Do kogo iść, gdy Bóg „zawiedzie”?…

D
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Agnieszka Szeląg, moja dobra Znajoma z Celestynowa, a imieniny obchodzi Ksiądz Adrian Komar, z którym w swoim czasie współpracowałem w Żelechowie, a który obecnie posługuje w Stanach Zjednoczonych. Życzę obojgu Świętującym wielkiej łaski Bożej i wszelkich dobrych natchnień – o co chcę się także dzisiaj dla Nich modlić.
        W Miastkowie zaś – kolejny dzień Rekolekcji. Przypominam o mojej serdecznej zachęcie do wspierania modlitwą tego typu działań w tym świętym czasie. I przypominam o pierwszej sobocie miesiąca…
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
3 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Oz 6,1–6; Łk 18,9–14
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:
Chodźcie,
powróćmy do Pana! On nas poranił i On też uleczy, On to nas
pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a
dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności.
Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak
świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas i jak deszcz
późny, co nasyca ziemię.
Cóż
ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą, Judo? Miłość
wasza podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko
znika. Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych
zabijałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę,
nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a
innymi gardzili, tę przypowieść:
Dwóch
ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a
drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże,
dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści,
cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w
tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam».
Natomiast
celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu,
lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie,
grzesznika».
Powiadam
wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy
bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża,
będzie wywyższony”.
Początek
dzisiejszego pierwszego czytania to zachęta do wiernego trwania
człowieka przy Bogu. A są to znamienne słowa: Chodźcie,
powróćmy do Pana! On nas poranił i On też uleczy, On to nas
pobił, On ranę zawiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie,

a
dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności.
Cóż
wyrażają te słowa? A
czyż nie to
głębokie przekonanie, że Bóg jest dla
człowieka –
jeśli tak można określić – Partnerem
pewnym i sprawdzonym

do budowania jakiejkolwiek wspólnoty? Bo chociaż przychodzą takie
momenty, kiedy człowiek
nie rozumie działania Boga

w konkretnych sytuacjach, albo też działanie to wydaje się mu zbyt
surowe,

a niekiedy – jak w przypadku czyjejś
nagłej
i niespodziewanej śmierci – wprost
okrutn
e,
to jednak tylko
w Bogu
jest
jego

nadzieja i pewność…

Na
nic bowiem
zda
się – nawet w obliczu tego typu wątpliwości i pytań –
ucieczka
od Boga i szukanie ratunku u „konkurencji”!

Bo kto w ogóle mógłby być konkurencją
dla Boga

na tyle skuteczną, że mógłby przynieść ratunek i pocieszenie,
którego Bóg rzekomo dać nie może? A może to ktoś taki, kto
ustanowiłby jakieś łagodniejsze
i

bardziej „uwspółcześnione”

prawo moralne?

A może to ktoś taki, kto w ogóle mniej
wymagałby od człowieka?
A
może wreszcie ktoś taki, kto jest w stanie obiecać człowiekowi na
tym świecie życie proste, łatwe i przyjemne,

a więc niczym nie zakłóconą sielankę? Czy jest ktoś taki, do
kogo
można by się uciec, kiedy Bóg „zawiedzie”?
Myślę,
że odpowiedzi na tak sformułowane pytania przynosi doświadczenie
życiowe

poszczególnych osób, a
także historia

ludów i narodów. Tu nie potrzeba żadnych teologicznych dywagacji,
ani rozbudowanych rozważań. Wystarczy tylko spokojna
obserwacja, połączona z uczciwą refleksją,

aby przekonać się, że tylko Bóg tak naprawdę jest dla
człowieka Gwarantem
jakiejkolwiek
życiowej
stabilności
i stałości,

oraz to On tak naprawdę daje
człowiekowi pewność drogi, po której kroczy.

Chociaż
bowiem – jak wspomnieliśmy – Bóg
dopuszcza
na człowieka momenty i sytuacje trudne, to jednak jednocześnie
wyprowadza z nich określone dobro.
Dlatego jedynie wierne i konsekwentne trwanie przy Bogu – pomimo
wszystko, pomimo wątpliwości, czy nawet żalu i pretensji do Niego
– daje gwarancję
ostatecznego zwycięst
wa!
Jakiekolwiek próby szukania
po omacku innych rozwiązań, czy innych przewodników, muszą doprowadzić do rzeczywistego
rozczarowania,
z
którego naprawdę o wiele trudniej będzie wyjść.
Dlatego
– żeby to jeszcze raz powtórzyć – warto
trwać przy Bogu pomimo wszystko!
Jego
pomoc jest pewna i niezawodna. Tak samo, jak Jego obecność, Jego
miłość, czy
Jego bliskość. Prorok Ozeasz tak o tym mówi:
Dołóżmy
starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt
poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas i jak deszcz późny,
co nasyca ziemię.
W
tym kontekście postawa człowieka i jego miłość jest podobna
do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika.

A
jednak to właśnie tej miłości ze strony człowieka pragnie Bóg,
o czym sam mówi tak: Miłości
pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń.

Zupełnie
nie zrozumiał tego pyszny
faryzeusz, opisany w dzisiejszej Ewangelii. Kiedy stanął przed
Panem, chwalił się: Boże,
dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści,
cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w
tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam.
 Całkowicie inną postawę przyjął skruszony celnik.
I
można tylko zapytać, czy komuś takiemu,
jak ów nieszczęsny faryzeusz, potrzebny
jest Bóg?

Czyż on sam dla siebie nie jest bogiem? Czy jego porażające wręcz
samozadowolenie nie prowadzi nas do takiego oto wniosku, że może
właśnie trzeba, aby Pan
naprawdę co i raz „
potrząsnął”
niektóry
mi
lud
źmi
i wybudził ich ze stanu, w którym – zupełnie o tym nie wiedząc
– staczają się sami na dno piekła?
To
wszystko, co tu sobie mówimy na podstawie dzisiejszych czytań,
pokazuje, że naprawdę nie
ma dla człowieka lepszej gwarancji

uniknięcia totalnego
załamania

w obliczu trudności, ale
też uniknięcia innej skrajności, czyli nieokiełznanego
samouwielbienia

– jak tylko konsekwentne i wierne trwanie przy Bogu. Bo tylko On
jest w stanie człowieka naprawdę
wyprowadzić
na
prostą!

Zawsze!
I z każdego galimatiasu…
Pomyślmy
w tym kontekście:

Czy
pod wpływem trudności, jakie spotykają mnie w życiu, nie
powątpiewam w Boga?

Czy
w obliczu powodzenia i osiąganych sukcesów – nie ulegam pokusie
radzenia sobie bez Boga?

Czy
nie porównuję swojej postawy do postawy innych, aby w ten sposób
wykazać swoją lepszość?

Każdy
bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża,
będzie wywyższony!

9 komentarzy

  • … Kiedy do Pana zbliżam się z gotowymi projektami i „żądam” podpisów to zamiar-decyzja-czyn są tylko i wyłącznie moim dziełem. Bóg się nie obraża. Bóg szanuje moją wolną wolę, ale nie możemy liczyć na to, że będzie się podpisywał pod czymś, co przyniesie szkodę. Faryzeusz przyszedł po to, by zostać pochwalonym, bo żył w świadomości, że już wszystkiego dokonał. Zapewne było to na swój sposób szczere i na pewno starał się żyć przykazaniami wedle możliwości. Gdzie był błąd? Ufał sobie, że jest sprawiedliwy (samochwała i pycha tego żywota), a na dodatek gardził innymi (uczynił siebie w swoim mniemaniu lepszym od innych). W takiej postawie dzieła spalają na panewce. Ich źródło nie mieści się w Bogu, bo zatrute są zamiary i co za tym idzie decyzje. Pijąc z zatrutego źródła sycę się trucizną.

    Celnik dobrze wiedział kim jest i co robi w świątyni. To nie był paniczny lęk niewolnika. Mamy w jego postawie bojaźń Bożą, bojaźń syna, który przychodzi do ojca, bo zepsuł, bo zniszczył, bo ja sam, ale przychodzi nie po karę. Przychodzi po przebaczenie. Jest pokorny tzn. uznający swoją kondycję w całej rozciągłości, uznający zachwianie we wspomnianej na początku triadzie. Wie, że jego zamiary nie były dobre, a więc i decyzje były błędne i karygodne czyny z nich wynikające. Co robi? Nie popada w rozpacz (bo to inna skrajność działania szatana – u faryzeusza to pycha zaślepia). Oddaje wszystko Bogu uznając grzech

    Faryzeusz nie mógł odejść do domu usprawiedliwiony. Z bardzo prostej przyczyny, a mianowicie on nie przyszedł po usprawiedliwienie. Tak naprawdę porównując się z innymi (nawet jeśli obiektywnie, po ludzku, miał wiele racji) obrażał Pana Boga, w jakiś sposób wytykał Bogu, że takowych innych, zdzierców, oszustów, cudzołożników stworzył. Faryzeusz nie znosi towarzystwa grzesznika, bo uważa siebie za lepszego. A przecież jasno mówi Pismo św., że wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej. Tutaj nie ma miejsca na mniejsze czy większe grzechy. Zło dobija się do drzwi naszych serc, a czyni to na wiele sposobów.

    Celnik stoi z daleka (wg logiki ludzkiej), a w rzeczywistości jest bardzo blisko. Jak podkreśla ewangelista nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, a przecież doświadczył nieba. Nie wskazuje na siebie jako sprawiedliwego, ale bije się w piersi uznając swój grzech i prosząc o Boże zmiłowanie nad nim grzesznikiem. To nie pasuje całkowicie „światowej” mentalności, która nie uznaje grzechu, a wprowadza „walkę klas”. To nie wchodzi w grę w „religijnej” mentalności, która przesiąknięta jest samowystarczalnością i nie potrzebuje Boga.

    Celnik uniżył się tzn. zszedł z piedestału, na który sam wszedł, inny tam go posadzili. Uniżenie się przed Bogiem nigdy nie jest poniżeniem. Dopiero gdy człowiek stanie w prawdzie Bożej, w świetle słowa Bożego, dopiero wtedy jego oblicze rozpromieni się, bo odkryje kim jest naprawdę. Nie będzie chodził napuszony, bo balon wystarczy delikatnie nakłuć, by zeszło z niego powietrze. Kto się uniży znajdzie się w ramionach Boga, czyli zostanie podjęty z ziemi i wyniesiony ku niebu. Tak jak to czynią ojcowie ze swoimi dziećmi podrzucając je do góry. …

    • Tak, naprawdę trudno jest powiedzieć, kto jest bliżej Boga, a kto dalej. Jeżeli prawdą jest, że pozory mylą, to w tej sprawie mylą szczególnie. Ks. Jacek

  • Żeby wątpić w coś lub kogoś trzeba najpierw wieżyc.Zapewne zdarzą się nam powątpiewać jaki i zapewne bardzo często co najmniej ja radzę sobie sama bez względu na to czy jest dobrze czy źle a skoro dał nam wolną wole to nie po to aby prosić go o więcej.Porównywanie się do innych i ich postaw wcale nie musi pokazać nam i innym,że jesteśmy lepsi ,ale za to może pokazać jakimi jesteśmy egoistami ludźmi bez uczuć.A później wychodzi na to,że wśród ludzi jest więcej kopi niż oryginałów a zdaje mi się iż powinno być na odwrót.M

  • Gdyby Jezus z Galilei tak nudził, bredził i straszył swoim miłosiernym przecież Ojcem, do dziś szukałby "czwartego do brydża", a musiał przecież znaleźć dwunastu…
    Doprawdy, trzeba być ślepym lub pełnym złej woli, by nie dostrzegać, że w ten sposób odstrasza się ludzi od Boga i Wiary, drodzy chrześcijańscy talibowie…

  • Uwierzyć, że Bóg jest Stworzycielem człowieka i wszechświata.
    Zaufać Bożej Opatrzności, wypełniać wolę Boga.
    Współpracować z Bogiem w dziele naszego zbawienia.
    To zadania każdego chrześcijanina.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.