Beata Warpas, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Imieniny natomiast przeżywał wczoraj Ksiądz Robert Furman – życzliwy mi Kapłan z Diecezji warszawsko – praskiej.
Życzę Wszystkim świętującym, by tak, jak dzisiejszy Patron, zawsze wiązali swój los z Jezusem i Jemu go powierzali. Zapewniam o modlitwie!
Bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii. Widzę, że jeszcze nie ma żadnego Waszego komentarza. A szkoda! Zachęcam do podzielenia się refleksjami na temat tego, czym podzielił się z nami Ksiądz Marek – zarówno w formie pisanej, jak i „gadanej”.
Modlitwą wspieramy całe Dzieło duszpasterskie w Parafii surguckiej – jak o to ciągle Ksiądz Marek prosi – a szczególnie modlimy się za Lektora Ilię, który dzielnie wspiera Księdza Marka w posłudze parafialnej, a który ostatnio przeżywał osiemnaste urodziny. Piękne świadectwo o Jego postawie słyszymy w słówku „gadanym” Księdza Marka z 10 maja. Niech Mu Pan udziela wszelkich swoich darów i ciągle umacnia go w świętej wierze!
Moi Drodzy, myślę, że macie już na stałe zapisany u siebie link do codziennych rozważań Księdza Marka. Gdyby coś, to przypominam:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Co Pan konkretnie do mnie mówi? Duchu Święty, jak dzisiaj wskazałeś na Macieja, tak każdej i każdemu z nas wskaż, co do nas mówisz i czego od nas oczekujesz!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Św. Macieja Apostoła,
14 maja 2022.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Dz 1,15–17.20–26; J 15,9–17
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Piotr w obecności braci, a zebrało się razem około stu dwudziestu osób, tak przemówił: „Bracia, musiało się wypełnić słowo Pisma, które Duch Święty zapowiedział przez usta Dawida o Judaszu. On to wskazał drogę tym, którzy pojmali Jezusa, bo on zaliczał się do nas i miał udział w naszym posługiwaniu.
Napisano bowiem w Księdze Psalmów: «Niech opustoszeje dom jego i niech nikt w nim nie mieszka. A urząd jego niech inny obejmie».
Trzeba więc, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania”.
Postawiono dwóch: Józefa, zwanego Barsabą, z przydomkiem Justus, i Macieja.
I tak się pomodlili: „Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego wybrałeś, by zajął miejsce w tym posługiwaniu i w apostolstwie, któremu sprzeniewierzył się Judasz, aby pójść swoją drogą”.
I dali im losy, a los padł na Macieja. I został dołączony do jedenastu apostołów.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.
Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.
Z usłyszanego przed chwilą pierwszego czytania, z Księgi Dziejów Apostolskich, wynika, że dzisiejszy Patron, Święty Maciej, był jednym z pierwszych uczniów Jezusa. Wybrany został przez Apostołów do ich grona na miejsce Judasza, po jego zdradzie i samobójstwie. Maciejowi udzielono święceń biskupich i władzy apostolskiej przez nałożenie rąk.
A dołączył do tego grona między innymi dlatego, że Święty Piotr był przekonany, iż jak Stary Testament opierał się na dwunastu synach Patriarchy Jakuba, tak i Nowy Testament – w myśli Chrystusa – miał się opierać na Jego dwunastu Apostołach. Skoro zatem liczba ta została zdekompletowana, należało ją uzupełnić. Tego samego zdania byli także inni Apostołowie. Nie wiedzieli, że w stosownym czasie Chrystus sam uzupełni ich liczbę Świętym Pawłem.
Rozstrzyganie spornych spraw przez losowanie było wówczas zwyczajem powszechnie przyjętym. W ten sposób w starożytności bardzo często wybierano kapłanów lub urzędników. Jednakże w tym przypadku nie decydowała wyłącznie przypadkowość – tak zwany „ślepy los” – czy jakiś inny wzgląd, ale głęboka wiara w interwencję nadprzyrodzoną Ducha Świętego. Wyraźnie wskazują na to słowa Księcia Apostołów: Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego wybrałeś. Poza powyższym opisem powołania nie ma pewnych informacji, dotyczących Macieja.
Według Euzebiusza z Cezarei, był on jednym z siedemdziesięciu dwóch uczniów Pana Jezusa. Był pochodzenia żydowskiego, jak na to wskazuje pochodzenie wszystkich Apostołów, a także uczniów Chrystusa. Także jego hebrajskie imię Mattatyah – oznaczające: „dar Jahwe” – wskazuje na pochodzenie żydowskie Apostoła.
O pracy apostolskiej Świętego Macieja także nie możemy zbyt dużo powiedzieć, chociaż w starożytności chrześcijańskiej wiele na ten temat krążyło legend. Według nich, miał on głosić najpierw Ewangelię w Judei, potem w Etiopii, wreszcie w Kolchidzie, a więc w rubieżach Słowian. Miał jednak ponieść śmierć męczeńską w Jerozolimie, ukamienowany jako wróg narodu żydowskiego i jego zdrajca. Według tradycji, stało się to około roku 50.
Zdaniem, które chyba najbardziej kojarzymy z dzisiejszym naszym Patronem i które w sposób wyrazisty opisuje jego powołanie do Grona Dwunastu, jest to: A los padł na Macieja. Zdarza się je słyszeć niekiedy nawet w mowie potocznej, w odniesieniu do różnych osób i sytuacji, które rozstrzygnięto drogą losowania.
I chociaż – jak wspomnieliśmy sobie wcześniej – w tamtych czasach nie było to niczym dziwnym, bo w taki właśnie sposób dokonywano wyborów i powoływania ludzi do różnych zadań, bądź rozstrzygano różne kwestie, to jednak w naszej świadomości chyba najbardziej właśnie Macieja z tym kojarzymy. Bo to na niego padł los. Ślepy los?
Nie, to Duch Święty wyraźnie wskazał. Ale dokonało się wszystko w taki właśnie sposób – dla ówczesnych ludzi może i znany, nie będący większym zaskoczeniem, dla nas jednak… chyba trochę niezwykły. Bo mówimy tutaj o bardzo ważnym zadaniu, bardzo ważnej funkcji, jaką trzeba podjąć – funkcji apostolskiej – a wszystko rozstrzyga się losowaniem! Możemy nawet powiedzieć, że kiedy los padł na Macieja – całkowicie odmienił się los Macieja!
Moi Drodzy, ile razy w naszym życiu zdarzają się różne niespodziewane sytuacje i splot zaskakujących okoliczności decyduje o tym, że wcześniejsze plany na życie, misternie tkane, okazują się zupełnie nieprzydatne, bo sprawy poszły w zupełnie innym kierunku. Życie zupełnie inaczej się ułożyło, niż byśmy chcieli. I cóż wówczas powiemy: Ślepy los?… Wypadek przy pracy?… Zaskoczenie?… A może nawet – rozczarowanie…
A może jednak – Boże prowadzenie?… Może przyjaźń z Jezusem, o której On sam tak mówi: Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Czyż ktoś, kto nawiązuje taką przyjaźń z Jezusem, może się obawiać, że Ten źle go poprowadzi – nawet, jeżeli poprowadzi swoją drogą, a nie tą, wcześniej przez samego człowieka planowaną? Czyż przyjaźń z Jezusem nie jest gwarancją tego, że wszystko, co w naszym życiu będzie się działo – będzie się dobrze działo? Nawet, jeżeli będzie zaskoczeniem, czymś zupełnie nie planowanym?
Jedyna zatem myśl, jaka wyłania się z dzisiejszego Bożego słowa i wspomnienia tego Świętego, który tak oryginalnie został włączony do Grona apostolskiego, może być wyrażona w modlitwie: «Panie Jezu, ja się Tobie oddaję, a Ty – wyprawiaj ze mną, co chcesz! Zaskakuj mnie swoimi decyzjami! Niech Twój los zawsze pada na mnie, a ja swój los Tobie powierzam!”
Moi Drodzy, to jedyna pewna i bezpieczna droga przez życie – droga do świętości. Owszem, wymaga wiary i odwagi, ale naprawdę tylko ona doprowadzi do tej rzeczywistości, w której nasz los stanie się losem szczęśliwym na wieki!
Niech Święty Maciej wyprasza nam właśnie tę wiarę i odwagę, z jaką on sam zaufał losowi, który na niego padł – niech i nam wyprosi gotowość przyjęcia losu, który Duch Święty nam wskaże!
Trwam w Jezusowej miłosci gdy kocham tak jak On. Bardzo trudne zadanie. Czy wykonuję polecenia P. Jezusa czy swoje udając’ że to Jego wola? Osiadłem na pewnym poziomie miłości’ wygodnym dla mnie? Jeśli tak to błąd. Miłość nie uznaje długich przystanków a już w ogóle osiedlenia w jednym miejscu. Trzeba codziennie sobie podnosic poprzeczkę w podążaniu swoją drogą. Trafiam na trud’ cierpienie to wtedy badam na jakim pozimie miłości aktualnie jestem i sprawdzam jak mogę dalej sie w danej kwestii rozwijać i umacniać. Tak myślę’ że trwanie w Jezusie realizuje się właśnie w ten sposob. Trwanie w Nim’ naśladowanie Jego miłosci to nasz piękny cel.
Miłość nie uznaje długich przystanków… Tak, to prawda. Zasadniczo, to miłość nie uznaje żadnych przystanków! Ona się musi ciągle rozwijać. Bo inaczej… zaczyna się „zwijać”!
xJ