Czy się w życiu chociaż raz modliłeś?…

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Rzeczywiście, wróciłem z Rekolekcji. Bardzo to dobry i błogosławiony czas! Teraz tylko trzeba poczekać na owoce. Z pewnością jednak, wiele spraw udało mi się głęboko przemyśleć i wewnętrznie poustawiać. 
      Z całego serca dziękuję Księdzu Markowi za prowadzenie bloga! Kiedy teraz przeglądam to, co zamieszczał, oraz formę, w jakiej to czynił, to przyznaję, że krępuję się wchodzić tu ponownie, gdyż poziom został tak wywindowany, że teraz trudno będzie do niego dorównać. Oczywiście, zapewniam, że będę jak najczęściej prosił Marka o zamieszczanie rozważań, tym bardziej, że przez Moderatora bloga został On dołączony do Autorów i może się bezpośrednio logować. Dlatego teraz, kiedy będzie miał możliwość i czas cos napisać, to już będzie się to odbywało bez mojego pośrednictwa, tylko cały wpis będzie należał do Niego.
      Dzisiaj przede mną pracowity dzień, ale wieczorem – lub jutro przed południem – poczytam na spokojnie te ostatnie Wasze wpisy i pewnie tu i ówdzie coś dopiszę. 
     Raz jeszcze dziękuję i życzę błogosławionego dnia. Zamieszczam słówko, które powstało w trakcie Rekolekcji, tam w Kodniu…
    Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                     Gaudium et spes!  Ks. Jacek
               
30 Niedziela
zwykła, B,
do
czytań:  Jr 31,7–9;  Hbr 5,1–6; 
Mk 10,46–52
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA: 
To
mówi Pan: Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się pierwszym wśród
narodów. Głoście, wychwalajcie i mówcie: „Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela”.
Oto sprowadzę ich z ziemi północnej i zgromadzę ich z krańców ziemi. Są wśród
nich niewidomi i dotknięci kalectwem, kobieta brzemienna wraz z położnicą;
powracają wielką gromadą. Oto wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę.
Przywiodę ich do strumienia wody równą drogą, nie potkną się na niej. Jestem
bowiem ojcem dla Izraela, a Efraim jest moim synem pierworodnym.
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW: 
Każdy
arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się
do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy
nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabościom. Powinien przeto jak za
lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie
bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron.
Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się
arcykapłanem, ale uczynił to Ten, który powiedział do Niego: „Ty jesteś moim
Synem, Jam Cię dziś zrodził”, jak i w innym miejscu: „Tyś jest kapłanem na
wieki na wzór Melchizedeka”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy Jezus razem z uczniami i
sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak Bartymeusz, syn Tymeusza,
siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: „Jezusie,
Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz
on jeszcze głośniej wołał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Jezus przystanął
i rzekł: „Zawołajcie go”. I przywołali niewidomego, mówiąc mu: „Bądź dobrej myśli,
wstań, woła cię”. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do
Jezusa. A Jezus przemówił do niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Powiedział Mu
niewidomy: „Rabbuni, żebym przejrzał”. Jezus mu rzekł: „Idź, twoja wiara cię
uzdrowiła”. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Wielu nastawało na Bartymeusza,
aby zamilkł. On jednak nie tylko, że nie zamilkł, ale wołał jeszcze głośniej. Aż Jezus kazał go zawołać. A wówczas
ci, którzy go uciszali, nagle zaczęli go pocieszać, mówiąc do niego: Bądź
dobrej myśli, wstań, woła cię
… Dziwna sprawa… Jak to się w jednej chwili zmienia nastawienie człowieka…
Na szczęście, nie zmienia się nastawienie Jezusa. I dlatego Bartymeusz odzyskał
wzrok.
I spełniły się słowa,
zapisane dzisiaj w Proroctwie Jeremiasza, a usłyszane przez nas w pierwszym
czytaniu: Oto sprowadzę ich z ziemi północnej i
zgromadzę ich z krańców ziemi. Są wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem,
kobieta brzemienna wraz z położnicą; powracają wielką gromadą. Oto wyszli z
płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę. Przywiodę ich do strumienia wody
równą drogą, nie potkną się na niej
.
No tak, tylko
zapewne wielu z nas tutaj obecnych posłucha tego, pokiwa głową, że ksiądz dobrze mówi, że ksiądz ładnie i składnie
mówi – albo właśnie niedobrze i nieskładnie,
nie wiem – potem ziewnie ze dwa razy i za chwilę zapomni, o czym była mowa.
Albo, w najlepszym razie, jeżeli nawet coś z tego zapamięta, to i tak powie, że to takie bajanie i
gadanie,
bo tyle Różańców odmówionych i tyle paciorków odmówionych, a w
życiu jak bieda była, tak bieda jest; jak były kłótnie, tak dalej są kłótnie…
To po co ta gadka do nikogo i o niczym?…
Tak? Naprawdę tak myślisz?
A modliłeś się kiedyś naprawdę?
Nie, nie
zrozumiałeś mnie: nie pytałem Cię, czy
odmówiłeś paciorek,
bo wiem, że odmówiłeś. Jak nie dzisiaj, to wczoraj, ale
jakoś tak ostatnio odmawiałeś… I nie
pytam Cię, czy zmówiłeś Różaniec z Radiem Maryja,
bo wiem, że codziennie
odmawiasz po dwunastej, a nieraz i po dziewiętnastej… Ale ja Cię nie o to
pytam. Ja Cię pytam, czy Ty się kiedyś w
życiu modliłeś – chociaż raz?
Wiem, domyślam
się, że jesteś teraz oburzony: co on znowu wygaduje? Wrócił po kilku dniach Rekolekcji i się wymądrza… Nie, nie wymądrzam się! Stawiam Ci tylko pytania, które w tych dniach także
postawiłem sobie: czy ja się modlę, czy jedynie odmawiam Brewiarz?
Czy ja
się modlę, czy odmawiam Różańce?… Czy ja przeżywam Misterium Paschalne Jezusa
Chrystusa, czy tylko – dosłownie – odprawiam
Msze, nawet nie wiem, czy święte?… Odprawiam,
zaliczam, spełniam obowiązek, powinność, realizuję grafik dziennych czynności

Czy tak?
Po tych kilku
ostatnich rekolekcyjnych dniach jakoś tak mocniej przemawiają do mnie słowa
dzisiejszego drugiego czytania: Każdy arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi
bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary
za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam
podlega słabościom. Powinien przeto jak za lud, tak i za samego siebie składać
ofiary za grzechy
.
Tak, każdy kapłan musi mieć tę świadomość, dlatego
ja dzisiaj sobie najpierw stawiam te pytania.
Ale stawiam je
także Tobie i pytam tak bardzo wprost: Czy
Ty się kiedyś w życiu tak naprawdę modliłeś?
To znaczy – czy swoje
pacierze, Różańce, Msze Święte przeżywałeś
z wiarą?
Taką prawdziwą wiarą?
Odpowiesz: oczywiście! Przecież jestem wierzący! Od dziecka!
Naprawdę?
To ile razy,
kiedy życie Cię tak solidne kopnęło – a co i raz Cię przecież nieźle kopnie – ile razy darłeś się wniebogłosy jak Bartymeusz:
Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną?
Ile razy?
A kiedy ludzie
wokół Cię uciszali, albo pukali się w czoło, albo się naśmiewali, Ty jeszcze
głośniej wołałeś: Jezu, ulituj się nade
mną!! Jezu, pomóż mi!! Ty mi możesz pomóc!! Ty mi musisz pomóc!! Ja Ci nie ustąpię,
ja na krok nie odejdę, jeśli mi nie pomożesz!!
Ile razy tak
się modliłeś? Co? – zbyt dumny jesteś na
to? Zbyt ważny?
Albo boisz się, że Cię za wariata wezmą, tak? Bartymeusza
przez chwilę wzięli. Ale jak zobaczyli, co się stało, to jestem pewien, że
nikomu nawet cień takiej myśli przez głowę nie przeszedł. Bo ślepy Bartymeusz przejrzał. On swoje osiągnął. A oni – pozostali
w swoim zdziwieniu… Czy przejrzeli – tak duchowo – czy może pozostali o wiele
bardziej ślepi, niż Bartymeusz?… Nie wiemy! Wiemy na pewno, że Bartymeusza ocaliła jego wiara. Jego
szczera, dziecięca, bezkompromisowa,
potężna wiara
– wiara, która przedarła się przez tłum ludzi, ściągnęła na
niego uwagę Jezusa i w rezultacie zaowocowała
cudem.
Jeżeli Twoje
paciorki, Różańce i Msze Święte tego nie powodują, to znaczy, że się jeszcze w życiu nie modliłeś! I
jeżeli modlitwa Cię nuży, męczy, jeżeli ją zaliczasz z obowiązku, jeżeli modlitwa
nie przywraca Ci sił i nie owocuje radością i nadzieją – to znaczy, że się jeszcze w życiu tak naprawdę nie modliłeś.
Może czas
zacząć?…

6 komentarzy

  • Witam po powrocie z rekolekcji – jestem głęboko przekonany, że owocnych :). Dziękuję za dzisiejsze rozważanie, akurat teraz te słowa były mi potrzebne. Szczęść Boże.

  • Witaj w Domu x. Jacku

    Każdy z nas jest jak ten ślepiec na brzegu drogi.
    Każdego dnia dochodzą do nas głosy, szepty, krzyki i śpiewy , a my nie bardzo rozumiemy, co się dzieje,o co chodzi.
    Każdy z nas jest jak ten ślepiec na brzegu drogi. Każdy z nas, bez wyjątku.
    Obyśmy zdawali sobie sprawę ze swojej ślepoty.
    Obyśmy chcieli przejrzeć, dostąpic łaski ujrzenia w prawdzie – choćby na wyciągnięcie ręki , tej rzeczywistości, wśród której żyjemy na codzień, aby choć na krótko, choć na koniec ujrzeć siebie w zwierciadle . Bylebyśmy mieli odwagę prosić tak jak ślepiec ''Panie, abym przejrzał ''

  • Piękne, poruszające kazanie. W lekkim stylu, ale mocne w tonie. Momentami wręcz prowokacyjne, z nutką autoironii i odrobiny humoru, ale prowadzące do sedna naszej wiary. Do modlitwy. Tej głębokiej, szczerej, żarliwej, jednoczącej. Modlitwy przemieniającej serca i umysły. Jeśli jej brak, to nasza wiara jest rzeczywiście tylko praktykowaniem pewnych zwyczajów – chodzeniem do kościoła, odprawianiem mszy świętych czy odmawianiem pacierzy. Ktoś kiedyś powiedział, że wiara bez autentycznej modlitwy jest absurdem – i tak to chyba trzeba postrzegać. Wiemy, że wiara bez uczynków martwa jest. Ale tym, co najbardziej ożywia naszą wiarę, jest właśnie modlitwa. A dzięki niej uczynki popłyną strumieniami.

    Z jednym się jednak, czcigodny księże Jacku, nie zgodzę – z Radiem Maryja można odmawiać wieczorny różaniec święty nie po dziewiętnastej, ale po dwudziestej. Czasami dane jest mi wracać wieczorem samochodem o tej porze i za kierownicą łączę się w tej modlitwie z innymi. Bóg zapłać za dzisiejsze słowo!

    • Raz jeszcze dziękuję, zgadzam się co do godziny Różańca – z pozostałą częścią wypowiedzi także się zgadzam! Poszedłbym nawet nieco dalej: bez modlitwy właściwie nie ma wiary w ogóle! Rzeczywiście, byłoby to jakieś absurdalne zjawisko… Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.