Jawicie się jako źródła światła w świecie!

J

Szczęść Boże! Witam bardzo serdecznie. Pisząc te słowa, jednym okiem oglądam bezpośrednią transmisję z Watykanu, gdzie rozpoczęła się Msza Święta dla Rodziny Radia MARYJA w Bazylice Świętego Piotra, pod przewodnictwem samego Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej! Nie ma wątpliwości, że miejsce, gdzie odbywa się ta Msza Święta i Osoba Głównego Celebransa świadczą najwyraźniej o najgłębszej akceptacji Ojca Świętego Benedykta XVI dla idei tego Radia i Telewizji TRWAM. Warto to sobie uświadomić, zwłaszcza, gdy się słyszy różne niemądre wypowiedzi, także wypowiadane przez osoby duchowne. 
           Dobrego dnia!
                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa 31
tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  Flp 2,12–18;  Łk 14,25–33
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Umiłowani
moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią
i drżeniem nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie
nie ma. Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z
Jego wolą. Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez
zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i
przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie. Trzymajcie
się mocno Słowa Życia, abym mógł być dumny w dniu Chrystusa, że nie na próżno
biegłem i nie na próżno się trudziłem.
A
jeśli nawet krew moja ma być wylana przy ofiarniczej posłudze około waszej
wiary, cieszę się i dzielę radość z wami wszystkimi: a także i wy się cieszcie
i dzielcie radość ze mną.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Wielkie
tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: „Jeśli kto przychodzi do
Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr,
nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a
idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Bo
któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków,
czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć,
wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: «Ten człowiek zaczął budować, a
nie zdołał wykończyć». 
Albo
który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie
wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu,
który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia
poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. 
       Tak więc nikt z was, kto nie
wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.
Wyrzec się wszystkiego, aby
być uczniem Jezusa… Wyrzec się
wszystkiego
… Nawet ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, a wreszcie
– siebie samego… Swoich upodobań, swojej woli, mniemania o sobie, przekonania o
swojej racji – wyrzec się tego wszystkiego
Wysoka cena… Ale dar, jaki otrzymuje się w zamian, jest jeszcze większy. Przyjaźń Jezusa – to dar bezcenny! Chociaż
może jeszcze mało doceniany, bo taki po ludzku niewymierny, bo go nie widać i nie da się go przeliczyć,
natomiast to, co się ma w ręku, to się ma, to się widzi, to się jakoś da
wymierzyć, określić…
I właśnie posługując się
przykładami takich ludzkich wyliczeń Jezus zachęca do tego, aby głęboko w sercu
rozważyć i przemyśleć, co ma dla nas
najwyższą w życiu wartość, co się najbardziej w życiu liczy
… I co jest na
tyle ważne, by temu jednemu wszystko inne poświęcić… Bo nie da się w równym stopniu poświęcać kilku różnym, przeciwnym sobie
sprawom i wartościom.
Serce ludzkie jest niepodzielne, dlatego nie może poświęcać się bez reszty różnym,
rozbieżnym celom.
Może poświęcić się jednej, najważniejszej idei… Pytanie – jakiej?
Co jest tą wartością
nadrzędną? To już każdy musi sobie sam
odpowiedzieć i wartość taką określić.
Czy jednak jest to zawsze i na pewno
Jezus? A może jakieś wartości wydają się
nam cenniejsze
– i to im chcemy się poświęcić? Może to jest właśnie rodzina,
dzieci, majątek, kariera?… Oczywiście, żadnej z tych wymienionych wartości nie trzeba się wyzbywać. Nie można ich
jedynie stawiać na pierwszym miejscu.
Na pierwszym miejscu winien
się zawsze znaleźć Jezus i Jego zasady!
A wtedy znajdzie się miejsce i dla rodziny, i dla dzieci, i dla majątku, i dla
życiowego powodzenia… Jeżeli jednak któraś z tych wartości stanie na pierwszym
miejscu, to wówczas dla Jezusa z całą
pewnością już miejsca zabraknie.
I to musimy sobie, Kochani,
jasno uświadomić – właśnie: przede wszystkim sobie – ale też o tym trzeba przypominać światu.
Wszystkim wokół – tym, wśród których żyjemy. Paweł Apostoł mówi dziś dosadnie: Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się
stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego
i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie.
Trzymajcie się mocno Słowa Życia

W zwariowanym świecie zwichrowanych idei i wywróconej
hierarchii wartości,
przyjaciele Jezusa są szczególnie zobowiązani do tego, by dać świadectwozdrowego rozsądku! Czyli – mówiąc tak wprost – postawienia Jezusa na pierwszym miejscu! Bo to jest zawsze najbardziej
sensowne rozwiązanie dla człowieka…
W tym kontekście zastanówmy
się:
·       
Czy
nie jestem w nikogo tak wpatrzony, że nie widzę za nim Jezusa?
·       
Co
jest aktualnie celem moich najważniejszych pragnień i dążeń?
·       
Jak
często na co dzień myślę o Jezusie?
Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka
się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem

11 komentarzy

  • Jakże często rzucamy się z motyką na słońce. Jednak gdy w Panu i z Panem zabieramy się za coś to nie ma rzeczy niemożliwych. Nie ma takiej wieży, której wtedy nie moglibyśmy wybudować. Nie ma takiej wojny, na której nie dałoby się odnieść zwycięstwa. Powinniśmy prosić Ducha Świetego o dar mądrości, roztropności i rozeznania. Powinniśmy usiąść i obliczyć wydatki, bo może się okazać, ze wcale wieża nie musi być niebotyczna. Ogormnie smutny jest widok niedokończonej budowli,a ten który takie coś uczynił czuje się człowiekiem przegranym, a otoczenie go wyszydzi. Bóg nie chce od nas rzeczy niemożliwych. Ważne, by budować dom,a nie zadowolić się ruderą, a kto powiedział, ze musi to być super apartamentowiec? Ważne jest, by podjąc walkę wierząc, że Bóg da nam zwycięstwo, co oznacza czasami odejście bez walki. Najgorszym rozwiązaniem byłoby nic- nie robienie, bo tak i tak się nie uda.
    Ojjj coś wiem na ten temat.

    Niech wiercą się w uszach ostatnie słowa Pana : Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem. Powracamy do tematu ufności i wolności. Nie walczymy tym, co posiadamy, ale mocą Boga. To nie nasze nazwiska, nasze pozycje, nasze zasoby dają nam pewność skończenia wieży czy zwycięstwa w bitwie.

  • "Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem". A czy my potrafimy te dobra które mamy spożytkować na rzecz wiary jak np. ten blog. I czy potrafimy odejść od tego dobra i pomóc rodzicom, babcią, dziadkom z własnej woli.

    • Chodzi mi o to czy te dobra które posiadamy nie są ważniejsze od Boga i od bliźniego a co do pytania J.B nie wiem czy bym potrafił

    • Cóż, żeby mieć w życiu ład i porządek musimy Pana Boga postawić na pierwszym miejscu… jesli natomiast cokolwiek nam Go przesłania, stoi w życiu przed Nim (jest dla nas w życiowej hierarchii ważniejsze od Pana Boga) to niestety daleko nie zajdziemy, i taką sytuację czym prędzej trzeba zmienić, bo inaczej nie poradzimy sobie w życiu… Czyli inaczej mówiąc te wszystkie dobra, które posiadamy nie mogą pod żadnym pozorem być ważniejsze od Pana Boga! Przynajmniej moje doświadczenie jest takie, że ile razy jestem głęboko przekonana, że to "ja" wiem, umiem, mogę coś dobrze zrobić czyli odzywa się we mnie "syndrom Zosi – Samosi" tyle razy życie brutalnie sprowadza mnie "do parteru" i pokornie uznać muszę, że sama to ja niestety niewiele mogę… ale też wiem, że takie lekcje pokory do Pana Boga zawsze przybliżają. Dobrej nocy. J.B.

  • Rzeczywiście, to trochę skomplikowany tok myślowy i może warto byłoby wiedzieć "co Pytający miał na myśli", ale zawsze można odwrócić to pytanie i zapytać B. Przybysza, a czy Ty potrafisz dobra, które posiadasz i do których masz dostęp (choćby ów blog) wykorzystać do tego by wzrastać w wierze, by ją w sobie nieustannie rozwijać i pomnażać? W moim przekonaniu jeśli rzeczywiście potrafimy skorzystać z tych wszelkich okazji, w których Pan Bóg pokazuje nam drogi rozwoju naszej wiary, koryguje trasy naszych życiowych wędrówek według swojej logiki, pokazuje nasze niedociągnięcia i zechcemy na te Boże drogi wejść, to nie powinnismy mieć większych kłopotów z dostrzeganiem tego, że nasi bliscy (rodzice, babcie, dziadkowie) potrzebują pomocy (będziemy umieli zrezygnować z siebie, nawet z posiadanych dóbr)i z radością z tą pomocą pospieszymy, bo ona jest czynem miłości wynikającym właśnie z naszej autentycznej wiary (można by rzec, że to forma sprawdzianu tej autentyczności)… Gdyby zaś zdarzyło się tak, że w naszą codzienność wkradnie się egoizm czy lenistwo i o obowiązku miłości do bliźniego zapomnimy, to zawsze możemy wrócić na tę właściwą drogę (to tez przywilej związany z przeżywaniem naszej relacji do Pana Boga, a więc z naszą wiarą)… Pozdrawiam serdecznie. J.B.

    • Te dwa pytania sugerują pewien dualizm: czyli, że są jakies dobra zbliżajace do Boga i jakies inne zbliżające do bliźniego. Wydaje mi się, że są to sprawy wzajemnie połączone, zbliżając się do Boga, akceptując Jego "receptę" na poczciwe życie czyli Dekalog, jednoczesnie zbliżamy się do bliźniego.

  • Zgadzam się z Robertem. Tych dwóch dróg nie można rozdzielić. Droga do Boga ZAWSZE wiedzie przez drugiego człowieka, droga do drugiego człowieka ZAWSZE prowadzi przez Boga.
    I bardzo dziękuję za wszystkie wypowiedzi! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.