Mów im wszystko, co ci rozkażę!

M

Szczęść Boże! Pozdrawiam znad Czarnej Hańczy, z miejscowości Frącki, gdzie zatrzymaliśmy się na nocleg u Państwa Milewskich. Wczoraj powierzaliśmy ich Bogu we Mszy Świętej, sprawowanej w ich intencji z racji zbliżającej się pięćdziesiątej rocznicy ich małżeństwa. To naprawdę dobrzy ludzie – i bardzo życzliwi. 
     A pogoda wczoraj – to prawdziwy prezent od Pana Boga. Słońce świeciło przez cały dzień, co widać po naszych twarzach. Ale do tego, w okolicy południa, ucichł zupełnie wiatr, który dość mocno powiewał od samego rana. Stało się to tak dyskretnie, że prawie nikt tego nie zauważył, dopiero wieczorem o tym rozmawialiśmy. Pan Bóg tak właśnie działa – cicho, delikatnie, dyskretnie daje nam swoje dary… Nie zawsze je nawet zauważamy…
     Atmosfera w Grupie jest także bardzo dobra, nikt się nie poddaje, wszyscy płyną dalej. Dzisiaj płyniemy znacznie krótszy odcinek, niż wczoraj, do Rygola, do miejsca, w którym z Czarnej Hańczy wpływa się w Kanał Augustowski. Tam zanocujemy, a jutro…. To już napiszę jutro.
   Modlę się stale za Was – i we wszystkich Waszych intencjach. Tymczasem zapraszam do refleksji nad życiem i męczeństwem Świętego Jana Chrzciciela.
                 Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wspomnienie
Męczeństwa Św. Jana Chrzciciela,
do czytań z
t. VI Lekcjonarza:  Jr 1,17–19;  Mk 6,17–29
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA: 
Pan
skierował do mnie następujące słowa: „Przepasz swoje biodra, wstań i mów
wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem
przed nimi. A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali i
murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom,
ich kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają
cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą, mówi Pan, by cię ochraniać”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Herod
kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony
brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: „Nie
wolno ci mieć żony twego brata”. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby
go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako
męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał
duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
Otóż
chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę
swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka
Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król
rzekł do dziewczęcia: „Proś mię, o co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam
ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”. 
Ona
wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?” Ta odpowiedziała: „O głowę Jana
Chrzciciela”. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś
mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”. A król bardzo się zasmucił, ale
przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też
król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu
i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej
matce. 
Uczniowie Jana,
dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.
Przepasz swoje
biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem
nie napełnił lękiem przed nimi.
Nie lękaj się ich… Jakże bardzo te właśnie słowa potrzebne są wszystkim,
którzy odważają się mówić prawdę i
świadczyć o niej.
Oto bowiem przyszło nam żyć w czasach, w których prawda –
ta ewangeliczna prawda – jest bardzo,
ale to bardzo niewygodna.
W sumie, to nawet nie wiadomo, dlaczego. Przecież
Jezus nigdy nie chce dla nikogo źle, nie chce nikogo zniszczyć, poniżyć, nikogo
zawłaszczyć. A okazuje się, że wszystko,
co wynika z Jego nauczania, z Jego stylu – dzisiaj jest wyjątkowo brutalnie
atakowane.
Te niewybredne ataki
wycelowane są w kierunku Ojca Świętego, ale też wielu innych Pasterzy Kościoła,
głównie tych, którzy są bezkompromisowi i
nie idą na żadne układy w obliczu zła i nieuczciwości.
Te niewybredne ataki
wycelowane są przeciwko wszystkim, którzy – tak, jak Jan Chrzciciel – nie tyle
może nawet słowami, co swoją bezkompromisową postawą są dla innych przykładem, a jednocześnie wyrzutem
sumienia.
To ci narzeczeni, którzy nie mieszkają razem przed ślubem i nie
współżyją ze sobą.
To ci ludzie, którzy w niedzielę nie pracują bez potrzeby i nie robią zakupów. To ci,
którzy do kościoła co niedzielę
przychodzą,
a do Spowiedzi nie rzadziej, jak co miesiąc, stale przyjmując
Komunię Święta. To ci, którzy nie
okradają zakładu pracy, a do pracy przychodzą punktualnie
i starają się ją
wykonywać uczciwie, nawet jeżeli ich nikt nie pilnuje. To ci, którzy nie oszukują swoich pracowników,
wypłacają im na czas godziwe wynagrodzenie, traktując ich przy tym, jak ludzi,
a nie jak automaty do pracy.
Ale to są także ci, którzy zawsze i wszędzie mówią prawdę, nawet
tę trudną i niewygodną, którzy potrafią upomnieć, pewne rzeczy przypomnieć, którzy
nie godzą się na zło i nie spuszczają głowy, bojąc się powiedzieć cokolwiek…
Oni po prostu jednoznacznie, choć kulturalnie, czarne nazywają czarnym, a białebiałym.
Takich ludzi zwykle uważa
się za wariatów – podobnie, jak i Jana Chrzciciela uważano za wariata, dziwaka,
człowieka z innej planety – a tymczasem to nie oni powariowali. To świat zwariował i zupełnie się już
pogubił, zmierzając do jakiejś samozagłady i to w tempie, które trudno wręcz opanować!
Jeżeli coś mogłoby go uratować, czy zatrzymać w tym tragicznym pędzie, to świadectwo współczesnych Janów Chrzcicieli.
Oby ich dzisiaj ani nigdy – nie zabrakło!
Mając na uwadze te refleksje, odpowiedzmy sobie w
ciszy serc:
·       
Czy
mam odwagę kulturalnie, ale konkretnie, upomnieć drugiego, widząc złe
postępowanie?
·       
Czy
umiem przyjąć upomnienie?
·       
W
jakich sytuacjach jest mi najtrudniej zabrać głos w obronie prawdy?
A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą
warowną, kolumną ze stali i murem spiżowym przeciw całej ziemi
[…]. Będą walczyć
przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan
– by cię ochraniać
.

4 komentarze

  • Poemat Boga-Człowieka Maria Valtorta

    «Tak. Modlił się… Wcześniej powiedział mi: “Wkrótce powrócą dwaj wysłannicy i ci, którzy nie wierzą, uwierzą. Pamiętaj jednak, gdybym ja już nie żył, kiedy oni wrócą, ja – jak ktoś, kto jest bliski śmierci – mówię ci ponownie, żebyś im to powtórzył: ‘Jezus z Nazaretu jest prawdziwym Mesjaszem’.” On myślał cały czas o Tobie… Wszedł kat. Zawołałem głośno. Jan podniósł głowę i ujrzał go. Wstał i powiedział: “Możesz odebrać mi życie, ale trwałą prawdą jest to, że nie wolno czynić zła.” A kiedy chciał mi coś powiedzieć, kat wywinął swym ciężkim mieczem. Jan stał. Głowa odpadła od tułowia z wielką falą krwi i zaróżowiła jego koźlą skórę… Jego wychudła twarz stała się blada jak wosk. Oczy pozostały jak żywe, otwarte, oskarżające… Głowa potoczyła się do moich stóp… Upadłem w tym samym czasie, co jego ciało, tracąc przytomność z powodu nadmiaru boleści… Potem… potem… potem… Herodiada pocięła tę głowę i rzucono ją psom. Jednak szybko wzięliśmy ją i razem z tułowiem, owinęliśmy kosztownym suknem. W nocy ułożyliśmy ciało i przenieśliśmy poza Macheront. Z pomocą innych uczniów zabalsamowaliśmy je w zagajniku akacjowym, w pobliżu, o wschodzie słońca… Lecz wzięto go stamtąd, aby go pokaleczyć. Ona bowiem nie potrafi go zniszczyć i nie potrafi mu wybaczyć… A jej słudzy, w obawie przed skazaniem na śmierć, byli bardziej dzicy niż szakale, odbierając nam tę głowę. Gdybyś tam był, Manaenie!…»

    «Gdybym tam był… Ale ta głowa… to jej przekleństwo… Nic jednak nie odejmuje chwały Prekursorowi… nawet jeśli ciało nie jest kompletne. Prawda, Nauczycielu?»

    «To prawda. Nawet gdyby psy zniszczyły to ciało, chwała [Jana] nie zmieniłaby się.»

    «I jego słowo się nie zmieniło, Nauczycielu. Jego oczy, choć zranione, podziurawione, mówią ciągle: “Tego ci nie wolno”. Ale straciliśmy go…» – mówi Maciej.

    «I teraz jesteśmy Twoi, bo on tak powiedział… Mówił, że Ty już o tym wiedziałeś.»

    Dasiek

  • Szukanie prawdy , mówienie o niej, dążenie do niej, może się stać pierwszym krokiem do męczeństwa. Bo szukanie prawdy jest jak zapalenie światła w ciemnościach, a dokładniej tam gdzie to swiatło razi. Ludzie którzy żyją w mrokach kłamstwa nie tolerują, wręcz nie znoszą światła prawdy. Nie znoszą i zrobią wszystko, by je zagasić. Są często zdolni posunąć się do wszystkiego i wykorzystać każdy jeden, nawet najbardziej okrutny sposób na to, by nie było w pobliżu ani jednego małego promyczka prawdy.
    Warto się zastanowić, dlaczego tak razi .
    Bo w głębi serca ludzie żyjący w mroku zakłamania, okłamywania siebie i innych, wiedzą bardzo dobrze, że nie czynią dobrze.Tak, Herodiada i Herod wiedzieli, że ich postępowanie jest złe.
    I jest wiele reakcji na prawdę o sobie, szczególnie tę która może zaboleć, bo dotknie rany tak bardzo ukrywanej.
    Ile zła, ciemności , nieszczęść wprowadzić może unikanie przez nas prawdy.
    Gdzie mozemy dojść nie chcąc przyznać się, wyznać błędów, grzechów, zła ?
    Chyba do końca tak naprawdę nie zdajemy sobie z tego sprawy.

    Jan Chrzciciel – prawda i sprawiedliwość kierowały jego postępowaniem. Może i nawet zewnętrzne postępowanie było gruboskórne, ale istota jego posługiwania pozotsaje tylko jedna : służyć Bogu, czy to na pustyni, czy to w więzieniu, czy to za życia czy to w śmierci. Prawda wymaga ofiary , poświęcenia, wysiłku, trudu, ale jest on konieczny do prawdziwej radości.
    Doświadczenie niespełnienia ? być może, ale pewnie tylko na płaszczyźnie ludzkiej. Jan Chrzciciel wiedział, że nie na darmo przelano krew tylu proroków, bo Pan troszczy się o swoich wysłańców. Bóg jest Bogiem prawdy i sprawiedliwości.

    • "Bo w głębi serca ludzie żyjący w mroku zakłamania, okłamywania siebie i innych, wiedzą bardzo dobrze, że nie czynią dobrze" – i jesli tak jest, to pół biedy, bo doskonale wiedzą czemu albo raczej komu służą. Obawiam się jednak, że przeważająca masa ludzi stoi po stronie fałszu, pseudo-dobra czy łże elit z pobudek zupełnie "niewinnych": oni wierzą, że to jest dobre, że tak należy, bo tak jest lepiej, etc….. 🙁

  • I ja się tego obawiam! Dlatego potrzeba Janów Chrzcicieli i dzisiaj, aby wybudzali z tego letargu i otwierali oczy ludziom! Nawet w sposób bardzo radykalny! A może – przede wszystkim w taki sposób. Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.