Piotr natychmiast zawołał – Jezus natychmiast podał rękę…

P

Szczęść Boże! Cieszę się, że nasi stali Komentatorzy – Współautorzy bloga powoli wracają z urlopów i włączają się w nasze wspólne dzieło. To dobrze, bo było już trochę niemrawo… 
    Kochani, zachęcam do łączności z Pielgrzymami, podpisuję się pod prośbą Karoliny, a także przypominam o naszej Księdze Intencji: zaglądajmy tam, zgłaszajmy nowe intencje i módlmy się w tych sprawach. Dziękuję Robertowi i wszystkim, o którzy o tym stale pamiętają
    A oto dzisiaj niezwykle ważne słowa, jakie Jezus skierował do Piotra i innych Apostołów w sytuacji… dość ciekawej…
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek 18
tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  Jr 30,1–2.12–15.18–22;  Mt 14,22–36
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA: 
Słowo,
z którym Pan zwrócił się do Jeremiasza: „To mówi Pan Bóg Izraela: «Napisz w
księdze wszystkie słowa, jakie powiedziałem do ciebie». To bowiem mówi Pan:
«Dotkliwa jest twoja klęska, nieuleczalna twoja rana. Nikt się nie troszczy o
twoją sprawę, nie ma lekarstwa, by cię uzdrowić. Wszyscy, co cię kochali,
zapomnieli o tobie, nie szukają już ciebie, gdyż dotknąłem ciebie, tak jak się
rani wroga, surową karą. Przez wielką twą nieprawość pomnożyły się twoje
grzechy. Dlaczego krzyczysz z powodu twej rany, że ból twój nie da się uśmierzyć?
Przez wielką twoją nieprawość i liczne twoje grzechy tak tobie uczyniłem».
To
mówi Pan: «Oto przywrócę znowu namioty Jakuba i okażę miłosierdzie nad jego
siedzibami. Miasto zostanie wzniesione na swych ruinach, a pałace staną na
swoim miejscu. Rozlegną się stamtąd hymny pochwalne i głosy pełne radości.
Pomnożę ich, by ich nie ubywało, przysporzę im chwały, by nimi nikt nie
pogardzał. Jego synowie będą tak jak dawniej i jego zgromadzenie powstanie
wobec Mnie; ukarzę natomiast wszystkich jego ciemięzców. A jego władca będzie z
niego, panujący jego będzie od niego pochodził. Zapewnię mu dostęp do siebie,
tak że się zbliży do Mnie. Bo kto inaczej miałby odwagę zbliżyć się do Mnie?» –
mówi Pan. 
Wy
będziecie moim narodem, a Ja będę waszym Bogiem”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Skoro
tłum został nakarmiony, Jezus zaraz przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i
wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam
jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś
była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był
przeciwny.
Lecz
o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie,
zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze
strachu krzyknęli. 
Wtedy
Jezus odezwał się do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. 
Na
to odpowiedział Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po
wodzie”. 
A
On rzekł: „Przyjdź”. 
Piotr
wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego
wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: „Panie, ratuj mnie”. 
Jezus
natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” 
Gdy
wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed
Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”. 
Gdy się przeprawili,
przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali
posłańców po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych i
prosili, żeby przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy,
którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.
Jak wiele może się dokonać w jednej chwili! Przynajmniej w relacjach z
Bogiem… Jak wiele może się dokonać z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z
minuty na minutę…
Oto w pierwszym czytaniu
słyszymy zapowiedź kary, jaka spotka lud Izraela z ręki Boga. Słowa
zapowiadająca ową karę wręcz pobrzmiewają grozą: Dotkliwa
jest twoja klęska, nieuleczalna twoja rana. Nikt się nie troszczy o twoją sprawę,
nie ma lekarstwa, by cię uzdrowić. Wszyscy, co cię kochali, zapomnieli o tobie,
nie szukają już ciebie, gdyż dotknąłem ciebie, tak jak się rani wroga, surową
karą. Przez wielką twą nieprawość pomnożyły się twoje grzechy.

Ale oto
okazuje się, że do uszu Bożych dociera wołanie uciemiężonego ludu. Sam Bóg bowiem
stwierdza: Dlaczego krzyczysz z powodu twej rany, że ból
twój nie da się uśmierzyć
? Przez wielką twoją nieprawość i liczne twoje
grzechy tak tobie uczyniłem
.
A w takiej sytuacji pada
następująca Boża zapowiedź: Oto przywrócę
znowu namioty Jakuba i okażę miłosierdzie nad jego siedzibami. Miasto zostanie
wzniesione na swych ruinach, a pałace staną na swoim miejscu. Rozlegną się stamtąd
hymny pochwalne i głosy pełne radości. Pomnożę ich, by ich nie ubywało, przysporzę
im chwały, by nimi nikt nie pogardzał. Jego synowie będą tak jak dawniej i jego
zgromadzenie powstanie wobec Mnie; ukarzę natomiast wszystkich jego ciemięzców.
A jego władca będzie z niego, panujący jego będzie od niego pochodził. Zapewnię
mu dostęp do siebie, tak że się zbliży do Mnie.

Można by zatem stwierdzić,
w jednej chwili dokonało się
całkowite uzdrowienie sytuacji,
całkowita przemiana dramatycznego
położenia. Naturalnie, w rzeczywistości trwało to jakiś czas, ileś lat, jednak
Autor biblijny pokazuje nam ową gotowość
Boga do tego, by ratować człowieka, gdy tylko ten zwróci się do Niego.
Jeszcze bardziej widzimy to
w wydarzeniu, opisanym w dzisiejszej Ewangelii. Oto miotana groźnymi falami
łódź, uczniowie w łodzi, Jezusa nie ma… I nagle idzie – idzie po jeziorze! Ci aż krzyknęli! Jednak niepotrzebnie, bo to przecież Jezus
Wtedy Piotr – jak to Piotr
Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po
wodzie
!
Jezus na to: Przyjdź.
I tu właśnie dostrzegamy to, o czym sobie dziś mówimy: Piotr szedł do Jezusa – może i niepewnie, ale szedł – dopóki nie zwątpił. W tej jednak
chwili, kiedy zwątpił – jedna tylko
chwila o tym zadecydowała – zaczął tonąć.
Ale też w tej właśnie chwili przyszedł
ratunek: Jezus natychmiast podał mu dłoń
i wyciągnął z toni jeziora.
Zobaczmy, moi Drodzy:
chwila zwątpienia, natychmiastowe wołanie: Panie, ratuj mnie!i natychmiastowy ratunek. I tak jest w
naszym życiu, Kochani! Czasami jedna chwila
o wszystkim rozstrzyga
… W jednej chwili człowiek może się od Boga odwrócić. Ale też w jednej chwili może
się nawrócić. W jednej chwili może
się człowiekowi cały świat zawalić.
Ale w jednej chwili może wszystko powrócić
do dawnego, a może i lepszego porządku.
Ogromnie ważny jest jednak ten
właśnie moment: Panie, ratuj mnie! – i wyciągnięta do Jezusa ręka.
I znowu – dopowiedzmy tę
ważną rzecz: to nie znaczy, że w jednej
chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystkie problemy się
rozwiążą.
Piotr przecież jednak zaczął tonąć i pewnie cały zamoczył się
wodą jeziora. Ale nie utonął! I to
jest, Kochani, tutaj najważniejsze: Piotr
nie utonął!
I my nie utoniemy w oceanie naszych problemów i zmartwień,
jeżeli będziemy się wręcz kurczowo
trzymać Jezusa.
To prawda, że te problemy nas dotkną, może i zmartwią, może
na jakiś czas odbiorą nam chęć do życia. Ale
nas nie zabiją, ale nas nie załamią, nie złamią, nie przytłoczą!
Z całą pewnością przyjdzie
moment stanięcia na równe nogi i pójścia prostą drogą, zdecydowanym krokiem – nawet po najbardziej wzburzonych falach.
Warunek jest jeden: musimy za Piotrem zawołać: Panie, ratuj mnie! – a owym Panem może być tylko Jezus. Bo jeżeli
zaczniemy wyciągać ręce do innych wybawicieli, to zapewne razem z nimi
pójdziemy na dno. A zatem: Panie, ratuj
mnie! Panie, podaj mi rękę! Panie, poprowadź! Tylko Ty!
I pamiętajmy: O wszystkim decyduje chwila… Jedna
chwila. Piotr natychmiast zawołał do
Jezusa, a Jezus natychmiast wyciągnął
rękę. W tych sprawach naprawdę nie można czekać, ni zwlekać. Liczy się jedna chwila… Liczy się każda chwila…
Mając to właśnie na uwadze,
zastanówmy się:
·       
Czy
odważnie stawiam czoła swoim życiowym i rodzinnym problemom, czy może od razu
się zniechęcam i narzekam?
·       
Czy
rękę do Jezusa wyciągam po ratunek natychmiast – czy na końcu, kiedy już
wszystko inne zawiedzie?
·       
Czy
nie mam pretensji do Jezusa, jeżeli On nie „po mojemu” rozwiąże moje sprawy?
Wy będziecie moim narodem, a Ja będę
waszym Bogiem

5 komentarzy

  • Tak naprawdę burze odeszły z naszych miast.
    Odeszły ze wsi pełnych piorunochronów.
    Poszły za morza i tylko czasami wracają o sile dziewięć w skali Beauforta, jako misteria światło – dzwięk.
    Ale burza znad jeziora Genezaret pozostała.
    Przybrała tylko inną scenerię.
    Każdy z nas zna ją na pamięć.
    To burza w kolejce, gdy fala ludzi wyrzuca nas na brzeg, lub łamie swoim podmuchem.
    To burza bezwietrzna, gdy słowo bardziej uderza niż grom.
    To burza kiedy gwałtowny huragan niezgody wpada do naszych domów, by je roznieść.
    To burza kiedy zycie rzuca nami jak kruchą łupiną na oceanie
    To burza kiedy pragnienia opadają nas jak sfora psów gończych
    To burza gdy poraziło nas to, co nie dotknęło wieczności.
    To burza w autobusie o oczko w pończosze, nieopatrznie zerwane czyimś parasolem.
    To burza w nas z nami i przez nas
    Może być i tak, że burza galilejska przyszła na nas czarną chmurą.
    By nami potrząsnąć, obudzić nas, rozświetlić nagłą błyskawicą, byśmy zrobili tylko jedno – przystąpili do Niego, jak tamci i zawołali – Mistrzu giniemy
    Wiemy, co było dalej…

    A może burza galilejska przyjdzie na nas czarną chmurą, by zmyć nasz grzech, bo za szybko przywiązujemy się do rzeczy, do ludzi, aby zrzucić z nas to wszystko co czyni nas mniej wolnymi.
    Wtedy znajdziemy nareszcie w sobie wolna przestrzeń, będziemy mieć cichy widok na siebie

  • "Tak naprawdę burze odeszły z naszych miast.
    Odeszły ze wsi pełnych piorunochronów.
    Poszły za morza i tylko czasami wracają o sile dziewięć w skali Beauforta, jako misteria światło – dzwięk." – Aniu, nie wiem czy masz na mysli fizyczne zjawiska atmosferyczne? Jesli tak, to trudno mi się z tym zgodzić. Niedawno wróciłem z Drohiczyna, gdzie w okolicach w ciągu kilku minut burza poczyniła ogromne spustoszenia. Tak jest przecież co roku w różnych regionach i Polski i Europy i swiata. Zawsze po takich zdarzeniach dopada mnie mysl (chociaż własciwiej byłoby napisać: wypływa na powierzchnię, bo zawsze gdzies we mnie ta mysl jest) jak niewiele człowiek może zrobic, przy całym swoim technologicznym postępie – wielkich tamach, wieżowcach i super miastach, w obliczu sił natury – w obliczu Boga.

  • Podpisuję się pod refleksją Roberta – w całości. Także nie za bardzo mógłbym zgodzić się z twierdzeniem o odejściu burz, kiedy wydaje się, że się właśnie nasilają. Chociaż może było to stwierdzenie metaforyczne – jak to często u Anny… Serdecznie pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.