Wielki Papież Grzegorz… nie chciał być Papieżem!

W

Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze poproszę o cierpliwość, bo nie udało mi się wczoraj pochylić nad blogiem i odpisać na Wasze komentarze: najpierw odwiedziłem dwadzieścia dwie Osoby Chore, potem dyżur w konfesjonale, Msza Święta i pierwsze spotkanie z celestynowską oazą. Wróciłem do mieszkania około 23.00. Ale już wchodzę w rytm pracy i rzeczy prawie wszystkie stoją na swoim miejscu, więc od przyszłego tygodnia będę się starał odpisywać na bieżąco. 
   A dzisiaj – wspominamy Świętego Papieża Grzegorza Wielkiego. Nawet zapewne nie zdajemy sobie sprawy, że mówiąc o Mszy gregoriańskiej, czy śpiewie gregoriańskiej, nawiązujemy właśnie do dziedzictwa tego Papieża.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie Św. Grzegorza Wielkiego,
Papieża i Doktora Kościoła,
do czytań:  Kol 1,21–23;  Łk 6,1–5
Patron dnia dzisiejszego, Grzegorz, urodził się w 540 roku w Rzymie, w rodzinie patrycjuszów. Jego rodzice są kanonizowanymi Świętymi Kościoła. Młodość spędził w domu rodzinnym, piastując w tym czasie różne urzędy cywilne, aż doszedł do stanowiska prefekta – namiestnika Rzymu! Rzym pozostawał wówczas pod władzą cesarstwa wschodniego.
Po czterech latach mądrych i szczęśliwych rządów, w 575 roku niespodziewanie opuścił tak eksponowane stanowisko i wstąpił do benedyktynów. Własny dom rodzinny zamienił na klasztor dla dwunastu towarzyszy. Ten czyn zaskoczył wszystkich – oto pan Rzymu został ubogim mnichem! Dysponując ogromnym majątkiem, założył jeszcze sześć innych klasztorów w swoich dobrach na Sycylii.
W roku 577 Papież Benedykt I mianował Grzegorza diakonem Kościoła rzymskiego, a w roku 579 Papież Pelagiusz II uczynił go swoim apokryzariuszem, czyli przedstawicielem na dworze cesarza wschodnio – rzymskiego. Grzegorz udał się więc w stroju mnicha wraz z kilkoma towarzyszami do Konstantynopola, gdzie spędził siedem lat. Wykazał tam duże umiejętności dyplomatyczne. A przy okazji nauczył się także języka greckiego.
Doceniając wielką mądrość i roztropność Grzegorza, Papież Pelagiusz II wezwał go z powrotem do Rzymu, by mu pomagał bezpośrednio w zarządzaniu Kościołem i służył radą. Miał jednocześnie pełnić obowiązki osobistego sekretarza Papieża. Od roku 585 był także opatem klasztoru. Jednak, kiedy 7 lutego 590 roku zmarł Pelagiusz II, na jego miejsce lud, senat i kler rzymski jednogłośnie – przez aklamację – wybrał Grzegorza. Ten w swojej pokorze wymawiał się. Napisał nawet do cesarza i do swoich przyjaciół w Konstantynopolu, by nie zatwierdzano jego wyboru. Stało się jednak inaczej.
3 października 590 roku odbyła się jego konsekracja na biskupa. Przedtem przyjął święcenia kapłańskie. Ale oto w tymże samym 590 roku nawiedziła Rzym jedna z najcięższych w historii tegoż miasta zaraza. Grzegorz zarządził procesję pokutną dla odwrócenia klęski. Wyznaczył siedem kościołów, w których miały gromadzić się na modlitwie poszczególne stany. Z tych kościołów wyruszyły procesje do Bazyliki Matki Bożej Większej, gdzie Papież – elekt wygłosił wielkie przemówienie o modlitwie i pokucie.
Podczas procesji, nad mauzoleum Hadriana Grzegorz zobaczył anioła chowającego wyciągnięty, skrwawiony miecz. Wizję tę zrozumiano jako koniec plagi. Została ona utrwalona: do dnia dzisiejszego nad tym mauzoleum Hadriana, zwanym Zamkiem Świętego Anioła, dominuje ogromny posąg anioła ze wzniesionym mieczem.
Pontyfikat Grzegorza trwał piętnaście lat. Zaraz na początku swoich rządów nadał sobie pokorny tytuł, który równocześnie miał być programem jego pontyfikatu: „servus servorum Dei” – „sługa sług Bożych””. Do ówczesnych patriarchów Konstantynopola, Antiochii, Jerozolimy i Aleksandrii skierował wysłanników z zawiadomieniem o swoim wyborze w słowach pełnych pokory i przyjaźni, czym pozyskał sobie ich miłość.
Jako dobry Pasterz Kościoła, codziennie głosił Słowo Boże. Usunął z kurii papieskiej niegodnych urzędników, a z diecezji i parafii – niegodnych biskupów i proboszczów. Otaczał opieką ubogich. Wielką troską otoczył rzymskie kościoły i diecezje Włoch. Dla lepszej kontroli i orientacji wyznaczył wśród biskupów osobnego wizytatora. Był stanowczy wobec nadużyć.
Pozyskał dla Kościoła królową Longobardów, nie dopuścił do oddzielenia się od Rzymu biskupów z północnej Afryki, nawiązał także łączność dyplomatyczną z władcami Galii. Do Anglii wysłał benedyktyna, Świętego Augustyna, wraz z czterdziestoma towarzyszami. Misja ta zakończyła się sukcesem: w samą uroczystość Zesłania Ducha Świętego roku 597 tamtejszy król przyjął Chrzest.
O wiele gorzej układały się stosunki Rzymu z Konstantynopolem. Chociaż Papież utrzymywał z cesarstwem jak najlepsze stosunki, patriarchowie uważali się za równorzędnych papieżom, a nawet za wyższych od nich właśnie dlatego, że byli biskupami w stolicy cesarzy. W tym właśnie czasie patriarcha Konstantynopola nadał sobie nawet tytuł „ekumenicznego”, czyli powszechnego. Przeciwko temu Grzegorz zaprotestował i nigdy tego tytułu nie uznał, uważając, że należy się on wyłącznie biskupom rzymskim.
niemniej owocną działalność rozwinął Papież Grzegorz na polu administracji kościelnej: uzdrowił finanse papieskie, zagospodarował majątki, które służyły na utrzymanie dworu papieskiego. W równym stopniu zasłużył się na polu liturgii, wprowadzając istotne reformy, czego wyrazem – między innymi – jest piękny i dostojny śpiew gregoriański. Nadto, ujednolicił i upowszechnił obrządek rzymski. Dotąd bowiem każdy kraj, a nawet diecezja miały swój ryt, co wprowadzało wiele zamieszania.
Od pontyfikatu Grzegorza pochodzi zwyczaj odprawiania trzydziestu Mszy Świętych za zmarłych, zwanych „gregoriańskimi”. Kiedy bowiem Papież był jeszcze opatem benedyktynów w Rzymie, zmarł pewien mnich, przy którym znaleziono pieniądze. W owych czasach było to uważane za wielkie przestępstwo w zakonie. Grzegorz nakazał dla przestrogi innych pogrzebać ciało owego zakonnika poza klasztorem, w miejscu niepoświęconym. Pełen jednak troski o jego duszę, nakazał odprawić trzydzieści Mszy Świętych dzień po dniu. Kiedy została odprawiona ostatnia  z nich, zakonnik ów miał się pokazać opatowi i podziękować mu, oświadczając, że te Msze Święte skróciły mu znacznie czas czyśćca. Odtąd przyjął się zwyczaj odprawiania w intencji zmarłych tak zwanych „gregorianek”.  
Przy bardzo licznych i absorbujących zajęciach publicznych Grzegorz także pisał. Zostawił po sobie bogatą spuściznę literacką, obejmującą – poza innymi dziełami – osiemset pięćdziesiąt homilii i listów. Po bardzo pracowitym życiu, Papież Grzegorz zmarł 12 marca 604 roku. Średniowiecze przyznało mu przydomek Wielki. Należy do czterech wielkich doktorów Kościoła Zachodniego.
A oto jak w jednej z homilii mówił o swojej własnej papieskiej posłudze: „Jakże surowo brzmią dla mnie słowa, które wypowiadam. Takim mówieniem siebie samego ranię, albowiem nie głoszę, jak należy, ani też – choć głoszę, jak umiem – życie nie idzie za słowami. Nie przeczę – winien jestem. Widzę moją ospałość i niedbalstwo. Może przyznanie się do winy wyjedna mi u miłosiernego Sędziego przebaczenie.
Niewątpliwie, kiedy byłem w klasztorze, umiałem powściągnąć język od niepotrzebnych słów i niemal bezustannie trwałem na modlitwie. Ale później, odkąd wziąłem na siebie brzemię troski pasterskiej, rozrywany różnymi sprawami, nie potrafię skupić się należycie. Muszę oto zajmować się sprawami Kościołów, to znów klasztorów, nierzadko obowiązany jestem oceniać życie i czyny poszczególnych osób, czasem podejmować się zadań publicznych, kiedy indziej cierpieć z powodu krwawych najazdów barbarzyńców bądź też obawiać się wilków zagrażających powierzonej mi owczarni. Trzeba mi też troszczyć się, aby nie zabrakło odpowiedniej pomocy tym, którzy związani są regułą monastyczną, to znowu znosić cierpliwie różnych rabusiów, czy wreszcie przeciwstawić się pamiętając przy tym, by nie uchybić miłości.
Kiedy więc umysł rozrywany i rozpraszany jest tak licznymi i ważnymi sprawami, jakże potrafi wejść w siebie, aby całkowicie skupić się na przepowiadaniu i nie zaniedbywać posługi słowa? Ponieważ na skutek sprawowania urzędu zmuszony jestem spotykać się z ludźmi światowymi, bywa, że rozluźniam niekiedy dyscyplinę języka. Jeśli bowiem pilnie czuwam nad sobą, stwierdzam, że słabi unikają mnie – a zatem nigdy nie pociągnę ich, dokąd chciałbym. Zdarza się więc, że często słucham cierpliwie niepotrzebnych słów. Ponieważ zaś sam jestem niedoskonały, dlatego wciągany stopniowo w niepotrzebne rozmowy, zaczynam prowadzić je chętnie, mimo iż początkowo słuchałem z przykrością.
Tak więc w miejscu, gdzie wzdrygałem się upaść, trwam z przyjemnością! A zatem jakiż ze mnie stróż, skoro nie stoję na szczycie obowiązku, ale leżę w dolinie słabości. Mocen jest jednak Stwórca i Odkupiciel rodzaju ludzkiego udzielić mnie niegodnemu zarówno prawości życia, jak skuteczności słowa, bo z miłości ku Niemu całkowicie poświęcam się głoszeniu Jego Słowa.” Tyle z homilii dzisiejszego Patrona.
A my, słuchając uważnie czytań mszalnych, odnajdujemy we fragmencie Listu Pawła do Kolosa podziękowanie Bogu za to, że ci, którym głosił on Boże Słowo, całym sercem do Boga się zwrócili. Sam siebie określił dziś Apostoł sługą Ewangelii, którą głosił. Czyż pod tymi słowami nie może podpisać się także Święty Grzegorz Wielki, Papież, który stał się prawdziwym sługą Ewangelii: pokornym, ale stanowczym?!
Z pewnością, tę stanowczość czerpał ze wzoru samego Jezusa, który dzisiaj – jak słyszymy w czytaniu ewangelicznym – ucina jednoznacznie i zdecydowanie wszelkie spekulacje, czy i jak Jego Uczniowie winni zachowywać szabat. Bardzo mocno Jezus stwierdza, że to On jest Panem szabatu! Właśnie w taki sposób postępował też dzisiejszy Patron, który jakkolwiek wzbraniał się przed przyjęciem urzędu papieskiego, to jednak kiedy go jednak przyjął, spełniał go ofiarnie, rzetelnie, z pełną świadomością władzy i odpowiedzialności, które nań złożono.
Obyśmy wszyscy często wzorowali się na Świętym Grzegorzu i wzywając jego wstawiennictwa – w sprawach wiary i życia moralnego zawsze zachowywali stanowczość, zdecydowanie, jednoznaczność i konkret!
W tym duchu pomyślmy:
·        Czy mam odwagę – w obronie wartości – wypowiadać się w sposób zdecydowany i nawet niepopularny?
·        Czy mam świadomość własnej osobistej wartości, wynikającej z faktu Chrztu Świętego i przynależności do Kościoła?
·        Czy z pomocą Bożą staram się w sposób logicznie uporządkowany ogarniać wszystkie swoje obowiązki i zadania, niczego nie zaniedbując?
Bylibyście tylko trwali w wierze, ugruntowani i stateczni, a nie chwiejący się nadziei właściwej dla Ewangelii

3 komentarze

  • Ja ze względu na swoją posługę wiele razy kieruję do ludzi upomnienie, skutek bywa różny ale też cały czas mam świadomość, że i w moim życiu pojawiają się błędy ale podobnie jak św Grzegorz wierzę że Bóg nie odmówi swojej łaski. W swoim działaniu staram się jak najmniej mu przeszkadzać. jednocześnie nieustannie zapraszając go do swojego życia aby nim kierował

  • Owszem, ''staram się w sposób logicznie uporządkowany ogarniać wszystkie swoje obowiązki i zadania, niczego nie zaniedbując '' ale nie zawsze czynię to z pomocą Bożą.

    Domownik – A

  • Dziękuję za oba świadectwa, chociaż nie bardzo rozumiem, co ma na myśli Domownik, pisząc, że nie zawsze czyni to z Bożą pomocą… Czyżby zatem z pominięciem Boga? Nie wierzę… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.