Po co mamy spotykać się z innymi?

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, o godzinie 1.28 dostałem od Marka wiadomość, że wylądował w Nowosybirsku, w którym świeci słońce i jest + 7 stopni. Dziękuję Wam wszystkim, którzy modlitwą wspieraliście Jego podróż i proszę o dalszą modlitwę w intencji Jego posługi.
       Proszę też, abyście zechcieli odnieść się do wczorajszego wpisu Robsona. Myślę, że pytania, które postawił, nurtują nas wszystkich. Napiszcie, co myślicie. Ja osobiście uważam, że żyjemy w takich czasach, w których jednoznaczne i radykalne świadectwo chrześcijan jest wręcz palącą koniecznością – w obliczu powszechnego „rozmycia” prawd i zasad. Natomiast sposób dawania tego świadectwa rzeczywiście jest do przemyślenia, bo na pewno nie może zabraknąć rozwagi i roztropności.
     Życzę dobrego i owocnego w dobro dnia! Niech nam towarzyszą refleksje, związane z dzisiejszym Świętem liturgicznym!
                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny,
do czytań z
t. VI: Rz 12,9–16b;  Łk 1,39–56
Maryja nawiedza Świętą Elżbietę. Wydarzenie to, które dzisiaj
wspominamy i rozważamy w liturgii Kościoła jest na tyle ważne, że przeżywamy je
jako święto liturgiczne. I zapewne
może się to niektórym z nas wydawać dziwne, jako że zdajemy sobie sprawę, iż niejednokrotnie Maryja nawiedzała Elżbietę,
a zapewne i ta nawiedzała Maryję
– były przecież krewnymi. Dlaczego więc obchodzić
oddzielnym świętem to właśnie nawiedzenie?
A może dlatego, że dokonało
się ono w momencie tak bardzo szczególnym: oto Maryja dopiero co odpowiedziała „Fiat” na propozycję, skierowaną do
Niej przez Boga za pośrednictwem Archanioła Gabriela, a Elżbieta, pomimo swej
starości, również spodziewała się syna.
Zatem te odwiedziny – jak to czytamy w wielu tekstach, mówiących o tym Wydarzeniu
– były nie tylko odwiedzinami Maryi,
złożonymi Elżbiecie
, bo również Jezus, ukryty w łonie Maryi, nawiedził w tym momencie Jana, ukrytego
w łonie Elżbiety.
Zresztą, obie One miały
świadomość wielkości tego Wydarzenia: Elżbieta nazywa Maryję Matką swojego Pana, a przecież Maryja
jeszcze nie porodziła Jezusa, z kolei w jej, Świętej Elżbiety, łonie poruszyło się z radości dzieciątko
jak sama to wyznała. A więc obie w tym momencie myślały o swoich Synach i miały świadomość ich obecności.
Tym samym zatem, w domu
Elżbiety to Bóg prawdziwie stał się
obecny
, chociaż – patrząc z zewnątrz – cała sytuacja wydaje się taka
zwyczajna. A jednak – jak wspomnieliśmy – zwyczajną
nie była!
Maryja doświadczyła niezwykłego zaproszenia do tego, aby była Matką Zbawiciela. Elżbieta doświadczyła
niezwykłej Bożej interwencji, iż mogła w tak późnym wieku stać się matką – i to człowieka wielkiego; człowieka,
którego misją będzie przygotowanie drogi Zbawicielowi świata.
I teraz obie spotykają się,
aby pomóc sobie w tych zwykłych trudach, związanych z pokonywaniem przeciwności dnia powszedniego, zwłaszcza w kontekście
tego, że obie były w stanie błogosławionym. W ten sposób Maryja, ale też i Elżbieta
dają nam przykład zrealizowania zachęty, jaką do swoich uczniów dziś w
pierwszym czytaniu skierował Święty Paweł: W miłości braterskiej nawzajem bądźcie
życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie.
Nie
opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę
Panu. Weselcie się nadzieją
. […]
Zaradzajcie potrzebom świętych.
Przestrzegajcie gościnności.
[…] Bądźcie
zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was
pociąga to, co pokorne.
 To właśnie po to spotykają się owe Święte
Niewiasty. Ale również i po to, by się
wspólnie ucieszyć
tym, że Bóg tak bardzo się nimi opiekuje, że tak
serdecznie okazuje im swoje miłosierdzie! Elżbieta wypowiada słowa pochwały Maryi, które w rzeczywistości stają się
pochwałą Boga, działającego w życiu Maryi. Z kolei sama Maryja wyśpiewuje Magnificat, jeden z najpiękniejszych hymnów
chrześcijaństwa, śpiewany do dziś, lub recytowany przez wszystkich, którzy
odmawiają osobiście lub wspólnie celebrują Nieszpory
– modlitwę wieczorną Kościoła
. Maryja wychwala Boga za wielkie rzeczy, które
Jej uczynił.
I z tych wszystkich powodów
te odwiedziny niosą w sobie tak niezmiernie dużo treści, a jednocześnie – są dla nas jakimś wskazaniem. Uczą nas
one bowiem – na początku – dostrzegania
działania Boga
w naszym życiu. My bardzo często narzekamy na różne
przeciwności i trudności, które niesie życie. Niewątpliwie nie brakuje nam ich,
podobnie jak nie brakowało ich Maryi i
Elżbiecie
. Ale one nie zatrzymywały na tym całej swojej uwagi, a wręcz
przeciwnie – starały się dostrzegać Boże działanie i z Bożą pomocą je
pokonywać. I nam trzeba bardziej koncentrować
uwagę na tym, co dobre
i na tym, czego Bóg w naszym życiu ciągle dokonuje.
Ponadto, to dzisiejsze
Wydarzenie uczy nas umiejętności zanoszenia
Boga do drugiego człowieka.
I o to właściwie dzisiaj trzeba nam się modlić,
i o to trzeba nam się szczególnie starać: aby każde nasze odwiedziny, jakie
składamy lub składać będziemy komukolwiek
kiedykolwiek
– były odwiedzinami, jakie sam Jezus, poprzez nas, złoży tym ludziom. Niech każde nasze
wejście w próg domu drugiego człowieka będzie wejściem samego Jezusa do tego domu. Aby nasze wzajemne odwiedzanie
się wiązało się zawsze z taką radością,
z jaką wiązały się odwiedziny Maryi w domu Elżbiety.
Niech z naszymi
odwiedzinami w domu drugiego człowieka wiąże się chęć okazania mu pomocy, tak jak Maryja tę pomoc okazała Elżbiecie.
Niech z naszymi odwiedzinami w domu drugiego człowieka wiąże się zawsze budująca rozmowa – taka, która zapali
płomyk nadziei w sercu człowieka, a nie przybije go jeszcze bardziej przypomnieniem
wszystkich trudności, jakie niesie ze sobą życie. Niech z naszymi odwiedzinami
nigdy nie wiąże się kłótnia czy inna
przykrość
, wyrządzona przy tej okazji.
Kochani! Tak często się
odwiedzamy. I bardzo dobrze! Zobaczmy,
można by dzisiaj powiedzieć, że Maryja
poszła nieproszona
do domu Elżbiety. Zaskoczenie tej drugiej najlepiej o
tym świadczy! Po prostu – Maryja uznała,
że może i powinna pomóc – i poszła!
I my też odwiedzajmy się nawzajem, nie
siedźmy w czterech ścianach swego domu.
Czasami słyszę, zwłaszcza z
ust starszych osób: „Ja to nigdzie nie chodzę, siedzę w domu i tylko się modlę,
bo jak pójdę do kogoś, to zaraz tylko plotki i obmowy”. Rzeczywiście, może niekoniecznie
od razu trzeba plotkować i obmawiać, ale wyjść
z domu i pójść do kogoś – po prostu trzeba!
To taki normalny znak przyjaźni,
miłości, a nieraz – nawet konkretna potrzeba
pomocy, okazanej temu drugiemu
i jednocześnie wyrwanie się ze swoich
czterech ścian, z tej samotności, w jakiej wielu z nas żyje.
Idźmy zatem do siebie
nawzajem, odwiedzajmy się, zanośmy sobie
nawzajem Chrystusa, zanośmy Go do domów naszych bliskich.
Niech On sam,
Jezus Chrystus, którego tam zaniesiemy w naszych sercach, przemienia i
opromienia radością i nadzieją tę naszą dzisiejszą,
tak przecież niełatwą codzienność.
W tym kontekście zastanówmy
się:
·       
Czy
po spotkaniu ze mną drugi człowiek odchodzi wzmocniony, czy przybity?
·       
Czy
spotykając się z innymi, umiem słuchać, czy tylko mówię?
·       
Czy
szukam okazji, jakby do drugiego człowieka wyjść z życzliwością i pomocą, czy
czekam, aż mnie wielokrotnie o to poprosi?
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, świętej
jest imię Jego
!

5 komentarzy

  • Dobra wiadomość – ks.Marek dotarł szczęśliwie na miejsce.

    W dzisiejszych czasach jest zbyt wiele lęku o nas samych. To tak jakbyśmy żyli pod kloszem, w bardzo sterylnych warunkach. Byle nic się do nas nie przyczepiło, bylebyśmy się niczym złym nie zarazili. A właśnie przez to ucieka z naszego życia radość, entuzjazm, nasza kreatywność zamienia się w ciągłe, nudne odtwarzanie. To działa na zasadzie, zawsze tak coś czynię, to zmieniać tego nie chcę, bo często do cna opanowało nas lenistwo.

    Odwiedziny Maryi do Elżbiety
    Zwykłe, najzwyklejsze, proste odwiedziny, mogą wiele w człowieku przemienić. Można śmiało napisać, ze Elzbieta żyła bogobojnie – żyła Bogiem, i pewnie dlatego zaraziła się od Maryi tą niewiarygodną Dobrą Nowiną.
    Musimy pamiętać o tym, że Bogiem też możemy innych zarazić, przecież często się mówi, ze to co robimy jest… zaraźliwe. Wystarczy jako przykład podać smutek, radość, czy to co wielu ludzi czyni perfekcyjnie – narzekanie.

    Krzyk, który wydobywa się z serca, usta sa tylko narzędziem,ma – powinien mieć tylko jeden cel – uwielbiać Boga.
    Nie da się ukryć Bożego dzialania w człowieku. Próba zatrzymania tego dzialania to nic innego jak pozostanie w domu, zamknięcie się na siedem spustów.
    Starając się być wiernym natchnieniom Bozym gołym okiem widzimy wielkie rzeczy, których dokonuje Bóg i dzielimy się nimi z napotkanymi ludźmi. Właśnie w tym tkwi istota obdarowania. Otrzymujemy , by się dzielić z innymi, dla zbudowania wspólnoty, dla dobra innych …

    Pozdrawiam

  • Mnie uderza zawsze ufność Maryi. Też w kontekście tego, co napisała Ania w pierwszym akapicie. Całkowite zawierzenie Bogu, że to, co się z nią dzieje, to Jego plan i On będzie się o niego troszczyć. I może to pozwala jej wyruszyć w drogę do Elżbiety, a potem jej pomagać. Widzieć potrzeby innych i nie martwić się nadmiernie o siebie. Dużo się mówi teraz o ochronie kobiety w ciąży przed nadmiernym wysiłkiem, przed zarazkami, przed skupiskami ludzi, przed niektórymi pokarmami i pracami, itd. – i to jest z jednej strony dobre, ale widziałam, jak zbytnie skupienie się na tym aspekcie, potrafiło mnie powstrzymywać przed wyjściem do innych.
    I – radością trzeba się dzielić 🙂
    Asia (Karaczi)

    • Początek : "Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą". Maryja nie jest pewna czy podoła. Czy uniesie ciężar słów… Nie dokońca rozumie, ale ….uwierzyła! Niech tak będzie jak mówisz. Amen

  • Z czym ja przychodzę do bliźniego ? Czy pamiętam o bliźnich?

    / Maryjo, naucz nas nieść ludziom prawdziwą pomoc, jakiej w danej chwili potrzebuj~ oraz Boży pokój. Potrafimy to zadanie spełnić wtedy, gdy o każdym z nas można będzie powiedzieć: „pełen czy pełna łaski”, jak to powiedziała Elżbieta o Maryi./

    Pozwólmy by i w naszym życiu gościła Maryja. By nas nawiedzała tak jak Elżbietę. By nas nawiedzała jak naczęściej i zostawała jak najdłużej. Amen

    Pozdrawiam serdecznie 🙂

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.