O cichym towarzyszeniu cierpiącym…

O

Szczęść Boże! Wczoraj ulicami mojej Parafii przeszła Droga Krzyżowa, którą miałem zaszczyt prowadzić. W Wielki Piątek zamieszczę – w ramach rozważania – teks tego Nabożeństwa, w którym uczestniczyło tak wiele Osób!  Bardzo jestem zbudowany postawą moich Lektorów, którzy stawili się w komplecie i razem ze mną odczytywali wstęp i zakończenie każdej stacji. To sprawiło, że Nabożeństwo to stało się naprawdę wspólną modlitwą całej Parafii, a nie tylko Księdza.
    Kochani, jutro, w Niedzielę Męki Pańskiej, zamierzam zamieścić charakterystykę Świętego Triduum Paschalnego. Z niewielkimi modyfikacjami, będzie to ten sam tekst, który już był na blogu rok temu. Uważam to jednak za sprawę bardzo ważną, dlatego chcę to ponowić, a Was prosić, abyście – rozmawiając ze swymi bliskimi – uczulali ich na właściwe przeżywanie tych najważniejszych dni w ciągu roku liturgicznego.
       A dzisiaj kolejne słówko Księdza Marka, jak zawsze – głębokie i mobilizujące do refleksji. Proszę i zachęcam, abyśmy wszyscy skorzystali z rad, jakie zostały w nim zawarte. I jeszcze raz chciałbym polecić Waszej uwadze – z wczorajszego słówka – charakterystykę czynów Bożych.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
A oto właśnie dzisiejsze słówko Księdza Marka:
W czasie
Wielkiego Postu patrzymy na Jezusa, rozmyślamy nad Jego cierpieniem. Szczególnie
dwa ostatnie tygodnie Wielkiego Postu, gdy w kościołach zasłania się krzyże, w
liturgii słowa ciągle, każdego dnia słyszymy jak zacieśnia się wokół Jezusa
krąg nienawiści, złości, jak ta nienawiść zaczyna panować w ludzkich sercach.
Świadczą o tym na
przykład słowa z dzisiejszej Ewangelii, które szczególnie wyraźnie podkreślają
ten dramat – Tego więc dnia postanowili
Go zabić
. I potem – Arcykapłani i
faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu
Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać.
Jezus jak każdy
człowiek czuje to napięcie, ten nie tylko fizyczny, ale i psychiczny ból, ból
opuszczenia, samotności, nacisku sił złego.
W te dni,
powinniśmy szczególnie być z Nim, powinniśmy więcej być z Nim, być obok, być
razem. On jako człowiek, potrzebuje takiego podtrzymania, bliskości. Można powiedzieć,
On – Jezus, w osobie każdego samotnego, opuszczonego, i człowieka, który doświadcza
niesprawiedliwości, psychologicznego nacisku, potrzebuje bliskości i naszej pomocy.
On swoim uczniom
kiedyś powiedział – jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?
W te dni my też
powinniśmy więcej czuwać z Jezusem, więcej czasu poświęcać modlitwie i adoracji.
Proponuję,
żebyśmy w te dni Wielkiego Tygodnia, począwszy od dzisiaj, więcej milczeli,
mniej słuchali muzyki, więcej czasu przebywali w ciszy, w rozmyślaniu, może
warto jeszcze raz obejrzeć film „Pasja”, żeby jeszcze bardziej poczuć ten ból,
żeby te obrazy w nas żyły.
Wczoraj, w czasie
Drogi Krzyżowej, jakoś tak szczególnie zacząłem zastanawiać się nad gestem
Weroniki. Ona przecież nie wzięła krzyża na swoje ramiona, nie ulżyła Jezusowi
w dźwiganiu krzyża, nie organizowała protestów, nie krzyczała, nie zatrzymywała
żołnierzy, nie wpadała w histerię. Ona otarła twarz, i w taki sposób po prostu
pokazała że jest, wyraziła swoją solidarność, swoje współcierpienie, swoje współczucie.
Ona była. Ona była z Nim.
My czasem nie możemy zmienić biegu
wydarzeń, i zdaje się nam, że nie możemy w żaden sposób pomóc człowiekowi.
Zaczynamy więc buntować się, złościć, czasem i sami na siebie. Bóg nie wymaga
niemożliwego. Czasem Drogę Krzyżową trzeba przejść do końca, ale wtedy, bardzo
wiele znaczy, jeśli obok jest człowiek, któremu nie jest to obojętne.
Na koniec pozwólcie zacytować myśl
z książki Józefa Ratzingera – Benedykta XVI – Jezus z Nazaretu, z rozdziału o Błogosławieństwach. Papież
komentując słowa Jezusa – Błogosławieni
którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni
, pisze:
„Tradycja znalazła inny jeszcze
obraz uzdrawiającego smutku: Maryja, która razem ze swą siostrą – żoną Kleofasa
– z Marią z Magdalii i Janem stoi pod Krzyżem. Podobnie jak w wizji Ezechiela,
również i tutaj – w świecie pełnym cynizmu, albo tchórzliwej bierności –
znajdujemy grupkę ludzi, którzy dochowują wierności. Nie mogą odwrócić
nieszczęścia, jednak przez swe współcierpienie, stają po stronie skazanych, a
przez swą miłość stają po stronie Boga, który jest Miłością.
Kto nie okazuje twardego serca
wobec bólu i nieszczęść drugiego, kto nie otwiera swej duszy na czynienie zła,
lecz cierpi pod jego ciężarem, ten przyznaje słuszność prawdzie i Bogu i
otwiera okna świata, by wpuścić światło. Smucącym się w taki sposób
przyobiecana jest wielka pociecha”. 

5 komentarzy

  • Tak naprawdę Kajfasz mówiąc, że lepiej jest, żeby Jezus zginął, a nie cały naród, tym stwierdzeniem wydał wyrok śmierci na Chrystusa nim wyrok wydał Piłat.
    W sumie to chyba powinno się mówić '' Umęczon pod arcykapłanem Kajfaszem''
    Cóż nas przeraża mocniej niż Kajfasz, Piłat ?
    Nic innego chyba jak bierność ludzi sprawiedliwych w Ziemi Świętej.
    Dlaczego nikt się nie odezwał, by obronić Chrystusa….
    W gronie faryzeuszów i kapłanów był Nikodem, Józef z Arymatei, ludzie bardzo bliscy Chrystusowi. Było też całe społeczeństwo które mogło wołać, krzyczeć, pomagać Chrystusowi.
    Był pewnie tam wdzięczny trędowaty, niewidomy jeden, drugi, uleczony ślepiec, przecież oni mogli jeszcze raz się odwdzięczyć Chrystusowi.
    A jak było? nikt się nie odezwał w Jego obronie.
    Mógł któryś z nich rzec, coś tu nie gra, przecież Chrystus uzdrawia niewidomych, głuchoniemych, trędowatych. On musi żyć, by uleczyć naszych chorych. Mniej chorych, to i naród jest silniejszy, a wtedy Rzymianie zaczną się z nami liczyć. Mogł ktoś inny powiedzieć, że jest Pismo Święte, te niezwykłe księgi Boże ciągle mówią o tym, że jeden człowiek ratował cały naród. Jako przykład mogli podać Noego który zbudował Arkę, Józefa, sprzedanego przez braci do Egiptu, Mojżesza który uratował cały żydowski naród, Dawida który pokonał Goliata.
    Być może Kajfasz czytał Pismo Święte nie tak jak powinien ?
    Dlaczego twierdził, że jeden człowiek musi zginąć, aby cały naród uratować, gdy Swięte Księgi mówią, że właśnie jeden człowiek ratował cały naród od śmierci.
    Nikt z Rady nie zabrał głosu, wszyscy milczeli.
    Okropna, porażająca bierność ludzi sprawiedliwych.

    Nic na obcego, czyż nie ?
    Tak często narzekamy na ludzi którzy męczyli Chrystusa, śpiewamy w Gorzkich żalach o tych, co bili Go po twarzy, popychali. Tymaczasem ludzie sprawiedliwi, bardzo wierzący, chodzący regularnie do Kościoła , regularnie się spowiadający są nieraz bierni wobec zła.

    hmmmm
    Czy kiedyś, za dziesięć, piećdziesiąt, sto lat, nie powiedzą ludzie.. Umęczon pod bardzo przyzwoitym katolikiem, który chodził do Kościoła, spowiadał się, a nie umiał, lub nie chciał opowiedzieć się za swoją wiarą, sprawiedliwością, tradycją ?

    Ks. Marku
    Ja też zastanawiałam się kiedyś nad postawą Weroniki.

    Od razu nasuwa mi się słowo współczucie, nie litość, ale współczucie.
    Warto sobie zadać pytanie, czy my potrafimy bez czułych słów, deklamacji, dostrzec potrzeby bliźniego, jego nieraz zaplakaną twarz.
    Wręcz podziwiamy postawę, odwagę Weroniki, ale wciąż drżymy o samych siebie. Może warto policzyć ile razy w ciągu dnia lękamy się tylko o samych siebie.
    Zapominamy o wielu świadkach drogi krzyżowej, ale Weronika wciąż jest w naszej pamięci.
    Może tak jet, bo wybiegła, i pomagała Chrystusowi?

    Pozdrawiam…

    • Dlaczego uważasz, że ludzie sprawiedliwi byli bierni? Sprawiedliwi przecież nie posługują się tymi wszystkimi niegodziwościami. Piotr przecież chciał aktywnie bronić Pana Jezusa z bronią w ręku lecz On mu zabronił. Posługiwanie się złem nawet w najlepszej intencji przynosi odwrotny skutek. Jak człowiek pokorny i cichy może walczyć z rozpętaną potężna państwowa machiną? Nawet potężny Piłat uląkł się pogróżek sanhedrynu.

      Dasiek

    • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
      Czytałam i przekonałam się jeszcze raz, że serdeczna więż między NAMI wywiązuje się zawsze, bo chce Pan nasz Jezys Chrystus…
      Między NAMI, nawet który nie ochrzczony.
      Wczoraj rano uczyłam muzyke dziewczynkę, która nie ochrzczona…Grała preludium "Ave Maria". J.S.Bach.
      W tej preludium rozbrzmiewa muzyka, która dotkna serce z bólą…To boleść Matki Bożej…
      Wytłumaczyłam uczennicą -dlaczego tak rozbrzmiewa muzyka.
      O Chrystuse, o Drogze Krzyżowej…
      Ona zadala pytanie z bólą w serce. Oto ten pytanie -"Dlaczego nikt nie przestali to? Dlaczego?"…Nie ochrzczona…
      W moim serce tylko łzy. ..Było to wczoraj. A łzy pozostają na sercu .

      "Dlaczego nikt się nie odezwał, by obronić Chrystusa…."
      "…nikt się nie odezwał w Jego obronie."

      Z Panem Bogiem.
      Józefa

    • Sądzę, że "wyrok" na Chrystusa zapadł dużo, dużo wcześniej i znacznie wyżej niż w ziemskich sądach ;). Natomiast cała "oprawa" prowadząca do Krzyża, to już pełne spektrum ludzkich postaw, zachowań: sprawiedliwych i haniebnych, dobrych i złych – przecież tak doskonale Bogu znanych. Dlatego w tych jasno określonych postawach musimy odszukac siebie, gdzie tak naprawdę jesteśmy. Śmierc Pana to nie "wynik ludzkiej niegodziwości" lecz rezultat samo-poświęcenia Boga w imię bezgranicznej miłości do człowieka. Mamy podane "na talerzu" to, co jest Bogu miłe, wystarczy tylko, że zechcemy z tego talerza jeśc.
      Pozdrawiam
      Robert

  • Śmierć Pana Jezusa to wynik Jego miłości – to prawda – ale przecież On sam powiedział, że wprawdzie odchodzi, jak o Nim jest napisane, ale BIADA TEMU CZŁOWIEKOWI, PRZEZ KTÓREGO BĘDZIE WYDANY. Dlatego uważam, że osobistej odpowiedzialności ludzi, którzy wtedy przyczynili się do tego i obecnie się przyczyniają – w żaden sposób nie można pomijać. I dlatego z największym przekonaniem podpisuję się pod tym stwierdzeniem Anny: "Czy kiedyś, za dziesięć, piećdziesiąt, sto lat, nie powiedzą ludzie.. Umęczon pod bardzo przyzwoitym katolikiem, który chodził do Kościoła, spowiadał się, a nie umiał, lub nie chciał opowiedzieć się za swoją wiarą, sprawiedliwością, tradycją ?" Po protu – rewelacja! Bardzo mocne i trafne stwierdzenie! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.