Miłujmy się wzajemnie!

M

Bardzo serdecznie witam i zachęcam do refleksji nad Eucharystią, która jest wyrazem nieogarnionej miłości Boga do człowieka! Pod koniec liturgicznego Okresu Bożego Narodzenia zastanówmy się, czy pogłębił się nasz związek z Eucharystią i czy to Eucharystia jest centrum naszego życia i naprawdę – źródłem siły? Pozdrawiam i zapewniam o mojej codziennej modlitwie za Was!
                          Gaudium et spes! Ks. Jacek

8 stycznia 2011.,
do czytań:  1 J 4,7–10;  Mk 6,34–44
Wydarzenie opisane w dzisiejszej Ewangelii pokazuje jasno, żeJezusowi naprawdę zależy na człowieku. Dlatego chce wspierać człowieka – i to we wszystkich wymiarach jego egzystencji.
Słyszymy dzisiaj, że najpierw zaczął nauczać tłum. A trzeba od razu dodać, że uczynił to w chwili, którą zaplanował dla siebie i dla swoich uczniów jako czas odpoczynku na miejscu odosobnionym. Okazało się jednak – po dotarciu na miejsce – że tłumy też tam zmierzają, a niektórzy nawet ich wyprzedzili. Wiemy o tym z wersów bezpośrednio poprzedzających wyznaczony na dzisiaj fragment.
Dlatego Jezus, niepomny na potrzebę własnego relaksu i wytchnienia, zaczął zaspokajać głód duchowy przybyłych ludzi – zaczął ich nauczać. Kiedy jednak pora stała się późna, On sam zatroszczył się o zaspokojenie głodu fizycznego: głodu – jeśli tak można powiedzieć – materialnego. Zauważmy, że w Jego postawie nie było takiego oto pojmowania sprawy, że głód duchowy – owszem – trzeba zaspokoić jako ten głód najbardziej szlachetny, natomiast ten fizyczny to w sumie jest mało ważny, więc nie ma sobie czym głowy zaprzątać: niech się ludzie sami o to zatroszczą, ewentualnie niech się tym zajmą uczniowie. Nie!
Jezus osobiście podejmuje problem i go rozwiązuje! W jaki sposób? A właśnie – to też jest ciekawe. Można powiedzieć, że całe to wydarzenie rozmnożenia chleba i ryb pełne jest różnego rodzaju symboliki.Najpierw Jezus nie pozwala iść do wsi i zakupić chleba. To już sytuuje całą sprawę gdzieś w sferach duchowych: chleb, którym mają zostać nakarmione tłumy, ma pochodzić z innego źródła, a nie ma być zdobyty na drodze zwykłego handlu, zapłaty za towar… Skąd ma zatem pochodzić?
Tego uczniowie na początku nie wiedzą, słyszą tylko: Wy dajcie im jeść! Dobrze powiedzieć, ale jak to zrobić? Uczniowie czynią to, co im w owym momencie przyszło do głowy, a więc przynoszą do Jezusa pięć chlebów i dwie ryby, które jakiś chłopiec – jak dowiadujemy się z innej Ewangelii – przyniósł ze sobą. Może już domyślali się po cichu, że Jezus ma pomysł na rozwiązanie sytuacji, a może byli zupełnie bezradni? Nie wiemy!
Wiemy natomiast, że Jezus podjął konkretne działanie, bo kazał ludziom usiąść gromadami po sto i pięćdziesiąt osób. W tym działaniu, jak i w tym, że całe wydarzenie dokonywało się na miejscu odosobnionym, widzimy bezpośrednie skojarzenie z wędrówką Izraelitów przez pustynię, w czasie której to wędrówki Bóg opiekował się swoim ludem i karmił go chlebem z nieba. To również tam, na pustyni, lud był dzielony na mniejsze grupy, w których otrzymywał pokarm, albo też w których dokonywano osądzania za złe uczynki.
Tak więc Jezus jawi się tutaj jako Dobry Pasterz, Przewodnik ludu, zatroskany o tych, którzy do Niego przybyli – zatroskany zarówno o sferę duchową, jak i materialną ludzkiej egzystencji. Ale w tym momencie pozwólmy sobie na jeszcze dwa skojarzenia.
Po pierwsze: Jezus nie pozwolił zakupić chleba we wsi za dwieście denarów, ale przyjął to, co ktoś przyniósł. I to właśnie przeobficie rozmnożył. A po drugie: kiedy ludzie sami z siebie zabiegali o sprawy duchowe, wówczas Jezus – także sam z siebie – zatroszczył się o ich byt materialny, o ich głód fizyczny. Wiemy, że najczęściej jest zupełnie odwrotnie: to człowiek zabiega o utrzymanie materialne, o dostatek chleba powszedniego, a Jezus bezskutecznie stara się dotrzeć do serca z przypomnieniem o sferze duchowej. Tutaj widzimy zachowanie właściwego porządku i widzimy, że Jezus – jakkolwiek nie pozwala na zdobycie chleba na drodze zwykłego handlu – to jednak przyjmuje i błogosławi to, co człowiek przyniósł jako swój dar serca.
A to już nasuwa nam kolejne, bezpośrednie skojarzenie – skojarzenie z Eucharystią, kiedy to my przynosimy do ołtarza chleb i wino,owoc ziemi i pracy rąk ludzkich, a więc wszelkiej naszej pracy, a Jezus bierze je do ręki, odmawia błogosławieństwo i czyni swoim Ciałem i swoją Krwią. Bibliści zauważyli, że w tym fragmencie Ewangelii Markasłyszymy te same słowa, które Jezus potem wypowie w czasie Ostatniej Wieczerzy właśnie. A więc związek obu wydarzeń jest bardzo silny.
Kochani, widzimy dzisiaj zatem przykład bezgranicznej i konkretnie wyrażonej miłości Jezusa do każdego z nas. Miłości wyrażonej w trosce o sferę ducha, ale i o sferę materialną, doczesną… Miłości, która sprawiła, że zaspokajanie potrzeb fizycznych stało się jednocześnie zaspokajaniem potrzeb duchowych – i odwrotnie.
A zatem – miłość Jezusa obejmuje całego człowieka, zaspokaja wszystkie jego potrzeby, ogarnia wszystkie wymiary jego egzystencji i jest bardzo konkretna, skuteczna i bezgraniczna. Łączy bardzo ściśle wymiar cielesny z wymiarem duchowym, a wręcz przenosi zwykłe, cielesne funkcjonowanie człowieka – do świata duchowego, wewnętrznego…
Miłość Jezusa jest więc bardzo konkretna i niezwykle owocna, a dla nas wszystkich staje się przykładem i zachętą – jak nam o tym dzisiaj przypomina Święty Jan Apostoł w pierwszym czytaniu, w którym mówi słowami swego Listu: Miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. […] W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał swojego Syna jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.
Właśnie! Postawa Jezusa jest wzorem dla nas! Dlatego zechciejmy z tego dzisiejszego przesłania biblijnego wziąć dla siebie tę lekcję, abyśmykażdego dnia, na bieżąco, łączyli sferę doczesną ze sferą duchową. A szczytem takiego połączenia jest Eucharystia. Bo to Ona uświęca owoce naszej pracy, wykonywanej z miłością, dając jednocześnie siły do życia jeszcze większą miłością. Żyjąc zatem Eucharystią, ofiarujmy Jezusowi to wszystko, co nas stanowi i co jest owocem naszego działania, naszej aktywności i doczesnej troski, czyniąc w ten sposób naszą doczesną rzeczywistość – przedsionkiem Nieba.
I w tym kontekście zastanówmy się:
  • Czy Eucharystia jest dla mnie – gdy idzie o częstość przyjmowania – chlebem powszednim?
  • Czy z powodu nadmiernej aktywności zawodowej i innej – nie zaniedbuję Mszy Świętej?
  • Czy moje przyjmowanie Komunii Świętej przekłada się na moją postawę?
Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością!

1 komentarz

  • Poco zebrano ułomki i resztki z ryb? Może po to by pokazać, że nie należy marnować i bezcześcić tego co Bóg pobłogosławił. Skoro to wydarzenie jest zapowiedzią Eucharystii to o ile bardziej należy się Panu w tym sakramencie szacunek. Jezus wybrał dwunastu by rozdzielali ten chleb między ludzi. Nie posłużył się nikim spośród słuchających, a uczniowie nie wyręczali się natomiast żadnymi szafarzami ani kobietami.
    Jak miłować kapłanów skoro oni swego daru kapłaństwa nie szanują?
    Jak miłować kapłanów którzy żądają postawy wyprostowanej od osób, które pragną przyjąć Jezusa na klęcząco i odmawiają udzielenia komunii?
    Jak miłować kapłanów którzy wyprowadzają mszę św. i udzielają eucharystii na plebanii?

    ~Dasiek, 2011-01-08 23:59

    To prawda, że żaden kapłan nie może żądać od wiernego postawy klęczącej lub stojącej. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego dopuszcza obie postawy i ksiądz powinien udzielić Komunii Świętej tak w jednym, jak i w drugim przypadku. Chociaż znam kilka takich osób w Parafii, gdzie pomagałem, które to osoby kiedy Komunia była udzielana wiernym klęczącym, to stały, bo rzekomo nie dawały rady klękać – jako osoby już starsze. Ale kiedy wprowadzono Komunię na stojąco, to one klękały, bo przecież takie pobożne. Jak ocenić takie zachowanie? Co do szafarzy nadzwyczajnych Komunii Świętej, to instytucję tę wprowadził Kościół w sytuacji wielkiej trudności udzielenia Komunii Świętej przez kapłana. Takich sytuacji jest coraz więcej, więc byłbym bardzo ostrożny, gdy idzie o zbyt ostre krytykowanie posługi szafarza nadzwyczajnego. Jeśli idzie o odprawianie Mszy na plebanii, to pewnie chodzi o Msze Święte dla wspólnot neokatechumenalnych. Nie chciałbym tego komentować. A tak na marginesie – chciałbym kiedyś chociaż jedno zdanie przeczytać o dobrych księżach, bo tacy chyba też są… Dziękuję za głos i pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-01-10 14:37

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.