I po co zapalać lampę, jeśli ma stać pod garncem?…

I

Szczęść Boże! Nie wiem, jak zrozumieliście ostatnie zdanie wczorajszego wpisu Roberta, ale ja z tego finezyjnego stwierdzenia, jakie zostało tam zawarte, wnioskuję, że Robert dzisiaj świętuje urodziny! A zatem, Drogi Robercie – plurimos annos! A jednocześnie – bardzo dziękuję za stałą obecność na blogu i tak piękne, mądre i wyważone komentarze, trafiające zawsze w sedno problemu! Do życzeń dołączam moją gorącą modlitwę!
     A dzisiaj, w mojej Parafii w Celestynowie, Bierzmowanie. Polecam Waszej modlitwie, Kochani, młodzież, która je przyjmie i w ogóle wszystkich młodych ludzi, aby nie rezygnowali z Chrystusa i jedynie w Nim odnajdywali sens swego życia!
    W czytaniach zaś mszalnych – coś o lampie schowanej pod łóżkiem…
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Poniedziałek 25 tygodnia zwykłego, rok I,
do czytań:  Ezd 1,1–6;  Łk 8,16–18
Wszyscy dobrze wiemy, jaką moc ma światło. Moc przenikania przez każdą szczelinę, moc docierania do ludzkich oczu… Kiedy świta nowy poranek, to pomimo zasłon, zaciągniętych na oknie, w pokoju robi się coraz jaśniej, bo światło dociera wszystkimi możliwymi drogami i rozjaśnia otoczenie. A w nocy, żeby pokonać ciemność, zapalamy lampy, żarówki. I oto nawet jedna mała żarówka rozjaśnia całe pomieszczenie, dzięki czemu wszyscy obecni mogą normalnie funkcjonować.
Czy jednak zdarzyło się kiedykolwiek, żeby ktoś umieścił żarówkę w zamkniętej szafce, aby tam świeciła? Przecież to byłoby bez sensu, bo w pokoju i tak panowałaby ciemność. I właśnie o takiej sytuacji mówi dzisiaj Jezus Chrystus: o takiej absurdalnej sytuacji, w której ktoś zapala lampę po to, aby zaraz przykryć ją garncem, albo postawić pod łóżkiem. Takie działanie żadnego sensu nie ma, bo światło jest po to, aby rozjaśniało jak najszerzej mroki ciemności.
Światło – jako rzekliśmy na początku – ma i tak niezwykłą moc docierania i przenikania przez szczeliny, ale jeżeli przykryje się je garncem, czy gdzieś głęboko schowa, to jednak uda się jego blask przyćmić lub zupełnie zasłonić. Tylko – żeby to jeszcze raz powtórzyć – jaki sens ma takie działanie?
Tym światłem, o jakim dziś Jezus mówi, jest On sam i Jego nauka. I oto podobnie, jak blask światła, tak i działanie samego Jezusa – i oddziaływanie Jego nauki – da się dostrzec w codzienności, bo Jezus otwarcie nauczał i czynił znaki, niczego nigdy przed nikim nie ukrywając. I nie chował się ze strachu przed kimkolwiek. Dlatego zarówno w czasie Jego ziemskiej działalności, jak i dzisiaj mamy do czynienia z otwartym oddziaływaniem i bardzo czytelnym przekazem. W tym sensie nauka Jezusa nie potrzebuje jakiegoś szczególnego wsparcia, nie potrzebuje poprawiania, dopowiadania
Zgodnie ze znanym nam przysłowiem, iż prawda zawsze obroni się sama, także ta prawda, którą głosi Jezus, obroni się sama. Bo w niej samej jest ogromna moc Boża. Potrzeba jednak głosicieli i potrzeba świadków, którzy pokażą i udowodnią innym, że według tej prawdy można żyć i że według tej prawdy warto żyć! Potrzeba zatem świadków, którzy blask owej prawdy będą nieśli i rozprzestrzeniali całym swoim życiem i całym swoim działaniem.
Wszyscy ci, którzy otrzymali dar wiary i którym została przekazana Dobra Nowina o zbawieniu – nie mają prawa zachować jej tylko dla siebie! Ta Nowina ze swej natury jest misyjna, domaga się głoszenia, rozprzestrzeniania, świadczenia o jej wartości i niezwykłości! Bo jest w niej ogromna siła i moc! Dlatego nie wolno jej wyciszać, nie wolno jej ukrywać, nie wolno jej przemilczać…
Zobaczmy, że ta wielka Boża moc działa także przez ludzi zupełnie dalekich od Boga. Oto dzisiaj słyszymy w pierwszym czytaniu, że pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego, aby Izraelitom – będącym jego niewolnikami, ludem podbitym, pod jego panowaniem – pozwolił zbudować świątynię. W ten sposób spełniła się obietnica Boża, że dojdzie do takiej chwili i takiej możliwości, ale oto dzisiaj okazuje się, że ta Boża obietnica spełnia się przez pogańskiego władcę!
Naprawdę zatem – dla działania mocy Bożej nie ma żadnych przeszkód! To znaczy – nie ma żadnych zewnętrznych przeszkód. Bo wielką i nieprzekraczalną przeszkodą może się okazać ludzkie serce: zimne, zablokowane, zawzięte, zazdrosne, niechętne, leniwe… Bóg, który hojnie obdarza swoimi darami, który hojnie szafuje swoim Słowem i swoją łaską, nie może zmusić człowieka, którego przecież obdarzył wolnością, aby był świadkiem Jego mocy i Jego łaskawości! Bóg szanuje wolną wolę człowieka.
Jaki jednak pożytek ma człowiek – tak od strony zwykłej logiki patrząc – żeby trwać w ciemnościach? Jakie może mieć argumenty za tym, żeby światło ukrywać i zamykać?
Kochani, w dzisiejszym swoim przesłaniu Jezus Chrystus chce nas po prostu przekonać, że być wierzącym i nie być świadkiem – to nielogiczne, bezsensowne, a wręcz niemożliwe!
W tym kontekście zastanówmy się:
·        Czy zawsze chętnie i bez skrępowania czynię znak krzyża przed posiłkiem i przed podróżą?
·        Czy nie wstydzę się otwarcie praktykować częstą Mszę Świętą i bez kompleksów mówię o tym ludziom?
·        Czy bez strachu o to, że będę oskarżony o staroświeckość – zachowuję tradycyjne, chrześcijańskie wartości?
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.

3 komentarze

  • Ja mam tyle ukrytych spraw.
    To pozamykane słowa, czyny, myśli w ciemnościach na najlepsze, najmocniejsze zamki.
    Posiadam sporo tajnych chwil, minut, nie przeznaczonych dla kogokolwiek. Są one schowane przed światłem dnia. Schowane przed swiatłem oczu bliźnich. I czasem nie mam najmiejszej ochoty, aby ktokolwiek oglądął mnie w duchowym negliżu.
    Dlaczego miałabym to wywlec na jaw ?
    Zaraz zadaję sobie pytanie, gdzie prawo poszanowania mojej godności osobistej, prawo, mojej autonomii, wolności.

    Czasem dopada mnie światło przed czasem.
    Wiem, że nie mogę zdobywać życia jak łupu, ale mam je przyjmować jako dar, wtedy nie będę miała nic do ukrycia, ani przed Bogiem, ani przed ludźmi. Bóg przypomina, że nie będę się lękać Jego zapowiedzi, jeśli zrozumiem, że brak mi poczucia własnych braków

    Robercie
    Wszystkiego Najlepszego

    Pozdrawiam
    Domownik- A

  • Ks. Jacku, Anno – Bóg zapłac za życzenia! Wielkie dzięki i moc uśmiechów :)))). A ja dziękuję Księdzu za możliwośc codziennego czytania rozważań i uczestniczenia w "blogowej" wspólnocie :). Wszystkich gorąco pozdrawiam.
    Robert
    PS. Anno – ta siła pięknej liryki, którą nas raczysz, dzisiaj szczególnie jest mi bliska :).

  • Dwa stwierdzenia Anny dały mi dziś szczególnie do myślenia: to,że "światło dopada przed czasem" oraz to o "duchowym negliżu"… Mocne! Robertowi raz jeszcze – pomyślnych wiatrów w żagle! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.