Niech nam to nie wystarczy…

N

Szczęść Boże! Pozdrawiam ze Szklarskiej Poręby. Pogoda przepiękna – widoki cudowne! Dzisiaj wyruszamy na Szrenicę, z której przejdziemy do Śnieżnych Kotłów, by przez halę i schronisko pod Łabskim Szczytem zejść do Szklarskiej czarnym szlakiem, przechodząc pod stacją przesiadkową kolejki krzesełkowej wiodącej na Szrenicę. Atmosfera od pierwszego dnia jest kapitalna. Oby tak do końca! Dzisiaj sprawowaliśmy Mszę Świętą w intencji naszych Drogich Gospodarzy, Państwa Halinę i Karola Orłowskich oraz ich Córki. To naprawdę bardzo dobrzy ludzie. Niech im Pan błogosławi!
          Moi Drodzy, pamiętam o Was w modlitwie! Zapraszam do zapatrzenia się w świetlany przykład postawy Świętej Kingi, dzisiejszej naszej Patronki.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Kingi, Dziewicy,
do
czytań:  Mi 7,14–15.18–20;  Mt 12,46–50
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA MICHEASZA: 
Paś
lud Twój laską Twoją, trzodę dziedzictwa Twego, co mieszka samotnie w lesie,
pośród ogrodów. Niech wypasają Baszan i Gilead, jak za dawnych czasów. Jak za
dni swego wyjścia z ziemi egipskiej, ukaż nam dziwy.
Któż,
Boże, podobny Tobie, który oddalasz nieprawość, odpuszczasz występek Reszcie
dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie.
Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości
morskie wszystkie nasze grzechy. Okażesz wierność Jakubowi, Abrahamowi
łaskawość, co poprzysiągłeś przodkom naszym od najdawniejszych czasów.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: 
Gdy Jezus przemawiał do
tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś
rzekł do Niego: „Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z
Tobą”.
Lecz
On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: „Któż jest moją matką i którzy są
moimi braćmi?” 
I wyciągnąwszy rękę ku swoim
uczniom, rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego,
który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.
Patronka dnia dzisiejszego, Kinga,
a inaczej – Kunegunda, urodziła się w 1234 roku,
jako córka Beli IV, króla
węgierskiego. Była siostrą Świętej Małgorzaty Węgierskiej oraz Błogosławionej
Jolanty. O latach młodości Kingi nie wiemy nic poza tym, że była trzecią z kolei córką i że do piątego
roku życia przebywała na dworze królewskim. Miała dwóch braci i pięć sióstr.
Możemy przypuszczać, że otrzymała głębokie
wychowanie religijne i pełne – jak na owe czasy – wykształcenie.
Około roku 1247 poślubiła
Bolesława,
ówczesnego władcę księstwa krakowsko – sandomierskiego. A
ponieważ był to czas najazdów Tatarów
i wieści o ich barbarzyńskich mordach dochodziły do Polski coraz częściej, Bolesław
z Kingą opuścili Sandomierz i udali się
do Krakowa, a następnie uciekli na Węgry
w nadziei, że tam będzie
bezpieczniej. Jednak i tu nie znaleźli spokoju. Wojska węgierskie bowiem w 1241
roku poniosły klęskę. Dlatego Kinga uciekła z Bolesławem na Morawy. Powrócili do Polski w 1243 roku, zatrzymując
się w Nowym Korczynie.
I to właśnie tam Kinga nakłoniła swego męża do zachowania dozgonnej czystości, którą ślubowali oboje na ręce biskupa
krakowskiego Prandoty. Dlatego historia nadała Bolesławowi przydomek „Wstydliwy”.
Wtedy także zapewne Kinga wpisała się do
III Zakonu Świętego Franciszka jako tercjarka. I w
tej formie czystości
małżeńskiej spędziła z Bolesławem
czterdzieści lat.
Kinga w tym czasie zapewne kilka razy odwiedzała rodzinne Węgry. Sprowadziła stamtąd do Polski górników,
którzy dokonali pierwszego odkrycia złoży soli w Bochni. Stąd zapewne powstała też
piękna legenda o cudownym odkryciu soli. Aby dopomóc w odbudowie zniszczonego
przez Tatarów kraju, Kinga ofiarowała
Bolesławowi część swojego ogromnego posagu.
Bolesław za to przywilejem z 2
marca 1252 roku oddał jej w wieczyste posiadanie ziemię sądecką. Kinga pomagała Bolesławowi w rządach nad
obu księstwami: krakowskim i sandomierskim.
Wskazuje na to spora liczba wystawionych
przez oboje małżonków dokumentów. Hojnie wspierała katedrę krakowską, klasztory
benedyktyńskie, cysterskie i franciszkańskie. Ufundowała wiele nowych kościołów i klasztorów. W sposób istotny przyczyniła się do przeprowadzenia kanonizacji
Biskupa Stanisława ze Szczepanowa.
Miało to miejsce w roku 1253. To ona właśnie
miała wysłać do Rzymu poselstwo w tej sprawie i pokryć koszty związane z tą misją.
W dniu 7 grudnia 1279 roku umarł w Krakowie książę Bolesław
Wstydliwy. Długosz wspomina, że biskup krakowski Paweł i niektórzy z panów
zaofiarowali Kindze rządy. Ta jednak, kiedy poczuła się wolna, postanowiła zrezygnować z władzy i oddać się wyłącznie
sprawie zbawienia własnej duszy.
Upatrzyła sobie klaryski ze Starego Sącza jako
zakon dla siebie najodpowiedniejszy – i do niego od razu po śmierci męża
wstąpiła. Prawdopodobnie nie zajmowała w
nim żadnych urzędów.
Jej staraniem była natomiast rozbudowa i troska o byt
materialny klasztoru.
Spędziła tam dwanaście lat, poddając się we wszystkim surowej regule.
Tam też zmarła w dniu 24 lipca 1292 roku.
Beatyfikacja nastąpiła dopiero 10
czerwca 1690 roku.
A chociaż dekrety, wydane przez Papieża Urbana VIII,
zalecały w sprawach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych jak najdalej posuniętą
ostrożność i surowość, to jednak kult
świątobliwej księżnej trwał od wieków.
Sam fakt porzucenia przez nią świata
i jego rozkoszy, oraz fakt wstąpienia do najsurowszego
zakonu żeńskiego
był dowodem heroicznej świętości Kingi.
Pamięć dzieł miłosierdzia chrześcijańskiego, jak również instytucji
pobożnych, których była fundatorką, były bodźcem tegoż kultu, który po Beatyfikacji jeszcze wzrósł.
Była powszechnie czczona przez okoliczny lud jako jego szczególna Patronka. Do
jej grobu napływali nieustannie pielgrzymi. Dlatego w 1999 roku Papież Jan Paweł II ogłosił Kingę Świętą.
A oto fragment zachowanego dokumentu fundacyjnego klasztoru
klarysek w Starym Sączu: „Nie znająca granic ludzka przewrotność często obala to, co uczyniono dla dobra
śmiertelnych, a nawet i dzieła powstałe na chwałę i cześć wiekuistego i żywego
Boga.
Aby zapobiec tak niecnemu postępowaniu, stwierdzamy na piśmie i wobec
świadków ku wiecznej pamiątce tak współczesnych, jak i potomnych: 
My Kunegunda, pani i właścicielka Sącza, wdowa po świętej pamięci
Bolesławie, księciu Krakowa i Sandomierza, pobożnie i dogłębnie rozważywszy, że
w dniu zdania ostatecznego i szczegółowego rachunku tylko czyny miłosierdzia będą mogły przebłagać i zjednać surowego
Sędziego –
Tego, który daje życie sprawiedliwym, a na śmierć wieczną wydaje
bezbożnych, i że tylko miłosiernym zostaną otwarte wrota wiekuistej
szczęśliwości, postanawiamy: we wspomnianej wyżej miejscowości Sącz ma być założony i wzniesiony klasztor Panien
zakonu świętej Klary, ku chwale Boga i świętej Bogarodzicy Maryi
oraz ku
czci chwalebnego wyznawcy, Błogosławionego Franciszka, dla wzmocnienia naszej
świętej wiary i dla zbawienia duszy naszego małżonka i naszej własnej.
W tym domu mają zamieszkać ksieni i wspólnota sióstr tego zakonu i
służyć Panu w bojaźni dniem i nocą, a wyzbywszy się woli własnej, niech wyrzekną się siebie i swego mienia i
kroczą przed Bogiem w świętości i sprawiedliwości,
postanowiwszy wejść do
życia idąc ciasną drogą i wąskim przejściem.
Słusznie trzeba je wesprzeć
w ich doczesnych potrzebach,
bo w ten sposób w pokoju i z oddaniem będą
służyły Panu, otrzymają nagrodę pobożnego życia, a bliźnim przyniosą owoce
modlitw i dobry przykład. Chcemy zatem, by nie cierpiały niedostatku, a natomiast postępowały w życiu duchowym.
Dlatego zapisujemy im i przekazujemy na własność i na zawsze – wyżej wymienioną miejscowość Sącz wraz ze
wszystkimi dochodami,
oddając je w ręce czcigodnego nam ojca w Chrystusie,
brata Mikołaja, prowincjała, który je przyjmuje w imieniu konwentu tychże
Panien Zakonu Świętej Klary powagą wielebnego Macieja, kardynała, protektora
wyżej wymienionego zakonu Świętego Franciszka.
W dowód czego poleciliśmy spisać
niniejszy akt i opatrzyć go naszą pieczęcią, Roku Pańskiego 1280,
w oktawie
świętych Apostołów, w obecności księcia Leszka, władcy Krakowa, Sandomierza i
Sieradza, który publicznie potwierdził niniejszą darowiznę i przyłożył na niej
swą pieczęć.”
Tyle z dokumentu fundacyjnego, wydanego przez naszą dzisiejszą
Patronkę. A oto my, słuchając Bożego Słowa, przeznaczonego na dzisiejszy dzień,
odnajdujemy w pierwszym czytaniu skierowaną do Boga prośbę o miłosierdzie dla Jego ludu. Przywołując liczne przykłady
takiego zmiłowania, oraz liczne obietnice Boże w tym względzie, Prorok niejako
zapowiada kolejny akt tegoż miłosierdzia w słowach: Ulituje się znowu nad nami, zetrze
nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy.
Okażesz wierność Jakubowi, Abrahamowi łaskawość, co poprzysiągłeś przodkom
naszym od najdawniejszych czasów
.
Chodzi
zatem o pełną miłości i miłosierdzia więź
człowieka z Bogiem.
    W Ewangelii natomiast odnajdujemy konkretne
wskazanie, na czym owa więź ma się opierać. Otóż, ma się ona opierać na słuchaniu Boga i pełnieniu Jego woli.
Osoby, które tak postępują, Jezus zalicza
do grona swoich najbliższych.
Oczywiście, na pierwszy rzut oka może się
wydawać, że dokonuje się to za cenę swoistego odsunięcia na bok rzeczywistych
krewnych, na czele z Matką. Wiemy jednak, że to nie jest tak. Bo akurat Maryja nie tylko jako ta, która przekazała życie
Jezusowi,
ale także jako ta, która
najdokładniej wypełniała Jego wolę,
zalicza się do grona Jego najbliższych.
Mówiąc językiem młodzieżowym, Maryja jest „nie do zagięcia” na żadnym odcinku.
Ona naprawdę była związana ze swym Synem – nie tylko więzami pokrewieństwa
naturalnego, ale także, a wręcz jeszcze bardziej: więzią duchową, więzią serca i posłuszeństwa woli Bożej.
    Także dzisiejsza nasza Patronka przez całe
życie starała się o nawiązanie pełnej
duchowej więzi z Bogiem,
w czym nie przeszkodziło jej ani wysokie
pochodzenie, ani zaszczyty panowania. Oto bowiem po śmierci męża, kiedy mogła
już zwolnić się od owych zaszczytów, pokazała, co tak naprawdę nosiła w sercu i czego tak naprawdę pragnęła. A
czego?
Właśnie – pełnego zjednoczenia ze swoim Panem i Mistrzem,
Jezusem Chrystusem.
To było dla niej najważniejsze. I to sprawiło, że była
tak bardzo szanowana. Prosty lud czcił ją nie
dlatego, że była księżną i mieszkała w książęcym zamku,
bo tak to mógłby ją
czcić ewentualnie za życia, po śmierci zaś szybko by o niej zapomniano.
Tymczasem cześć dla niej rozwijała się także po śmierci. Dlaczego? Z pewnością
dlatego, że nie wystarczyło jej i nie
zadowalała się tym jedynie, iż była księżną, ale starała się naprawdę i w stu
procentach żyć po Bożemu. Pełniła wolę Ojca, który jest w Niebie.
I nam, Kochani,
niech nie wystarczy to, że jesteśmy
katolikami, że jesteśmy ochrzczeni, że należymy do różnych wspólnot, że jesteśmy
zaprzyjaźnieni z tym lub innym księdzem, że jeździmy na wiele pielgrzymek i
słuchamy Radia Maryja. Niech nam to wszystko nie wystarczy, ale niech będzie tym
większym zobowiązaniem i mobilizacją do
pełnienia woli Bożej.
Niech nie tylko zewnętrzny znak – taki czy inny –
określa naszą więź z Jezusem, ale życie
zgodne z tym, czego On sam nauczał.
W tym
kontekście zastanówmy się:
·       
Czy
jako wierzący nigdy nie patrzyłem z pogardą na niewierzących, lub słabo wierzących?
·       
Czy
nie dbam tylko o zewnętrzne pozory w swojej postawie – jak ubogacam swoje
wnętrze?
·       
Czy
potrafię pełnić wolę Bożą także wtedy, gdy tego nikt nie widzi i nie doceni?
Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który
jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.