Dzieci gromu – czy dzieci łagodności?…

D

Szczęść Boże! Dzisiaj w liturgii przeżywamy Święto Świętego Jakuba Starszego (albo – jak kto woli – Większego). Drugorzędnym Patronem dnia dzisiejszego jest Święty Krzysztof – Patron kierowców i podróżujących. W dzisiejszym rozważaniu napisałem, że mamy być wszyscy w jakimś stopniu – tak jak Święty Jakub i jego brat, Święty Jan – „dziećmi gromu” na odcinku pogłębiania wiary i zdobywania Królestwa Bożego. Jednak na drodze, za kierownicą, lepiej, byśmy nie byli „synami gromu”, bo z gromem nieodłącznie wiąże się błysk pioruna, całkiem podobny do błysku… fotoradaru! Więc lepiej, żebyśmy na drodze byli nie „dziećmi gromu”, a „dziećmi łagodności” i – zdrowego rozsądku! O to módlmy się przez wstawiennictwo Świętego Krzysztofa!
       Jego wstawiennictwu – i Waszym, Kochani, modlitwom – chciałbym w dniu dzisiejszym powierzyć Moderatora tego bloga, KRZYSZTOFA FABISIAKA, a także – KSIĘDZA KRZYSZTOFA GARWOLIŃSKIEGO, mojego Kolegę Kursowego, oraz wszystkich Krzysztofów, z którymi jestem zaprzyjaźniony, aby wszyscy Oni – tak jak ich Patron – nieśli Chrystusa do ludzi ze swego otoczenia, a wcześniej – aby sami Chrystusem w stu procentach żyli!
                      Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Święto Św. Jakuba Apostoła,
do czytań z t. VI Lekcjonarza:  2 Kor 4,7–15;  Mt 20,20–28
Przyglądając się postaci dzisiejszego naszego Patrona, wspomnieć musimy, iż wśród Apostołów Jezusa było dwóch Jakubów. Dla odróżnienia nazywani są odpowiednio: Większy i Mniejszy, albo też: Starszy i Młodszy. Przy tym prawdopodobnie nie chodziło o ich wiek, ale o kolejność wstępowania do grona apostolskiego. Imię Jakub pochodzi z hebrajskiego „skeb”, co znaczy „pięta”. Według starotestamentalnej Księgi Rodzaju, kiedy Jakub, wnuk Abrahama, rodził się wraz ze swym bratem bliźniakiem Ezawem, miał go trzymać za piętę.
Święty Jakub Większy został – razem ze swym bratem Janem – powołany przez Jezusa jako jeden z Jego pierwszych uczniów: święci Mateusz i Łukasz wymieniają go na trzecim miejscu w kolejności, a święty Marek na drugim. Jakub i jego brat Jan byli synami Zebedeusza. Byli rybakami i mieszkali nad Jeziorem Tyberiadzkim. Ewangelie nie wymieniają bliżej miejscowości. Być może, pochodzili z Betsaidy, podobnie jak Święci Piotr, Andrzej i Filip, gdyż spotykamy ich razem przy połowach. Matką Jana i Jakuba była Salome, jedna z najwierniejszych towarzyszek wędrówek Chrystusa Pana.
Jakub został zapewne powołany do grona uczniów Chrystusa już nad rzeką Jordan. Tam bowiem spotykamy jego brata Jana. Po raz drugi jednak Pan Jezus wezwał go w czasie połowu ryb. Wspomina o tym Ewangelista Łukasz, dodając nowy szczegół – że było to po pierwszym cudownym połowie.
Jakub należał do uprzywilejowanych uczniów Pana Jezusa, którzy byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira, przemienienia na górze Tabor oraz modlitwy w Ogrójcu. Żywe usposobienie Jakuba i Jana sprawiło, że Jezus nazwał ich „synami gromu”. Chcieli bowiem, aby piorun spadł na pewne miasto w Samarii, które nie przyjęło Pana Jezusa i Jego Uczniów. To także właśnie Jakub dopytywał Jezusa na osobności, kiedy będzie koniec świata. Wreszcie był on świadkiem drugiego, także cudownego połowu ryb, kiedy Chrystus ustanowił Piotra głową i pasterzem swojej Owczarni.
Ewangelie wspominają o Jakubie Starszym w osiemnastu miejscach, co łącznie obejmuje trzydzieści jeden wierszy. W porównaniu z innymi Apostołami – jest to bardzo dużo. Dzieje Apostolskie wspominają o Jakubie dwa razy: kiedy wymieniają go w gronie Apostołów oraz informując o jego męczeńskiej śmierci. A zmarł nasz Patron śmiercią męczeńską – został ścięty z rozkazu Heroda, w roku 44. Jakuba stracono w więzieniu, bez procesu – zapewne dlatego, aby nie przypominać ludowi procesu Chrystusa Pana i nie narazić się na jakieś nieprzewidziane reakcje. Jakub był pierwszym spośród grona apostolskiego Męczennikiem Kościoła, a tak w ogóle drugim – po świętym Szczepanie.
W średniowieczu powstała legenda, że Święty Jakub, zanim został biskupem Jerozolimy, udał się najpierw zaraz po Zesłaniu Ducha Świętego do Hiszpanii. Tradycja ta powstała w związku z tym, że jego relikwie w wieku VII sprowadzono z Jerozolimy do Santiago de Compostela, gdzie zresztą znajdują się po dzień dzisiejszy.
A my, słuchając Słowa Bożego, przeznaczonego w liturgii Kościoła na dzisiejsze Święto, zarówno we fragmencie Ewangelii Mateuszowej, jak i w słowach Pawła Apostoła odnajdujemy wyjaśnienie głębokiego sensu ofiary cierpienia, jaką mają złożyć Uczniowie Jezusa. Zapobiegliwa matka dzisiejszego Patrona chciała dla niego – i jego brata Jana – zapewnienia świetlanej przyszłości. Jak każda dobra matka zresztą. Ale jej pragnienia wykraczały poza rzeczywistość ziemską. Ona chciała dla swoich synów dobrych miejsc w Królestwie Niebieskim.
Odpowiadając na to, Jezus mówi o piciu Jego Kielicha – a więc o udziale w Jego cierpieniu. Bo miejsce w Królestwie Niebieskim zdobywa się nie drogą rywalizacji politycznej, czy poprzez spełnianie ludzkich ambicji. Jezus dziś wyraźnie mówi: Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. W taki sposób sam Jezus postępował – jak to powiedział dziś w Ewangelii – jest to więc pierwszy argument dla Jego uczniów, aby tak postępowali.
A Święty Paweł w Liście do Koryntian, którego fragmentu wysłuchaliśmy w pierwszym czytaniu, mówi: Przechowujemy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Właśnie – my sami jesteśmy tak słabi i tak kruche jest to nasze apostolstwo, jak owe naczynia gliniane. Ale nasza moc płynie z Boga – i nam nie wolno o tym zapomnieć! Dlatego nie o zaszczyty i uznanie ludzkie winniśmy zabiegać, ale o jak największe zaufanie do Boga i związanie się z Nim!
A wtedy będziemy mogli powtórzyć za Świętym Pawłem: Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu. Żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy. Znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni. Obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. […] Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym śmiertelnym ciele.
Właśnie, Kochani, jeżeli mamy być apostołami Jezusa i mamy dawać o Nim prawdziwe i pełne świadectwo, to musimy być z Nim związani jak najściślej i jak najbardziej Mu zaufać. Na nic natomiast takie apostolstwo, które miałoby bazować tylko na naszych ludzkich zdolnościach i umiejętnościach, lub stałoby się realizacją ludzkich ambicji, czy chęci zdobycia poklasku u ludzi, czy jakiejś wysokiej pozycji społecznej. Wtedy już nie będziemy mogli mówić o żadnym apostolstwie, tylko o jakiejś strasznej pomyłce!
Prawdziwy apostoł Jezusa bierze udział w cierpieniu swego Mistrza, dlatego nieraz jest odrzucany, nieraz wyśmiewany, nieraz lekceważony. W tym wszystkim jednak widzi on głęboki sens, bo odnajduje go w Chrystusie, któremu bezgranicznie ufa.
Uczmy się, Kochani, takiej właśnie postawy od dzisiejszego Patrona, Świętego Jakuba – postawy zaufania do Jezusa i odnajdywaniu najgłębszego sensu tych trudności, które na drodze chrześcijańskiego życia i świadectwa ciągle nas spotykają. Uczmy się tego od Świętego Jakuba!
Ale też weźmy chociaż trochę z jego przebojowego temperamentu, aby być – przynajmniej w jakimś stopniu – takim „dzieckiem gromu” w dążeniu do Chrystusa i pokonywaniu zła w sobie i wokół siebie. Naszemu wyciszonemu i nieco zalęknionemu chrześcijaństwu przydałoby się trochę takiej właśnie przebojowości, odwagi i fantazji!
W tym kontekście pomyślmy:
·        Czy moja wiara i bliskość Chrystusa nie jest dla mnie powodem do patrzenia na innych – może słabiej wierzących – z lekceważeniem?
·        Czy moje świadectwo, jakie daję Chrystusowi, jest odważne, przebojowe i radosne?
·        Czy nie narzekam, nie rozczulam się nas sobą, nie poddaję się rezygnacji gdy przyjdą nieodłączne trudności i sprzeciwy ze strony ludzi?
Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu!

26 komentarzy

  • "Nie udzielę wywiadu, nie posłużę się medium publicznym ,aby występować przeciwko mojemu przełożonemu. Telewizyjki mojej użyję." Śmiać się, czy płakać? Jak tak dalej pójdzie to swoimi przemówieniami przebije Fidela Castro.

    Ładnie podsumował zachowanie ks. Natanka ks. Sikorski: "Tutaj nie ma problemu schizmy w Kościele, tylko jest problem osobowościowy ks. Natanka, który ma jakieś poczucie swojej misji, mam wrażenie, że nadmierne i niekontrolowane.
    Ma jakieś charakterologiczne kłopoty."

    Ja uważam, że ks. Natanek przede wszystkim powinien zmienić sposób, w jaki mówi kazania. Może i On chce dobrze, ale nie potrafi tego przekazać tak, by ludzie nie czuli oburzenia. Przydałaby Mu się ta tajemnicza umiejętność, jaką posiadają nasi politycy;)

  • Zgadzam się, że ks. Natanek jest dobrym przykładem na to, jak skutecznie można niedopasowac zarówno język jak i formę przekazu do odbiorcy (a może się mylę, może ks. Natanek chce dotrzec tylko do osób, które i tak w niego wierzą niezależnie od tego co powie). Zdarzyło mi się również słyszec w jego kazaniach kolosalne niedorzeczności – albo, jeśli to prawda, co opowiada, to szatan jest idiotą. No, ale chyba nie jest, bo wówczas nie byłoby z nim tyle problemów :/. Ostatni znalazłem informację -nie wiem czy prawdziwą, bo pochodzącą giewu – że w tej ostatniej homilii twierdził, że ma bezpośrednie połączenie z Jezusem przez światłowód, taki telefon do Pana Boga. I jeśli to prawda, to ……

  • Jeśli tak, to … "Halo, to Ja, płynę do Ciebie światłowodem… Mam do przebycia długą drogę" 😛
    {przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać:D}

  • Też przeczytałam dziś o ks Natanku i'' telefonie do Pana Boga'' pozostawię to bez komentarza ….

    Pozdrawiam

    Domownik – A

  • To odchodząc troszkę od tematu ks. Natanka…

    Tak, patrzę lekceważąco na ludzi, którzy uważają, że są "wierzący niepraktykujący". Jednak staram się w pewien sposób nawracać ich na dobrą drogę. Jednak często daję za wygraną, bo trudno byłoby z powodu braku ich wiary, zerwać kontakt. To boli, ale niestety większość moich przyjaciół to osoby niewierzące:( Trudno zrezygnować ze wszystkiego, czym się ze mną dzielą "tylko" przez to, że są niewierzący i wszelkie rozmowy na tematy wiary oraz polityki mogą kończyć się kłótnią…
    {zapraszam na mojego właśnie założonego bloga zbior-mysli-nieuporzadkowanych do przeczytania ostatniego akapitu – "Takie, które…" – większości brakuje tylko jednego – wiary.}

  • Tak jak pisałem w słowie wstępnym we wtorek – dziękuję za wypowiedzi na temat Ks. Natanka. Niestety, tak jest zawsze, kiedy ktoś – nawet ksiądz, a może: szczególnie ksiądz – zamieni się miejscami z Panem Bogiem i sobie samemu przyzna to pierwsze. Proszę o modlitwę za tego pogubionego Kapłana.

  • To, że ks. Natanek piętnuje masonerię, która wkradła się w łono Kościoła was nie interesuje? Widzę tu triumf zadowolenia. Lecz wierzę w to, że zmienicie jeszcze kiedyś zdanie pod wpływem nadchodzących wydarzeń.

    Dasiek

  • Ks. Amorth twierdzi, że w Watykanie gnieździ się szatan. Nawet jeśli są zniewoleni czy opętani purpuraci, to nie oznacza jeszcze, że cały posoborowy KK jest zły – bo jest to ciągle Chrystusowy Kościół. U ks. Natanka nie potępiam tego, że piętnuje masonerię (chociaż – byc może widzi ją tam – gdzie jej nie ma), czy jego walki o intronizację Chrystusa na króla Polski, ale to że często wygaduje bzdury zaraz obok rzeczywiście ważkich refleksji nad kondycją naszej cywilizacji i naszego państwa. Prowadzi to do ośmieszenia tych jakże ważnych, poruszanych przez niego kwestii. Nie podoba mi się również droga jaka obrał, aby zwrócic uwagę na problemy wewnątrz KK. Już raz pisałem, że bliższa mi jest droga obrana przez św. Ignacego Loyolę niż Marcina Lutra. Ks. Natanek jest bliższy temu drugiemu – prowadzi to do rozbicia w KK.

  • "Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?"
    Może to nie bzdury tylko to, że nie rozumiemy wszystkiego. Posługujecie się własnym rozumem i pewni jesteście swej racji, a to jest zgubne.

    A co powiedzieć na nakaz stawiania tronu w centralnym miejscu dla celebransa, a przesuwanie tabernakulum na bok.
    Dasiek

  • O bzdurach wiem dobrze 🙂 i zdaje się, że ks. Natanek nie rozumie kilku ( może i wielu) spraw, o których mówi. A może rozumie je "inaczej". Robi idiotę z szatana, a to jest największe zagrożenie, bo ludzie idiotę bagatelizują (sukces Złego to uznanie przez ludzi, że go nie ma lub że jest nieistotny) – zatem komu służy ks. Natanek robiąc z niego durnia a z siebie bohatera, bo niestety tak pobrzmiewają jego wypowiedzi?
    Poruszasz standardowe kwestie oburzające tradycjonalistów (chociaż sam uważam, że VS nie był wolny od błędów), to nie znaczy, że wszystko było złe! To jest ciągle Kościół Boży i w nim jest Prawda, w nim jest Chrystus. Spójrz na jego historię, ileż w nim i wokół niego powstawało zła za sprawą grzechu człowieka – a jednak trwa i trwac będzie bo taka jest wola Chrystusa.
    Gdyby ks. Natanek chciał rzeczywiście dotrzec do wiernych, robiłby to inaczej, a tak stworzył samo-uwielbiajacą siebie i jego grupę. Powinien uczy się i od autorów ST i od autorów NT jak dopasowac język przekazu do współczesnych mu ludzi – inaczej pozostaje się niezrozumiałym! Nie wiem zatem czy to inspiracja Boża czy szatańska! I powtarzam: nie byłem zwolennikiem nakładania na ks. Natanka jakichkolwiek kar, w sposób w jaki zostało to zrobione. Szef krakowskiego Kościoła sam kiedyś zda sprawę przed Panem z tego co robi, bądź w co jest wmanipulowany (a jeśli się daje manipulowac, to pasterzem miernym jest). To samo dotyczy całej reszty hierarchów, którzy u jednych widzą drzazgę w oku, a u siebie nie dostrzegają belki.
    Dasiek – ponieważ jesteś głęboko w tym temacie: czy tekst ks. Natanka o telefonie do Pana Boga to prawda? Tak powiedział?

  • Robercie
    Wprawdzie nie jestem Dasiek, i nie mnie pytałeś, ale odpowiem na Twoje pytanie

    Tak powiedział ks Natanek

    '' Duchowny zdradził zebranym, że w sobotni wieczór kontaktował się z Jezusem. – Otrzymałem od Jezusa możliwość telefonu do Nieba, i kiedy nie nabrykam z Panem Bogiem, to mam taki światłowód, że ta linia jest otwarta. W sobotę prosiłem o wiadomość z nieba i ją dostałem – zaczął. I zrelacjonował, co usłyszał: – Nie bój się. Żądam twojej ofiary. Podoba się mi twoja ofiara. Nie słuchaj tych, którzy nie mają mojego ducha. Bądź posłuszny Bogu, a nie tym, którym dałem władzę – opowiada

    Więcej… http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,10000753,Msza_ks__Natanka__masoni_i_telefon_z_nieba.html#ixzz1TGliUSNy ''

    Pozdrawiam

    Domownik – A

  • Nie znam żadnego innego kapłana, który by tak wiele mówił o szatanie. Co więcej nie słyszałem w moim kościele o nim przez rok. Może gdyby była mowa to ludzie by całkiem pouciekali z kościoła?
    Nie trzeba robić z szatana durnia, bo on nim jest, skoro zaślepiła go pycha i sprzeciwił się Bogu by zostać strąconym do piekła. Celem ks. Natanka jest uczynienie Chrystusa królem Polski i całe życie temu podporządkował.
    Trzeba bohaterstwa by tak odważnie sprzeciwić się złu i pokazywać błędy. Tak – przykładem dla niego są prorocy, którzy zostali pozabijani przez swoich rodaków, a później rehabilitowani.
    Być może, że też mówili niezrozumiale i za mało politycznie.

  • Domowniku: z tego źródła i ja czytałem ten tekst, ale jest to dla mnie źródło mało wiarygodne, dlatego prosiłem o potwierdzenie kogoś, kto zapewne słuchał całej homilii ks. Natanka :). Ale dziękuję za odzew :).
    "Nie trzeba robić z szatana durnia, bo on nim jest, skoro zaślepiła go pycha i sprzeciwił się Bogu" – w tym kontekście oczywiście można tak powiedzieć. Był głupcem względem Boga, bo sądził, że jest w stanie dorównać Stwórcy! Niestety, ale ks. Natanek robi z niego durnia względem człowieka. Przynajmniej ja to tak odbieram. A skoro o pysze mowa, to może w ks. Natanku też jest jej nadmiar? No, ale raczej nie, bo przecież: on jest ofiarą na stosie masonerii, która opanowała KK! – ciekawi mnie tylko czy przypadkiem stosu tego trochę nie zbudował sobie sam, poprzez niesubordynację, złamanie przysięgi kapłańskiej i niektórych kabotyńskich orationis. Podkreślam kolejny raz: nie jestem przeciwnikiem ks. Natanka w jego dążeniach do Intronizacji, wiary w objawienia Rozalii Celakówny itd. Ale, doprawdy można posłużyć się formą i językiem bardziej zrozumiałym. Prawdę można głosić tak, że się pomaga w dotarciu do wielu dzieci Bożych (co jak mniemam jest wolą Boga), albo tak, że się ją ośmiesza – dając przez to szerokie pole do popisu szatanowi!

  • Dodam jeszcze, że ks. Natanek mówi trafnie o bardzo wielu bolączkach współczesności i dlatego szkoda wielka, że zdolny kapłan oddala się od KK. Niestety, nie pierwszy i pewnie nie ostatni :(. Jest wiele przykładów na to jak można być skonfliktowanym ze swoim przełożonym w hierarchii kościelnej, a jednocześnie być wiernym Chrystusowi w KK i kapłańskiej przysiędze. Dam jeden przykład, który przychodzi mi na myśl w tej chwili (rzecz dotyczy tego samego hierarchy, z którym ks. Natanek jest w stanie niezgody 🙂 ): to ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski :), który notabene występował w obronie ks. Natanka :). Też nie wiadomo jaki byłby jego kapłański los, gdyby nie zdecydowana postawa pewnych środowisk. Pamiętać należy, że biskupi się zmieniają, a Słowo trwa na wieki :)!

  • Co do szatana i jego durnoty
    Zgadzam się z tym co napisał Robert
    Z jednej strony można szatana nazwać durniem, bo chciał dorównać Bogu, ale…
    Wbrew temu co się mówi, czyta, słyszy
    szatan durniem nie jest. Jest bardzo inteligentny, podstępny, świetnie manipule..Swoją inteligencją przewyższa Człowieka. Ludzie dzisiaj wolą nie wierzyć w jego istnienie, ale on jest , to nie postać fikcyjna z komiksu.

    Pozdrawiam

    Domownik – A

  • Otóż właśnie! Szatan jest głupcem – bo zerwał z Bogiem, zniweczył wielkie szczęście, jakie było jego udziałem, a stworzył swoje własne. Dobrze wiemy, jakie… W tym sensie jest głupcem. Natomiast na pewno nie jest durniem w sensie nieprzemyślanego działania. O, nie! Tutaj trzeba mu przyznać wielką inteligencję, z którą też trzeba się bardzo poważnie liczyć i której nie można bagatelizować. To właśnie ta jego inteligencja sprowadza nas na manowce grzechu.
    Co do struktury Kościoła i jego funkcjonowania, przypominam już po raz kolejny: każde objawienie musi być oficjalnie sprawdzone i potwierdzone przez Kościół – przez konkretnego biskupa, a ostatecznie przez Stolicę Apostolską! I naprawdę nie ma w tej kwestii żadnych dyskusji.
    A Księdza Natanka obowiązuje posłuszeństwo biskupowi – i koniec! Nad czym się tu rozwodzić? Poza tym – obowiązuje go głoszenie nauki uznanej i potwierdzonej przez Kościół, a nie tworzenie własnej teologii! Ja też – jak wspomniałem – mam bardzo wiele zastrzeżeń do ogólnej postawy Kardynała Dziwisza, ale w tej sytuacji racja w stu procentach jest po jego stronie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. I nawet, gdyby Ksiądz Natanek miał faktycznie rację, a Kardynał Dziwisz był przesadnie ostrożny – chociaż tak nie jest – to Ksiądz Natanek powinien uznać zdanie swego biskupa i zamilknąć! A prawda – gdyby to była prawda – obroniłaby się sama! Proszę sobie przypomnieć, jak było z kultem Bożego Miłosierdzia – przecież także przez jakiś czas był on zakazany specjalną notyfikacją Stolicy Apostolskiej. Owszem, ówczesny Kardynał Wojtyła wiele uczynił w celu jej zdjęcia, ale dopóki obowiązywała, nikomu do głowy by nie przyszło, żeby wbrew woli Stolicy Apostolskiej uprawiać własną "partyzancką" teologię. Po zbadaniu wszelkich okoliczności i wyjaśnieniu wszystkich wątpliwości, kult został ogłoszony.
    Podobnie ze sprawą Księdza Natanka – gdyby był rzeczywiście człowiekiem takiego formatu, za jakiego uważają go niektórzy z moich przedmówców, to powinien – nawet z poczuciem krzywdy i niesprawiedliwości – posłuchać w pełni biskupa. Wówczas, jeżeli biskup popełniłby błąd, to odpowiedziałby za to przed Bogiem, a taki skrzywdzony ksiądz odniósłby wielkie moralne zwycięstwo. A w ten sposób, w jaki w tej chwili to rozgrywa, prowadzi wprost do rozłamu w Kościele. Zresztą, wczytałem się uważnie w treść pisma Kardynała Dziwisza, w którym informuje on Diecezjan o swej decyzji i jej przyczynach – i uważam, że wszystko wyjaśnił bardzo logicznie, a postąpił – słusznie.
    Serdecznie dziękuję za całą tę żywiołową dyskusję. Proszę natomiast wszystkich piszących, aby zechcieli się podpisywać pod swoimi wypowiedziami! Ks. Jacek

  • Widząc to wszystko co tu zostało napisane można stwierdzić tyle: Biskup (Biskupi i Papierz) jest w sprawach wiary raczej nieomylny lub bliski nieomylności (W końcu Kościołem rządzi podobno Duch Światy a nie ludzie). Gdyby było inaczej to losy Kościoła byłyby o wiele bardziej tragiczne. X Natanek jak by nie patrzeć stawia się ponad Urzędem Nauczycielskim Kościoła – jest mądrzejszy od swych przełożonych i w tym trzeba dostrzegać poważny problem.

  • "Ze względu na uchylenie kanonu 1399 i 2318 dawnego Kodeksu Prawa Kanonicznego przez Papieża Pawła VI w roku 1966 (AAS 58/16) nie ma już zakazu publikowania nowych objawień, wizji, proroctw, cudów itp. Nie obowiązuje już odtąd zakaz ich rozpowszechniania bez imprimatur Kościoła."
    Dasiek

  • Ależ skąd się wzięła ta informacja o zniesieniu obowiązku imprimatur w tak ważnych sprawach? W świetle unormowań obecnego Kodeksu, wszelkie teksty, jakie tworzy się z myślą, aby były tekstami katolickimi, muszą mieć akceptację Kościoła. Skąd się więc wzięła ta fałszywa informacja?! Ks. Jacek

  • Nie wiem skąd się wzięła ta informacja, ale występuje ona niemalże na każdej stronie internetowej związanej z objawieniami prywatnymi oraz ruchem intronizacji, mniej więcej w takiej formie:
    "Ze względu na uchylenie kanonu 1399 i 2318 dawnego Kodeksu Prawa Kanonicznego przez Papieża Pawła VI w roku 1966 (AAS 58/16) nie ma już zakazu publikowania nowych objawień, wizji, proroctw, cudów itp. Nie obowiązuje już odtąd zakaz ich rozpowszechniania bez imprimatur Kościoła.

    O OBJAWIENIACH PRYWATNYCH
    Papież Urban VIII UrbanusOctavus
    zmarły w 1644 roku napisał takie słowa:
    „W przypadkach związanych z objawieniami prywatnymi lepiej jest wierzyć, niż nie wierzyć, ponieważ jeśli wierzycie, a rzecz okaże się fałszywa, otrzymacie wszelkie błogosławieństwa, tak jakby były one prawdziwe. Uwierzyliście bowiem, że są one prawdziwymi.” "

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.