O zawstydzeniu, którego… nie należy się wstydzić!

O

Szczęść Boże! Gorąco pozdrawiam już z Warszawy. W nocy wróciliśmy ze Szklarskiej Poręby. Za chwilę uciekam z tego dużego miasta, a za kilka dni pojadę znowu do Szklarskiej, ale tym razem sam… Na miejsce pustynne…
        A dzisiaj na trasę Pielgrzymki wyruszają Grupy 14a i 14b z Łukowa, Grupa 15a z Radzynia Podlaskiego, Grupy 7a i 7b z Garwolina, Grupa 7c – Nadwiślanka i 9c – Grupa parafialna z Gończyc. Grupy Bialskie są też w Radzyniu, a Grupy Siedleckie wyruszają z Wodyń. Wspieram modlitwą to wielkie dzieło, a Was wszystkich, Kochani, stale zachęcam do tego, abyście czynili to ze mną. Łączmy się z Pielgrzymami, przemierzającymi wszystkie drogi naszej Ojczyzny i zmierzający na Jasną Górę – niech nasza łączność modlitewna sprawi, że razem stanowić będziemy jedną wielką pielgrzymkową rodzinę! Niech łączność z Pielgrzymami będzie jedną z intencji naszego wspólnego Ojcze nasz… o 20.00!
                           Gaudium et spes!  Ks. Jacek
 Środa 18 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Lb 13,1–2a.25–14,1.26–29.34–35;  Mt 15,21–28
Zaprawdę, poważnej próbie poddał dziś Jezus niewiastę kananejską. Najpierw, kiedy wołała o litość dla swej córki, Jezus okazywał, jakoby jej w ogóle nie słyszał. Już nawet uczniowie zaczęli reagować, kiedy wołanie kobiety wydało się im nie do zniesienia. Ale i po ich słowach Jezus odpowiedział im samym, kobietę zaś dalej jakby zbywał milczeniem. A kiedy ta, nie zrażona całą sytuacją, dotarła jednak przed oblicze Pana, Ten – owszem – odpowiedział jej, ale w taki sposób, w jaki pewnie nikt z nas nie chciałby być potraktowany. W naszym odbiorze bowiem odpowiedź Jezusa może się wydawać co najmniej nieuprzejma!
Nie możemy jednak mierzyć tej wypowiedzi naszą miarą i oceniać naszymi kategoriami. W tamtym bowiem kontekście kulturowym, w jakim odbyła się rzeczywiście opisywana rozmowa, jasnym było, że Jezus posłużył się po prostu przysłowiem – znanym ówcześnie przysłowiem – który kobieta doskonale zrozumiała i – co więcej – niezwykle trafnie, a do tego także błyskotliwie wykorzystała dla osiągnięcia zamierzonego celu. Niewątpliwie jednak, była to próba, jakiej została poddana, ale jaką przeszła zwycięsko.
A Jezus tylko wyraził w swej wypowiedzi faktyczny stan rzeczy. On przyszedł, aby ogłosić zbawienie Narodowi Wybranemu, a dopiero na zakończenie swej publicznej działalności rozesłał uczniów na cały świat. W tym jednak momencie – jeśli tak można powiedzieć – to naród żydowski ma pierwszeństwo w odbiorze Jezusowego działania.
Kobieta kananejska w żaden sposób temu nie zaprzeczyła, ona to uznała, ale pokornie poprosiła, by mogła uczestniczyć chociaż w małej cząstce tego, w czym uczestniczyli ci, do których Jezus jako pierwszych przyszedł. Czyż taka wiara mogła nie zachwycić Pana?
Oczywiście, że zachwyciła. Dlatego kobieta nie tylko małą cząstkę, ale w całej pełni otrzymała to, o co prosiła! Tak i my z pewnością osiągniemy bardzo wiele – zwłaszcza na odcinku ducha – jeżeli chociaż trochę ukorzymy przed Jezusem swoją dumę, opanujemy swoją pychę i szczerze uznamy się za zdanych całkowicie na Jego Boską moc, a nie na swoje własne, niewielkie możliwości!
W pierwszym czytaniu, z Księgi Liczb, mamy przykład postawy zupełnie odwrotnej do postawy ewangelicznej kobiety. Oto Izraelici ze strachem reagują na wiadomości o tym, co zobaczyli w ziemi Kanaan zwiadowcy, wysłani tam przez Mojżesza. I dlatego szemrał cały lud przeciw Bogu i przeciw Mojżeszowi, a nawet wprost wyrażał niechęć wobec planów Boga, który tę ziemię uczynił ich Ziemią Obiecaną. Niestety, Izraelici w sprawie przejęcia ziemi Kanaan nie wykazali się nawet cząstką tej wiary, którą pokazała kobieta właśnie z tej ziemi – kobieta kananejska. Paradoks?
Czy rzeczywiście zatem mieszkańcy tego kraju przewyższali Izraelitów swoją posturą, a do tego jeszcze – nawet wiarą? Czy to nie powinno być swoistym dyshonorem po stronie Izraelitów, czy nie powinno zaowocować jakimś zawstydzeniem – ale zawstydzeniem prowadzącym do nawrócenia, do wzrostu wiary?
A może i nas, Kochani, czasami swoją wiarą i swoją postawą zawstydzają inni – tacy, po których byśmy się zbyt wielkiej wiary nigdy nie spodziewali, albo których to my powinniśmy do wiary prowadzić?… Oby takie zawstydzenie – jeżeli się pojawi – prowadziło nas do nawrócenia, do faktycznego pogłębienia naszej wiary!
W tym kontekście pomyślmy:
·        Jaki przykład wiary swoją postawą daję innym?
·        Jak radzę sobie z pokusą poradzenia sobie bez Boga w konkretnych życiowych sytuacjach?
·        Czy nie okazuję Bogu, że Jego pomoc i łaska po prostu mi się należy?
O, niewiasto! Wielka jest twoja wiara! Niech ci się stanie, jak chcesz!

5 komentarzy

  • Kananejska kobieta, usłyszawszy taką odpowiedź, miała prawo obrazić się, trzasnąć drzwiami, i wykreślić Boga z swego życia. Ale mimo wszystko, nie dała się ponieść złości, gniewowi. Powiedziała zdanie pełne wiary, Chrystus to zauważył.
    A my?
    Tak często uważamy, że wierzymy. Ale gdy tylko w naszym życiu, idzie coś nie po naszej myśli, to się oburzamy, narzekamy, skarżymy , na ludzi, na zły los, na Boga. A wtedy giną nam sprzed oczu wszystkie zasady ewangeliczne, którymi jeszcze przed się zachwycaliśmy.
    To jest nasz czas pokusy.

    Pozdrawiam

    Domownik – A

  • A ja zachęcam wszystkich, którzy jeszcze nie mieli okazji, a mają możliwość do pielgrzymowania. Coś wspaniałego! Myślę, że osobom, które były nie trzeba tego opisywać, tej atmosfery. Dzisiaj część grup z kolumny siedleckiej ma nocleg w moim mieście. Nie sposób było się nie wzruszyć, kiedy wchodzili, szczególnie, że ja w tym roku nie będę razem z nimi pielgrzymować…

  • Tak, zgadzam się z Domownikiem, taka sytuacja – to czas… może nazwijmy: próby. Ale o to samo chodzi. A za informacje pielgrzymkowe – dziękuję! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.