O co można pytać Jezusa?…

O

Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby. Dzisiaj dzień nieco luźniejszy – krótkie wyjście na Wysoki Kamień. Poza tym, w tle codziennych zajęć, odbywa się turniej bilardowy – bo nasi Gospodarze także takim sprzętem dysponują. Atmosfera wyjazdu – rewelacyjna. Oby tak dalej!
          Pamiętamy o Was w modlitwie!
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto Św.
Jakuba Apostoła,
do czytań z
t. VI Lekcjonarza:  2 Kor 4,7–15;  Mt 20,20–28
CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN: 
Bracia:
Przechowujemy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna
moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się
zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania,
lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy.
Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało
się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa,
aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele.
Tak
więc działa w nas śmierć, podczas gdy w was – życie. Cieszę się przeto owym
duchem wiary, według którego napisano: „Uwierzyłem, dlatego przemówiłem”; my
także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z
Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko
to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez
dziękczynienie wielu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: 
Matka
synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś
Go prosiła. On ją zapytał: „Czego pragniesz?” Rzekła Mu: „Powiedz, żeby ci dwaj
moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej
stronie”. Odpowiadając Jezus rzekł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić
kielich, który Ja mam pić?” Odpowiedzieli Mu: „Możemy”. On rzekł do nich: „Kielich
mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej
i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował”.
Gdy dziesięciu pozostałych
to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie
i rzekł: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą
władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim,
niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie
niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu
służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
Przyglądając się postaci
dzisiejszego naszego Patrona, wspomnieć musimy, iż wśród Apostołów Jezusa było dwóch Jakubów. Dla odróżnienia nazywani
są odpowiednio: Większy i Mniejszy, albo
też: Starszy i Młodszy.
Przy tym prawdopodobnie nie chodziło o ich wiek,
ale o kolejność wstępowania do grona apostolskiego.
Imię Jakub pochodzi z hebrajskiego „skeb”, co znaczy „pięta”. Według
starotestamentalnej Księgi Rodzaju, kiedy Jakub, wnuk Abrahama, rodził się wraz
ze swym bratem bliźniakiem Ezawem, miał go trzymać za piętę.
Święty Jakub Większy został
razem ze swym bratem Janem – powołany
przez Jezusa jako jeden z Jego pierwszych uczniów:
święci Mateusz i Łukasz
wymieniają go na trzecim miejscu w kolejności, a święty Marek na drugim. Jakub i jego brat Jan byli synami
Zebedeusza.
Byli rybakami i mieszkali nad Jeziorem Tyberiadzkim. Ewangelie
nie wymieniają bliżej miejscowości. Być
może, pochodzili z Betsaidy
, podobnie jak Święci Piotr, Andrzej i Filip,
gdyż spotykamy ich razem przy połowach. Matką
Jana i Jakuba była Salome,
jedna z najwierniejszych towarzyszek wędrówek
Chrystusa Pana.
Jakub został zapewne
powołany do grona uczniów Chrystusa już nad rzeką Jordan. Tam bowiem spotykamy
jego brata Jana. Po raz drugi jednak Pan
Jezus wezwał go w czasie połowu ryb.
Wspomina o tym Ewangelista Łukasz,
dodając nowy szczegół – że było to po pierwszym
cudownym
połowie.
Jakub należał do uprzywilejowanych uczniów Pana Jezusa,
którzy byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira, przemienienia na górze Tabor
oraz modlitwy w Ogrójcu. Żywe usposobienie Jakuba i Jana sprawiło, że Jezus nazwał ich „synami gromu”.
Chcieli bowiem, aby piorun spadł na pewne miasto w Samarii, które nie przyjęło
Pana Jezusa i Jego Uczniów. To także właśnie Jakub dopytywał Jezusa na osobności,
kiedy będzie koniec świata. Wreszcie był on świadkiem drugiego, także cudownego połowu ryb, kiedy Chrystus
ustanowił Piotra głową i pasterzem swojej Owczarni.
Ewangelie wspominają o
Jakubie Starszym w osiemnastu miejscach,
co łącznie obejmuje trzydzieści jeden wierszy.
W porównaniu z innymi
Apostołami – jest to bardzo dużo. Dzieje Apostolskie wspominają o Jakubie dwa
razy: kiedy wymieniają go w gronie Apostołów oraz informując o jego męczeńskiej
śmierci. A zmarł nasz Patron śmiercią męczeńską – został ścięty z rozkazu Heroda, w roku 44. Jakuba stracono w więzieniu, bez procesu – zapewne
dlatego, aby nie przypominać ludowi procesu Chrystusa Pana i nie narazić się na
jakieś nieprzewidziane reakcje. Jakub był pierwszym spośród grona apostolskiego Męczennikiem Kościoła, a tak w ogóle
drugim – po świętym Szczepanie.
W średniowieczu powstała
legenda, że Święty Jakub, zanim został biskupem Jerozolimy, udał się najpierw
zaraz po Zesłaniu Ducha Świętego do
Hiszpanii.
Tradycja ta powstała w związku z tym, że jego relikwie w wieku
VII sprowadzono z Jerozolimy do Santiago
de Compostela, gdzie zresztą znajdują się po dzień dzisiejszy.
A my, słuchając Słowa
Bożego, przeznaczonego w liturgii Kościoła dokładnie na dzisiejsze Święto,
jesteśmy świadkami dość ciekawej, a może
nawet zaskakującej rozmowy
matki naszego Patrona z Jezusem. Otóż, jak
słyszeliśmy, chciała ona dla swoich synów jak najlepiej: chciała dobrej przyszłości i takiego ustawienia w życiu, że nic im nie będzie brakowało i czuć się będą
bezpieczni w obliczu różnych życiowych
trudności.
I możemy nawet chyba powiedzieć, że zasadniczy kierunek jej myślenia był poprawny, bo
ze swą prośbą zwróciła się do Jezusa. Jej błąd polegał natomiast na tym, iż pomyliła dwa porządki: porządek doczesny z
porządkiem wiecznym, Bożym, niebieskim
Matka synów Zebedeusza pomyślała
sobie – na pewno szczerze, w swojej matczynej prostocie – że miejsca w Królestwie
niebieskim to się tak rozdaje i tak
dostaje, jak miejsca w każdej instytucji ziemskiej,
gdzie liczą się ludzkie
układy, nierzadko „wspomagane” znaczną łapówką. Dlatego zapewne odpowiedź Jezusa nie mogła jej zanadto
ucieszyć
– chociaż nie wiemy nic na temat jej reakcji na to, co usłyszała –
podobnie jak i pozostałym Apostołom raczej nie w smak było to, co usłyszeli.
Jezus bowiem uświadomił im raz jeszcze, że do Jego Królestwa wchodzi się drogą cierpienia, a panowanie w Jego
Królestwie – to służba.
Czy na pewno o
czymś takim myślała owa zapobiegliwa matka
Jakuba i Jana? Czy na pewno o
czymś takim myśleli oni sami i pozostali Apostołowie?
Raczej nie… Przynajmniej –
nie na tym etapie, bo potem dotarło do
nich, co miał na myśli Jezus
i potem zaakceptowali ten sposób patrzenia na
rzeczywistość niebieską, czego potwierdzeniem było to, iż Jakub oddał życie za Jezusa, a i Jan poświęcił swoje długie życie
tylko i wyłącznie sprawom Królestwa.
Zatem, ich ówczesna niedojrzałość
i ludzkie myślenie nie przeszkodziły temu, aby potem mogła się w ich sercach
dokonać prawdziwa przemiana i spojrzenie
ich zostało właściwie ukierunkowane,
tak, iż mogli powtórzyć za Świętym
Pawłem jego słowa z dzisiejszego pierwszego czytania: Przechowujemy
skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z
nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w
niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się
osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w
ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele.
Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło
się w naszym śmiertelnym ciele. Tak więc
działa w nas śmierć, podczas gdy w was – życie.
Jakub i Jan, i pozostali
Apostołowie potwierdzili swoim życiem – swoim późniejszym życiem – że uwierzyli, dlatego przemówili. I
dlatego zaświadczyli, i dlatego życie dla Jezusa i za Jezusa oddali.
Potrzebny był jednak czas dojrzewania,
uczenia się,
powolnego i spokojnego
(chociaż nie zawsze może i spokojnego, jak w przypadku „synów gromu”) wchodzenia w te tajemnice
A ponieważ owoce owego
dojrzewania i wchodzenia są tak znaczące i dobre, dlatego dzisiaj nikt nie nazywa matki Jakuba i Jana osobą
skorumpowaną i przekupną, a jej synów – karierowiczami.
Owszem, na tamtym
etapie tak właśnie pojmowali te sprawy, jak pojmowali, ale dali się poprowadzić Jezusowi, dali się Mu czegoś nauczyć – i nie
zmarnowali tej lekcji.
Niech zatem dzisiejszy
Patron, jego Brat i pozostali Apostołowie staną się Patronami naszych poszukiwań, naszego dojrzewania w wierze, naszych
pytań i odpowiedzi.
Pytań, które nieraz będą tak nieporadne i dziwaczne,
jak to postawione przez matkę Jakuba i Jana, ale które przy całej szczerości
naszych serc i przy pełnym zaufaniu do Jezusa doprowadzą nad do głębszego zrozumienia Jego tajemnicy.
Kochani, powiedzmy to sobie
raz jeszcze bardzo jasno: my nie musimy od razu być w stu procentach wtajemniczeni we wszystkie arkana teologii i
wszystkie zawiłości biblijne. Być może w wiele z nich nigdy za głęboko nie
wejdziemy. I możemy także stawiać pytania
o najbardziej podstawowe i zwyczajne sprawy
– zdawałoby się, że wręcz
oczywiste – w kwestiach wiary. Można te pytania stawiać, nie należy się ich
wstydzić, ani krępować.
Natomiast ważne jest, aby we właściwy sposób i we właściwym kierunku
szukać odpowiedzi
i aby pozwolić Jezusowi wszystkie te sprawy nam wyjaśnić,
wytłumaczyć, by potem móc pójść za tym wyjaśnieniem. Aby w sprawach wiary nie
pozostawać przez całe życie na poziomie dziecka pierwszokomunijnego, ale by poszukiwać, pytać, drążyć, zagłębiać się
Aby – mówiąc najkrócej – szukaći odnajdywać
W tym kontekście zastanówmy
się:
·       
Czy
nie ulegam takiemu dziwnemu przekonaniu, że w sprawach wiary już wszystko wiem
i wszystko rozumiem?
·       
Czy
stawiam Jezusowi szczere i odważne pytania w sprawach wiary – i w sprawach
życia?
·       
Czy
przyjmuję otwartym sercem Jezusowe odpowiedzi?
Przechowujemy skarb w naczyniach
glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas.

2 komentarze

  • Pochylenie się przed kimś , to nieczęsta postawa. Chyba, że się tego kogoś kocha. Wtedy możemy bez jakiegokolwiek zażenowania pochylić się przed nim, aż do samych stóp.
    Pochylenie się przed kims – nieczęsta postawa.
    Chyba, że ten ktoś ma władzę, możliwości i może uszczęśliwić tego, kogo kochamy.
    Wtedy jesteśmy gotowi nawet na taki gest.
    Kochająca Matka przyszła prosić Nauczyciela o protekcję dla dwóch swoich synów Jana i Jakuba.
    No tak, dziś powiemy, ach te plecy. Ale one funkcjonowały już za czasów starożytnych . Ta kobieta własnie '' po znajomości'' chciała, pragnęła załatwić niektóre sprawy awansu swoich dzieci.
    Oj długa to tradycja powiedzenia '' grunt to chody ''
    Spójrzmy na tę kobietę.
    Jest poczciwa, pełna wiary, patrzyła nawet bardzo daleko, bardzo daleko – aż do samych granic wieczności.
    Nie prosiła dla siebie
    Prosiła dla swoich synów , nie o protekcję na uczelnię, studia, nie o dobrą żonę, kawałek ziemi, itd..
    Ale prosiła , upominała się o względy dla nich po tamtej stronie czasu.
    I w swej wielkiej poczciwości nawet nie wiedziała, że prosi o przekreślenie jednego z nich. Tego jednego – tego po lewej stronie.
    A my?
    Prosimy w życiu, w naszej codzienności o wiele rzeczy dla siebie, a w swej uczciwości patrzymy nieraz daleko, może nie w stronę wieczności jak Matka synów Zebedeusza, ale jednak daleko.
    A w naszym ludzkim zapatrzeniu domagamy się od Pana zapewnie i tego, co ostatecznie mogłoby nam zaszkodzić.Co być może przekreśliłoby nasze zbawienie, co sprzeciwiałoby się Jego życzeniom, czego tak naprawdę nie możemy przewidzieć do końca.
    Prosimy o to, co dobre jest w naszych oczach, a nie w Jego i nie otrzymujemy.
    Czy w tej rozmowie z tą kobietą Zebedeusza On odsłania tajemnicę '' niewysluchanych modlitw '' tej kobiety, i naszych?
    On przychodzi o różnej porze, i przekreśla nasze plany, rozsypuje nasze domki z kart, i mówi do nas '' Nie wiecie o co prosicie''
    A my…
    My możemy jedynie prosić aby On nie dopowiadał następnego zdania o kielichu, i nie proponował go wypić …

  • Dziękuję za cały ten wpis, a szczególnie za to dopowiedzenie, dotyczące naszej prośby o rzeczy, które mogłyby nam zaszkodzić… A co do postawy matki Jakuba i Jana – to chyba mamy podobne odczucia: pozytywne odczucia dotyczące jej zatroskania o synów, którego to zatroskania może nie potrafiła zbyt trafnie wyrazić, ale na pewno czyniła to szczerze… Pozdrawiam! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.