I trzej Królowie od Wschodu przybyli…

I

A z nimi my wszyscy przybywamy do Betlejemskiej Groty, aby spotkać Jezusa. On naprawdę objawia się wszystkim bez wyjątku – tym, którzy chcą się z Nim spotkać! Żyjmy wciąż radością z Narodzenia Pana i z tego, że jest z nami! Z całego serca życzę każdemu – głębi… i światła…
                                       Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Objawienia Pańskiego,
do czytań:  Iz 60,1–6; Ef 3,2–3a.5–6;  Mt 2,1–12
Oto z Bożej łaskawości dane nam jest dzisiaj przeżywać jedną z najstarszych uroczystości, uświęconych przez Kościół. W Kościele Wschodnim już w III wieku znajdujemy ślady jej przeżywania, przy czym tam łączono ją z uroczystością Bożego Narodzenia, jako poszerzoną uroczystość Epifanii – Objawienia Pańskiego. W Kościele Zachodnim obchodzono ją od końca IV wieku, oddzielnie do Bożego Narodzenia. A co dzisiaj świętujemy?
Dokładnie opisuje nam to Ewangelia Mateuszowa. Do miejsca narodzenia Jezusa przybywają Mędrcy ze Wschodu. Mędrcy, po grecku – magoi, stąd może właśnie często nazywa się ich także Magami. Byli to powszechnie szanowani kapłani perscy oraz astrologowie z Mezopotamii.
Przybywają do Jezusa i składają dary. I właściwie po liczbie tych darów określono liczbę ich samych jako trzech. Zauważmy bowiem, że Mateusz wcale nie podaje, ilu to owych Magów przybyło, a tradycja chrześcijańska i ikonografia na różnych etapach dziejów pokazywała ich czterech, sześciu, a nawet dwunastu. Ewangelista mówi nam, że złożyli dary: złoto, kadzidło i mirrę. Ojcowie Kościoła przypisali do każdego z owych darów osobne znaczenie: złoto miało oznaczać królewską godność Chrystusa, kadzidło – Jego boskość, a mirra miała zapowiadać Jego mękę.
Warto może bowiem tutaj wyjaśnić, że mirra to wonna żywica o gorzkim smaku, ale miłym zapachu. Używano jej do produkcji kadzidła, także jako wonności do skrapiania ubrań i pościeli. Używano jej także jako kosmetyku. Niezbędna była przy balsamowaniu zwłok. Zmieszana z oliwą, służyła do świętych namaszczeń. W połączeniu z winem, tworzyła silnie oszałamiający napój, który podawano skazańcom, aby ulżyć ich cierpieniom. I właśnie mirrę, obok innych darów, Magowie podarowali Jezusowi.
Trzeba tu jeszcze zwrócić uwagę na znak, który doprowadził ich do nowo narodzonego Króla. A znakiem tym była gwiazda. Tu również wiele już powiedziano i napisano, próbując wyjaśnić, o jaką gwiazdę chodzi. Powszechnie przypuszcza się, że mogło to być jakieś zjawisko astronomiczne, lub kometa. Często uważa się, że było to zbliżenie na niebie planet Jowisza, uważanego za gwiazdę królewską, i Saturna, uważanego między innymi za symbol Żydów. Zjawisko takie miało miejsce w 7 wieku przed Chrystusem. Jeżeli przyjąć to ostatnie znaczenie, to symbolika wydaje się naprawdę bardzo wyrazista i potwierdza tytuł: „Król żydowski”, jakim obdarzono Jezusa.
Jeśli zaś idzie o wątpliwość, dlaczego w takim razie wspominamy o 7 roku przed narodzeniem Jezusa, mówiąc o Jego narodzeniu, to musimy stwierdzić, że ów 7 rok przed naszą erą był prawdopodobnie prawdziwym rokiem narodzenia Zbawiciela, wziąwszy pod uwagę pomyłkę, jaka w obliczeniach lat zaistniała na którymś etapie dziejów. Co się zaś jeszcze tyczy imion Magów: Kacper, Melchior i Baltazar, to nie mają żadnego uzasadnienia w historii i tradycji, można zatem uznać, że są to imiona dowolne, które nadano im w swoim czasie.
Widzimy więc, Kochani, że czytając opis tego konkretnego wydarzenia w historii zbawienia, staramy się jakoś umiejscowić je w czasie, znaleźć uzasadnienie dla tych czy innych faktów i symboli – i wiele udaje nam się określić, precyzyjnie wskazać, co do innych mamy wątpliwości, z jeszcze innymi może w ogóle trudno nam się zgodzić. Bo na pewno ktoś, kto zajmuje się profesjonalnie astronomią, wskaże na zupełnie inne uzasadnienie owej tajemniczej gwiazdy. A może to było tylko wewnętrzne natchnienie, jakieś wewnętrzne światło, które rozjaśniło serca Magów i doprowadziło ich do miejsca narodzenia Jezusa? Nie wiemy!
Wiemy, że tam jednak dotarli; wiemy, że wcześniej spotkali się z Herodem; wiemy też, że Herod bardzo przestraszył się celem ich wizyty. Bo poczuł się zagrożony faktem pojawienia się nowego króla, który może zagrozić jego panowaniu. Toteż następstwem tego spotkania z Magami był rozkaz wymordowania betlejemskich dzieci – chłopców do lat dwóch, wśród których powinien znajdować się Jezus. Jezusa jednak wśród nich nie było, bo wraz z całą Rodziną schronił się w Egipcie. Herod bowiem nie mógł zaakceptować tego, że ktoś chociażby mógł próbować przyćmić jego wątpliwy majestat. Oczywiście, Jezus wcale tego nie chciał, bo nie takie jest Jego Królestwo, ale przewrotny satrapa akurat z tego nie zdawał sobie sprawy.
Dlatego odrzucił Jezusa, nie uznał Go jako króla, a w tym celuzamierzał niejako  posłużyć się Gośćmi ze Wschodu, prosząc ich, aby wyjawili mu miejsce przebywania Jezusa. Doskonale wiemy, że tak się nie stało – na szczęście! – i Magowie inną drogą wrócili do swojej ojczyzny.To wszystko jednak pokazuje, Kochani, kto tak naprawdę otworzył się na przyjście Zbawiciela, kto przyszedł Go powitać: prości pasterze i przedstawiciele narodów pogańskich.
Żydzi natomiast nie uznali w Jezusie oczekiwanego Mesjasza i Króla. Żydowska elita religijna i intelektualna nie dostrzegła w Nim obiecanego Zbawiciela. Dlatego zaszczytu spotkania dostąpili ci, którzy serca swoje otworzyli. Nie zaś ci, którzy – jeśli tak można powiedzieć – z urzędu powinni go dostąpić. Nie ci zatem, którzy uważali się za uczniów i przyjaciół Boga, ale ci, których określano mianem pogan, a więc nie znający Boga Jahwe przedstawiciele innych krajów, spoza Narodu Wybranego.
Z tego powodu Święty Paweł mógł z takim przekonaniem powiedzieć do Efezjan, ale i do nas wszystkich w drugim czytaniu,żepoganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię. To właśnie na tym przekonaniu bazując, Sobór Jerozolimski w 50 r. pozwolił przyjmować pogan do Kościoła bez konieczności uprzedniego przyjmowania judaizmu.
Zawsze bowiem liczy się otwarte serce człowieka, a nie pochodzenie, czy takie lub inne koneksje. Zbawienie jest propozycją, skierowaną do wszystkich ludzi bez wyjątku, dlatego od chwili narodzenia do Jezusa Chrystusa, Króla i Zbawiciela, podążają liczne narody. Wtedy – przez swoich przedstawicieli, a obecnie Kościół ogarnia całą kulę ziemską i dociera ze swoim przesłaniem aż do najdalszych zakątków. 
Niestety, nie brakuje jeszcze miejsc, do których Dobra Nowina nie dotarła. Przeto dzisiaj modlitwą wspieramy misje i misjonarzy, prosząc dla nich o siły i zapał do pracy, ale też wypraszając nowe powołania misyjne! Chcemy, aby w ten sposób spełniała się zapowiedź, zapisana w Proroctwie Izajasza, wygłoszona dzisiaj w pierwszym czytaniu: I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu. […]Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione twe córki.
Kochani, jest to zapowiedź zarówno tego, o czym mówi dziś Ewangelia i co dziś przeżywamy, jak też zapowiedź przyszłego zbawienia, owego jaśniejącego chwałą niebieskiego Jeruzalem, do którego wszyscy zdążamy! To właśnie do tego blasku – blasku niegasnącego – wszyscy pielgrzymujemy przez ziemię! A wskazuje nam drogę gwiazda, która Mędrców ze Wschodu przywiodła do miejsca narodzenia Jezusa.
Dlatego to trzeba z mocą podkreślić, że o tym, czy uda nam się naprawdę spotkać Jezusa, decyduje nie tylko fakt bycia chrześcijaninem, potwierdzony metryką. I nie decyduje o tym to, że pochodzi się z katolickiej rodziny. Ani również to, że na ścianie pokoju obrazek wisi i figurka stoi w regale. O tym, czy uda się prawdziwie spotkać Jezusa, nie decyduje także fakt znajomości z tym, czy innym księdzem, ani fakt posiadania księdza w rodzinie. I nie decyduje także to, że się na pielgrzymce było w Rzymie, w Ziemi Świętej, czy w wielu innych miejscach, ani nawet to, że się z Papieżem rozmawiało, z Prymasem Tysiąclecia, czy z Księdzem Jerzym Popiełuszko.
I nie przyczyni się do owego prawdziwego spotkania to, że się brało udział w tylu czy tylu akcjach charytatywnych. Ani nawet to, że się do kościoła codziennie przybiega i długie „paciorki” odmawia. Ani nawet to, że się jest biskupem, księdzem, członkiem wspólnoty, czy sponsorem wielu akcji kościelnych. To wszystko może się okazać jedną wielką pomyłką, jeżeli zabraknie prawdziwego światła w sercu. Tego światła, które oświetlało drogę Mędrcom; tego Światła – niegasnącego Światła, Jezusa Chrystusa – które rozjaśniło ich serca, kiedy stanęli w Grocie
Można – niestety – podejmować liczne inicjatywy i szczycić się takimi czy innymi znajomościami, doświadczeniami,taką lub inną pozycją – a serce mieć zimne, zarozumiałe, zasklepione w sobie, zamknięte, twarde… I bardzo, bardzo ciemne…
Dlatego dzisiaj módlmy się dla siebie nawzajem – dla naszych serc –o światło: o jasność i przejrzystość, o szczerość i prostolinijność, o otwartość i pokój, o radość i nadzieję, o pokorę i zgodę. Jeżeli takim blaskiem będą jaśniały nasze serca, to również takim blaskiem będą jaśniały nasze domy, a wtedy będzie miało sens napisanie na drzwiach naszych mieszkań symbolu KMB. W przeciwnym razie – może to być tylko forma dla formy.
Módlmy się zatem dzisiaj, Kochani, dla siebie nawzajem – o światło!
            I zastanówmy się przez chwilę:
  • Na ile jasne i przejrzyste są moje relacje z Bogiem?
  • Na ile jasne i przejrzyste są moje relacje z ludźmi?
  • Na ile jasne i przejrzyste jest moje odniesienie do samego siebie?
Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan i Jego chwała jawi się nad tobą!

1 komentarz

  • Na to wygląda w trzecim czytaniu, że Józef znalazł dom w Betlejem dla Jezusa i że do czasu ucieczki tam przebywali. Gdy mędrcy zbliżyli się do Jerozolimy i posłużyli się rozumem sądząc, że nowy król narodził się na dworze króla Heroda, utracili Boże objawienie – gwiazdę, światłość. Racjonalizm zabił w nich, aż do momentu ujrzenia Jezusa tę Bożą łaskę. Cóż się jednak dzieje gdy wchodząc do domu widzą Jezusa z Maryją. Proszę zwróćcie uwagę: padają na twarz przed Dzieciątkiem Jezus, a nie pokłon jak sugeruje im Herod.
    Wielu racjonalistów daje tysiące argumentów by wyprostować nasze kolana przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Nam, którzy znają historię Pana Jezusa. Czy aby nie utraciliśmy wiary w jego obecność. A może ktoś tę wiarę próbuje nam wydrzeć. Mędrcy jednak jej nie utracili – uwierzyli w sen i byli posłuszni.

    ~Dasiek, 2011-01-06 14:50

    Ja dalej będę się upierał – bo już o tym pisałem – że nie wyprostowane czy zgięte kolana świadczą o poziomie wiary człowieka, tylko serce człowieka. Niestety, zewnętrzna postawa człowieka często nijak się ma do jego wnętrza. Naturalnie, ważne jest także przyjmowanie właściwej postawy w liturgii, zresztą widzimy, że Benedykt XVI promuje formy tradycyjne, ale najważniejsze jest nastawienie serca! Pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2011-01-10 14:53

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.