Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Dawid Błaszczak, życzliwy mi Człowiek z Białej Podlaskiej. Życzę Solenizantowi, żeby zawsze – we właściwym tego słowa rozumieniu – znał Jezusa i odważnie o Nim świadczył! Zapewniam o modlitwie!
Pozdrawiam serdecznie z Siedlec, skąd – wszystko na to wskazuje – niedługo przejadę do Lublina, gdzie pozostanę do 31 grudnia, aby potem przyjechać do Siedlec, gdyż w noc sylwestrową mamy Mszę Świętą o północy, na powitanie nowego roku. To takie plany na dziś, jutro i pojutrze, które mogą się jednak zmienić… Biorę też pod uwagę Mszę Świętą o 18:00, u Jana Kantego, ale tym razem: w intencji Żani i Łukasza, którzy przedwczoraj świętowali rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa. Ponieważ to ja miałem zaszczyt pobłogosławić sakramentalnie tej miłości, przeto czuję się za Nich odpowiedzialny przed Panem i wezwany do otoczenia Ich miłością, troską i modlitwą. Stąd takie plany na dziś…
Natomiast składam Panu naszemu najserdeczniejsze podziękowania za wczoraj: za niezwykłe spotkanie opłatkowe FORMACJI «SPE SALVI». Kapitalna atmosfera, niezwykła otwartość, a przede wszystkim: Jezus między nami, to On w centrum tej naszej wspólnoty i tej naszej świątecznej radości – i ogromna nadzieja, w spojrzeniu ku przyszłości. Niech Pan będzie uwielbiony w tym szczerym i serdecznym otwarciu się na siebie nawzajem tych młodych serc! I mojego starego…
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zapraszam zatem do podjęcia trudu odkrycia, co Pan do mnie dzisiaj konkretnie mówi. Niech Duch Święty natchnie nas do tego i obdarzy swoim światłem
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Piąty dzień Oktawy Narodzenia Pańskiego,
29 grudnia 2025.,
do czytań: 1 J 2,3–11; Łk 2,22–35
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Po tym poznajemy, że znamy Jezusa,
jeżeli zachowujemy Jego przykazania.
Kto mówi: „Znam Go”,
a nie zachowuje Jego przykazań,
ten jest kłamcą
i nie ma w nim prawdy.
Kto zaś zachowuje Jego naukę,
w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała.
Po tym właśnie poznajemy,
że jesteśmy w Nim.
Kto twierdzi, że w Nim trwa,
powinien również sam postępować tak,
jak On postępował.
Umiłowani,
nie piszę do was o nowym przykazaniu,
ale o przykazaniu istniejącym od dawna,
które mieliście od samego początku;
tym dawnym przykazaniem
jest nauka, którąście słyszeli.
A jednak piszę wam
o nowym przykazaniu,
które prawdziwe jest w Nim i w was,
ponieważ ciemności ustępują,
a świeci już prawdziwa światłość.
Kto twierdzi, że żyje w światłości,
a nienawidzi brata swego,
dotąd jeszcze jest w ciemności.
Kto miłuje swego brata,
ten trwa w światłości
i nie może się potknąć.
Kto zaś swojego brata nienawidzi,
żyje w ciemności
i działa w ciemności
i nie wie, dokąd dąży,
ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy upłynęły dni Ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:
„Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu
w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela”.
A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.
Z pewnością to bardzo dobrze, że zaraz po Świętach Narodzenia Pańskiego, po przeżyciu tylu spotkań rodzinnych i uczestnictwie w tylu podniosłych uroczystościach, z tym związanych, Święty Jan jakby wybudza nas z atmosfery „sielskiej i anielskiej”, a urealnia nasze spojrzenie na nasze dalsze życie, a tak konkretnie na to, na ile to życie zmieni się po tych Świętach.
Oczywiście, pisząc swój Pierwszy List, zapewne nie myślał on o tym, że jego słowa będą odczytywane w Kościele po Bożym Narodzeniu, ale skoro tak Kościół to ustawił, to odbieramy to jako znak od Boga i w takim właśnie kontekście odczytujemy Janowe napomnienia: Po tym poznajemy, że znamy Jezusa, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: „Znam Go”, a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała. Po tym właśnie poznajemy, że jesteśmy w Nim. Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował.
Pamiętajmy tutaj o biblijnym rozumieniu słowa: „znać”, które – jako takie – nie oznacza tutaj tylko: wiedzieć, kto jest tym, a kto jest tamtym, ale: wejść w relację z nim. Zbliżyć się do niego, jakoś się z nim zjednoczyć… I takie właśnie znaczenie pojawia się w tych słowach Apostoła Jana, które tu sobie przywołaliśmy. Owo: Znam Go – polega na zachowywaniu Jego przykazań. Zatem, jeżeli pytamy, jak przeżyliśmy Uroczystość Narodzenia Pańskiego, to konkretnie należałoby zapytać, czy przeżyliśmy Boże Narodzenie, czy tylko Święta? A w związku z tym: czy poznaliśmy – na sposób biblijny – Jezusa, który do nas przyszedł, czy może wszystko to przeszło gdzieś obok nas, jedynie jako miła atmosfera rodzinnych spotkań, dobry obiad w większym gronie, choinka i prezenty, a nawet może jakieś wzruszenia, także religijne, w czasie Pasterki czy innej Mszy Świętej, ale nic poza tym. Nic w głąb.
A właśnie owo „w głąb” – to znak prawdziwego poznania Jezusa. A przynajmniej – starania się o poznanie Go… O stopniowe, coraz mocniejsze poznawanie… Czyli – coraz mocniejsze związanie się z Nim: całym sercem, całym umysłem, całym życiem! I chociażby odnosząc się do tych, przywołanych tutaj słów, możemy zapytać samych siebie: czy po przeżyciu tych Świąt – a dokładniej: po przeżyciu, ponownym już przecież, Narodzenia Pańskiego – będę bardziej solidny i wierny w wypełnianiu na co dzień wszystkich przykazań Pańskich, czy nadal tylko niektórych?
I czy będę bardziej systematyczny w modlitwie, w praktykach religijnych, które będę spełniał z miłością, a nie dla tradycji lub zwyczaju?… I czy będę bardziej otwarty na drugiego człowieka, bardziej do jego dyspozycji, czy nadal wszystko wokół mnie ma się kręcić… no, właśnie, tylko wokół mnie?
W tym kontekście, warto odczytać te oto słowa Jana: Umiłowani, nie piszę do was o nowym przykazaniu, ale o przykazaniu istniejącym od dawna, które mieliście od samego początku; tym dawnym przykazaniem jest nauka, którąście słyszeli. A jednak piszę wam o nowym przykazaniu, które prawdziwe jest w Nim i w was, ponieważ ciemności ustępują, a świeci już prawdziwa światłość.
Otóż, właśnie! Przykazanie miłości Boga oraz miłości człowieka – jako dwa odrębne przykazania – znane już były w Starym Testamencie, zapisane w Prawie Mojżeszowym. Przeto Jezus, ogłaszając je, w sensie ścisłym nie ogłosił niczego nowego. Jednak Jezus uczynił z nich jedno przykazanie, nierozerwalnie łącząc okazywanie miłości do Boga z okazywaniem jej człowiekowi – i odwrotnie. A poza tym, nadał tym przykazaniom swój własny, czyli bardzo intensywny, wręcz bezgraniczny wymiar, dlatego możemy mówi o nowym przykazaniu. Ono w „wydaniu” Jezusowym zyskało całkowicie nowy blask i kształt.
Dlatego Jan mógł dzisiaj mocno stwierdzić: Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w ciemności i działa w ciemności i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy.
Byłoby czymś bardzo smutnym, gdyby po przeżyciu tych Świąt nic nie zmieniło się w naszym podejściu do drugiego człowieka, w naszych relacjach z innymi ludźmi. Gdyby zajaśniała nad nami ta wielka Światłość, jaką jest Jezus Chrystus, przychodzący na świat, a nasze dusze, nasze serca, nasze umysły – pozostały w mroku, w swoich schematach i ograniczeniach, w swoich ramkach, w swoich ciasnych gorsetach… I nic na lepsze nie zmieniło się w naszym odniesieniu do drugich… Byłoby to bardzo smutne…
Ale – czy tak właśnie nie jest? Na to pytanie każdy i każda z nas musi sobie odpowiedzieć indywidualnie. Także – wpatrując się w scenę, opisaną w dzisiejszym czytaniu ewangelicznym. Oto poczciwy i prawy, a wręcz świątobliwy starzec Symeon, w tym Dzieciątku, które Rodzice przynieśli do Świątyni, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, rozpoznał Tego, na którego całe życie oczekiwał i do spotkania z którym miał to życie na ziemi zachować. On w tym małym Dzieciątku rozpoznał oczekiwanego i zapowiedzianego Zbawiciela.
A obwieścił to tymi, tak nam dobrze znanymi słowami: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. Rozpoznał zatem Symeon – w przyniesionym przez Rodziców Dzieciątku – Światłość i Chwałę Boga.
A ponieważ dane mu było zobaczyć wszystko w całej prawdzie, przeto do Maryi skierował takie słowa: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu.
To bardzo trudne słowa, wręcz bolesne – chociaż wypowiedziane w chwili bardzo radosnej i kontekście bardzo uroczystym. Jednak prawy Symeon nie mógł powiedzieć niczego innego, skoro takie objawienie zostało mu dane i tak odczytał pojawienie się Mesjasza. On tylko dał świadectwo prawdzie. Ale mógł je dać, bo dobrze rozpoznał Tego, który przybył.
A kogo ja rozpoznałem w czasie tych Świąt? Kto do mnie tak naprawdę przyszedł? Na ile Go rozpoznałem, na ile Go pełniej poznałem?… Pokochałem?… I co to będzie konkretnie znaczyło dla mojego życia – już od dzisiaj?…
