Pozdrawiam mikołajkowo!

P

Witam w dniu wspomnienia Świętego Mikołaja! Nie zapomnijmy w dniu tego dobrego Biskupa obdarować się nawzajem chociażby uśmiechem lub życzliwym słowem! 
A ja dzisiaj chciałbym  podzielić się radością z wczorajszego spotkania Studentów. Było aż (!) trzy osoby. Wiem, że wydawać się może, że to mało. Ale ja bardzo się cieszę z atmosfery rozmowy, którą udało się nam przeprowadzić i serdecznie dziękuję Magdzie, Aldonie i Arturowi za przybycie i gotowość współtworzenia tego dobra, jakim – mamy nadzieję – będą systematyczne spotkania studenckie. Wszyscy razem zapraszamy Was, Kochani, szczególnie studiujących (chociaż nie tylko!) na kolejne spotkanie w przyszłą niedzielę, 12 grudnia, o godz. 19.00, do Sanktuarium O. Pio na Gocławiu. Wspólnie ustalamy formułę tych spotkań. Dlatego dobrze byłoby, abyście wyrazili w tej sprawie swoje zdanie. 
I druga sprawa: odpowiadając na pytania, gdzie można znaleźć homilię Ks. Pułkownika Sławomira Żarskiego, o której pisałem w sobotę, to proponuję wpisać w wyszukiwarce „Homilia Ks. Sławomira Żarskiego”, a wtedy łatwo znajdzie się i tekst samej homilii, i wiele komentarzy na ten temat. Warto się z tym zapoznać i raz jeszcze odpowiedzieć sobie, w jakim kraju żyjemy? Okazją do spotkania z Księdzem Pułkownikiem będą wspomniane już rekolekcje adwentowe w Parafii O. Pio w dniach 19 – 21 grudnia. Zapraszam w imieniu Księdza Proboszcza i swoim. 
I wreszcie trzecia sprawa: Dziękuję za wsparcie Kościoła na Wschodzie! Moi Drodzy, nie ustawajcie w modlitwie, bo tej najbardziej tam potrzeba. A i złotówką, daną od serca, też nie pogardzą… Dziękuję Wam raz jeszcze. 
A tak w ogóle – pamiętam o Was modlitwą i tą drogą, w dniu wspomnienia Świętego Mikołaja, przesyłam Wam moją życzliwość, modlitwę i błogosławieństwo. Gaudium et spes! Ks. Jacek 

Poniedziałek 2 tygodnia Adwentu,
do czytań: Iz 35,1–10; Łk5,17–26
W Starym Testamencie związek między chorobą a grzechem, zdrowiem a przyjaźnią z Bogiem był tak silny, że pojęcia „przebaczenie” i „uzdrowienie” traktowano zamiennie. Zauważamy jednak, że opisany w Ewangelii mężczyzna nie wstaje w momencie, kiedy Jezus przebaczył mu grzechy, tylko kiedy potem, po odpuszczeniu grzechów, wyraźnie nakazał mu wstać z łoża. Przebaczenie grzechów jest warunkiem do pełnego, także fizycznego uzdrowienia człowieka, ale Jezus dokonuje niejako odrębnie jednego i drugiego.
Albo może jeszcze inaczej: uzdrowienie fizyczne stało się niejako potwierdzeniem uzdrowienia duchowego, uwolnienia z grzechów. Jezus widzi bowiem, że Jego stwierdzenie o odpuszczeniu grzechów wywołuje jakąś dziwną reakcję faryzeuszów. I dlatego pyta: Cóż jest łatwiej powiedzieć: „Odpuszczają ci się twoje grzechy”, czy powiedzieć: „Wstań i chodź”?
Oczywiście, powiedzieć to jest łatwo tak jedno, jak i drugie. Ale dokonać tak jednego, jak i drugiego – to już nie jest łatwo i nie każdy może to uczynić. Zatem, żeby przewrotni faryzeusze nie myśleli, że Jezus uzurpuje sobie prawo odpuszczania grzechów, nie mając w rzeczywistości takiej mocy – dokonuje na ich oczach uzdrowienia fizycznego, jasno pokazując w ten sposób, że jeżeli mógł dokonać tego właśnie zewnętrznego znaku, to i ten wewnętrzny też się dokonał, chociaż jest niewidoczny dla oczu i wielu przewrotnych przeciwników może przekonywać, że tak naprawdę nic się nie dokonało. 
Jeżeli ktoś ma władzę podnieść człowieka z paraliżu, to możnachociażby domyślać się, że ma władzę odpuścić grzechy, uzdrowić duchowo. Naturalnie, wiemy dobrze, że dla ludzkiej przewrotności nawet i tego było za mało – wiemy, że uczeni w Piśmie i faryzeusze pozostali przy swoim myśleniu, chociaż na ich oczach dokonywały się tak niezwykłe rzeczy. Ale o czym tu mówić, jeżeli nawet największy cud, Zmartwychwstanie, próbowali oni tłumaczyć tym, że to uczniowie Jezusa wykradli Jego ciało z grobu.
Tak więc na przewrotność i zacietrzewienie człowieka trudno znaleźć lekarstwo, chyba że nastąpi jakiś mocny wstrząs wewnętrzny, a wtedy do człowieka może coś dotrze. Dzisiaj widzimy, że nawet cud uzdrowienia – jak i wiele innych – takiego wstrząsu w zatwardziałych sercach nie stanowił.
Jakże inaczej na tym tle wygląda postawa prostych ludzi. Najpierw ci, którzy nieśli chorego na łożu zachwycają nas swoją prostolinijnością, a jednocześnie pomysłowością i determinacją, gdy idzie o znalezienie sposobu dotarcia do Jezusa. Kiedy zobaczyli, że nie przepchną się przez tłum, weszli na dach i tamtędy spuścili nosze z chorym. Jakież musiało być zdumienie wszystkich otaczających Jezusa w tym momencie! A pewnie i samego Jezusa także.
Ale to jest właśnie świadectwo wielkiej wiary i jakieś wielkiej prostoty serca. Cechuje ona ludzi dobrych, szczerych, wolnych od obłudy i wygórowanego mniemania osobie; ludzi otwartych na działanie Boże, gotowych poddać się temuż działaniu; ludzi, których stać na taki prosto z serca płynący okrzyk: Przedziwne rzeczy widzieliśmy dzisiaj! – jak zawołali wszyscy (poza faryzeuszami!) uczestnicy opisywanego wydarzenia. Tylko tacy ludzie, otwarci na cuda Jezusa, mogą przemieniać oblicze ziemi! 
Zapowiedź owej odmienionej ziemi odnajdujemy dziś w pierwszym czytaniu, z Proroctwa Izajasza. Pokazując obraz pustyni rodzącej kwiaty i rozkwitającego stepu, połączony z obrazem pięknej harmonii istniejącej pomiędzy ludźmi, Prorok zapowiada nie tyle historyczne wyzwolenie z niewoli babilońskiej, ile ostateczną przemianę ziemi, której dokona zwycięska moc Boża. Jest to wizja czasów ostatecznych.
Ale jej wypełnienie następuje już teraz, dzięki postawie ludzi otwartych na działanie Boże, którzy z Bożą pomocą właśnie na swoim odcinku i na miarę swoich możliwości mogą czynić swoją ziemię – to środowisko, w którym żyją – przedsionkiem Nieba! Przestrzenią działania Jezusa. Przestrzenią dla Jego uzdrawiającej mocy. Potrzeba tylko otwartego serca – serca, które stać na zachwyt tym, czego Bóg tak naprawdę dokonuje. I pomysłu na to, aby pomimo takich czy innych trudności znaleźć – albo utorować sobie – drogę dotarcia do Boga. To jest możliwe! 
Może tegoroczny Adwent będzie dla mnie okazją do refleksji nad tym, jaką to atmosferę wprowadzam w środowisku, w którym na co dzień żyję i pracuję!
I to w tym właśnie kontekście  chcę odpowiedzieć sobie na pytania:
  • Czy wokół siebie tworzę atmosferę zgody, jedności i współpracy, czy zgryźliwości, podejrzliwości i zazdrości?
  • Czy inni nie obawiają się spotkania ze mną?
  • Czy stać mnie na to, żeby obdarowywać innych chociażby uśmiechem, najprostszym dobrym słowem?
Przedziwne rzeczy widzieliśmy dzisiaj!

1 komentarz

  • Witam! Odwołując się do słów Księdza homilii pozwolę sobie skromnie opisać moje pierwszą myśl która mi się nasuwa. A jest nią pytanie. Jakie jest działanie Boga w moim życiu? Na ile ja otwieram się na Jego Słowo, na drugiego człowieka przez którego działa, który niesie Dobrą Nowinę.
    Wyobraźmy sobie, bo tak na pewno jest, że w każdej chwili, przez cały czas Jezus kołacze do drzwi naszych serc. I czeka z cierpliwością, nieustannie ażeby chociaż odrobinę uchylić te nasze zatwardziałe wrota. Tak niewiele potrzeba aby zaznać tego szczęścia. A niekiedy tak jak ci faryzeusze pochłonięci pychą i egoizmem zamykamy się czyniąc ze swego serca kamień.
    Zauważmy, że Jezus nigdy nie chodził za ludźmi, aby ich uzdrowić, ale wychodził im na przeciw i z otwartymi ramionami oczekiwał na ich przyjście. Czekał na ten skromny, symboliczny gest ze strony człowieka. Tak samo i teraz Bóg nie chce nas na siłę uszczęśliwiać. Obdarzył nas wolną wolą, dał szansę wyboru, jak i również pozostawił nam ponoszenie konsekwencji za swoje czyny.
    Zdaję sobie sprawę bo sama tego często doświadczam, że pomimo tego iż nie trzeba tak wiele, to nie jest to takie łatwe przenieść na życie jak się wydaje. Wiele razy gdy chcę otworzyć się na działanie Boga, gdy chcę zbliżyć się do Niego, tym bardziej diablisko chce mnie wywieść od tej myśli, z chęci tego czynu. Ale jednak wizerunek i postawa ludzi w dzisiejszej Ewangelii dodaje mi determinacji. Ich wiara powala mnie na nogi i jednocześnie mobilizuje do podążania za ich śladem.

    ~wb, 2010-12-06 23:49

    Nic dodać, nic ująć… Piękne świadectwo! Dziękuję za nie! Przyznaję, że na mnie też robi wielkie wrażenie postawa tych niosących nosze. I ich pomysłowość. I nieustępliwość. Tak na marginesie, to trzeba przyznać, że my często też jesteśmy zdeterminowani, nieustępliwi, wytrwali… Tylko niekoniecznie w sprawach wiary! A to właśnie o to by chodziło. Dziękuję raz jeszcze za głos w dyskusji, za piękne świadectwo i pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2010-12-07 00:07

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.