Jak rozpoznać drzewo dobre i budowlę trwałą?

J

Szczęść Boże! Dzisiaj zapraszam do refleksji nad tym, jak odróżniać dobre ludzkie dzieła od złych oraz trwałe od nietrwałych. Życzę Bożych natchnień na cały dzisiejszy dzień – i na całe życie!
                Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Sobota 23 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  1 Tm 1,15–17;  Łk 6,43–49
Dzisiejsza Ewangelia zawiera w sobie kryterium, według którego można sprawdzić, czy czyjaś postawa jest właściwa, czy niewłaściwa oraz na ile mocne i trwałe jest dzieło, tworzone przez człowieka.
Przyznaję, że tym Jezusowym argumentem ja także często się posługuję, kiedy ktoś pyta mnie, po co wierzyć, co to daje, jaki jest sens życia wiarą, życia po Bożemu – zwłaszcza w naszych czasach? Ja wtedy – zamiast powoływać się na przeróżne argumenty teologiczne czy dogmatyczne – bardzo często cytuję dzisiejszą Ewangelię właśnie, z tym przeświadczeniem, że jeżeli coś jest dobre, to na dalszą metę będzie się można o tym przekonać, bo dobre będą tego owoce. A jeżeli coś jest złe lub fałszywe, a tylko błyszczy na zewnątrz, to na pewno na dalszą metę cały ten fałsz się okaże i odsłoni z całą bezwzględnością.
Zatem, na pytanie, po co wierzyć, w imię czego, co się z tego będzie miało – w świetle dzisiejszej Ewangelii można powiedzieć, że warto spróbować i przekonać się na sobie, czy ma to sens i co to daje. No właśnie – zweryfikować to poprzez owoce i ocenić na podstawie własnych doświadczeń, a nie tylko czyjegoś zachęcania! Stara bowiem maksyma mówi, że prawda obroni się sama. A kłamstwo ma krótkie nogi. Dlatego zawsze należy poczekać na owoce i zobaczyć, czy warto było w coś duchowo inwestować, czy jednak była to pomyłka. Jeżeli coś było dobre – wyda dobre owoce, przyniesie pokój i radość. Jednak złe drzewo nie wyda dobrych owoców.
Zatem, ta zasada, którą dzisiaj Jezus zaproponował, jest kryterium pewnym: zawsze się sprawdzi. I zawsze zdemaskuje prawdę! Bo – jako rzekliśmy – grać i udawać można tylko przez jakiś czas, ale w ostatecznym rozrachunku prawda i tak zwycięży.
I właśnie do tej prawdy, zawartej w nauce Jezusa i w Jego posłannictwie, Święty Paweł – jak słyszeliśmy to w pierwszym czytaniu – przekonuje swojego ucznia, młodego biskupa Tymoteusza, pisząc: Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. I tutaj Paweł właśnie swoje życie stawia za przykład działania i owocowania łaski Bożej!
Tak zatem, Kochani, nie obawiajmy się całego tego zalewu zła i kłamstwa, jakiego doświadczamy na każdym kroku – tak na odcinku życia osobistego, sąsiedzkiego, jak i politycznego. Nie obawiajmy się tego, że zostaniemy na trwale oszukani, że jesteśmy z góry skazani na zło i kłamstwo. Oto Jezus dzisiaj pokazał nam sposób rozpoznawania jednego i drugiego.
Powstaje jednak problem, jak my wykorzystamy tę umiejętność! Z rozpoznania bowiem dobra i zła muszą wyniknąć bardzo konkretne wnioski! Jeżeli ja widzę, że jakieś moje działanie przynosi złe owoce, muszę natychmiast z niego zrezygnować i zmienić swoje postępowanie, aby przynosiło owoce dobre.
Poza tym, jeżeli jakieś moje dzieło rozpada się szybko, pod wpływem czasu i niesprzyjających okoliczności, to znaczy, że nie było budowane na mocnym fundamencie. A mówiąc już wprost – nie było budowane na Jezusie, na Jego zasadach i na pewno: nie na Jego chwałę. Raczej było to budowanie na swoją własną chwałę i na swoich własnych zasadach. Dlatego później takie a nie inne są tego owoce. To znaczy: nie ma żadnych, albo są one bardzo nietrwałe…
Z tego, co tu sobie mówimy, musimy ponadto wyprowadzić i takie pouczenie, że na podstawie doświadczenia życiowego – swojego własnego i innych – możemy przewidzieć, jakie owoce przyniesie takie lub inne działanie, taki lub inny wybór. I nie wchodzić znowu w zło i problemy, ale uniknąć ich, wybierając rozwiązanie właściwe.
Ta zasada – podobnie jak i poprzednie – obowiązuje zarówno w sferze naszego życia osobistego, jak i sąsiedzkiego, społecznego, politycznego. W tym ostatnim wypadku powinna wyrazić się w tym, że nie wybiera się takich polityków, co do których wiadomo, że już raz czy nawet nieraz się nie sprawdzili, a dzisiaj znowu obiecują „gruszki na wierzbie”.
Owo wspaniałe i arcymądre kryterium rozróżniania dobrego dzieła od złego, które dzisiaj Jezus nam wskazał, niech będzie dla nas na każdy dzień pomocą i światłem do dokonywania właściwych i trwale dobrych wyborów we wszystkich sferach naszego życia!
W tym kontekście zastanówmy się:
·        Czy staram się unikać okazji do grzechu, skoro już wiem, że zaakceptowanie jej prowadzi do upadku i wyrzutów sumienia?
·        Czy wyciągam na bieżąco wnioski z doświadczeń życiowych, czy może ciągle popełniam te same błędy?
·        Czy mam odwagę poddać pod obiektywny osąd sumienia – dokonany przy pomocy Spowiednika – wszystkie moje działania i zamierzenia?
A Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu samemu cześć i chwała na wieki wieków. Amen

4 komentarze

  • Chrytus porównuje każdego z nas do drzewa.
    Zdrowe drzewo, to drzewo przynoszące dobre owoce.
    To znaczy, jeśli jesteśmy dobrym drzewem, to nasze uczynki są również dobre.Zdrowe drzewa posiadają nie tylko liście, nie liczy się tylko zewnętrzna szata.
    Drzewa chore, nie przynoszą zdrowych owoców.
    Chore drzewa posiadają z każdym dniem mniej siły, mniej owoców, mniej zdolności – możliwości by coś urodzić.
    Warto sobie zadać pytanie, jak to jest z nami.
    Czy jesteśmy z dnia na dzień bezsilniejsi ?
    Czy stajemy się coraz słabsi?
    Czy jesteśmy coraz mniej zdolni do działania?
    Jeśli tak… to jesteśmy chorzy.
    Drzewa poznaje się po owocach.
    Nie po naszym wyglądzie można stwierdzić czy jesteśmy drzewem chorym, czy zdrowym.
    Nie według naszych słów, nie po liściah, tylko po naszym działaniu, po naszych uczynkach.
    Jak to jest u mnie, u Ciebie ?
    Czy przynoszę zdrowe, obfite , trwałe owoce?
    czy wydaję tylko same liście…

    Często jest tak w życiu, że nasze drzewo jest prawie uschłe, widzimy , jak powoli wszystko niszczeje.
    Wszystko to, co pielęgnowaliśmy jak dobry owoc. Dosłownie znika wszystko , jakby było tylko przywidzeniem.
    Wierzyliśmy w prawdziwość naszych czynów, w prawdziwość naszego apostolatu, w pomoc dla bliźnich. Ale widzimy, że powoli jest coraz mniej wszystkiego. Powoli stoimy bez niczego. Na naszym drzewie, prawie wszystko uschło, nawet liści na nim brak. Zanika nasz zapał, i nasze plany. Na pewno coś musi być chore, bo zaczyna brakować sił. Wszystko się staje ciężkie, i bezsensowne. Myśleliśmy, że wszystko jest w porządku.
    Nasze obfite owoce, ale co z korzeniami ?

    Mam świadomość tego, że jeśli moje korzenie nie są głębokie, jeśli korzenie nie są zdrowe, to nie przypadek, że nie wydam z siebie nic dobrego.

    Każdy z nas jest drzewem zasadzonym wśród ludzi spieszących się do pracy, do domu, na zebrania.
    Każdy z nas jest drzwewem zasadzonym wśród ludzi, którzy w pośpiechu odkładają spotkanie z Bogiem na niedzielę, na starość, jakby mieli pewność, że jej dożyją.
    Każdy z nas rośnie wśród ludzi znanych i nieznanych.
    Bóg przychodzi i patrzy jak wzrastamy w miejskiej winnicy. Bóg jest jej właścicielem i ogrodnikiem.

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Bardzo dziękuję za dzisiejsze rozważanie! Jedno co mi się nasuwa po przeczytaniu to to,co usłyszałam od mojego przyjaciela w chwili wielkiego kryzysu również wiary: "Nie martw się o nic, Pan sobie ze wszystkim poradzi, a jeśli to jest dobre to przetrwa, a jeśli nie to lepiej żeby zginęło"

  • W odpowiedzi na wpis Domownika: Nawet jeśli wokół mnie cały świat pędzi – to czy to mnie skazuje na taki sam styl życia? Czy nawet w tym świecie – takim jaki on jest – nie da się głębiej zakorzenić w Chrystusie? A co do wpisu Karoliny, to podpisuję się pod tym zdaniem, które wypowiedział zacytowany przyjaciel. Dziękuję za obie wypowiedzi! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.