Dziękujmy za Chrzest Święty!

D

Witam wszystkich bardzo serdecznie i zapraszam do refleksji nad początkami naszej wiary, naszej przynależności do Kościoła, których to początków dopatrujemy się w chwili Chrztu Świętego! Niech tej refleksji nie zagłuszy medialny huk „jedynie słusznej” akcji – orkiestry! Proszę Was, Kochani, o zdrowy rozsądek i trzeźwe spojrzenie na tę sprawę. A więcej napiszę o tym jutro!
                            Gaudium et spes! Ks. Jacek

Niedziela Chrztu Pańskiego, A,
do czytań:  Iz 42,1–4.6–7;  Dz 10,34–38;  Mt 3,13–17
Razem z Jezusem Chrystusem dzisiaj przychodzimy nad Jordan, aby uczestniczyć w niezwykłym wydarzeniu. Jest nim chrzest, którego Jan udzielał ku nawróceniu wszystkim pragnącym ponownie wejść na drogi Boże i przygotować się na przyjście obiecanego Mesjasza. Jezus nawrócenia nie potrzebował. Przyjął jednak chrzest Janowy, aby w ten sposób wyrazić solidarność z grzesznym człowiekiem i otworzyć mu drogi zbawienia.
Chrzest, jaki Jezus przyjął od Jana, nie jest dokładnie tym samym, co my przyjmujemy jako pierwszy Sakrament, jest jednak jego zapowiedzią. Natomiast Sakrament ten, będący już od czasów apostolskich sposobem włączania do wspólnoty Kościoła, jestwydarzeniem ogromnie ważnym i brzemiennym w skutki. W jego trakcie Bóg nad każdym z nas – tak, jak nad Jezusem – wypowiada owe przepiękne słowa: To jest moje umiłowane dziecko, w którym mam upodobanie.
A skutki – owoce tego Sakramentu skrupulatnie zbiera, wylicza i objaśnia nauka Kościoła, szczególnie w Katechizmie Kościoła Katolickiego i Kodeksie Prawa Kanonicznego. Zechciejmy w wielkim skrócie przypomnieć je sobie i od nowa uświadomić, jak wielkie wydarzenie dokonało się u początków naszego życia.
            Tak zatem, pierwszym owocem przyjęcia Chrztu Świętego jest uwolnienie od grzechu pierworodnego i wszystkich innych grzechów, popełnionych przed przyjęciem tego Sakramentu. W ten sposób człowiek obdarzony zostaje godnością dziecka Bożego i otrzymuje – oprócz swojego nowego imienia – imię chrześcijanina!
Następnym skutkiem – jakże ważnym – jest otwarcie bramy do pozostałych Sakramentów. Nikt nie może przyjąć żadnego Sakramentu, jeżeli najpierw nie został ochrzczony. Dlatego też jednym z określeń Chrztu jest właśnie: brama Sakramentów.
Ponadto, Chrzest włącza do Kościoła jako Wspólnoty, jako Ludu Bożego. A jeżeli mówimy o wspólnocie, to mamy na myśli jakąś grupę ludzi bliskich sobie – ludzi, którzy się za siebie modlą, którzy się wspierają, dobrze sobie życzą, pomagają sobie. Włączenie do Kościoła jako Wspólnoty sprawia, że człowiek zostaje otoczony wieńcem dobrych serc i otrzymuje to wszystko, co w ogóle wiąże się z dobrze rozumianym pojęciem wspólnoty. Staje się członkiem WspólnotyKościoła pielgrzymującego przez ziemię, ale też tego Kościoła cierpiącego w czyśćcu, jak i tego triumfującego – w Niebie!
Co prawda, ktoś może zarzucić, że z tą wspólnotą w Kościele tu na ziemi to jest różnie, bo ludzie wcale nie są dla siebie takimi „aniołami” i nieraz nie ma zgody nawet w jednej rodzinie, a cóż dopiero w jakiejś większej społeczności… Tak, to prawda, ale mówimy tu o tym, jak powinno być, mówimy o jakimś ideale, do którego zmierzamy, który chcemy osiągać. I budować – przynajmniej na własnym odcinku.
Kolejnym skutkiem przyjęcia Chrztu jest włączenie do Kościoła jako zorganizowanej społeczności hierarchicznej, z jednoczesnym nabyciem osobowości prawnej w tejże społeczności. Oznacza to w praktyce nabycie praw i obowiązków w społeczności Kościoła, nabycie osobowości prawnej w Kościele. Człowiek ochrzczony staje się podmiotem prawa w Kościele, staje się – jeśli tak można powiedzieć – obywatelem w społeczności Kościoła.
Ma w niej swoje prawa: prawo do opieki duszpasterskiej, prawo do bycia nauczanym w sprawach wiary, właściwie rozumiane prawo do Sakramentów, prawo do modlitwy w swoich intencjach, prawo do dobrego imienia, prawo do wyrażania swojej przemyślanej i zgodnej z prawym sumieniem opinii o Kościele i jego problemach, a wreszcie – prawo do wszystkich środków, które pomogą mu osiągnąć zbawienie.
Do obowiązków zaś należy zaliczyć: modlitwę w intencji Kościoła, właściwą chrześcijańską postawę, która będzie sposobem budowania duchowego dobra Kościoła, a ponadto – obowiązek troski o Kościół w sensie dobrego o nim mówienia, budowanie prawdziwej opinii o nim, obrony Kościoła i jego nauki w razie konieczności, kierowania się w życiu tą nauką, a wreszcie – na miarę swoich możliwości – także materialnego wspierania Kościoła.
To wszystko, co tu sobie mówimy, oznacza w istocie podjęcie prawdziwej odpowiedzialności za Kościół, a to jest kolejny, jaki tu sobie możemy wyróżnić, skutek przyjęcia tego Sakramentu. Podjęcie odpowiedzialności za Kościół. Co to oznacza? A to właśnie, że od chwili Chrztu ten Kościół jest moim Kościołem! To nie jest już „ich” Kościół – ich, czyli papieża, biskupa, czy proboszcza… Albo też inaczej: Kościół, to nie tylko „oni” – w sensie: księża, zakonnicy… Kościół – tomy wszyscy!To także ja i całe moje życie – to wszystko, co mnie stanowi!
Dlatego jestem za budowanie i pomnażanie dobra tego Kościoła osobiście odpowiedzialny, a to oznacza, że nie wystarczy tylko bezwiednie powtarzać za niektórymi mediami: Kościół „to” – Kościół „tamto”, a właśnie zabierać głos w dyskusjach, jednak przez pryzmat tej świadomości: Kościół – to my wszyscy! Kościół – to także ja i moje w nim miejsce! Dlatego mam kochać Kościół! Mam wierzyć w Kościół! Z tej perspektywy naprawdę wszystko wygląda inaczej. Nawet, jeżeli przychodzi nam mówić o sprawach bardzo trudnych – rzeczywiście trudnych!
I jeszcze jeden owoc – skutek przyjęcia Chrztu Świętego: włączenie do potrójnej misji Chrystusa. Oto bowiem Chrystus jawi się nam jako Ten, który łączy w sobie misję kapłana, proroka i króla. I Chrzest Święty czyni człowieka uczestnikiem każdej z nich. Co to w praktyce oznacza?
Trzeba nam najpierw uświadomić sobie, co jest zadaniem każdej z tych funkcji. Co jest takim głównym, najważniejszym zadaniem kapłana – i to w każdej religii, na każdym etapie dziejów? Oczywiście wiemy, że takim najważniejszym zadaniem jest składanie ofiaryczczonemu przez siebie bóstwu – składanie ofiary w imieniu całego ludu, w celu uproszenia łaskawości tegoż bóstwa. My, którzy wierzymy w Boga jedynego, Jemu składamy swoje ofiary, a najdoskonalszą ofiarą, jaką obecnie możemy mu złożyć, jest Ofiara Mszy Świętej – Ofiara chleba iwina, które składamy Bogu, a które On nam oddaje jako Ciało i Krew swego Syna. Jednak tę Ofiarę mogą składać tylko wyświęceni kapłani.
Włączenie nas wszystkich do misji kapłańskiej Chrystusa oznacza natomiast umiejętność i gotowość do codziennego składania Boguofiary ze swego życia: ze swoich myśli, zamiarów, czynów, także – ze swoich cierpień… Jakże to bardzo ważna umiejętność, abyśmy to wszystko, co przeżywamy, nieustannie oddawali Bogu. Każde swoje cierpienie, każde swoje doświadczenie możemy ofiarować w jakiejś intencji. Warto! Tym bardziej, że przecież mamy co ofiarować, bo cierpień i przeciwności – niestety – nam nie brakuje. Dlatego zamiast narzekać i poddawać się rezygnacji, można Bogu ofiarować swoje cierpienie, a onoma w oczach Bożych zawsze ogromną cenę i bardzo wspiera naszą modlitwę!
Z kolei, przechodząc do misji prorockiej, należy zapytać, co jest głównym zadaniem proroka? Najprostsze skojarzenie, jakie nam się nasuwa, to przepowiadanie przyszłości. Jest to jednak uproszczenie, bo prorok to nie wróżka, tylko ten, kto mówi w imieniu Boga! I przy okazji – to prawda – nieraz trzeba mu przepowiedzieć jakieś przyszłe wydarzenia, czy znaki, ale też wiemy ze Starego Testamentu, że Bóg wysyłał proroków, aby oceniali już dokonane czyny władców, czy innych poszczególnych osób…
Włączenie zatem każdego z nas w chwili Chrztu do misji prorockiej Chrystusa oznacza zobowiązanie do codziennego i konsekwentnego dawania świadectwa o wyznawanej wierze – tak słowem, jak i przykładem życia. A myślę, że okazji do tego również nie brakuje. Każde świąteczne spotkanie rodzinne to możliwość zrealizowania tej misji. Ale też i w wielu innych sytuacjach, jakie dzieją się w naszym życiu.
I wreszcie – misja królewska. Zapytajmy, co jest zadaniem króla?Na pewno każdy od razu odpowie: rządzić ludźmi. Tak, ale w jakim duchu? Właśnie – w duchu odpowiedzialności za swoich poddanych!Król to ten, kto jest odpowiedzialny za swój naród, za jego dobro, za jego pomyślność. To prawda, że różnie z tym bywało na przestrzeni wieków, ale my tu sobie mówimy, jak być powinno! A właśnie tak powinno być:król jest odpowiedzialny za dobro swoich obywateli – i w tym duchu sprawuje swoje rządy. Dlatego mówiąc o misji królewskiej – w odniesieniu do Chrystusa – nazywamy ją jednocześnie misją pasterską i rozumiemy jako podjęcie odpowiedzialności za zbawienie każdego człowieka. Jak tę misję zrealizował Chrystus – to wiemy. A my?
Właśnie! Włączenie nas do misji królewskiej – pasterskiej –oznacza dokładnie to samo: oznacza podjęcie i realizowanie odpowiedzialności za zbawienie swoje i innych. W tym mieści się obowiązek modlitwy za innych, obowiązek dawania innym dobrego przykładu, obowiązek udzielenia dobrej rady, także – bardzo trudny obowiązek upomnienia z miłością
Kochani, powiedzmy to wyraźnie: od chwili Chrztu nikt z nas nie ma prawa powiedzieć o czyimś grzechu, o czyimś złu – „to twój problem”!Nie, to jest także mój problem! Bo każdy grzech uderza w cały Kościół i w jakiś sposób go rani. Każdy grzech, każde zło, nawet uczynione w największej tajemnicy! Przeto nie możemy uchylać się od obowiązku reagowania na zło – przynajmniej w odniesieniu do osób, z którymi żyjemy, wobec których spełniamy rolę rodziców, opiekunów, wychowawców, przełożonych, ale też wobec tych, z którymi pracujemy, przebywamy… I nikt ochrzczony nie może na takie upomnienie odpowiedzieć: „To nie twoja sprawa. Nie wtrącaj się!”
Naturalnie, trzeba pomyśleć nad sposobem delikatnego i kulturalnego zwrócenia uwagi, a także nad tym, żeby uczynić to z miłością i troską o zbawienie człowieka, a nie po to, żeby mu – przepraszam za kolokwializm – „dokopać”, natomiast co do zasady sytuacja jest oczywista: mamy absolutny obowiązek reagować na zło,czynione przez innych! Właśnie z racji na włączenie do misji królewskiej – pasterskiej – Jezusa Chrystusa.
Takie zatem bogactwo duchowe daje nam, Kochani, Chrzest Święty. Zbierzmy to jeszcze raz! Przyjęcie Chrztu Świętego: uwalnia od grzechu pierworodnego i wszystkich innych grzechów, przed Chrztem popełnionych; otwiera nam bramy do pozostałych Sakramentów; włącza do Kościoła jako Wspólnoty, jako Ludu Bożego; włącza do Kościoła jako zorganizowanej społeczności hierarchicznej; obdarza osobowością prawną w Kościele, z którą wiąże się nabycie praw i obowiązków w tej społeczności; zobowiązuje do podjęcia odpowiedzialności za Kościół; włącza do potrójnej misji Chrystusa: kapłańskiej, prorockiej i królewskiej, czyli pasterskiej.
            Zobaczmy, Kochani, co tak naprawdę dokonuje się w chwili, kiedy kapłan wykonuje ten najprostszy gest, jakim jest polanie główki dziecka odrobiną wody. Przecież to prawdziwa rewolucja w sercu i duszy człowieka! Pierwszy krok do zbawienia! Tego zbawienia, do którego jesteśmy wszyscy bez wyjątku zaproszeni – jak nam to uświadamia pierwsze i drugie dzisiejsze czytanie – o ile tylko w pełni zrealizujemy zadania, wynikające z Chrztu Świętego, pierwszego Sakramentu.
W dzisiejszą niedzielę zechciejmy to sobie raz jeszcze jasno uświadomić i Bogu za ten wielki dar wybrania – podziękować!
            A w chwili refleksji zastanówmy się:
  • Jak często dziękuję Bogu za Chrzest Święty, za miano i godność chrześcijanina, oraz za swoich rodziców i rodziców chrzestnych?
  • Co to dla mnie na co dzień oznacza, że jestem chrześcijaninem?
  • Jak na co dzień realizuję w swoim życiu potrójną misję Chrystusa?
Ja, Pan, powołałem cię […], ująłem Cię za rękę i ukształtowałem!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.