O walce z Bogiem – i z samym sobą…

O

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 
        Dzisiaj przyglądamy się walce Jakuba z Bogiem, a na kanwie tego – o naszych walkach ze swoimi słabościami. Zapraszam do refleksji! 
        A jednocześnie – gorąco dziękuję za żywy odzew na wczorajszy wpis. Zgadzam się ze sprostowaniem Roberta, że w tym, o czym wczoraj pisałem, bardziej chodziło o „powstanie”, niż o „rewolucję”. Zdecydowanie – to lepsze słowo na wyrażenie tego, co miałem na myśli. Dziękuję Robertowi za stałe czuwanie nad precyzją naszych refleksji! I za linki, które zamieścił w swoich wpisach: zarówno do artykułu Rafała Ziemkiewicza, jak i na stronę Ks. Isakowicza Zaleskiego. Zajrzałem na oba adresy i serdecznie polecam: artykuł Ziemkiewicza jest rewelacyjny, choć porażający w swojej prawdziwości. Podobnie z drugim artykułem. 
        Kochani, zachęcam: czytajcie te artykuły i proponujcie innym! Niech prawda, chociaż w drugim obiegu, ale jednak dociera do ludzi! Brońmy się w ten sposób przed rozprzestrzenianiem się w naszym Polskim Domu rządów absurdu i obłędu!
       A Domownika proszę o nieprzepraszanie za swoje refleksje. Myślę, że my wszyscy możemy tylko dziękować za zawartą w nich głębię!
                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Wtorek 14 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Rdz 32,23–33;  Mt 9,32–37
Jakub zmierza na spotkanie ze swym bratem Ezawem. Po latach rozłąki, nasyconych wrogością, spowodowanej tym, że Jakub, podstępem wyłudził błogosławieństwo od umierającego i niedowidzącego ojca, przebierając się w ubrania Ezawa – właśnie po tym długim czasie i po tych wszystkich doświadczeniach ma dojść do spotkania braci.Jakub bardzo się tego obawia, zresztą postanowił, że nie będzie walczył, a z pokorą uzna wyższość swego starszego brata i okaże mu uszanowanie.
I oto w noc poprzedzającą spotkanie Jakub – ze zrozumiałych względów – nie może spać, szuka zatem wytchnienia w samotności. Swoją rodzinę przeprawia przez potok Jabbok, sam zaś chce się wyciszyć… Tymczasem dochodzi do bardzo tajemniczego wydarzenia. Pojawia się ktoś, kto zmaga się z nim, dosłownie walczy przez całą noc,aż do pierwszych blasków jutrzenki.
Nie jest powiedziane wprost, kto to jest, ale fakt udzielenia przezeń Jakubowi błogosławieństwa i dokonania zmiany imienia, jednoznacznie sugeruje, że był to Bóg, lub Jego wysłannik. Jakub zapewne od razu to wyczuł, bopoprosił o owo błogosławieństwo. Co więcej, z treści czytania wynika, że na błogosławieństwie tym bardzo mu zależało. A to zapewne z tego powodu, że poprzednie – jako rzekliśmy – wyłudził podstępem. Teraz więc chciał otrzymać błogosławieństwo wprost od Boga.
Wyczuwając zatem, że ma do czynienia z Bogiem, lub z kimś przez Niego wysłanym, bez zastrzeżeń wyjawia Mu swoje imię. Ten gest był znakiem całkowitego otwarcia się na tego, komu się przedstawia swe imię, a wręcz – oddania w jego ręce władzy nad sobą. Tak właśnie Jakub postąpił w stosunku do tajemniczej Postaci, z którą się zmagał. I rzeczywiście – otrzymał błogosławieństwo, a do tego jeszcze tajemnicza Postać zmieniła jego imię na Izrael, co jednoznacznie sugeruje jakąś totalną zmianę życiową danego człowieka.
Faktycznie bowiem – dało się zauważyć, że w Jakubie dokonywała się stopniowa zmiana nastawienia. On już zupełnieinaczej podszedł do Boga, aniżeli chociażby w opisanym wczoraj wydarzeniu, kiedy to przyśniła mu się drabina, na czele której stał Bóg. Jakub – owszem – docenił i uczcił obecność Boga na tamtym miejscu i w tamtym czasie, ale stawiał Bogu liczne i rozmaite warunki: jeżeli Bóg zrobi to, jeżeli uczyni tamto… Tutaj już nie stawia żadnych warunków, otwiera się na Boga, szuka pojednania z bratem, co jednoznacznie pokazuje, że dokonuje się w nim gruntowna zmiana na lepsze.
I w tym sensie możemy powiedzieć, że walka, jaką odbył nad potokiem Jabbok staje się poniekąd symbolem walki, prowadzonej przez Jakuba z samym sobą: ze swoimi wadami i przywarami. Walki – dodajmy to – zwycięskiej!
A nam, Kochani, całe to wydarzenie jasno pokazuje, że i my także nie musimy – czy może: nie powinniśmy – walczyć z Bogiem, a bardziej ze swoimi słabościami. To prawda, że my nie walczymy z Bogiem w jakiś sposób systemowy, zaplanowany – tak chociażby, jak czynili to przedstawiciele bezbożnego systemu komunistycznego, czy jak czynią to wyznawcy innych systemów, choćby obecnieco raz bardziej szerzącego się liberalnego stylu życia, prowadzący może nie otwartą, ale zakamuflowaną, a przez to jeszcze bardziej podstępną walkę z Bogiem i Jego zasadami.
My tu nie o takiej walce mówimy, bo my z zasady nie chcemy z Bogiem walczyć wprost. Natomiast niejednokrotniedochodzi do różnych małych, drobnych, codziennych zmagań na modlitwie, kiedy to domagamy się czegoś od Boga, lub mamy do Niego o coś żal, czy pretensję… I rzeczywiście – powiedzmy to jasno! – mamy prawo zwracać się do Boga dokładnie z tym, co nosimy w sercu, co czujemy, co nas niepokoi… Nawet, jeżeli będą to wspomniane jakieś pretensje, czy wątpliwości – mamy mówić o nich Bogu szczerze. On sam tego od nas oczekuje!
Ale nie możemy zapominać o tym, że Bóg nigdy – ale to naprawdę nigdy – nie był, nie jest i nie będzie naszym przeciwnikiem. On nam nigdy nie będzie czynił na złość! On – jak słyszmy w Ewangelii – poprzez swoją moc uzdrawiającą, poprzez znaki, które daje i ludzi, których posyła, okazuje nam swoją miłość i życzliwość. Natomiast my sami może powinniśmy skoncentrować większe siły na walce – owszem! –ale ze swoimi słabościami, ze swoimi przyzwyczajeniami, ze swoimi schematami myślenia, które tak naprawdę blokują nam drogę do Boga i do drugiego człowieka.
Zatem, nie w Bogu, ale w sobie samych powinniśmy częściej poszukiwać przyczyn takich czy innych naszych ludzkich niepowodzeń czy złych nastawień. I z pomocą Bożą, wsparci Jego łaską, powinniśmy z tymi złymi nawykami i wadami prowadzić w sobie samych zwycięską walkę!
W tym duchu zastanówmy się:
  • Jak wygląda i na ile systematyczna jest moja praca nad pokonaniem wady głównej?
  • Czy poprzez solidny rachunek sumienia odważnie stawiam sobie przed oczami wszystkie swoje grzechy, czy niektóre z nich kamufluję przed samym sobą?
  • Czy w pokonywaniu swoich słabości jestem otwarty na pomoc Bożą i cierpliwy?
A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza.

2 komentarze

  • Każdy z nas powinien być gotowy nie tylko na rachunek sumienia, ale na to, by popatrzec w oczy, i wytrzymać spojrzenie Tego, który nam dał siebie, i nic innego nie chce, jak tylko, byśmy tak jak On stali się miłością.

    Tak naprawdę nikt nam nie może odpuścić grzechów , ani ksiądz, ani Chrystus, ani sam Bóg, jeśli nie będziemy żałować
    Naprawdę nie potrafimy żałować, jeśli Bóg nie natchnie nas do żalu
    Naprawdę od nas zalezy, czy przyjmiemy łaskę pokuty
    Naprawdę, zbawienie nasze zależy od naszej dobrej woli …

    Pozdrawiam
    Domownik – A

    ~Domownik – A, 2011-07-05 12:28

    Tylko czy kiedykolwiek będziemy w stanie wytrzymać spojrzenie Tego, który jest najczystszą Miłością?

    ~Ks. Jacek, 2011-07-08 11:01

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.