Czy lubię słuchać homilii?…

C

Szczęść Boże! Kochani, trwa Pielgrzymka na Jasną Górę – jedna wielka Pielgrzymka z całego naszego kraju, składająca się z wielu Pielgrzymek diecezjalnych, a nawet parafialnych! Trwają też Pielgrzymki duchowe, jak chociażby ta w Celestynowie, która gromadzi coraz więcej osób, a atmosfera staje się coraz bardziej… pielgrzymkowa! Gdyby ktoś miał ochotę dołączyć, to zapraszamy do naszego Celestynowskiego Wieczernika codziennie o 20.15!
         A dzisiaj – wspomnienie Założyciela Zakonu Kaznodziejskiego. Polecam Waszej uwadze pytania, jakimi kończy się rozważanie, szczególnie pytanie drugie…
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Dominika, Kapłana,
do
czytań:  Jr 31,1–7;  Mt 15,21–28
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA: 
„W
tamtych czasach, mówi Pan, będę Bogiem dla wszystkich pokoleń Izraela, one zaś
będą moim narodem”.
To
mówi Pan: „Znajdzie łaskę na pustyni naród ocalały od miecza; Izrael pójdzie do
miejsca swego odpoczynku. Pan się mu ukaże z daleka. Ukochałem cię odwieczną
miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość. Znowu cię zbuduję i będziesz
odbudowana, Dziewico-Izraelu. Przyozdobisz się znów swymi bębenkami i wyjdziesz
wśród tańców pełnych wesela. Będziesz znów sadzić winnice na wzgórzach Samarii;
uprawiający będą sadzić i zbierać. Nadejdzie bowiem dzień, kiedy strażnicy znów
zawołają na wzgórzach Efraima: «Wstańcie, wstąpmy na Syjon, do Pana, Boga
naszego!»” 
To
bowiem mówi Pan: „Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się pierwszym
wśród narodów! Głoście, wychwalajcie i mówcie: «Pan wybawił swój lud, Resztę
Izraela!»”
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: 
Jezus
podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych
okolic, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest
ciężko dręczona przez złego ducha”. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem.
Na
to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”. 
Lecz
On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”. 
A
ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi”. 
On
jednak odparł: „Niedobrze jest brać chleb dzieciom i rzucać psom”. 
A
ona odrzekła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze
stołu ich panów”. 
Wtedy Jezus jej
odpowiedział: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak
chcesz”. Od tej chwili jej córka została uzdrowiona.
Patron dnia dzisiejszego, Dominik, urodził się około 1170 roku w
Hiszpanii.
Pochodził ze znakomitego rodu kastylijskiego Guzmanów. Gdy miał
czternaście lat, rodzice wysłali go do szkoły w Walencji. Następnie studiował w
Salamance. W 1196 roku, po skończeniu
studiów teologicznych, przyjął święcenia
.
Od samego początku gorliwie
pracował nad sobą i nad bliźnimi, głosząc im Słowo Boże. Tymczasem król
Kastylii, Alfons IX, wysłał biskupa diecezji, w której pracował Dominik,
Dydaka, z poselstwem do Niemiec i Danii.
A ponieważ Dydak był przyjacielem Dominika, dlatego też przyszły Święty towarzyszył biskupowi w podróży, w czasie
której znalazł się nawet w okolicach Szczecina i polskiego Pomorza.
W drodze powrotnej do
Hiszpanii, w południowej Francji, Dydak i Dominik zetknęli się z legatami papieskimi, wysłanymi tam do
zwalczania powstałej właśnie herezji albigensów i waldensów.
Sekta ta
pojawiła się około 1200 roku w mieście Albi. Jej członkowie zaprzeczali ważnym
prawdom wiary, między innymi Trójcy Świętej, Wcieleniu Syna Bożego, odrzucali Mszę Świętą, małżeństwo i
pozostałe Sakramenty. Burzyli kościoły i klasztory, niszczyli obrazy i krzyże.
W porozumieniu z legatami Dominik postanowił oddać się pracy nad ich
nawracaniem. Do tej akcji postanowił
włączyć się bezpośrednio także biskup Dydak.
Ponieważ heretycy w swoich
wystąpieniach przeciwko Kościołowi atakowali
go za majątki i wystawne życie duchownych,
biskup i Dominik postanowili
prowadzić życie ewangeliczne na wzór Pana Jezusa i Jego uczniów. Chodzili więc
od miasta do miasta, od wioski do wioski, by prostować błędną naukę, a
wyjaśniać autentyczną naukę Pana Jezusa. Innocenty
III zatwierdził tę formę pracy apostolskiej.
Odnotowano nawet pierwsze
sukcesy.
Niebawem biskup musiał
powrócić do swojej diecezji. Natomiast do Dominika dołączyło jedenastu
cystersów, którzy postanowili wieść podobny
tryb życia apostolskiego.
Z nich właśnie powstał zalążek nowej rodziny zakonnej w 1207 roku. W tym samym jednak roku
Papież ogłosił przeciwko albigensom i
waldensom zbrojną krucjatę
na wiadomość, że heretycy ruszyli na kościoły,
plebanie i klasztory, paląc je i niszcząc. To skomplikowało pracę apostolską
Dominika. Wtedy postanowił on zwiększyć
posty, umartwienia, częściej się modlić.
Dotychczasowe doświadczenie
wykazało, że okazyjnie werbowani do tej akcji kapłani często nie byli do niej wystarczająco
przygotowani.
Wielu zniechęcał prymitywny styl życia i połączone z nim
niewygody. Dominik wybrał więc spośród
swoich współtowarzyszy najpewniejszych.
Na jego ręce złożyli oni śluby zakonne
w 1215 roku. Tak powstał Zakon
Kaznodziejski, czyli dominikanie.
Jego
głównym celem było głoszenie Słowa Bożego i zbawianie dusz.
Założyciel wymagał
od zakonników ścisłego ubóstwa, panowania nad sobą i daleko idącego
posłuszeństwa.
W tym samym roku odbył się
Sobór Laterański IV. Dominik udał się wraz ze swoim biskupem, Fulko, do Rzymu.
Innocenty III, po wysłuchaniu zdania biskupa, ustnie zatwierdził nową rodzinę zakonną. Zaraz po powrocie z
soboru, w 1216 roku, Dominik zwołał kapitułę generalną, na której przyjęto
regułę zakonu. Kiedy jednak po odbytej kapitule ponownie udał się on do Rzymu,
dla zatwierdzenia reguły, Papież Innocenty III już nie żył. Na szczęście, jego
następca, Papież Honoriusz III, w 1218
roku oficjalnie zatwierdził nowy zakon.
Co więcej, wydał polecenie dla
biskupów, by nowej rodzinie zakonnej udzielili jak najpełniejszej pomocy.
Dominik założył również zakon żeński,
zatwierdzony przez Honoriusza III dwa lata później.
Na kapitule generalnej,
odbytej w Bolonii w 1220 roku, postanowiono – na podstawie nabytego
doświadczenia – odrzucić z reguły i z
konstytucji to wszystko, co okazało się nieaktualne.
W miejsce odrzuconych
wstawiono nowe artykuły, wśród których znalazł się między innymi ten, że zakon nie może posiadać na własność stałych
dóbr,
ale że ma żyć wyłącznie z ofiar. W ten sposób  wszedł on do rodziny zakonów żebrzących. W
1220 roku kardynał Wilhelm ufundował dominikanom w Rzymie klasztor przy bazylice Świętej Sabiny, który odtąd miał się stać konwentem generalnym zakonu.
Przed śmiercią Dominik
przyjął do zakonu i nałożył habit Świętemu
Jackowi i Błogosławionemu Czesławowi, pierwszym polskim dominikanom.
Wysłał
też swoich duchowych synów do Anglii, Niemiec i na Węgry.
Przez całe swoje życie Dominik odbywał częste podróże, głosząc
Ewangelię i organizując wykłady z teologii.
Zakładał nowe domy swego
zakonu, który z tego powodu bardzo szybko się rozpowszechnił. W 1220 roku Honoriusz III powołał go na
przełożonego generalnego.
Wyczerpany pracą w prymitywnych warunkach, wrócił
nasz Patron do Bolonii. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Miejcie miłość,
strzeżcie pokory i nie odstępujcie od ubóstwa”. Zmarł 6 sierpnia 1221 roku, na rękach swych współbraci. W jego
pogrzebie wzięło udział wielu dygnitarzy kościelnych.
Pochowany został w kościele
klasztornym w Bolonii, w drewnianej trumnie, w krypcie tuż pod wielkim
ołtarzem. Jego kult rozpoczął się zaraz
po śmierci.
Notowano za jego wstawiennictwem otrzymane łaski. Na tej podstawie,
Papież Grzegorz IX, po przeprowadzeniu procesu kanonicznego, wyniósł Dominika do chwały Świętych w 1234 roku.
Założony przezeń zakon także
wydał wielu Świętych. Położył też wielkie zasługi na polu nauki, wydając
uczonych na skalę światową w dziedzinie teologii, biblistyki czy liturgii.
Kiedy zostały odkryte nowe lądy, dominikanie
byli jednymi z pierwszych, którzy wysyłali tam swoich misjonarzy.
A w dziele zatytułowanym:
„Dzieje Zakonu Kaznodziejskiego” zapisano taką oto relację o Ojcu Założycielu:
„Dominik odznaczał się tak wielką prawością obyczajów i tak niezwykłą żarliwością
o sprawy Boże, że bez trudu można w nim było rozpoznać wybrane naczynie
świętości i łaski. Wyróżniała go też
niezachwiana równowaga ducha
z wyjątkiem chwil, kiedy ogarniało go
współczucie i miłosierdzie. Ponieważ zaś radosne serce wyraża się w pogodzie
oblicza, dlatego pełna pokoju wewnętrzna postawa objawiała się na zewnątrz w serdeczności
i wesołości spojrzenia.
Wszędzie okazywał się człowiekiem ewangelicznym w słowie i czynie. Za dnia nikt nie był
bardziej przyjazny i miły względem towarzyszy i braci – w nocy nikt bardziej
oddany czuwaniom i modlitwie.
Oszczędny w słowach,
rozmawiał albo z Bogiem na modlitwie, albo o Bogu – i polecał braciom czynić to
samo. Często i gorąco prosił Boga, aby dał mu miłość zdolną wyjednywać i przekazywać ludziom zbawienie. Uważał
bowiem, że wtedy będzie naprawdę należał do Chrystusa, gdy całkowicie poświęci
się zdobywaniu dusz, podobnie jak
Zbawca wszystkich, Jezus Chrystus, cały się ofiarował dla naszego zbawienia. W
tym celu – zgodnie z zamiarem Bożej
Opatrzności – założył Zakon Braci Kaznodziejów.
Ustnie i pisemnie często
zachęcał braci wymienionego Zakonu, aby stale
pogłębiali znajomość Starego i Nowego Testamentu.
Nosił zawsze ze sobą Ewangelię
Mateusza i Listy Pawła. Czytał je tak często, że znał je prawie na pamięć. Dwa
albo trzy razy wyznaczany był na stolicę
biskupią. Za każdym razem odmawiał,
przedkładając ponad biskupstwo życie w
ubóstwie z braćmi. Aż do śmierci zachował nietkniętą chwałę dziewictwa. Za
wiarę w Chrystusa pragnął doznawać chłosty, ćwiartowania i śmierci. Ojciec
święty Grzegorz X powiedział o nim: „Znałem
go jako człowieka, który wiernie wypełniał wskazania Apostołów, i nie wątpię,
że wraz z nimi dzieli chwałę niebios”.
Tyle z pisemnej relacji o życiu
Świętego Dominika.
            A
my, słuchając Słowa Bożego przeznaczonego na dzień dzisiejszy w liturgii
Kościoła, zauważamy, że Bóg zapowiada – w Proroctwie Jeremiasza – odbudowanie Izraela, przywrócenie jego
chwały, jego siły i jedności.
Bóg, który swój lud ukochał miłością
odwieczną, zapowiada wyzwolenie i
łaskawość.
O to wyzwolenie i łaskawość
dzisiaj także prosiła Jezusa kobieta kananejska. Ona prosiła za swoją córkę – i
jej prośba była tak intensywna, a wiara tak mocna, że aż sam Jezus wyraził swój
podziw: O, niewiasto, wielka jest twoja wiara! Niech ci się stanie, jak chcesz.
Na niczym innym nie
zależało także naszemu dzisiejszemu Patronowi tak bardzo, jak na tym właśnie,
aby Kościołowi zagrożonemu herezjami i innymi błędnymi tendencjami przywrócić pierwotną gorliwość i miłość,
aby odbudować jego ewangeliczną czystość.
Dlatego sam przyjął tak radykalnie
ubogą formę życia, dlatego do tej formy życia włączył swoich duchowych synów –
i dlatego także razem tak intensywnie
pracowali dla dobra Bożego Królestwa.
Niech i nam Święty Założyciel
Zakonu Kaznodziejskiego wyprosi taki sam
zapał – szczególnie do słuchania i zgłębiania prawd wiary oraz świadczenia o
tej wierze każdym słowem i czynem.
I właśnie mając to wszystko
na uwadze, pomyślmy:
·       
Czy
zawsze z uwagą słucham homilii i staram się choćby jedną myśl wziąć dla siebie?
·       
Co
robię – co mówię – kiedy kapłańska homilia nie spełnia moich oczekiwań, albo z
różnych względów jest trudna do przyjęcia?
·       
Czy
w ogóle – i jak często – podejmuję rozmowę na tematy wiary, na tematy moralne?
Głoście, wychwalajcie i mówcie: Pan wybawił swój
lud
!

6 komentarzy

  • Na drugie pytanie odpowiem tak: różnych homilii w życiu słuchałem, niektóre do mnie trafiały bardziej, inne mniej. Nigdy jednak nie słyszałem nic, co prowadziłoby mnie w kierunku zła :), a jesli trafiam na cos z czym się nie zgadzam np. w kwestiach życia społeczno – politycznego, to po prostu "przyjmuję do wiadomosci" ;).
    Czy nie sądzicie, że tzw. "tematy koscielne" wypływają do mainstreamu na ogół przed ważnymi swiętami katolickimi lub jako wrzuty mające na celu odwrócenie uwagi społeczeństwa od innych ważnych spraw lub ich całkowite przykrycie :)? http://wpolityce.pl/wydarzenia/33610-tygodnik-powszechny-po-latach-szyderstw-z-mediow-broniacych-kosciola-w-tym-z-wpolitycepl-przyznaje-jest-polowanie-na-ksiezy

  • Ktoś kiedyś opowiedział mi historię człowieka, który nawrócił się pod wpływem kazania usłyszanego podczas niedzielnej Mszy Świętej. Ów człowiek postanowił zmienić swoje życie pod wpływem dwóch słów i słyszanych w tym kazaniu (pozornie mało znaczących słów) – "I DLATEGO"… I właśnie dlatego nie mam zwyczaju wypowiadac się na temat kazań ani ich oceniać, bo nawet jeśli jakaś myśl dla mnie zdaje się być mało znacząca komuś może w życiu pomóc… Poza tym ja pewnie nawet najprostszego kazania nie umiałabym powiedzieć lepiej, a jeśli samemu nie umie się zrobic czegoś lepiej raczej nie ma się prawa by to krytykować… Pozdrawiam serdecznie. J.B.

    • Ja znam troszkę inną historię. Również ów człowiek zmienił swoje życie, ale po słowach usłyszanych w konfesjonale. Chyba, to było w ramach pokuty, bo Ksiądz dał powiedział, by ów człowiek zrobił coś dobrego dla bliźniego (nie konkretnego). Oczywiście wystarczyłoby dobre słowo, dobry gest, ale ów człowiek wziął sobie tą pokutę głęboko do serca.

  • Dzięki za te wypowiedzi. Tyle, że ja w tym drugim pytaniu wcale nie sugerowałem krytyki! Można tę kwestię – na przykład – tak rozstrzygnąć, jak sugeruje J.B. Albo tak, jak sugeruje Robert. Często jednak – jak wiemy – bywa inaczej… Ks. Jacek

  • Czy lubię słuchać homilii?

    Tak jak Roberta mnie również nigdy nie zaprowadziły usłyszane słowa do zła. I tak jak J.B. staram się nie krytykować, bo sama nie powiedziałabym lepiej.

    Bardzo lubię słuchać homilii:) Pomaga mi w zrozumieniu Pisma Świętego. Daje cenne wskazówki. Niektóre homilie zostają bardzo długo w głowie.
    Bardzo rzadko zdarza mi się, że nie wszystko rozumiem – toku rozumowania, albo przesłania.
    O homilii mogłabym pisać bardzo dużo i pozytywnie 🙂

    Pozdrawiam

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.