Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym przeżywamy Święto Chrztu Pańskiego i jest to zakończenie Okresu Bożego Narodzenia. Co prawda, w naszych kościołach pozostaną jeszcze choinki i szopki, ale w sensie ścisłym, w liturgii ten Okres już się kończy. Swoją drogą, dobrze by było doprowadzić wreszcie do ujednolicenia tych dwóch wymiarów: liturgii i tradycji, bo póki co, jest pewne zamieszanie. Ale – w sumie – niewielkie…
A jeśli mowa o liturgii, to znowu zamieszczam uwagę, którą zamieściłem w Święto Świętej Rodziny, iż w naszych kościołach możemy usłyszeć dziś różne czytania: według nowego układu Lekcjonarza, będą to te, które zamieszczam poniżej, według starego – będą inne: z Proroctwa Izajasza i z Dziejów Apostolskich. Ewangelia za każdym razem będzie ta sama.
Moi Drodzy, dzisiaj wyruszam z Lublina do Otwocka, gdzie będę miał radość ochrzcić Antoniego Olendra, Syna Magdaleny i Szymona, mojego Lektora z Celestynowa. Serdecznie gratuluję Rodzicom tej radości, a także Dziadkom – jednym i drugim. Niech będą dla Antoniego świadkami wiary i pomogą Mu rozwinąć w sobie tę łaskę, jaką dzisiaj otrzyma od Pana. Zresztą, akurat dzisiaj o tym mówimy w liturgii, zatem kilka myśli na ten temat znajdzie się również w rozważaniu.
O 20:00 natomiast, w naszym Duszpasterstwie, Msza Święta. Wracamy do naszej codziennej działalności po okresie ferii świątecznych, jakie na Uczelni siedleckiej były właśnie do dzisiaj.
A tak przy okazji, to przypominam, że dzisiaj również – pierwsza niedziela miesiąca. Podziękujmy Panu i za Chrzest Święty – i za całe dzieło zbawienia!
Teraz zaś, zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej Niedzieli. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, jakie jest to jedyne, konkretne przesłanie, z którym Pan bezpośrednio i osobiście do mnie się zwraca! Duchu Święty, działaj!
Niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Niedziela Chrztu Pańskiego, B,
7 stycznia 2024.,
do czytań: Iz 55,1–11; 1 J 5,1–9; Mk 1,6b–11
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
To mówi Pan: „Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko. Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci? Słuchajcie Mnie, a będziecie jeść przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw.
Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie. Zawrę z wami wieczyste przymierze: są to niezawodne łaski dla Dawida. Oto ustanowiłem cię świadkiem dla ludów, dla ludów wodzem i rozkazodawcą. Oto zawezwiesz naród, którego nie znasz, i ci, którzy cię nie znają, przybiegną do ciebie ze względu na Pana, twojego Boga, przez wzgląd na Świętego u Izraela, bo On cię przyozdobi.
Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko. Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Pan się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi.
Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich: nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa”.
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Najmilsi: Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził; i każdy miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał. Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy jego przykazania, albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są ciężkie.
Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara. A kto zwycięża świat, jeśli nie ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym?
Jezus Chrystus jest Tym, który przyszedł przez wodę i krew, i Ducha, nie tylko w wodzie, lecz w wodzie i we krwi. Duch daje świadectwo, bo Duch jest prawdą. Trzej bowiem dają świadectwo: Duch, woda i krew, a ci trzej w jedno się łączą. Jeśli przyjmujemy świadectwo ludzi, to świadectwo Boże więcej znaczy, ponieważ jest to świadectwo Boga, które dał o swoim Synu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jan Chrzciciel tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”.
W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Oto Jezus przychodzi do Jana, aby przyjąć od niego chrzest. My dzisiaj przychodzimy do naszych kościołów, aby przeżyć Niedzielę Chrztu Pańskiego, czyli dokładnie wspomnieć to wydarzenie, które opisuje przeczytana przed chwilą Ewangelia, ale w ten sposób chcemy także nawiązać do pierwszego z siedmiu Sakramentów Kościoła, otwierającego człowiekowi drzwi do wspólnoty i instytucji Kościoła, dającego mu w tymże Kościele osobowość prawną, prawa i obowiązki, bardzo określoną i pewną pozycję.
Wspominamy zatem dzisiaj nasz Chrzest, czyli Sakrament, natomiast to wydarzenie, które opisane zostało przez Ewangelistę Marka – zresztą także przez innych Ewangelistów – nie jest Sakramentem. To zupełnie inna czynność – jeśli idzie o jej znaczenie i skutki, jakie wywołuje – od tej, którą zaliczamy dzisiaj do siedmiu Sakramentów Kościoła.
Jan Chrzciciel bowiem udzielał – tak go określmy – „swojego” chrztu, aby poruszyć serca ludzi, aby ich wezwać do nawrócenia, aby dać im pewien symboliczny gest, który będzie dla nich naocznym zasygnalizowaniem tego, co im tak wytrwale mówił, do czego ich wzywał. A wzywał ich do tego, aby przygotowali drogi przychodzącemu Mesjaszowi – drogi do swoich serc. Aby te drogi wyrównali, aby obniżyli pagórki i wypełnili doliny – czyli aby uczynili te drogi prostymi. To takie obrazowe i symboliczne określenia, które co oznaczają?
Ni mniej, ni więcej, tylko przemianę życia, pokonanie w sobie grzechu i skłonności do grzechu, rezygnację ze złych przyzwyczajeń, ze swoich wad i przywar, a za to – rozwój wszelkiego dobra. I to właśnie miał ludziom uzmysłowić chrzest Janowy – ta bardzo specyficzna czynność, polegająca bądź na chwilowym zanurzeniu człowieka w wodzie, bądź na polaniu go odrobiną wody, aby w ten symboliczny sposób zachęcić go do obmycia się z wszelkiego zła, a uczynienia z siebie kogoś odnowionego, kogoś czystego.
Była to jednak – podkreślmy to raz jeszcze z całą mocą – czynność jedynie symboliczna, bo nie zmywała ona tak naprawdę żadnego zła, nie czyniła w duszy człowieka tego, co czyni Sakrament Chrztu. Można zatem zapytać, dlaczego dziś o tym mówimy? Dlaczego – chociaż mówimy o Sakramencie Chrztu Świętego, to jednak wspominamy czynność, będącą tak naprawdę tylko jej zapowiedzią, jej symbolem; czymś tak naprawdę zupełnie innym?
A właśnie dlatego, że była tą zapowiedzią i że Jezus właśnie po to dzisiaj wszedł do Jordanu, aby – znowu: symbolicznie – wziąć na siebie niejako te wszystkie grzechy, które inni ludzie tam zostawili, zmywając je niejako z siebie. Podkreślmy: cały czas jesteśmy na obszarze symboliki. Chrzest Janowy nie zmywał faktycznie żadnych grzechów, był tylko tego symbolem.
Jezus w ogóle nie musiał wchodzić do Jordanu, bo nie miał ani jednego grzechu, więc nawet symbolicznie nie musiał niczego takiego wykonywać. Uczynił to jednak, chociaż w stosunku do innych, przyjmujących chrzest Janowy, Jego chrzest nieco się różnił. Pierwsza różnica to ta, o której Marek dzisiaj nie wspomina, ale inni Ewangeliści, że Jezus wyszedł z wody natychmiast, a zatem nie wyznawał swoich grzechów, jak inni, bo niby cóż miałby wyznawać.
Druga zaś to ta, że w chwili, gdy z tej wody wychodził, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Coś takiego na pewno nie stało się udziałem nikogo spośród tych, którzy do Jordanu weszli przed Jezusem. Zatem, to nie była dla Jezusa czynność „taka sobie”, którą spokojnie można było sobie „odpuścić”. Ten gest był bardzo ważny i Jezus z całym przekonaniem go dokonał, aby zapowiedzieć w swoim Kościele czynność bardzo podobną, jeśli idzie o sposób wykonania, ale o dużo większym znaczeniu i skutkach od tej, której dokonywał Jan.
A tym, co łączy chrzest, przyjęty przez Jezusa w Jordanie i ten, który każdy z nas przyjął na początku swego życia, są słowa, wypowiedziane przez Ojca Niebieskiego: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. Oczywiście, w tej wersji oryginalnej – odnosiły się one do Jezusa. Ale w rozumieniu szerszym – odnoszą się one do każdej i każdego z nas, którzy przyjęliśmy Sakrament Chrztu Świętego.
Tak, bo właśnie tenże Sakrament poskutkował tym, iż nad każdym i każdą z nas Bóg powiedział dokładnie to samo: „Tyś jest moim umiłowanym synem, ty jesteś moją umiłowana córką”. A widomym i konkretnym znakiem tego wybrania i umiłowania, jest imię, jakie każda i każdy z nas otrzymał właśnie na Chrzcie Świętym. Imię to nie jest jedynie jakimś zapisem w urzędzie stanu cywilnego, nie jest tylko wypełnieniem brakującej rubryki pod tytułem: „dane osobowe” statystycznego obywatela danej społeczności, danego kraju. Nie!
Imię, otrzymane na Chrzcie Świętym – owszem, także zapisane w papierach personalnych – nie jest tylko takim czy innym „określeniem” danej osoby, dla odróżnienia jej od innej osoby. Imię to jest znakiem godności danej osoby, jest symbolem jej indywidualności, niepowtarzalności, wyjątkowości. Ale też – a może przede wszystkim – jest znakiem szczególnego wybrania i umiłowania przez Boga.
Jest apoteozą człowieczeństwa, a jednocześnie: podkreśleniem i zaakcentowaniem dziecięctwa Bożego. Bóg zwraca się do każdej i każdego z nas po imieniu, dotykając w ten sposób najgłębszych obszarów ludzkiej duszy, ludzkiej godności i wyjątkowości. Dlatego nawet, jeżeli ileś osób nosi to samo imię – wszak nie jest tajemnicą, ani niczym dziwnym, że imiona się powtarzają – to jednak, na przykład, ja jestem w jakiś inny sposób Jackiem, niż mój kolega, noszący to samo imię.
I wszyscy, którzy wypowiadają to imię, myśląc o mnie, mają takie, lub inne, określone skojarzenia, związane ze mną, będą mieli inne skojarzenia, kiedy pomyślą o moim koledze Jacku. I może tak być, że w obu przypadkach to samo imię wywoła skrajnie różne, wręcz przeciwstawne reakcje. To oczywiście nic dziwnego, nie mówimy tu niczego oryginalnego, nie „odkrywamy Ameryki”.
Natomiast warto to sobie uświadomić, że kiedy wypowiadamy swoje, albo czyjeś imię, tak naprawdę odnosimy się w ten sposób do faktu wybrania przez Boga i zaszczycenia nas Jego miłością. W imieniu każdej i każdego z nas zawarta jest ta informacja: tego człowieka wybrał Bóg i bezgranicznie umiłował. Powołał go do określonych zadań tu, na ziemi – i do wiecznego szczęścia w Niebie. A dokonało się to w trakcie Chrztu, w czasie którego imię to nadano, co było jednak tylko przypieczętowaniem czynności dużo ważniejszej, czyli właśnie Chrztu, a więc zmycia z człowieka grzechu pierworodnego i otwarcia go na świętość.
Naprawdę, ogromnie wiele dzieje się w trakcie tego Sakramentu – naprawdę wiele! Tak naprawdę, to wszystko się w życiu człowieka zmienia, to życie staje się zupełnie odnowione, uświęcone – otwierają się przed człowiekiem wszystkie bramy Kościoła, a wręcz wszystkie bramy Nieba! Człowiek otrzymuje zaproszenie i niepowtarzalną szansę – mądrego i pięknego (co nie znaczy łatwego) przeżycia swojej doczesności na tej ziemi i osiągnięcia szczęścia wiecznego!
To wszystko dzieje się w Sakramencie Chrztu Świętego, a imię, jakie nosimy, jest tego świadectwem i przypomnieniem. Dlatego zawsze trzeba z szacunkiem imię to wypowiadać, pamiętając, że określa ono tak naprawdę wielkość człowieka w oczach Bożych. A jeżeli w oczach Bożych – to także w oczach drugiego dany człowiek musi mieć swoją wielką wartość, musi coś znaczyć!
A także w odniesieniu do swojego własnego imienia powinniśmy zachować ów szacunek, co wyrazi się chociażby w tym, że codziennie wytrwale będziemy pracowali nad zachowaniem i ochroną swojego dobrego imienia: że nie będziemy go umniejszali złym życiem, że nie będziemy go kompromitowali niewłaściwymi słowami, zachowaniami, czy reakcjami; że nie będziemy osłabiali jego znaczenia niewłaściwym odnoszeniem się do innych ludzi.
Naprawdę, trzeba nam zrobić jak najwięcej, aby nasze imię kojarzyło się ludziom jak najlepiej – aby wypowiadając nasze imię i myśląc o nas, mogli myśleć jak najbardziej pozytywnie, ale i radośnie, ale i z poczuciem wdzięczności za otrzymane od nas dobro, a wreszcie: aby wypowiadając nasze imię i myśląc o nas – od razu myśleli o Jezusie, którego imię nad nami zostało wypowiedziane w czasie Chrztu Świętego i którego imię niejako ukryte jest w naszym imieniu.
Moi Drodzy, to dlatego mówimy, że taka czy inna rzecz się nazywa, pies lub inne zwierzątko się wabi, a człowiek ma imię. Tylko człowiek ma imię! Bo tylko człowiek został ochrzczony. I tylko człowiek usłyszał od Boga: „Ty jesteś moim umiłowanym synem, ty jesteś moją umiłowaną córką”. Tylko człowiek ma godność, a więc tę obiektywną i nieutracalną wartość – kojarzoną zwykle z podobieństwem do Boga – która to wartość czyni go człowiekiem i wynosi go ponad inne stworzenia. A jeżeli jeszcze mówimy o godności dziecka Bożego, to naprawdę dotykamy już rzeczywistości Nieba!
Tak, moi Drodzy, mówimy tu o rzeczywistości Nieba – w odniesieniu do człowieka. A to wszystko sprawił Chrzest – ta prosta czynność polania główki dziecka kilkoma kroplami wody, powodująca jednak prawdziwe „trzęsienie ziemi” w życiu tegoż dziecka, tegoż człowieka. Prawdziwą rewolucję! Całkowitą przemianę wszystkiego! Nowe życie! Zupełnie nowy początek!
Tak, moi Drodzy, Chrzest Święty – pierwszy z siedmiu Sakramentów Kościoła – wynosi człowieka na wyżyny! Bo identyfikuje go z Jezusem, jednoczy go z Jezusem, nadaje mu imię chrześcijanina, a więc „człowieka Chrystusowego”, zatem: nadaje mu – we właściwym rozumieniu tego pojęcia – imię Jezusa Chrystusa.
I to po to właśnie dzisiaj Jezus wszedł do Jordanu i przyjął na siebie jego wody w geście chrztu Janowego, aby w ten sposób zjednoczyć się z każdym z nas – zjednoczyć się z ludzkim losem: z losem każdego człowieka. A my – odpowiadając na ten gest Jezusa i na wszystko, co uczynił dla naszego zbawienia – bierzemy na siebie wodę Chrztu Świętego, aby w pełni zjednoczyć się z Jezusem i z innymi ludźmi, także ochrzczonymi.
A dzisiejsza niedziela to wspaniała okazja, aby za ten niezwykły dar Chrztu Świętego – raz jeszcze Jezusowi serdecznie podziękować!
„Non languebit nec frangetur, donec ponat in terra Judicium” (Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi -Izajasza 42:4)
Widzę w tych słowach Izajasza wskazanie cierpienia Krzyża i śmierci Jezusa.
Po to Jezus przyszedł na nasz świat. Zaczęło się to w dniu ablucji w wodach Jordanu.
Proroctwo Izajasza dzisiaj się spełniło. Baranek Boży, o którym Jan mówił wcześniej, rozpoczyna swoją misję.
Nasze widoczne życie na ziemi zaczyna się w tajemnicy, nie widzialnie – od poczęcia w głębi matczynego łona . Życie w Chrystusie zaczyna się sakramentalnie-w chrzcie; którego widocznym znakiem jest kąpiel w chrzcielnicy. To zmywa z nas grzech pierworodny.
Zostałem ochrzczony w wieku trzech lat w Kościele prawosławnym w parafii Wszystkich Świętych ziemi Rosyjskiej. Przystąpienie do Kościoła Katolickiego nastąpiło w wieku prawie 13 lat w parafii katedry Przemienienia Pańskiego.
I Bogu niech będą dzięki!
xJ
Ja urodziłam się ponoć we Wielkanoc a Chrzest miałam w Zielone Świątki, czyli dziś częściej nazywane Zesłaniem Ducha Świętego. Piszę ” ponoć” , bo dokumentów na to nie mam i ich już nie będę szukać. Wierzę na słowo , najstarszej Siostrze, 12 lat ode mnie starszej. Zachowała mi się Pamiątka Bierzmowania , którego udzielił mi ś.p. J.E. Biskup Franciszek Korszyński, Sufragan Włocławski, 16 maja 1957r w wieku ośmiu lat.
Bogu niech będą dzięki, za Rodziców, Rodziców Chrzestnych, za Kapłanów dzięki którym stałam się dzieckiem Boga w pełnym tego słowa znaczeniu..
Ja miałem Bierzmowanie wraz z Chrztem. W Kościele prawosławnym te dwa Sakramenty są udzielane jednocześnie.
Tak, w Kościele Prawosławnych, jak i Katolickich Kościołach Wschodnich – tak się udziela tych Sakramentów.
xJ
U nas także można udzielać tych sakramentów jednocześnie, gdy chrzest przyjmuje osoba dorosła.
W Kościele Akademickim KUL byłam świadkiem takiej uroczystości. Pewna dziewczyna w Wigilię Paschalną przyjęła chrzest, bierzmowanie i Eucharystię.
Tak dokładnie reguluje tę kwestię prawo kanoniczne Kościoła Rzymskokatolickiego: osobę dorosła wprowadza się do Kościoła poprzez łączne udzielenie im wszystkich trzech Sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego.
xJ