Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Albert Dudzik, za moich czasów – Lektor w Parafii w Żelechów, a obecnie Mąż i Ojciec, a tak w ogóle, to fantastyczny Człowiek. Życzę mu stale dobrych natchnień i Bożej opieki na każdy dzień. Zapewniam o modlitwie!
I pozdrawiam Was serdecznie z Lublina, gdzie dzisiaj posługuję w „mojej” Parafii Świętego Jana Kantego – do 14:00. Według wczorajszych ustaleń, będę odprawiał Msze Święte z homilią o godzinie 7:00 i 13:00, a o 8:30 będę przewodniczył Mszy Świętej, homilię zaś wygłosi Ksiądz Andrzej Bubicz, wspierający posługę duszpasterską w tej Parafii już od lat. W ten sposób organizujemy zastępstwo za Proboszcza, Księdza Bogdana Zagórskiego, zwanego przeze mnie Eminencją, który wyleciał… do ciepłych krajów! Na urlop.
Gdyby ktoś chciał łączyć się ze mną w modlitwie – albo tak w ogóle, chciałby się ze mną połączyć duchowo – to:
https://www.youtube.com/c/Parafia%C5%9BwJanaKantegowLublinie/streams
Potem zostaję w Lublinie, u siebie.
Z kolei, Ksiądz Marek dzisiaj głosi słowo Boże w naszej rodzinnej Parafii – Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białej Podlaskiej. Głosi Słowo na każdej Mszy Świętej: 7:00, 9:00, 11:00, 12:30, 17:00. Gdyby ktoś chciał nawiązać łączność duchową z Księdzem Markiem, to:
https://www.youtube.com/@ParafiaDSMB/streams
O ile kamerka nie „siądzie”, bo to się nieraz zdarza…
A gdyby ktoś chciał się duchowo połączyć z Młodzieżą z całego świata, świętującą spotkanie jubileuszowe w Rzymie, to transmisja Mszy Świętej pod przewodnictwem Ojca Świętego Leona XIV będzie w TV TRWAM o godzinie 9:00.
Pamiętajmy, że zgodnie z przepisami prawa kościelnego i liturgicznego, błogosławieństwo papieskie, jeśli jest udzielane „na żywo”, możemy przyjmować także drogą medialną, a więc chociażby poprzez transmisję telewizyjną – tak, jak byśmy przyjmowali je na miejscu.
Jest zatem dzisiaj w czym wybierać! Pamiętajmy jednak, że żadna z tych transmisji nie zastąpi osobistego udziału we Mszy Świętej, w Dniu Pańskim! A dzisiaj jest to pierwsza niedziela miesiąca. Podziękujmy Chrystusowi Panu za dzieło zbawienia!
Drodzy moi, chciałbym ponownie przypomnieć o naszej WIELKIEJ KSIĘDZE INTENCJI. Przypominam także o naszej duchowej łączności o godzinie 20:00, kiedy to modlimy się za siebie nawzajem jednym: „Ojcze nasz…”. Już dawno o tym nie wspominałem, ale sam staram się codziennie pamiętać…
Przypominam także o inicjatywie modlitewnej: GIGANTYCZNY SZTURM DO NIEBA w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Na stronie naszego Duszpasterstwa: www.da-siedlce.pl można przeczytać treść apelu w tej sprawie, jest też filmik i plakat. Ponownie Proszę o zainteresowanie się tymi wszystkimi sprawami.
A teraz już proszę o zainteresowanie się Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, bądź światłem, natchnieniem i mocą!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
18 Niedziela zwykła, C,
3 sierpnia 2025.,
do czytań: Koh 1,2;2,21–23; Kol 3,1–5.9–11; Łk 12,13–21
CZYTANIE Z KSIĘGI KOHELETA:
Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami, wszystko marność.
Jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło. Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, w której mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem i zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:
Bracia: Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.
Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem.
Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, według obrazu Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkim jest Chrystus.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Ktoś z tłumu powiedział do Jezusa: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem”.
Lecz On mu odpowiedział: „Człowieku, któż Mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?”
Powiedział też do nich: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia”.
I powiedział im przypowieść:
„Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: «Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów». I rzekł: «Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę wszystko zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj».
Lecz Bóg rzekł do niego: «Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?»
Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”.
Zdanie, od którego rozpoczyna się dzisiejsze pierwsze czytanie, a więc: Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami, wszystko marność, w całej Księdze Koheleta pojawia się aż dwadzieścia razy, samo zaś słowo: marność – sześćdziesiąt cztery razy. Zdanie to – to taki swoisty refren, przewijający się pomiędzy poszczególnymi zwrotkami tej pieśni, jaką jest rozważanie Koheleta o różnych wymiarach owej marności, której poddany jest człowiek.
I oto dzisiaj słyszymy, że jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło. Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, w której mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem i zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność.
Powiedzielibyśmy, że to bardzo pesymistyczny obraz. Faktyczna marność – taki fatalny układ, polegający na tym właśnie, że człowiek się napracuje, zaangażuje się, talenty i siły poświęci, a ktoś inny przejmie owoce jego pracy – i to taki ktoś, kto nic w ogóle nie zrobi, a tylko będzie żerował na pracy tego. Niestety, przyznać musimy, że to bardzo realistyczny obraz – także w naszych czasach.
Ale czy to jest obraz całej rzeczywistości, w jakiej żyjemy? Czy ta nasza rzeczywistość – to tylko jedno wielkie cwaniactwo i wykorzystywanie ludzi uczciwych przez różnego rodzaju kombinatorów? Czy w tej naszej rzeczywistości nie ma w ogóle ludzi uczciwych, ofiarnych i rzetelnych? A jeżeli są – to czy rzeczywiście są zawsze wyłącznie wykorzystywani i lekceważeni?
Chyba także nie możemy się z tym zgodzić. Bo po prostu – bywa różnie. I za czasów Koheleta bywało różnie. I za czasów Jezusa – także. Natomiast te sprawy – właśnie te, związane ze sferą materialną życia człowieka – zawsze ludzi frapowały i powodowały a to konflikty, a to różnego rodzaju rozczarowania…
Jak choćby w tym konkretnym przypadku, opisanym w dzisiejszej Ewangelii, kiedy to ktoś z tłumu powiedział do Jezusa: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem”. Jak słyszeliśmy, Jezus odpowiedział bardzo zdecydowanie: Człowieku, któż Mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami? Po czym dodał: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia.
Drodzy moi, czy w ten sposób nie wyraził dokładnie tego, co Kohelet zawarł w swoim: Marność nad marnościami, wszystko marność? Czyż owo dobijanie się o należną część majątku to nie jest właśnie owa marność? Z pewnością, dla człowieka, który samemu Jezusowi zdecydował się zawrócić głowę tym problemem, to nie była marność. Dla niego to była sprawa wielkiej wagi – tak się domyślamy.
Ale Jezus patrzy na nią z właściwym dystansem i chociaż z pewnością zrozumiał istotę problemu, z jakim zwrócił się do niego ów rzekomo pokrzywdzony przez swego brata człowiek, to jednak jasno dał do zrozumienia, że to nie są naprawdę najważniejsze sprawy na świecie! Zwłaszcza na tym przyszłym świecie, gdzie zbytnie przywiązanie do dóbr materialnych – i szeroko rozumianych dóbr i wartości doczesnych – może się okazać źródłem dużych problemów.
A chociażby takich, jakie stały się udziałem bogacza, opisanego w dzisiejszej przypowieści Jezusa. Człowiek ten tak mocno zaufał swoim bogactwom, że w ogóle – tak chyba możemy powiedzieć – stracił rozum. Kiedy mu bowiem dobrze obrodziło pole i zabrał obfite plony, popadł w totalny samozachwyt: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. […] Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę wszystko zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj.
Jak słyszeliśmy, komentarz Jezusa do takiej postawy był dla tego człowieka gorzej, niż dramatyczny: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Jeżeli Bóg nazywa człowieka głupcem, to znaczy, że mamy do czynienia z prawdziwą i totalną głupotą.
Bo Bóg nie myli się w swoich sądach, jeżeli więc Jego osąd o człowieku jest taki właśnie, to dla człowieka jest to nie tylko żółta lampka ostrzegawcza, ale czerwona, mocna lampa alarmowa! To niezwykle mocne i dramatyczne ostrzeżenie, że człowiek taki – po równi pochyłej – zmierza wprost do piekła! Bo te bogactwa, których tyle nagromadził, na pewno nie otworzą mu bramy Nieba – wprost przeciwnie: będą stanowiły górę nie do przebycia, wielką hałdę, która zagrodzi do Nieba drogę.
Ale – niestety, jak mówi Jezus, w zakończeniu dzisiejszej Ewangelii: Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem. A wcześniej – przypomnijmy – Jezus powiedział: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia. A jeszcze wcześniej – przypomnijmy – Kohelet powiedział: Marność nad marnościami, wszystko marność.
Co jest tą «marnością»? Co jest tym skarbem, gromadzonym na ziemi, a co jest tym bogactwem, które należy gromadzić przed Bogiem? Czy ta część majątku, której brat nie oddał bratu – to jest właśnie ta «marność»? Sama w sobie nie. Ale jeżeli bracia mieliby przez to popaść we wzajemną nienawiść i przeklinać się do końca życia, to już tak.
A czy obfite plony, jakie stały się udziałem gospodarza z dzisiejszej Ewangelii – to jest właśnie owa «marność»? Same w sobie nie – wprost przeciwnie: one są znakiem Bożego błogosławieństwa, Bożej hojności i dobroci.
Ale fakt, że człowiek ów sobie przypisał zasługę za ich otrzymanie, a potem w jakimś sensie przywłaszczył je sobie – przynajmniej w tym wymiarze moralnym i mentalnym – dlatego snuł już wizję dostatniego, beztroskiego i leniwego życia, aż po ostatni jego dzień (a tak naprawdę, to on może i uwierzył w swojej głupocie i pysze, że ten ostatni dzień nie przyjdzie, skoro tak mu się dobrze wszystko ułożyło), to właśnie było «marnością». Straszną «marnością», bo miało prowadzić do bardzo marnego końca tego człowieka – jak to zaznaczył Jezus.
Zatem, problem człowieka z bogactwem materialnym nie tkwi tak naprawdę w samym bogactwie, ale w samym człowieku. W jego myśleniu!
Wyjaśnia nam to Apostoł Paweł w drugim dzisiejszym czytaniu: Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Czy już widzimy, w czym rzecz?
Apostoł zresztą wyjaśnia dalej: Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. I wreszcie dodaje: Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga…
Zobaczmy, że i u Pawła pojawia się pojęcie chciwości, ale w takim – powiedzielibyśmy – „doborowym towarzystwie”, bo oprócz niej Apostoł wylicza: rozpustę, nieczystość, lubieżność, złą żądze… Wszystko to określa mianem „przyziemności”, której nikt, kto uważa się za ucznia Jezusa, nie może już ulegać. To są właśnie te złe bogactwa, to jest właśnie ta «marność», przed którą przestrzega nas dzisiaj Boże słowo.
Zobaczmy zatem, Drodzy moi, że tu chodzi o dużo więcej i dużo głębiej, niż tylko o to, kto ile ma na kocie, czy jakim samochodem jeździ, czy w jakich warunkach mieszka. Tu chodzi o to, kto jak myśli i co ma w sercu! To właśnie przed tym Jezus ostrzegł człowieka, skarżącego się na swego brata; za to też głupcem nazwany został gospodarz, tak bardzo zadowolony z obfitego plonu. O czym mówimy?
O skażonym myśleniu! O ciasnym myśleniu! O przywiązaniu do tego, co TU I TERAZ – bez spojrzenia ku temu, co WYŻEJ, co GŁĘBIEJ, co po prostu: BARDZIEJ! Mówimy o przywiązaniu człowieka do siebie samego, o zakochaniu w samym sobie – „ze wzajemnością”! A w tym kontekście naprawdę nie chodzi o wspomniany już stan konta czy szeroko rozumiany stan posiadania.
Bo ten akurat może być bardzo znaczący, naprawdę wielki – i wcale to nie musi przeszkadzać człowiekowi w tym, by dążył do tego, co w górze, a nie do tego, co na ziemi. Wprost przeciwnie: może mu w tym pomóc. I on sam może tym, co posiada, pomóc innym w owym dążeniu do tego, co w górze, jeżeli tylko będzie z tego w sposób mądry i należyty korzystał.
Natomiast można mieć nawet bardzo niewiele i do tego „niewiele” tak się przywiązać, że straci się kontakt ze światem, a przy okazji: z Bogiem. I można nawet nic nie mieć w sferze materialnej, ale uwiązać się i zniewolić swoją pozycją, swoim przekonaniem o sobie, swoim wydumanym prestiżem, swoim wykształceniem, swoimi tytułami przed nazwiskiem, swoimi znajomościami, swoim życiowym doświadczeniem… Tak, nawet to może okazać się uciążliwym balastem, jeżeli zamknie człowieka na nowe doświadczenia, na inne opinie od tych, które już powziął, a które uważa za nieomylne i ostateczne.
A jakoś tak ostatnio dotarło do mnie, że takim znakiem niezdrowego przywiązania człowieka do tego, co na ziemi, a nie do tego, co w górze; takim znakiem przywiązania do siebie samego; takim prawdziwym duchowym balastem i blokadą do serca człowieka – jest to stwierdzenie, dość często ostatnio powtarzane przez moich Rozmówców, starszych i młodszych: „Tak uważam – i zdania nie zmienię!”
Aż chciałoby się powiedzieć: A szkoda! Wielka szkoda! Owszem, trzeba mieć jakiś katalog zasad podstawowych, których się trzymamy i którym chcemy być wierni – i dobrze, gdyby ten katalog był tożsamy z Dekalogiem, Przykazaniem miłości Boga i bliźniego i z nauką Ewangelii. I w tych kwestiach, czyli gdy idzie o wierność takim zasadom, to stwierdzenie: „Tak uważam – i zdania nie zmienię!”, jest bardzo cenne, właściwe, godne uznania, a nawet podziwu. Bo niejednokrotnie niemało kosztuje dotrzymanie takiego zdania.
Ale w wielu kwestiach szczegółowych – drobnych, kształtujących naszą codzienność, naszą międzyludzką współpracę i budowanie z innymi wspólnoty – takie zdanie to jest właśnie marność nad marnościami. Bo zamyka wszelką możliwość współpracy, dojścia do porozumienia, a temu, kto takie zdanie wypowiada, zamyka drogę do osobistego rozwoju czy poznania kogoś lub czego nowego, lub też nauczenia się czegoś nowego.
Mnie osobiście bardzo boli i niepokoi, kiedy takie zdanie – w tym kontekście codziennym – słyszę z ust Ludzi młodych, którym na przykład proponuję zaangażowanie się w jakieś dobre dzieło, a może jakiś wyjazd, a może przemyślenie ich podejścia do pewnych osób czy pewnych spraw… I właśnie wtedy, kiedy najpierw słyszę: NIE, a potem to wyjaśnienie: „Tak uważam – i zdania nie zmienię!”, to zaczynam się martwić.
I modlić za takiego, szczególnie młodego człowieka… Tylko niekiedy zastanawiam się, o co mam się modlić? No, pewnie o to, żeby jednak zdanie zmienił, żeby dopuścił w ogóle do siebie możliwość istnienia w danej sprawie innego zdania, poza jego własnym! Żeby jak najszybciej usłyszał to inne zdanie i jednak wziął je sobie do serca, bo w przeciwnym razie, kiedy tak mocno zamknie się w sobie samym, na końcu czasów może usłyszeć: Głupcze! A wtedy już będzie za późno na jakiekolwiek zmiany.
Dlatego prosząc Pana, aby uwolnił nas od złych bogactw, czyli od złych przywiązań i schematów myślenia, czyli od wszelkich «marności», nie zapominajmy pomodlić się o uwolnienie nas od nas samych, od przywiązania do własnego „ja”, od przekonania o naszej własnej nieomylności. O to, byśmy stwierdzenie: „Tak uważam – i zdania nie zmienię!”, powtarzali tylko w odniesieniu do kwestii fundamentalnych, związanych z wiarą i życiem według niej, ale nie w odniesieniu do codziennego funkcjonowania wśród ludzi.
Czyli o to, byśmy mieli odwagę – jak to ostatnio moja Młodzież nauczyła mnie określać – wychodzić ze strefy swego komfortu!