Kto jest godzien Jezusa?

K

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Dzisiaj Dzień Pański! Zapraszam Was wszystkich, Kochani, do pełnego i skupionego udziału we Mszy Świętej! A jednocześnie powtarzam pytanie z wczoraj: jak z modlitwą o 20.00?
Udzielam błogosławieństwa na niedzielę i cały tydzień: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

13 Niedziela Zwykła, A,
do czytań:  2 Krl4,8–11.14–16a;  Rz 6,3–4.8–11;  Mt 10,37–42
W swoich wędrówkach, związanych z wypełnianiem misji prorockiej, Elizeusz co jakiś czas korzystał z gościny pewnej Szunemitki – kobiety bogatej, a do tego życzliwej, która zawsze zapraszała go do odwiedzenia swego domu i spożycia posiłku. Musiała ona jednak być osobą na tyle wrażliwą i wyczuloną, że potrafiła w osobie przychodzącego do niej człowieka dostrzec męża Bożego, proroka, kogoś niezwykłego. Stąd zapewne pomysł, aby przygotować mu pokoik, w którym będzie mógł się zatrzymywać.
Widząc tę piękną postawę kobiety, Prorok – przychodzący i działający w imieniu Boga, właśnie mocą tego imienia, chce się jakoś odwdzięczyć. Dzisiejsze czytanie nie zawiera opisu całej rozmowy z Szunemitką, ale z uważnej lektury Drugiej Księgi Królewskiej dowiadujemy się, że Prorok wprost zapytał ją, jak mógłby odwdzięczyć jej dobroć. I okazuje się, że Szunemitka nie zgłasza żadnych potrzeb, nie chce żadnych dowodów wdzięczności. Dopiero sługa Proroka, Gechazi, poinformował, że nie ma ona syna, a tak bardzo go pragnie i wyczekuje. W tej sytuacji Elizeusz złożył obietnicę, która rzeczywiście po roku wypełniła się.
Jednak postawa Szunemitki jest prawdziwie pięknym przykładem troski o sprawy Boże. Ta kobieta nie myślała o sobie i o swoich potrzebach – dodajmy: bardzo ważnych potrzebach! – a myślała o tym, aby usłużyć mężowi Bożemu, a więc temu, który w imieniu samego Boga wchodzi do jej domu. Dlatego opowiadanie, usłyszane przez nas w pierwszym czytaniu, możemy potraktować jako cenny komentarz do słów Jezusa z Ewangelii, iż kto miłuje swoich najbliższych bardziej, niż Jego samego, ten nie jest Go godzien! A jednocześnie – kto przyjmuje Apostoła, kto przyjmuje Proroka – przyjmuje tego, który go posłał. I kto poda kubek świeżej wody temu, kto przychodzi w imię Pana, ten nie utraci swojej nagrody.
Czyż nie tak właśnie postąpiła kobieta goszcząca Elizeusza? Rzeczywiście, nie utraciła za to swojej nagrody. Kiedy bowiem jej mały synek nagle zmarł, Elizeusz wyprosił u Boga jego powrót dożycia i zdrowia. A wierzymy, że to nie cała nagroda, która spotkała ją za taką, a nie inną postawę, którą przyjęła.
Oto bowiem okazuje się, że ten, kto w  swojej hierarchii wartości i ważności na pierwszym miejscu stawia Boga i Jego sprawy, zawsze wygrywa – i „ocala” także te sprawy, rzeczy i wartości doczesne, które niejako musiał poświęcić. W istocie, Jezus nie jest zaborczy i nie chce człowieka w jakikolwiek sposób zubażać. Jezus nie zabrania kochać rodziców i rodzeństwa! To przecież nie o to chodzi.
Jezus każe dostrzec wartości najwyższe i sprawy najważniejsze – a więc po prostu:Boga i Jego sprawy! I tym sprawom podporządkować wszystkie inne. To właśnie Chrzest jest tym Sakramentem, tym znakiem, który włącza człowieka w całej pełni w sprawy Boże, a jednocześnie – Boga wprowadza w historię konkretnego człowieka. Przez Chrzest każdy z nas został włączony w śmierć Chrystusa – jak mówi Paweł Apostoł w drugim czytaniu – co nie oznacza bynajmniej, że Chrzest sprowadza na nas fizyczną śmierć. Nie!
Chrzest po prostu pozwala nam korzystać z owoców śmierci Chrystusa, co w tym wymiarze duchowym pociąga za sobą konsekwentnie konieczność umierania dla dotychczasowego sposobu życia, a narodzenie się na nowo – do życia prawdziwie chrześcijańskiego. Święty Paweł stwierdza dziś jednoznacznie: Otóż jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł – umarł dla grzechu tylko raz; a że żyje – żyje dla Boga. Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie. Tyle Święty Paweł.
A my, słuchając tych słów, może powinniśmy zastanowić się, czy naprawdę żyjemy dla Boga. Bo w naszym kraju ochrzczonych jest ponad dziewięćdziesiąt procent ludzi. Tylko dlaczego tak duży procent żyje na co dzień tak, jakby Boga nie było?! Dlaczego na co dzień nie widać w ogóle tej wiary w postawie tak wielu rzekomych katolików? Dlaczego ta oficjalnie deklarowana w kancelarii parafialnej wiara nie ma przełożenia na traktowanie sfery małżeńskiej, seksualnej, także – narzeczeńskiej?!Przecież na porządku dziennym jest dzisiaj regularne współżycie narzeczonych i przykrą normą stało się wspólne pomieszkiwanie przed ślubem tych, którzy nie są jeszcze małżonkami.
Fundamentalne zasady moralne stają się dziś przedmiotem głosowania w parlamencie, albo poddane są osądowi obywateli w referendum. I okazuje się, że normy Dekalogu nie są dziś w stanie wybronić się przed wynikiem demokratycznego głosowania!Przekonuje się bowiem, że przecież skoro większość tak zadecydowała, to znaczy, że związki homoseksualne od dzisiaj nazywamy małżeństwem.A wszelkie dewiacje seksualne i wynaturzenia od dzisiaj mamy grzecznie i potulnie uważać za stany nawet nie tyle normalne, co wręcz uprzywilejowane! Bo tak przegłosowała demokratyczna większość!
Tylko nie zapominajmy, że niewinny Jezus został skazany na śmierć też nie inaczej, jak jednogłośnym wyrokiem demokratycznej większości! A więc to nie większość ma decydować, co jest dobre, a co złe; co jest prawdą, a co jest fałszem; co jest Boskie, a co jest szatańskie!Bóg jest jeden – i jedne, i niezmienne są Jego zasady, w które albo się wierzy, albo nie; które albo się przyjmuje, albo nie! Jednak zarówno jednego, jak i drugiego wyboru dokonuje się ze wszystkimi tego konsekwencjami!
I okazuje się, niestety, że tak wielu ochrzczonych, którzy – jak mówi Apostoł – umarli dla grzechu, a żyją dla Boga w Chrystusie Jezusie, faktycznie dokonuje wyboru niezgodnego z wiarą! A dlaczego?! A dlatego, że oni tak naprawdę już nie wierzą! Bo oni mają już inne systemy wartości, inne cele w życiu, inne priorytety, inne dążenia i pragnienia. A wiara – jako taki relikt z przeszłości – stała się tylko folklorem i ładną pozą do zdjęcia.
Dlatego do Chrztu swoje dzieci coraz częściej przynoszą ludzie zupełnie niewierzący, którzy nawet nie bardzo wiedzą, jak się mają zachować w kościele. Ale jak mają wiedzieć, kiedy nawet od święta tu nie bywają. Podobnie i chrzestni – coraz częściej są to ludzie zupełnie nieświadomi tego, jak ważnego i odpowiedzialnego zadania się podjęli, już nie mówiąc o tym, że będą dawać swoim chrześniakom jakikolwiek przykład żywej wiary. I do Pierwszej Komunii Świętej przyprowadzają swoje dzieci rodzice, którzy zupełnie nie wierzą w to, co się tak naprawdę dokonuje, a najważniejszą dla nich sprawą jest paradny ubiór dziecka i okazałe przyjęcie w świetnym lokalu. Tacy rodzicena Bierzmowanie swego dziecka to już nawet nie przyjdą – bo zapracowani i zajęci „ważniejszymi” rzeczami, zupełnie sobie odpuszczą jakiś obrzęd, który dla nich jest tylko magią, a do tego nie wiąże się z koniecznością zapraszania gości i organizowania przyjęcia. I długo by tu można jeszcze wyliczać i wyliczać, ale chyba nie o to chodzi.
Chodzi natomiast o to, że Jezus dzisiaj mówi wyraźnie: Kto miłuje ojca lub matkę bardziej, niż Mnie – nie jest Mnie godzien! I kto miłuje syna lub córkę bardziej, niż Mnie – nie jest Mnie godzien! I kto miłuje swoją pracę i karierę, i stanowisko bardziej, niż Mnie – nie jest Mnie godzien! I kto miłuje swojego narzeczonego, narzeczoną bardziej niż Mnie – nie jest Mnie godzien! I kto miłuje swoje własne zasady życiowe i swój egoizm, i swoją pychę, i w ogóle siebie samego bardziej, niż Mnie – nie jest Mnie godzien!
Tak mówi Jezus! Krótko, prosto i jasno! I albo się w Niego wierzy na poważnie – albo się nie wierzy wcale! Trzeciej drogi nie ma! Bo – jak mówi Jezus – kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną,nie jest Mnie godzienKto chce znaleźć swe życie – straci jeA kto straci swe życie z Mego powodu – ten je znajdzie!
                                                                                          Amen

3 komentarze

  • Nawiązując do Księdza słów :"Tak mówi Jezus! Krótko, prosto i jasno! I albo się w Niego wierzy na poważnie – albo się nie wierzy wcale!" jak też do wczorajszego tekstu pierwszego czytania gdy Sara zaśmiała się z proroctwa.
    Chciałbym zwrócić uwagę niektórym kobietom, co próbują uatrakcyjnić niektóre spotkania omawiające Słowo Boże, przerywnikowym dowcipkowaniem na nieistotne tematy, a co gorsze na tematy związane z istotą dyskusji. O ile każdy chrześcijanin jest zobowiązany do radości w głoszeniu ewangelii to wesołkowatość jest żenująca i przynosi więcej szkody niż pożytku.
    Ironia i śmiech ze spraw bożych jest domeną szatana, co było widoczne pod pałacem i czego doświadczyli tam się modlący. Sara doświadczyła tego na własnej skórze.
    Można więc być obojętnym i nie wierzyć w proroctwa lecz żartowanie z nich może się skończyć utratą wiary.

    ~Dasiek, 2011-06-26 13:57

    ' Chciałbym zwrócić uwagę niektórym kobietom, co próbują uatrakcyjnić niektóre spotkania omawiające Słowo Boże, przerywnikowym dowcipkowaniem na nieistotne tematy, a co gorsze na tematy związane z istotą dyskusji. O ile każdy chrześcijanin jest zobowiązany do radości w głoszeniu ewangelii to wesołkowatość jest żenująca i przynosi więcej szkody niż pożytku ''

    Dasiek , a konkretniej ?

    Domownik – A

    ~Domownik – A, 2011-06-26 14:42

    Pan Jezus w tym co mówił był bardzo poważny i powinniśmy brać z niego wzór.

    ~Dasiek, 2011-06-26 22:07

    No dobrze, ale ja pytalam dlaczego rzuciłeś akcent, na zwrócenie uwagi kobietom podczas jakiś spotkań..
    Spytałam czy masz na myśli konkrente spotkanie, gdzie byłeś świadkiem czegoś takiego ? czy to ogólnikowe stwierdzenie… Bo jeśli ogólnikowe, to chyba nie na miejscu jest wyszczególnienie tylko zachowania kobiet, bo mężczyżni tez niejednokrotnie pozostawiają wiele do życzenia swoim zachowaniem w sytuacji, gdzie powinna panować pełna powaga i skupienie.

    Domownik – A 

    ~Domownik – A, 2011-06-26 23:10

    Z nielicznymi wyjątkami jestem z wami o 20.00

    ~Dasiek, 2011-06-26 13:59

  • '' To co małe, małe jest, ale wierność Bogu w małych rzeczach jest naszą wielkością …'' / Św. Augustyn/

    '' kto jest godzien Jezusa ? ''

    Myślę, że każdy , kto pomaga zejść drugiemu Człowiekowi z krzyża cierpienia. Gdyby się tak zastanowić nad własnym życiem,i policzyć ilu ludzi zdejmowało już każdego z nas z krzyża…
    Lekarz z krzyża choroby, przyjaciel z krzyża samotności, kapłan z krzyża grzechu.. A my tacy niewdzięczni… Mało kiedy pamiętamy o tych co nam pomogli zejść z krzyża cierpienia….

    Pozdrawiam
    Domownik – A

    ~Domownik – A, 2011-06-26 14:18

    To jest bolesne, że w kraju katolickim gdzie drogowskazem życia powinien być Dekalog górę biorą wyniki demokratycznego głosowania. Większość decyduje wszędzie.Pojedynczy człowiek, który jest sumienny, uczciwy, żyje moralnie nie ma racji bytu.Zło jest głośne i przebojowe,dobroć cicha. Pamiętajmy,że to my wybieramy parlamentarzystów więc kierujmy się dobrymi zasadami.

    ~Urszula, 2011-06-26 15:33

    Jestem o 20.00 🙂

    ~Robert, 2011-06-26 21:02

    Bo w naszym kraju ochrzczonych jest ponad dziewięćdziesiąt procent ludzi. Tylko dlaczego tak duży procent żyje na co dzień tak, jakby Boga nie było?!

    Odpowiadając w 'duchu ateisty' na pytanie o to, dlaczego dużo ochrzczonych żyje na co dzień tak, jakby Boga nie było: "bo chciałbym sam podjąć decyzję o chrzcie, ochrzcili mnie rodzice, nie miałem zdania, to nie moja wina, nie mój wybór, zostałem zmuszony". Tak wiele razy już to słyszałam…

    Pomieszkiwanie razem przed ślubem – "bo jak się okaże, że się nie docieramy, to przynajmniej nie trzeba będzie brać rozwodu" (ale po co Ci człowieku ślub i przyrzeczenie, skoro nie ufasz tej drugiej osobie już teraz i nie wierzysz, że Bóg Wam pomoże wszystko przetrwać). Później słyszymy, że "no dzidziuś się urodził, gdy jeszcze nie wzięliśmy ślubu, ale to było planowane, bo chcieliśmy już od dawna" – a kto nie chce?! Prawie każda dziewczyna marzy o tym, żeby zostać matką, ale trzeba to marzenie zrealizować w odpowiednim czasie, z odpowiednim człowiekiem!!!

    To wszystko, to tylko głupie tłumaczenie swoich błędów, spełnianie swoich zachcianek bez ponoszenia konsekwencji.

    Jeśli chodzi homoseksualistów, mam pytanie – jaka jest definicja prawna "małżeństwa"?
    Ostatnio dużo rozważałam na ten temat i doszłam do wniosku, że główny powód to zamieszanie jakiejś beznadziejnej polityki do prywatnych spraw ludzi – bo co kogo obchodzi, kto z kim śpi, czy ma zielone czy różowe ściany, czy nosi stringi czy barchanowe majty!

    ~Katri, 2011-06-27 11:38

    W polskim prawie małżeństwo to trwały związek osób przeciwnej płci. Ale prawo można zmienic – i pewnie zmienią. W kolejce do uznania czekają również chorzy na pedofilię, o pardon, może już niedługo to nie będą chorzy, a tylko posiadający inne preferencje seksualne :/. Zmiana prawa w tej kwestii zacznie się pewnie, niech zgadnę – najpierw WHO wykreśli co nieco ze swojej listy, później w którymś stanie w USA nastąpi regulacja prawna (albo w Holandii lub Szwajcarii – BTW chyba najbardziej demokratycznym panstwie z możliwych 😉 ). Zresztą jak ze wszystkim co się obecnie dzieje w kwestii moralności i seksualności byłby to kolejny "powrót do przeszłości".
    Pozdrawiam
    Robert

    ~Robert, 2011-06-27 13:35

  • Jest zwyczajnie żal tych ludzi, którzy chcieliby żyć normalnie, założyć "rodzinę", ale nie mogą, bo prawo się na to nie zgadza… Nie chcę patrzeć na to, co dzieje się za sprawą kampanii wyborczych, żeby tylko zebrać więcej naiwnych do głosowania na Prawo Odwrotności.
    Z drugiej strony – co jest ważniejsze : miłość, czy papierek z urzędu? Jeśli się kochają, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ze sobą byli, szczególnie, że ludzie nie obnoszą się jakoś bardzo ze swoją miłością w miejscach publicznych.
    Zresztą szczerze mówiąc, wydaje mi się, że homoseksualistom chodzi raczej o to, żeby zalegalizować związki po to, aby mogli potem – zacytuję – "odwiedzić swojego partnera w szpitalu, gdy będzie umierał", a cała reszta tej ideologii jest dorobiona przez politykę i tych, którzy mają nierówno pod sufitem (bez względu na orientację seksualną).

    ~Katri, 2011-06-27 17:09
    "Jest zwyczajnie żal tych ludzi, którzy chcieliby żyć normalnie, założyć "rodzinę", ale nie mogą, bo prawo się na to nie zgadza…" – ja również im współczuję, ale nie do końca rozumiem tego..: "bo prawo się na to nie zgadza"? A jakie prawo i o jakiej "rodzinie" mowa? Bo chyba nie chodzi o Prawo w kontekście tego co Bóg dał ludziom? Wszystkie inne kwestie prawne związane z ludzką działalnością są rozwiązywalne na bazie reguł już obowiązujących i nie widzę żadnej potrzeby zmiany definicji rodziny. Nie jest to też kwestia wykorzystania trudnego tematu przez polityków, ale działanie dokładnie odwrotne: strategiczne wykorzystanie lewicowych polityków przez organizacje LGTB, a strategia ta (w szerokim kontekście zresztą) była dośc jasno sprecyzowana już w drugiej połowie lat 80-tych XX w . Na marginesie wspomnę tylko, że jeden z psychiatrów, który lobbował w WHO za skreśleniem homoseksualizmu z listy chorób, po latach zmienił zdanie i zaczął stosowac skuteczne terapie wyprowadzające z tej przypadłości :/.
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-06-27 21:34

    W pełni zgadzam się i podpisuję pod ostatnią wypowiedzią Roberta. Według mnie, cała ta sprawa dokładnie tak wygląda. Natomiast nie bardzo potrafię zrozumieć intencje wypowiedzi Katri, bo w końcu nie wiem, czy opowiada się za pełnym poszanowaniem odwiecznego Prawa Bożego (naturalnego) w tych kwestiach, czy jednak dopuszcza możliwość jakichś kompromisów?
    Wszystkim uczestnikom tej wymiany zdań bardzo dziękuję. Kwestie, które podjąłem w tym rozważaniu osobiście uważam za bardzo ważne, wręcz fundamentalne dla naszej chrześcijańskiej postawy!

    ~Ks. Jacek, 2011-06-30 11:01

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.