Kim jestem – a kim jest Jezus?

K

Szczęść Boże! Dzisiaj – po świątecznej przerwie – młodzież wraca do szkoły. Dorośli już od kilku dni pracują. Można zatem powiedzieć, że Święta za nami… Ale – czy pozostały w nas? Niech w odpowiedzi na tak sformułowane pytanie pomogą nam dzisiejsi Patronowie.
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie Świętych Bazylego Wielkiego
i Grzegorza z Nazjanzu, Biskupów i Doktorów Kościoła,
do czytań:  1 J 2,22–28;  J 1,19–28
Pierwszy z dzisiejszych naszych Patronów, Bazyli, urodził się w 329 roku, w rodzinie zamożnej i głęboko religijnej w Cezarei Kapadockiej. Wszyscy członkowie jego rodziny dostąpili chwały ołtarzy: tak jego babka i rodzice, jak też jego bracia oraz siostra. Jest to wyjątkowy fakt w dziejach Kościoła.
Ojciec Bazylego był retorem – miał prawo prowadzić własną szkołę. Młody Bazyli uczęszczał do tej szkoły, a następnie udał się na dalsze studia do Konstantynopola, wreszcie do Aten. Tu spotkał się z Grzegorzem z Nazjanzu, z którym odtąd pozostawał w dozgonnej przyjaźni. W 356 roku, Bazyli objął katedrę retoryki po swoim zmarłym ojcu w Cezarei. Tu również przyjął Chrzest, mając lat dwadzieścia siedem. Taki bowiem był wówczas zwyczaj, że Chrzest przyjmowano w wieku dorosłym, kiedy w pełni poznało się obowiązki chrześcijańskie.
Przeżycia po śmierci brata poważnie wpłynęły na jego życie. Odbył wielką podróż po ośrodkach życia pustelniczego i mniszego na Wschodzie: Egipcie, Palestynie, Syrii i Mezopotamii. Po powrocie postanowił poświęcić się życiu zakonnemu: rozdał swoją majętność ubogim i założył pustelnię w Neocezarei nad brzegami rzeki Iris. Niebawem przyłączył się do niego Grzegorz z Nazjanzu. Razem podjęli działalność pisarską, tworząc – między innymi – podstawy bazyliańskiej reguły zakonnej, co miało ogromne znaczenie dla rozwoju wspólnotowej formy życia zakonnego na Wschodzie.
Bazyli jest jednym z głównych prawodawców, gdy idzie o regulacje życia zakonnego – i to zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie chrześcijaństwa. Ideałem życia monastycznego – według Bazylego – jest braterska wspólnota, która poświęca się ascezie, medytacji oraz służy Kościołowi zarówno poprzez naukę wiary, jak i w działalności duszpasterskiej i charytatywnej.
W 364 roku, metropolita Cezarei Kapadockiej, Euzebiusz, udzielił mu święceń kapłańskich. Po śmierci tegoż metropolity, w roku 370, Bazyli został wybrany jego następcą. Jako arcybiskup Cezarei, wykazał talent męża stanu, wyróżniał się także jako doskonały administrator i duszpasterz, dbały o dobro swojej owczarni. Bronił jej niezmordowanie słowem i pismem przed skażeniem herezji ariańskiej. Rozwinął w swojej diecezji szeroką działalność dobroczynną, budując na przedmieściach Cezarei kompleks budynków na potrzeby biednych i podróżujących. Był człowiekiem szerokiej wiedzy, znakomitym mówcą, pracowitym i miłosiernym pasterzem.
Zmarł 1 stycznia 379 roku. Jego relikwie przeniesiono wkrótce do Konstantynopola – wraz z relikwiami Świętego Grzegorza z Nazjanzu i Świętego Jana Chryzostoma. Obecnie znajdują się one w Belgii.
A co wiemy o drugim dzisiejszym Patronie, Grzegorzu? Urodził się w 330 roku, koło Nazjanzu. Odbył wiele podróży, aby posiąść wiedzę. Związany przyjaźnią z Bazylim, przyłączył się do niego, by prowadzić życie pustelnicze, lecz wkrótce został kapłanem i biskupem. W 381 roku został wybrany biskupem Konstantynopola, usunął się jednak do Nazjanzu z powodu podziałów, które nastąpiły w jego Kościele. Zmarł w Nazjanzie, dnia 25 stycznia 389 lub 390 roku. Ze względu na szczególny dar wiedzy i wymowy jest nazywany „teologiem”.
A oto świadectwo, jakie Święty Grzegorz daje w jednej ze swoich mów na temat Świętego Bazylego – i łączącej ich przyjaźni: „Ateny złączyły nas, jak jakiś nurt rzeczny, gdy płynąc z jednego ojczystego źródła, porwani w różne strony żądzą nauki, znowu zeszliśmy się razem, jakbyśmy się umówili, gdyż Bóg tak zrządził. Wówczas to właśnie nie tylko ja sam z uszanowaniem traktowałem mojego wielkiego Bazylego, widząc powagę jego obyczajów i dojrzałość umysłu, lecz także skłaniałem do podobnego zachowania się i innych młodzieńców, którzy go jeszcze nie znali. Bo u wielu, którzy już przedtem o nim słyszeli, od razu budził szacunek. Cóż z tego wynikło?
Chyba tylko on jeden spośród wszystkich przebywających na studiach uniknął powszechnego obrzędu wprowadzenia – uznano bowiem, że należy mu się więcej czci, niż zwykłemu nowicjuszowi. To był początek naszej przyjaźni. […] Mieliśmy oczy zwrócone na jeden cel i stale rozwijaliśmy w sobie nawzajem nasze dążenie, tak by się stawało coraz gorętsze i mocniejsze. Wiodły nas jednakowe nadzieje co do przedmiotu budzącego zwykle najwięcej zawiści – mam tu na myśli sztukę wymowy. Jednak zawiści nie było, współzawodnictwo zaś traktowaliśmy poważnie. A walczyliśmy obaj nie o to, kto będzie miał pierwszeństwo, lecz kto ma drugiemu ustąpić, gdyż każdy z nas uważał sławę drugiego za własną. Mogło się wydawać, że obaj mamy jedną duszę, która podtrzymuje dwa ciała. I jeżeli nie należy wierzyć tym, którzy mówią, że wszystko zawiera się we wszystkim, to tym bardziej wierzyć nam, że jeden był w drugim i obok drugiego. […]
Chociaż więc inni noszą różne imiona czy to po ojcu, czy własne, od swych zawodów lub czynów, to my uważaliśmy za wielki zaszczyt i wielkie imię być i nazywać się chrześcijanami.” Tyle ze świadectwa Świętego Grzegorza z Nazjanzu.
A my, słuchając uważnie Bożego Słowa, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w Liturgii Kościoła, słyszymy świadectwo Jana Chrzciciela o sobie samym – i o Jezusie, którego przyjście zapowiadał. Także Święty Jan Apostoł i Ewangelista, w pierwszym dzisiejszym czytaniu, daje świadectwo o Jezusie jako Mesjaszu.
Wpatrzeni w przykład Świętych Bazylego i Grzegorza, którzy z taką dumą traktowali to, że są chrześcijanami i ten dar w sobie i wokół siebie rozwijali, także my – po przeżyciach Oktawy Uroczystości Narodzenia Pańskiego, a zwłaszcza samej Uroczystości – powinniśmy dzisiaj tak poważnie zapytać samych siebie: Kim tak naprawdę jest dla mnie Jezus Chrystus? W jakiego Jezusa wierzę: czy w takiego, jakim jest, czy jakiego sam sobie wyobrażam? I kim ja jestem wobec Jezusa? Czy przypadkiem nie ulegam pokusie zajęcia Jego miejsca w moim życiu?
Kochani, to bardzo ważne kwestie! Od nich nie da się uciec, bo od odpowiedzi na nie zależy kształt całego naszego życia. A zatem, spróbujmy odpowiedzieć sobie dzisiaj na to pytanie, które usłyszał Jan Chrzciciel: Kto ty jesteś? I na to drugie, które logicznie wiąże się z pierwszym: A Jezus Chrystus – kim jest dla Ciebie?

2 komentarze

  • Kim ja jestem? różne odpowiedzi padłyby w zależności od sytuacji życiowej. Teraz mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem, który został stworzony z Miłości, którego celem jest Miłość. Ale to dopiero Najwyższy nauczył mnie człowieczeństwa, uczy cały czas.Noszę w sobie iskierkę Bożą i przez to jestem Jego dzieckiem.

    Kim jest dla mnie Jezus Chrystus?
    Był kimś z kim rozmawiałam, kto wyciągnął rekę, kto siedział w milczeniu obok, gdy tego potrzebowałam, trochę obdarłam Go z Boskości, był mój…dopiero kilka dni w milczeniu, zastanawianiu się na całkiem inny temat, wsłuchaniu się w słowa mszy sw uderzyły mnie odpowiedzią kim jest Jezus
    "..Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało.."

    wiedziałam,że kocha mnie Jezus, nie wierzyłam,że Bóg, był taki odległy,
    Miłość i Miłosierdzie Jezusa pokazała mi jakim jest Bóg, jak bardzo kocha..
    nawet nie bardzo moge powiedzieć w chwilach słabości..Boże nawet nie wiesz ja mi jest cięzko, nigdy nie byłeś człowiekiem..bo był człowiekiem, doswiadczał tego samego co ja i mimo to pozostał w Miłości do końca, doswiadczył tego wszystkiego przez swojego syna

    Ania

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.