Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, w to wielkie imię witam Was w nowym, 2012 roku! Widzę, że po świątecznej przerwie pojawiły się znowu piękne komentarze. Bardzo za nie dziękuję! I dziękuję za życzenia, które uprzedziły moje życzenia, jakie pragnę dziś wyrazić. A tutaj znowu – w całości podpisuję się pod tym, co napisał Robert. Dokładnie takie same refleksje towarzyszą mi dzisiaj – zarówno słowa wdzięczności, jak i życzeń.
Właśnie – bądźmy razem! Istnienie tego bloga i jego rozwój przede wszystkim od Was, Kochani, zależy! Jeżeli będziecie mnie tak wspierać swoją obecnością, komentarzami, ale przede wszystkim – modlitwą, zwłaszcza o 20.00, to jestem głęboko przekonany, że to nasze wspólne dzieło da się kontynuować. Kochani, proszę, abyśmy zawsze o tym blogu mówili „nasz blog”, a nie „blog Księdza Jacka”. Uważam bowiem, że prowadzimy go w takim samym stopniu, a niekiedy to nawet mam wrażenie, że to Wy go bardziej tworzycie i ożywiacie swoimi wypowiedziami, niż ja swoimi rozważaniami. Twórzmy zatem dalej wspólne dobro! Dziękuję za „już” i proszę o „jeszcze”!
A to, czego Wam życzę, zapisałem w końcówce dzisiejszego rozważania! Wspaniałego i owocnego nowego czasu! Niech przeżywaniu dzisiejszej Uroczystości i całego Nowego Roku towarzyszy Wam Boże błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi,
do czytań: Lb 6,22–27; Ga 4,4–7; Łk 2,16–21
Gdy nadszedł dzień ósmy […], nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki. Takie słowa zostały odczytane w dzisiejszej Ewangelii i właściwie wydaje się, że nie wnoszą one nic nowego, bo dobrze pamiętamy moment Zwiastowania, w czasie którego Anioł Pański określił, jakie imię ma nosić Boże Dziecię. Zatem ta dzisiejsza nowina – jak się zdaje – niczym zaskakującym nie jest.
A jednak to zdanie zostało jakoś wyeksponowane, zostało dzisiaj wyraźnie podkreślone, tym zdaniem – jak mocnym akcentem – zostało zamknięte dzisiejsze ewangeliczne przesłanie. I chyba nie jest przypadkiem, nie jest jakimś niezaplanowanym zbiegiem okoliczności, a właśnie dość czytelnym znakiem Bożej Opatrzności to, że to w ósmy dzień po narodzeniu nadano Zbawicielowi imię, a ten ósmy dzień dla nas – to właśnie dzień dzisiejszy, dzień rozpoczęcia nowego roku. Zatem ten nowy rok rozpoczynamy w blasku imienia Jezus. Zaczynamy go z Boże imię.
Bardzo wiele uroczystych i wielkich czynności czyni się – albo rozpoczyna – w imię Boże. Na imię Boże się przysięga, a skoro tak, to należy to czynić tylko w najważniejszych sprawach i najbardziej znaczących momentach, a niedotrzymanie takiej przysięgi jest oczywistą obrazą Boga. W imię Boże rozpoczyna się wreszcie bardzo wiele zwykłych czynności, kiedy to czyni się uważnie znak krzyża i wypowiada się Imiona trzech Osób Boskich. To wszystko w imię Boże.
A jeżeli tak, to trzeba mieć na uwadze – po pierwsze – rangę owej czynności, bo przecież w imię Boże nie mówi się, albo nie wykonuje byle czego. Myślę, że żaden złodziej nie planuje włamania „w imię Boże”, ani żaden bandzior nie czyni znaku krzyża przed dokonaniem rozboju. Przeto w imię Boże nie czynimy rzeczy nieważnych, a tym bardziej – rzeczy złych. To po pierwsze: ranga wykonywanej czynności lub wypowiadanych słów.
Po drugie zaś: czynienie lub mówienie czegoś w imię Boże to świadome i wewnętrznie umotywowane wzywanie Bożej pomocy i Bożego błogosławieństwa dla tej właśnie czynności lub dla tych słów, aby z podjętego takiego czy innego działania wynikało bardzo konkretne dobro dla nas samych i dla innych.
Niestety, trzeba w tym momencie rzetelnie – i jednocześnie krytycznie – stwierdzić, że tego Bożego imienia wzywamy nader często nadaremno, bez uszanowania, bezwiednie wypowiadając je pomiędzy przekleństwami, pomiędzy wieloma słowami próżnymi, nic nie znaczącymi. Jest to obraza imienia Bożego, bo przecież na to imię zgina się każde kolano wszelkich istot żyjących – jak mówi Apostoł w swoim Liście. Przez wezwanie imienia Jezusa dokonuje się egzorcyzmów, a więc modlitwy w celu uwolnienia człowieka spod wpływu złego ducha.
Jest to zatem imię wielkie i mocne, w którym swoją godność odnajduje także każde ludzkie imię. Bo przecież każdy z nas ma imię, a to imię określa naszą osobowość, naszą indywidualność i wielkość, naszą ludzką godność. To imię – nadane nam w czasie Chrztu – określa także naszą godność chrześcijańską. Ale to wszystko dokonuje się w blasku imienia Bożego, wezwanego nad nami w czasie Chrztu Świętego. Trzeba nam więc pamiętać zawsze o wielkiej godności imienia Bożego i wielkiej godności każdego naszego imienia, noszącego w sobie zawsze jakiś rys imienia Chrystusa.
I oto właśnie dzisiaj, w to wielkie imię – w imię Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela, rozpoczynamy nowy, 2012 rok. Nowy czas. Nową przestrzeń do zagospodarowania. Nową, czystą kartę do zapisania. Nowe zadania do wypełnienia. Nowe perspektywy do osiągnięcia. Nowe poprzeczki do przeskoczenia. Nowe szanse do wykorzystania. Nowe nadzieje i plany do zrealizowania – w imię Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Zbawiciela.
Wzywamy tego imienia nie tylko dlatego, że ten dzisiejszy dzień jest taki uroczysty, taki wyjątkowy, taki przełomowy. Wzywamy tego imienia także dlatego, że od tego momentu, o którym mówi dzisiaj Paweł do Galatów, iż nadeszła pełnia czasu i Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty – do tego momentu każdy czas, w jakim żyje odkupiony człowiek, jest czasem Bożym, czasem zbawczym, jest ową pełnią czasu.
Dlatego wzywamy na przełomie kolejnego roku Bożego imienia, aby uświadomić sobie, że czas, który otrzymaliśmy od Boga, to nie jest jakiś tam sobie czas, ale to czas bardzo konkretnie przez Boga zaplanowany dla nas i podarowany jako szansa i zadanie. Tego czasu nie można zmarnować! Tego czasu nie otrzymujemy dlatego, że nam się on należał. Nie! To jest darmowa łaska Boża. Dla wielu tych, którzy jeszcze razem z nami rozpoczynali zakończony dopiero co rok 2011, już ten czas się zakończył. Już są w innym wymiarze, u Boga, u którego nie ma czasu. A my dożyliśmy tego nowego roku, tego nowego czasu, dlatego trzeba nam się zabierać do pracy, aby go nie zmarnować.
Trzeba nam dostrzec znaczenie daru czasu i wyzwania, jakie w sobie zawiera. Dlatego u jego początku wzywamy imienia Pańskiego. Bo doceniamy wagę tego momentu i jednocześnie znaczenie samego daru czasu. Ale też wzywamy imienia Bożego, bo chcemy prosić Boga o pomoc w należytym przeżyciu tego czasu, w jak najpełniejszym wykorzystaniu tego daru, od Niego samego otrzymanego.
A wiążemy przecież z tym nowym czasem tyle nadziei. Słyszałem, że są takie miejsca na świecie, gdzie rozpoczęcie nowego roku przebiega w atmosferze smutku, w atmosferze pewnego przygnębienia, bo uważa się, że nie ma się czym cieszyć, wziąwszy pod uwagę, jak wiele bólu przyniesie ten nowy rok, jak wiele kolejnych cierpień i rozczarowań czeka na człowieka w przeciągu owych trzystu sześćdziesięciu pięciu dni, które są przed nim.
My, którzy dzisiaj przybywamy do świątyni, aby w imię Boże rozpocząć ten nowy rok, mamy świadomość – i nie będziemy się co do tego tutaj oszukiwać – że nie zabraknie w jego trakcie momentów trudnych, a może nawet bardzo trudnych. Zapewne myślimy o tym nie bez lęku, a najchętniej nie myślelibyśmy o tym wcale. Jednakże nawet pomimo tej świadomości – my dzisiaj składamy sobie dobre życzenia i cieszymy się. Przeżywamy ten dzień w radości. Dlaczego?
Oczywiście, pomijając sytuacje, w których ktoś wiwatuje dla samego wiwatowania i zapytany, nie bardzo wiedziałby, z czego tak naprawdę się cieszy, ale ponieważ wszędzie wokół inni wiwatują i z hukiem otwierają butelki szampana, więc i on to robi, żeby „nie odstawać” – pomijając zatem takie sytuacje, my chrześcijanie cieszymy się w tym dniu, nawet pomimo świadomości czekających nas trudów i kłopotów, bo mamy nadzieję. Mamy nadzieję! Mamy nadzieję, którą w całości pokładamy w imieniu Jezusa Chrystusa, naszego Pana.
Mamy nadzieję mocną – nie naiwną, nie przelotną, nie chwilową – ale mocną i uzasadnioną nadzieję, że otrzymując ten czas jako nową szansę, nie jesteśmy zostawieni sami sobie, ale razem z tym czasem, który rozpoczynamy w imię Boże, otrzymujemy także konieczne Boże pomoce do należytego wypełnienia tego czasu. Otrzymujemy konieczne natchnienia do tego, aby czystą kartkę, którą Bóg przed nami położył, zapisać zgłoskami miłości, zapisać dobrymi uczynkami, mądrymi słowami, roztropnymi i odważnymi decyzjami.
Bóg daje nam czas i On sam daje moc, aby się tego czasu nie bać. On sam rozpala naszą nadzieję. Więcej – to On sam staje się fundamentem i podstawą naszej nadziei! W Jego imieniu jest cała nasza nadzieja. Dlatego my chrześcijanie, my przyjaciele Chrystusa, składając sobie dzisiaj serdeczne życzenia, nie jesteśmy niemądrymi, naiwnymi ludźmi, którzy cieszą się nie wiadomo z czego, zamiast z góry przejmować się, jak poradzić sobie z czekającymi nas kłopotami. Składając sobie dzisiaj życzenia, otwierając przed sobą serca, obdarzać się będziemy nawzajem nadzieją, którą czerpiemy od Boga.
Wierzymy głęboko bowiem, że ten rok nowy po prostu będzie lepszy od tego, który już za nami. Będzie lepszy! Musi być lepszy! Wierzymy w to głęboko! A „wierzymy” – to nie znaczy, że czekamy z założonymi rękami, aż nasze marzenia same się spełnią. Nie – wręcz przeciwnie: bierzemy się solidnie do pracy, do współpracy z łaską Bożą, aby tą łaską wsparci – uczynić ten rok lepszym od poprzedniego.
Aby z Bożą pomocą rozwiązać zawiłe problemy, piętrzące się przez cały rok ubiegły, a może i poprzednie. Aby z Bożą pomocą wyciągnąć rękę do ludzi, z którymi nie odzywamy się, albo nie mogliśmy nawiązać kontaktu przez cały ubiegły rok, a może i wiele poprzednich lat. Aby wreszcie z Bożą pomocą pokonać w sobie te wewnętrzne opory, te schematy myślenia, te ciasne przyzwyczajenia, a wreszcie – powiedzmy i to wyraźnie – pokonać w sobie grzech, wady, nałogi, które skutecznie blokują nam drogę do innych, ale także równie skutecznie niweczą nasze dobre postanowienia, nasze dobre zamiary i często naprawdę szczere intencje.
Naprawdę, Kochani, możemy uczynić ten rok lepszym. Dlatego wzywamy u jego początku imienia Jezusa. W to imię wyruszamy w nową drogę. W to imię rozpalamy sobie na nowo nadzieje, może przygaszone przez różne okoliczności, różne przeszkody, różne trudności, piętrzące się w minionym roku. W imię Jezusa – zaczynamy na nowo! W imię Jezusa! W imię Jezusa i w imię Jego Matki, Świętej Bożej Rodzicielki, której uroczystość dzisiaj obchodzimy, a która zawsze jest tam, gdzie jest Jezus – zawsze obok Niego, zawsze przy Nim!
I właśnie w imię Jezusa, a także w imię Jego Matki – ja dzisiaj, z całego serca, życzę Wam, Kochani, aby w tym nowym czasie spełniły się wszystkie nadzieje i aby nigdy, nawet na moment, te Wasze nadzieje nie przygasły, ale coraz bardziej się rozpalały.
Bo tym właśnie, co chrześcijanina odróżnia od reszty świata i czyni go zwycięzcą, co jest jego najmocniejszym orężem, jest gaudium et spes – radość i nadzieja. Radość i nadzieja, których źródłem jest Bóg. I tego Wam, Kochani, ze szczerego serca życzę, wzywając nad Wami imienia Pańskiego i powtarzając słowa Mojżesza z dzisiejszego pierwszego czytania, kierując je do każdego z Was, indywidualnie, po imieniu: Niech Cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad Tobą, niech Cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku Tobie swoje oblicze i niech Cię obdarzy pokojem!
Parę godzin wstecz, słuchaliśmy zegara wybijającego koniec 2011 roku. My, wpatrzeni w oczy przyjaciół, najbliższych, gdy próbujemy określić to wydarzenie w którym uczestniczyliśmy, dochodzimy do wniosku, że….
Udało się, przeżyliśmy. Przeżyliśmy, gdy w tym czasie wielu młodszych od nas, bliskich, znajomych, albo których znaliśmy tylko z widzenia, odeszło.
Ale równocześnie pojawia się, i narasta świadomość uciekających lat, trwoga, strach, o każdy rok, miesiąc, tydzień, dzień, który nas czeka. I pojawia się coroczne pytanie , jak żyć w tym czasie nam podarowanym.
Kochani
Jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa w naszym życiu, że stać nas na więcej. Mam świadomość tego, że to bardzo trudno. Jesteśmy często skamienieli, zastaliśmy się, w naszych myślach, słowach, gestach, codziennych czynnościach, nawykach tak bardzo, że nie potrafimy sobie wyobrazić najmniejszej zmiany.
Kochani
Spróbujmy uwierzyć, że możemy bogaciej ( nie mam na myśli bogactwa materialnego) piękniej iść przez życie.
Dobro czowiecze jest drogą, procesem, nie rzeczą.
W tym Nowym Roku, życzę Wam, sobie, wytrwania w dobrym.
Pozdrawiam
Domownik – A
Podpisuję się pod tymi życzeniami, dziękując za nie jednocześnie. I tylko jedno mocne podkreślenie i zachęta, abyśmy na ten nowy rok patrzyli z nadzieją! Naprawdę – i pomimo wszystko! Nawet pomimo tego, co rząd wyprawia z Narodem. Nie bójmy się patrzeć z nadzieją! Ona ma sens! Ks. Jacek