Przez wiarę – i dzięki wierze…

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Ksiądz Doktor Piotr Jarosiewicz, pochodzący z mojej rodzinnej Parafii, a posługujący obecnie w Diecezji drohiczyńskiej.

Anna Chodyka, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Natomiast imieniny przeżywają dziś:

Ksiądz Profesor Tomasz Wielebski, z Diecezji warszawsko – praskiej, z którym miałem przyjemność poznać się w czasie swojej posługi w Warszawie;

Ksiądz Tomasz Małkiński, przez wiele lat – Duszpasterz Akademicki w Siedlcach, a obecnie: Proboszcz w Parafii Brzozowica Duża, a tak w ogóle: Kolega jeszcze z czasów seminaryjnych.

Wszystkim świętującym życzę, aby swoją wiarą tak zarażali innych, jak to czynił Patron dnia dzisiejszego! Zapewniam o modlitwie!

I ponownie pozdrawiam z Kodnia, gdzie będę do dzisiejszego popołudnia. Pamiętam o Was – jak zawsze – i rozmawiam o Waszych sprawach z Szefową. Czujcie się porządnie obgadani!

A teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, aby w Jego świetle odkryć przesłanie, z jakim Pan dzisiaj indywidualnie zwraca się do każdej i każdego z nas. Prośmy Ducha Świętego o światło i natchnienie!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 3 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Tomasza z Akwinu,

Kapłana i Doktora Kościoła,

28 stycznia 2023.,

do czytań: Hbr 11,1–2.8–19; Mk 4,35–41

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Bracia: Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Dzięki niej to przodkowie otrzymali świadectwo.

Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie. Przez wiarę przywędrował do Ziemi Obiecanej jako ziemi obcej, pod namiotami mieszkając z Izaakiem i Jakubem, współdziedzicami tej samej obietnicy. Oczekiwał bowiem miasta zbudowanego na silnych fundamentach, którego architektem i budowniczym jest sam Bóg.

Przez wiarę także i sama Sara mimo podeszłego wieku otrzymała moc poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił obietnicy. Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego, powstało potomstwo tak liczne, jak gwiazdy niebieskie, jak niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim.

W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi. Ci bowiem, co tak mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę wspominali, z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej. Teraz zaś do lepszej dążą, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi się nosić imienia ich Boga, gdyż przysposobił im miasto.

Przez wiarę Abraham wystawiony na próbę ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: „Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo”. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go jako podobieństwo śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Przez cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.

Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.

Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary!” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”

Jak dużo w historii zbawienia dokonało się przez wiarę; albo: w wierze, lub dzięki niej ! Wyraźnie mówi o tym Autor Listu do Hebrajczyków w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Jak słyszymy, Abraham usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie. Przez wiarę przywędrował do Ziemi Obiecanej jako ziemi obcej… A dokonał tego przez wiarę.

Z kolei, jego żona Sara – także przez wiaręmimo podeszłego wieku otrzymała moc poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił obietnicy. Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego, powstało potomstwo tak liczne, jak gwiazdy niebieskie, jak niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim.

I zarówno Abraham, jak i jego żona, jak i całe ówczesne pokolenie, i wiele jeszcze późniejszych pokoleń – w wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi.

A zatem, wszyscy oni wierzyli głęboko w nadejście Mesjasza, czyli w wypełnienie się Bożych obietnic, ale na tym świecie tego nie doczekali. Autor Listu do Hebrajczyków sugeruje, że w jakiś sposób – dzisiaj powiedzielibyśmy: zdalnie – widzieli tę nową rzeczywistość, ale jej jednak na tym świecie nie doczekali. Natomiast na pewno do końca zachowali pełną wiarę w Boga, dlatego w tej wierze i dzięki tej wierze dokonywali rzeczy naprawdę niezwykłych i takowe rzeczy w ich życiu się działy.

Szczególnie w życiu Abrahama, którego wiara osiągnęła wręcz wyżyny heroizmu, kiedy to wystawiony na próbę ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: „Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo”. Trudno tu nie mówić o jakiejś – ujmując to maksymalnie delikatnie – poważnej niekonsekwencji ze strony Boga, skoro sam obiecał staremu już Abrahamowi i jego równie starej żonie potomka, po czym tego potomka rzeczywiście dał, a potem nagle – ni stąd, ni zowąd – zażądał zwrotu swego daru.

Zażądał od Abrahama złożenia tego jedynego syna, wytęsknionego i wyczekanego, w ofierze. Właśnie Izaaka – jakby już naprawdę nie miał kogokolwiek innego do wyboru. A jednak Abraham postanowił wypełnić Bożą wolę – także te zupełnie niezrozumiałą, nielogiczną z ludzkiego punktu widzenia Dlaczego? Auto Listu do Hebrajczyków tłumaczy, że pomyślał [on], iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go jako podobieństwo śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Tylko w pewnym stopniu można tu mówić o podobieństwie i o „odzyskaniu”, skoro Abraham swego syna tak naprawdę nie stracił, bo ten tak naprawdę nie stracił życia, podczas kiedy Boży Syn – właśnie stracił. A dokładniej: oddał. Niemniej jednak, Abraham nie mógł przewidzieć takiego końca całej sprawy, a pomimo tego ani przez moment nie zawahał się woli Bożej wypełnić. Jak wielka była jego wiara. I dlatego właśnie przez wiarę i dzięki wierze – tak wiele niezwykłych rzeczy w jego życiu się dokonało. Bóg ich dokonał – bo miał w Abrahamie oddanego współpracownika. Jakoś tak znacznie gorzej było z tą wiarą w przypadku Apostołów, przepływających dziś na drugą stronę jeziora i narażonych na niespodziewany atak wichru. Okazało się, że pomimo, iż już jakiś czas przy Jezusie byli i wiele znaków, przez Niego uczynionych widzieli – i nawet pomimo tego, że był On z nimi wtedy w łodzi – oni jednak zwątpili… Zabrakło wiary… W tej akurat, bardzo konkretnej sytuacji. Może w innych sytuacjach, o których Ewangeliści nie napisali, wypadli lepiej, ale w tej konkretnej – niestety… A to pokazuje, że naprawdę dużo jeszcze mieli do nauczenia się, gdy idzie o wiarę… Dużo jeszcze do ukształtowania. Jeszcze raz podkreślmy: na tamtym etapie życia i współpracy z Jezusem, bo potem swoją apostolską pracą i męczeńską śmiercią potwierdzili, że ta wiara się w nich ukształtowała i naprawdę była mocna. Ale na tym etapie, na jakim ich dzisiaj spotykamy, jeszcze nie… Oj, nawet „bardzo nie”… A to pokazuje nam, moi Drodzy, że wiara także w naszym życiu jest tą rzeczywistością, o którą powinniśmy zabiegać, którą powinniśmy w sobie ciągle kształtować, którą powinniśmy w sobie wzmacniać, o którą powinniśmy się też modlić… Właśnie o to, aby jak najwięcej spraw w naszym życiu działo się przez wiarę; w wierze, oraz: dzięki niej ! Aby ta wiara coraz bardziej i bardziej przenikała wszystkie sfery naszego życia! Aby stawała się całym naszym życiem!

Dokładnie tak, jak to było w życiu Patrona dnia dzisiejszego, który nie tylko wiarą żył, ale dzięki swojej rozległej wiedzy teologicznej, którą ciągle pogłębiał i którą się z nami w swoich pismach podzielił, wiarę tę w ludzkich sercach wzmacniał. A mówimy tu o Święty Tomaszu z Akwinu. Co o nim wiemy?

Urodził się na zamku Roccasecca niedaleko Akwinu, we Włoszech, w 1225 roku. Jego ojciec był rycerzem. Kiedy chłopiec miał pięć lat, rodzice oddali go na wychowanie do opactwa na Monte Cassino. Opatrzność wszakże miała inne zamiary wobec niego. Z niewyjaśnionych przyczyn opuścił tenże klasztor i udał się do Neapolu, gdzie studiował na tamtejszym uniwersytecie. Tam zapoznał się z niedawno założonym przez Świętego Dominika zakonem kaznodziejskim – dominikanami. Wstąpił do niegowieku około dwudziestu lat.

Decyzja ta spotkała się z dezaprobatą rodziny. Wszelkimi sposobami, włącznie z dwuletnim aresztem domowym, próbowano zmienić. Bezskutecznie! Wysłano nawet jego rodzoną siostrę, Marottę, by go odwiodła od tego pomysłu, ale okazało się, że to Tomasz wpłynął na nią tak, iż ona także wstąpiła do zakonu benedyktynek.

Tymczasem przełożeni wysłali Tomasza na studia do Rzymu, a stamtąd – około roku 1248 – do Kolonii, gdzie na uniwersytecie wykładał głośny uczony dominikański, Święty Albert Wielki. I to właśnie tam Tomasz przyjął święcenia kapłańskie. Po wzorowym ukończeniu studiów, przełożeni wysłali go następnie do Paryża, by na Sorbonie wykładał teologię. Okazało się, że zadziwił wszystkich jasnością wykładów, wymową i głębią. Stworzył własną metodę, polegającą na tym, że najpierw wysuwał trudności i argumenty przeciw danej prawdzie, a potem je kolejno zbijał i dawał pełny wykład.

Na skutek intryg, jakie przeciwnicy dominikanów rozbudzili na Sorbonie, Tomasz po siedmiu latach powrócił do Włoch. Przez pewien czas prowadził wykłady na dworze papieskim Urbana IV. Potem wykładał raz w Paryżu, raz w Rzymie – w zależności od tego, jaka atmosfera towarzyszyła jego działalności i jak aktywizowali się jego przeciwnicy.

W roku 1274 Papież Grzegorz X zwołał do Lyonu sobór powszechny, na który zaprosił także naszego Świętego. Tomasz jednak, w wieku zaledwie czterdziestu ośmiu lat, po krótkiej chorobie zmarł w drodze na tenże sobór, w opactwie cystersów w Fossanuova, dnia 7 marca 1274 roku. Z tego właśnie powodu, aż do Soboru Watykańskiego II, liturgiczne wspomnienie Świętego Tomasza Kościół obchodził właśnie 7 marca, w dzień śmierci. Ten dzień przypada jednak zawsze w Wielkim Poście.

Dlatego soborowa reforma liturgiczna przesunęła doroczne wspomnienie Tomasza wyjątkowo na 28 stycznia – dzień przeniesienia jego relikwii do Tuluzy, dokonane w 1369 roku. Do grona Świętych kanonizowanych włączył go Papież Jan XXII, w dniu 18 lipca 1323 roku.

Spoglądając na duchową sylwetkę Świętego Tomasza z Akwinu, trzeba zauważyć, że wsławił się on szczególnie niewinnością życia oraz wiernością w zachowywaniu reguł zakonnych. Gorliwie poszukiwał prawdy, którą następnie starał się nieustannie kontemplować i przekazywać innym. Wszystkie swoje zdolności oddał wyłącznie na służbę prawdy.

Odznaczał się pokorą oraz szlachetnym sposobem bycia. Był kaznodzieją, poetą, ale przede wszystkim wielkim myślicielem, człowiekiem niezwykłej wiedzy, którą umiał połączyć z niemniej wielką świętością. Mówiono o nim, że „między uczonymi był największym świętym, a między świętymi – największym uczonym”. Jego spojrzenie na życie i na drugiego człowieka charakteryzowało się zdrowym rozsądkiem, ubarwionym niemałym poczuciem humoru!

W swej skromności kilkakrotnie odmawiał propozycji zostania biskupem. Stworzył zwarty system nauki filozoficznej i teologii katolickiej, zwany tomizmem. Wywarł głęboki wpływ na ukierunkowanie zachodniej myśli chrześcijańskiej. Spuścizna literacka Świętego Tomasza z Akwinu jest olbrzymia. Zadziwia w niej uniwersalizm podejmowanych zagadnień i głębia ich wyjaśnień.

Szczególną czcią Tomasz otaczał Chrystusa Zbawiciela, zwłaszcza na krzyżu i w tajemnicy Eucharystii, co wyraził w tekstach liturgicznych do Brewiarza i Mszału na uroczystość Bożego Ciała. My dobrze znamy chociażby pieśń eucharystyczną jego autorstwa: Zbliżam się w pokorze i niskości swej…”. Okazywał też wielką cześć Najświętszej Maryi Pannie.

W jednej ze swoich rozpraw, zatytułowanej „Wierzę w Boga”, tak pisał: „Czy konieczna była dla nas Męka Syna Bożego? Bezwzględnie i podwójnie konieczna: konieczna jako lekarstwo przeciw grzechom oraz konieczna jako przykład do naśladowania. Męka Chrystusa jest nade wszystko lekarstwem, albowiem dzięki niej znajdujemy ratunek przeciw wszelkiemu złu, któremu poddani jesteśmy z powodu naszych grzechów.

Wielki jest również pożytek Męki jako przykładu. Albowiem zdolna jest dogłębnie przemienić nasze życie. Ktokolwiek pragnie wieść życie doskonałe, powinien odrzucić to, co Chrystus odrzucił na krzyżu, a dążyć do tego, do czego Chrystus dążył. Krzyż jest wzorem każdej bez wyjątku cnoty.

Szukasz przykładu miłości? Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Tak właśnie Chrystus uczynił na krzyżu. Skoro więc On oddał za nas życie swoje, nie powinno być dla nas rzeczą zbyt trudną znieść jakiekolwiek przeciwności ze względu na Niego.

Szukasz cierpliwości? Największą znajdziesz na krzyżu. Cierpliwość może być wielka z dwóch powodów: kiedy ktoś znosi cierpliwie wielkie zło albo też kiedy znosi takie zło, którego mógłby uniknąć, ale nie stara się unikać. Na krzyżu Chrystus dał przykład jednego i drugiego. […] Szukasz przykładu posłuszeństwa? Naśladuj Tego, który stał się posłuszny Ojcu aż do śmierci.” Tyle Święty Tomasz.

Wpatrzeni w świetlany przykład głębokiej wiary tego, który modlił się: Jak niewierny Tomasz, Twych nie szukam ran, lecz wyznaję z wiarą, żeś mój Bóg i Pan! Pomóż wierze mojej, Jezu, łaską swą – ożyw mą nadzieję, rozpal miłość mą!”, oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, pomyślmy raz jeszcze, czy jesteśmy w stanie tak szczerze, naprawdę szczerze powtórzyć za Tomaszem: Wyznaję z wiarą, żeś mój Bóg i Pan!” A nie tylko to powtórzyć – ale i życiem potwierdzić?… Czy moja wiara jest już na tyle dojrzała? I czy ciągle i ciągle – dojrzewa i wzrasta?…

4 komentarze

  • Proszę Księdza, proszę rozwiać moje wątpliwości.
    Wczoraj czyli w sobotę byłam na Mszy Świętej o 18tej w klasztorze,( nie w swojej parafii ) przekonana, że we wszystkich kościołach odprawiana jest Msza Święta z Czytaniami i Ewangelią niedzielną. Niestety, była liturgia z soboty. Moje pytanie dotyczy, czy wczorajszą, wieczorną Mszę Świętą ( z czytaniami sobotnimi) osoba, która dziś z jakiś względów nie może być na Mszy Świętej, może uważać, że nie popełnia grzechu ciężkiego?

    • Nie tylko nie popełnia grzechu ciężkiego, ale spełnia obowiązek udziału we Mszy Świętej niedzielnej. Formularz jest kwestią drugorzędną – liczy się udział we Mszy Świętej w sobotę wieczorem. Przyjmuje się w nauce prawa kanonicznego, że od godziny 16:00 w sobotę można już w takiej Mszy Świętej uczestniczyć. Jeżeli czynimy to z tą intencją, że chcemy zastąpić w ten sposób Mszę Świętą niedzielną, to tak się właśnie dzieje. Jest to stała zasada, zapisana w Kodeksie Prawa Kanonicznego.
      Przy czym, zasada ta działa „w jedną stronę”, czyli w dzień poprzedzający wieczorem, a nie – na przykład – w poniedziałek rano, albo w inny dzień tygodnia.
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.