Kochani, dzisiaj znów od razu odsyłam do rozważania. Bo to tam jest to wszystko, o co mi dzisiaj najbardziej chodzi…
Gaudium et spes! Ks. Jacek
24 grudnia 2011., sobota,
do czytań: 2 Sm 7,1–5.8b–12.14a.16; Łk 1,67–79
Niedawno, bo w ostatnią niedzielę rozważaliśmy słowa, zapisane w dzisiejszym pierwszym czytaniu. I zwracaliśmy sobie uwagę na to, że nie Dawid Bogu, ale Bóg Dawidowi zbuduje dom. Dom rozumiany – między innymi – jako ród, jako wspólnotę bliskich sobie osób. Jakoś tak bardzo chętnie do samych siebie odnosimy te słowa, prosząc Dobrego Boga, aby także nam – zbudował dom!
Aby zbudował ten nasz dom duchowy, wewnętrzny, wspólnotę serc zjednoczonych miłością… Serc rozwiązujących w duchu miłości rozmaite nabrzmiałe problemy. I w duchu tej miłości wyśpiewujących Bogu pieśń chwały – taką pieśń, jaką Zachariasz, ojciec Jana, napełniony Duchem Świętym wyśpiewał dzisiaj w Ewangelii.
Kochani, niech nasze domy, ogrzane dzisiaj przede wszystkim ciepłem serc otwartych na siebie nawzajem – będą miejscem, skąd taka pieśń będzie się wznosić. Będzie to pieśń kolędy, ale bardziej jeszcze chodzi o tę pieśń, którą stanowić będzie harmonijne i uporządkowane życie każdej i każdego z nas. O to się dzisiaj dla siebie będziemy modlić i tego sobie będziemy życzyć. W tym duchu przeżywać będziemy także wigilijne spotkanie przy stole w gronie rodziny.
Kiedy wieczorem, po zapadnięciu zmroku, a tradycja dopowiada jeszcze, że po pojawieniu się pierwszej gwiazdy, rodzina zgromadzi się przy stole, wtedy rozpocznie się to piękne spotkanie. Na stole znajdzie się opłatek i świeczka, w tym momencie uroczyście zapalona. Jedno miejsce i nakrycie pozostanie puste, bo może do naszych domów zapukać przypadkowy gość, który stanie się w ten sposób uczestnikiem naszego świętowania. Ale to puste nakrycie i miejsce ma nam także przypomnieć o tych, którzy już na pewno nie zapukają do naszych drzwi i na pewno nie zasiądą wśród nas w postaci widzialnej, bo nie ma już ich z nami, odeszli do Pana. To puste miejsce będzie dla nas przypomnieniem o nich i mobilizacją do modlitwy, aby tam, w Domu Ojca właśnie, mogli zasiąść do wiecznej uczty zbawionych.
Kiedy zatem wszyscy już zgromadzą się przy stole, wtedy głowa rodziny znakiem krzyża rozpocznie modlitwę. Na jej początku zostanie odczytany fragment Ewangelii Świętego Łukasza o narodzeniu Pana, albo z Ewangelii Świętego Jana – o tym, że na początku było Słowo i to Słowo ciałem się stało. Kiedy już fragment Ewangelii zostanie odczytany, wtedy wszyscy odmówią „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo”, „Wierzę w Boga” i „Wieczny odpoczynek”. Zostanie też odśpiewana kolęda: „Wśród nocnej ciszy”, a wtedy głowa rodziny rozpocznie dzielenie się opłatkiem i składanie sobie gorących, z serca płynących życzeń.
Nie będziemy żałować czasu na te życzenia, bo to może jedyna okazja w ciągu roku, aby powiedzieć sobie to, co w sercu zawsze się nosi, ale jakoś tak nie zawsze łatwo to wyrazić. Dzisiaj też może nie będzie łatwo, ale dzisiaj to chyba nawet sam Jezus włącza się w te nasze życzenia i On sam otwiera serca. Niech to zatem, Kochani, będą słowa bardzo szczere, może nawet trudne, ale konkretne – i pełne miłości. Powiedzmy sobie to, co może już dawno powinniśmy sobie powiedzieć. Przebaczmy sobie to, co może już dawno powinno być wybaczone, ale jeszcze jakoś tak ciągnie się za nami, niczym kula u nogi.
Niech to będą słowa głębokie, słowa pełne nadziei, niech całe nasze serce i cała nasza miłość w nich się wyrazi. Zechciejmy natomiast zrezygnować ze słów banalnych, pospiesznie powtarzanych corocznie: „Wesołych Świąt”, czy tym podobnych. Niech te życzenia i rozmowy przy wigilijnym stole zostaną też dopełnione przez wspólne kolędowanie – ale bez wspomagania alkoholem i grającym telewizorem. Zrezygnujmy dzisiaj z tych „wspomagaczy”, a obdarzmy się prawdziwą miłością, życzliwością, radością i nadzieją… Oby ich wystarczyło na cały następny rok!