Szczęść Boże! Mówi stare przysłowie, że jak nie urok, to… przemarsz wojsk. Jak mam przygotowane rozważanie i już chcę je umieścić, to nie działa internet. Dlatego dopiero teraz publikuję dzisiejszy wpis – po powrocie ze szkoły. Zapraszam do refleksji nad Słowem Bożym dzisiejszej liturgii.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 24 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań: 1 Tm 2,1–8; Łk 7,1–10
Nie spodziewał się zapewne setnik – jeden z wielu, jakich miała ówczesna potężna armia rzymska – że jego słowa będą przez wieki powtarzane przez miliony ludzi na całym świecie. On w obliczu ciężkiej choroby swego sługi wypowiedział z serca słowa wielkiej pokory, iż nie jest godzien zaprosić Jezusa do swego domu i nie chce Go fatygować, dlatego ośmiela się prosić, aby Jezus na odległość wręcz dokonał znaku uzdrowienia.
Nie spodziewał się, że w Kościele, założonym przez Jezusa, w czasie każdej Mszy Świętej, słowa wypowiedziane właśnie przez niego – prostego rzymskiego setnika – będą powtarzane, chociaż oczywiście w formie nieco zmodyfikowanej i bardziej odnoszącej się do naszej sytuacji.
Ale w ogóle musimy zauważyć, że postawa tegoż człowieka była pod każdym względem niezwykła. Sam fakt zatroskania o zdrowie sługi już pokazuje dobroć jego serca. Dla ratowania życia i zdrowia swego poddanego, on – rzymski dowódca i urzędnik – był w stanie ukorzyć się przed jakimś żydowskim Nauczycielem. Przecież Żydzi byli narodem podbitym, narodem poddanym rzymskiej władzy.
A oto setnik z całym szacunkiem stara się zachować wszystkie żydowskie obyczaje, pomiędzy którymi był i taki, że Żyd stawał się rytualnie nieczysty, gdy wszedł do domu poganina. Wiedząc o tym, setnik nie oczekuje od Jezusa wejścia pod swój dach, ale wysyła poselstwo w pokorną prośbą o pomoc. Ale już wcześniej, jak poinformowano Jezusa, setnik ten wykazał się wielką życzliwością wobec narodu żydowskiego – raz jeszcze podkreślmy: narodu podbitego – bo wystawił synagogę.
Otrzymał zatem to, o co z pokorą prosił, a w dodatku doczekał się pochwały ze strony Jezusa, który zachwycił się jego wiarą. Setnik bowiem nie wchodził w jakieś zawiłe rozważania kwestii teologicznych, nie wygłaszał długich przemówień, nie szukał wielorakich argumentów na potwierdzenie swej prośby. On w prosty, żołnierski sposób wydedukował, że skoro on wydaje polecenia swoim podkomendnym, a ci słuchają i wykonują jego rozkazy, to Jezus, którego władza – jak wierzył – jest znacznie większa, może wydać polecenie tym siłom, które spowodowały chorobę sługi, a one będą Mu posłuszne.
To proste, logiczne myślenie, podbudowane wiarą, okazało się trafne. I udowodnił nam rzymski dowódca – zauważmy i to: poganin – iż możemy z wiarą modlić się do Jezusa tak za siebie, jak i za innych, i prosić o to, aby Jezus udzielił swoich łask tym, których kochamy. A dla Jezusa żadna odległość, czy jakiekolwiek inne ludzkie ograniczenia nie są przeszkodą! Także i to, że przecież setnik był przedstawicielem narodu okupującego Żydów. Dla Jezusa najważniejszą okazała się wiara i pokora tego człowieka. Jezus bowiem pragnie zbawienia wszystkich ludzi.
Pięknie o tym mówi dziś Paweł Apostoł do Tymoteusza, w pierwszym czytaniu: Zalecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnośnią. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.
Otóż właśnie, Kochani! Wszyscy bez wyjątku jesteśmy zaproszeni do zbawienia i do poznania prawdy. Potrzeba jednak tylko – a może: aż – tego, abyśmy nieco nagięli ten swój twardy kark, abyśmy obniżyli nieco mniemanie o sobie samych, przekonanie o własnej doskonałości i samowystarczalności – i z pokorą zbliżyli się do Jezusa przekonani, że bez Niego nic nie możemy osiągnąć, ani zwojować.
Niech nam o tym przypominają i do takiej postawy zachęcają słowa setnika, które przed Komunią Świętą wypowiadamy w czasie każdej Mszy Świętej!
W tym kontekście pomyślmy:
· Czy z taką właśnie świadomością zawsze słowa te wypowiadam?
· Czy nie dopuszczam do siebie takiej myśli, iż mam tak doskonałe i bliskie relacje z Jezusem, że Jego łaskę i pomoc powinienem otrzymywać natychmiast, bez proszenia?
· Czy zawsze i z każdym moim problemem zwracam się z pokorą do Jezusa?
Ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo…
Dotąd jesteśmy Chrystusowi, dopóki się potrafimy bić w piersi. Dopóki umiemy przyjmować, usłyszeć, wysłuchać- jakbyśmy byli dziećmi, które wiedzą, że daleko im do dorosłości. Jakbyśmy byli jak grzesznicy, którzy mają świadomość, że bardzo daleko im do doskonałości. Gdy stajemy się pewni siebie, pewni swojej mądrości, nienaruszalności.. Gdy wszystko wiemy bardzo dobrze – i lepiej. Gdy nikt nas nie potrafi przekonać, gdy stajemy się posągami, kamieniem, to już nie jesteśmy nawet …człowiekiem…
Pozdrawiam
Domownik – A
Czyli gdy zatracamy wrażliwośc, gdy nasze serce staje się zatwardziałe. Jednak można byc pewnym swoich racji i przy tym nie byc pełnym buty, mozna cos wiedziec lepiej i przy tym byc pokornym, a nie bezczelnym. Nikt mnie nie potrafi przekonac, że Nergal w TV to coś pożytecznego i nie czuję się z tym źle, daleko od Chrystusa :). Czy sumienie mnie w tym zwodzi?
Pozdrawiam
Roobert
Podpisuję się w całości pod opinią Roberta, chociaż bardzo dziękuję za obydwie! Ks. Jacek