Ja jestem drogą…

J

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Życząc dobrego dnia, zapraszam do refleksji nad tym, co to w praktyce oznacza, że Jezus zajmuje centralną pozycję w moim życiu.
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Piątek 4 tygodnia wielkanocnego,
do czytań:  Dz 13,26–33;  J 14,1–6
Dzisiejsze pierwsze czytanie, z Księgi Dziejów Apostolskich, stanowi ciąg dalszy zapisanej wczoraj przemowy Pawła w synagodze w Antiochii Pizydyjskiej.Wczoraj jednak większy akcent położony został na historię starotestamentalną jako czas obietnicy – obietnicy pojawienia się Zbawiciela. Dzisiaj słyszymy o wypełnieniu się tejże obietnicy: oto Jezus Chrystus Zmartwychwstały staje w centrum historii świata, historii zbawienia, jako Ten, którego zapowiadały wszystkie wydarzenia starotestamentalne i w którym wszystkie one znalazły swój sens.
Dlatego to Paweł mówi dziś tak jednoznacznie: My właśnie głosimy wam Dobrą Nowinę co do obietnicy danej ojcom: że Bóg spełnij ją wobec nas jako ich dzieci, wskrzesiwszy Jezusa. I tak, jak dzisiaj, tak w całym nauczaniu Pawła i pozostałych Apostołów, Jezus Chrystus – Jego Osoba i Dzieło – będzie  zawsze w centrum, zawsze jako punkt kulminacyjny, do którego wszystko zmierza i od którego wszystko bierze swój początek. 
Takie pojmowanie całej sprawy podpowiada sam Jezus w odczytanej przed chwilą Ewangelii. A mówi tam: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. […] Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie.
Kochani! My, którzy jesteśmy uczniami Pana; my, którzy tak często słuchamy Jego Słowa; my, których to Słowo od dzieciństwa kształtuje i wychowuje; my, którzy przeżywamy Mszę Świętą, przyjmujemy Komunię Świętą, przystępujemy do Spowiedzi i innych Sakramentów – to my właśnie mamy swoim życiem potwierdzić prawdę, że Jezus rzeczywiście jest w centrum naszego życia i naszej osobistej historii. Tomy mamy pokazać, że na serio żyjemy prawdą o Jego Zmartwychwstaniu! I że do Niego zmierza wszystko, co robimy, co myślimy i mówimy – oraz od Niego wszystko bierze swój początek, swoje źródło!
To powinno się wyrazić bardzo konkretnie w naszej postawie, w naszym odnoszeniu się do drugiego człowieka i w naszym podejściu do codziennych, życiowych sytuacji,zwłaszcza trudnych: prawda o Zmartwychwstaniu Jezusa i fakt Jego umiejscowienia w centrum naszego życia winnywyzwalać nas ze strachu i kompleksu niższości, a napełniać nasze serca radością i nadzieją, optymizmem i pokojem, bo przecież On sam obiecał, że przygotuje nam miejsce w Domu Ojca i zabierze tam wszystkich, którzy w Nim pokładają swą ufność.
Obyśmy tylko zawsze o tym pamiętali i zawsze podążali przez życie jedyną, właściwą i prostą drogą. Jaką? Jezus nam podpowiada: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie.
W tym duchu zastanówmy się:
  • Jak często w ciągu dnia spontanicznie rozmawiam z Jezusem, chociażby poprzez krótkie tak zwane akty strzeliste?
  • Czy często zastanawiam się, jak mogę swoim postępowaniem sprawić radość Jezusowi?
  • Czy jestem w stanie zmienić swoje zdanie, swój pogląd, jeżeli stwierdzę, że Jezus oczekuje tego ode mnie?
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie.

2 komentarze

  • Chciałabym, ale nie potrafię….

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-20 10:06

    "Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga?" a dla mnie to jest najważniejsze. Nie bój się bo ja jestem z Tobą i ochronię cię. Pamiętaj tylko czyja jesteś, a nic ci się nie stanie. Nie lękaj się!

    ~KB, 2011-05-20 15:39

    '' Pamiętaj tylko czyja jesteś, a nic ci się nie stanie.''
    Nie do końca się zgodzę z tym stwierdzeniem….
    To chyba , nie chyba a na pewno tak nie działa…

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-20 17:59

    Masz prawo się nie zgadzać. Ja wierzę w to, że jeśli będę szła z Jezusem u boku to krzywda mnie nie spotka.

    ~KB, 2011-05-20 23:30

    Teoretycznie masz rację
    W praktyce, to wygląda czasem całkiem inaczej…

    Pozdrawiam 🙂

    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-21 04:53

    Mt 10,6

    ~KB, 2011-05-21 08:24

    KB
    Znam …
    Próbuję tylko '' powiedzieć'' , że można kroczyć za Jezusem
    Można żyć według Jego zasad, nauk
    Można uważać Go za Najwyższe dobro…
    Można tak żyć, powinno się, i to jest piękne

    Ale jest jeszcze ktoś, kto na to nie pozwala, utrudnia….
    Im Człowiek bardziej się stara, pragnie tego, ktoś się bardziej wścieka…
    Zdarzają się sytuacje ,w których zanika to ''poczucie bezpieczeństwa''
    Tak, wiem, pewnie napiszesz… trzeba ufać? zawierzyć ?

    czasem to się wydaje niewykonalne….
    I to nie wynika z złych chęci, braku chęci… wręcz przeciwnie…

    Pozdrawiam
    Gość – A

    ~Gość – A, 2011-05-21 08:47

    > czasem to się wydaje niewykonalne….

    No właśnie: tylko się "wydaje" 😀

    Pozdrawiam
    Robert

    ~Robert, 2011-05-21 16:34

    ''No właśnie: tylko się "wydaje" 😀 ''
    Nie tylko Robercie, a aż…
    Po wielu próbach, chęciach, gdy się widzi, że zamiast lepiej jest gorzej….
    Przychodzi moment zniechęcenia, poddania się , wtedy to się wydaje niewykonalne….

    Pozdrawiam

    Gość – A 

    ~Gość – A, 2011-05-21 18:42

    Wierzę, tylko wciąż "się wydaje"
    Pozdrawiam Ciebie serdecznie
    R.

    ~Robert, 2011-05-22 02:15

  • Dziś w ciągu dnia przyszła mi pewna myśl i czuję, że bardzo muszę się nią podzielić tutaj. Myślałam sobie o Marii Magdalenie, która przyszła do grobu Jezusa. Przyszła załamana. Czuła się zapewne fatalnie, opuszczona okrutnie, przerażona tym co się wydarzyło. Przychodzi bo chce pobyć blisko Jezusa? Przychodzi bo nie dowierza w to co się wydarzyło? Przychodzi bo chce się upewnić, że wszystko jest w porządku? Nie wiem. Wiem, że kiedy przychodzi zauważa, że grób jest pusty. Myślę, że wtedy dopiero się załamała. Myślę, że wtedy właśnie poczuła bezradność, ogrom smutku, niepewność i całą masę trudnych i bardzo przytłaczających uczuć. Na pewno nie rozumiała co się stało i dlaczego tak. Myślę, że czuła się jeszcze bardziej opuszczona i samotna. Myślę, że jeszcze bardziej brakowało jej obecności Jezusa bo nawet ciało zniknęło. A paradoks polegał na tym, że Jezus stał obok, blisko. Czasem chyba tak jest, że czujemy się opuszczeni i zostawieni i myślimy, że Bóg o nas zapomniał i gdzie On jest w tym naszym życiu. Czasem czuje się taką ciemność, samotność, opuszczenie, tęsknotę, że nie da się wytrzymać. A paradoks myślę, że jest taki jak z Maria Magdaleną. On wtedy jest naprawdę blisko tylko my Go nie poznajemy, nie dostrzegamy z jakiś czasem nieznanych nam powodów. A prędzej czy później On wypowie nasze imię, a my usłyszymy :).

    ~KB, 2011-05-22 22:07

    Dokładnie! I ja też w to wierzę 😀
    Pozdrawiam
    Robert

    ~Robert, 2011-05-21 16:36

    Wydaje się! Cała zabawa polega na tym aby nie dać się zastraszyć…

    ~KB, 2011-05-22 11:26

    Bardzo podoba mi się to odniesienie do historii Marii Magdaleny. Trudno się z tym nie zgodzić! Chyba każdy z nas czegoś takiego doświadczył, lub doświadcza – Jezus tak naprawdę jest blisko, a my Go rozpaczliwie szukamy! Niemniej, jeżeli Go wytrwale szukamy, to na pewno Go znajdziemy.
    A tak swoją drogą – strasznie mi się podoba, z jaką determinacją wszyscy staramy się przekonywać "Gościa – A", że jest tak naprawdę bliżej Boga, niż Jej samej się wydaje! Ale wierzę, że nam się w końcu to uda!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-24 20:22

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.