Walczyć z Bogiem? – Po co?…

W

Szczęść Boże! Kochani, ale ten czas szybko biegnie! Już jutro Niedziela Palmowa… Czy wszyscy już uporządkowali swoje sumienie? A jak idzie realizacja wielkopostnego postanowienia?… 
    Niech w refleksji nad naszym zmaganiem się ze sobą w tym świętym czasie pomoże nam dzisiejsze Boże Słowo…
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
5 tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Ez 37,21–28; J 11,45–57
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Tak
mówi Pan Bóg: „Oto wybieram Izraelitów spośród ludzi, do
których pociągnęli, i zbieram ich ze wszystkich stron, i prowadzę
ich do ich kraju. I uczynię ich jednym ludem w kraju, na górach
Izraela, i jeden król będzie nimi wszystkimi rządził, i już nie
będą tworzyć dwóch narodów, i już nie będą podzieleni na dwa
królestwa.
I
już nie będą się kalać swymi bożkami i wstrętnymi kultami, i
wszelkimi odstępstwami. Uwolnię ich od wszystkich ich wiarołomstw,
którymi zgrzeszyli, oczyszczę ich i będą moim ludem, Ja zaś będę
ich Bogiem.
Sługa
mój, Dawid, będzie królem nad nimi i wszyscy oni będą mieć
jedynego Pasterza, i żyć będą według moich praw, i moje
przykazania zachowywać będą i wypełniać. Będą mieszkali w
kraju, który dałem słudze mojemu, Jakubowi, w którym mieszkali
wasi przodkowie. Mieszkać w nim będą, oni i synowie, i wnuki ich
na zawsze, a mój sługa, Dawid, będzie na zawsze ich władcą.
I
zawrę z nimi przymierze pokoju: będzie to wiekuiste przymierze z
nimi. Założę ich i rozmnożę, a mój przybytek pośród nich
umieszczę na stałe. Mieszkanie moje będzie pośród nich, a Ja
będę ich Bogiem, oni zaś będą moim ludem. Ludy zaś pogańskie
poznają, że Ja jestem Pan, który uświęca Izraela, gdy mój
przybytek będzie wśród nich na zawsze”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Wielu
spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy, to, czego Jezus
dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do
faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.
Wobec
tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Najwyższą Radę i rzekli:
„Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków?
Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą
Rzymianie, i zniszczą nasze miejsca święte i nasz naród”.
Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym
kapłanem, rzekł do nich: „Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie
tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze
za lud, niż miałby zginąć cały naród”.
Tego
jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w
owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród,
a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże
zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.
Odtąd
Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł
stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego Efraim,
i tam przebywał ze swymi uczniami.
A
była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z
tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali
Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: „Cóż
wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?”
Arcykapłani
zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie
wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było
pojmać.
Cóż
my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków
?
Dobre
i mocne pytanie. Tyle, że można je wielorako
rozumieć.

Można bowiem potraktować je jako punkt wyjścia do głębokiego
rachunku sumienia i refleksji nad tym, na
ile dostrzegam i otwieram się właśnie na te Boże znaki, na ile
robię z nich właściwy użytek,

na ile one odmieniają moje serce i moje życie; a można postawić
je w takim kontekście, w jakim niestety postawili je arcykapłani i
faryzeusze, co sami wyjawili w dalszej części swojej wypowiedzi.
Oto
bowiem – jak słyszeliśmy – ich słowa
brzmiały
dokładnie
tak: Cóż
my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków
?
Jeżeli Go tak
pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i
zniszczą nasze miejsca święte i nasz naród
.
To
jest
właśnie rzeczywisty
kontekst, w jakim dzisiaj postawione zostało to pytanie.
Z
całą pewnością, wizja niebezpieczeństwa, jakiego rzekomo
obawiali
się faryzeusze, była
nazbyt
katastroficzna i przesadzona,

bowiem nawet gdyby wszyscy faktycznie uwierzyli w Jezusa, to nie
musiałoby oznaczać zniszczenia całego Narodu przez Rzymian.

A wręcz

dlaczegóż by miało się tak stać, skoro
namiestników
rzymskich, kiedy stawiano przed nimi na przykład Pawła Apostoła,
aby go sądzili, z
reguły w ogóle nie obchodziły wierzenia podbitego narodu.

Dlaczego zatem teraz mieliby Rzymianie zniszczyć cały Naród z
powodu wiary w Jezusa?
Oczywiście, to nie o to chodziło.
Chodziło
natomiast o możliwość pozbycia
się Jezusa, pokonania Go, uciszenia

Oto bowiem zagrożenie, jakiego rzekomo obawiali
się faryzeusze i arcykapłani, było zupełnie
wyimaginowane i nierzeczywiste,

natomiast znak, jakiego dokonał Jezus, był jak
najbardziej rzeczywisty. Był krzycząco rzeczywisty!

To był fakt, to się naprawdę
stało:
umarły Łazarz, po czterech dniach przebywania w grobie, kiedy już
uznawano, że rozkład ciała postąpił znacząco – tenże
Łazarz wyszedł z grobu! Na oczach tylu ludzi. To była prawda, to
był fakt, to się dokonało!
To
nie były tylko mrzonki, to nie były tylko jakieś bajki,
przepowiednie, proroctwa – to się naprawdę stało! I teraz –
trzeba było
się
do tego jakoś odnieść… Jak się odnieśli żydowscy przywódcy
religijni? Ano – słyszeliśmy… Nie
wzruszył ich i nie zadziwił znak wskrzeszenia,

ani inne znaki. Zobaczmy, oni sami zauważyli, że znaków
tych było
naprawdę wiele, wszak stwierdzili: Cóż
my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków
?
Oni
więc
nie
dyskutowali z tym, że Jezus czynił wiele znaków, oni to sami
potwierdzili, ale
odnieśli się do tego w sposób cyniczny i arogancki.

Wobec oczywistych znaków Bożego działania nie tyle, że przeszli
obojętnie, ale potraktowali
to jako powód do oskarżenia Jezusa i wywarcia swej zemsty na Nim.

Zobaczmy
jednak,
co się w takiej sytuacji stało.
Kiedy
człowiek wykorzystuje znaki działania Bożego do zrealizowania
swoich ludzkich machinacji, wówczas
Bóg, który swoją mądrością przewyższa człowieka, wykorzystuje
nawet
owe
ludzkie machinacje do zrealizowania swoich planów.
Okazało
się bowiem,
że proroctwo najwyższego kapłana Kajfasza, przez niego samego
zamierzone wyłącznie
jako proroctwo polityczne,

w rzeczywistości wyraziło jakąś wielką i ponadczasową prawdę:
Śmierć
Jezusa zjednoczy ludzi

wszystkich
czasów.

Ta Śmierć
wpisze się w ciąg wielu proroctw Starego Testamentu, wyrażających
zamiar samego Boga co do zbawienia człowieka.
Jedno
z takich proroctw usłyszeliśmy dzisiaj w pierwszym czytaniu, a w
nim takie – między innymi – słowa: Oto
wybieram Izraelitów spośród ludzi, do których pociągnęli, i
zbieram ich ze wszystkich stron, i prowadzę ich do ich kraju. I
uczynię ich jednym ludem w kraju, na górach Izraela, i jeden król
będzie nimi wszystkimi rządził

[…]
Sługa mój,
Dawid, będzie królem nad nimi i wszyscy oni będą mieć jedynego
Pasterza, i żyć będą według moich praw, i moje przykazania
zachowywać będą i wypełniać.

[…]
I zawrę z nimi
przymierze pokoju: będzie to wiekuiste przymierze z nimi. Założę
ich i rozmnożę, a mój przybytek pośród nich umieszczę na stałe.
Mieszkanie moje będzie pośród nich, a Ja będę ich Bogiem, oni
zaś będą moim ludem
.

Właśnie
tego, Kochani, miała dokonać ostatecznie Śmierć
Jezusa. Czy to miał na myśli niegodziwy Kajfasz, wypowiadając
swoje proroctwo? Z
pewnością nie.
Ale
– za sprawą Bożą – dokładnie to wyraził, co zresztą
potwierdza Ewangelista Jan w słowach: Tego
jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w
owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród,
a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże
zgromadzić w jedno
.
Zobaczmy,
Bóg nawet takim fałszywym człowiekiem posłużył się, aby
wyrazić
swój zamiar i zrealizować swoje plany.
I
tak jest zawsze, moi Drodzy, bo człowiek nie
jest w stanie zniweczyć Bożych planów.

Nawet największa ludzka przewrotność nie
jest w stanie zagrozić Bożym zamiarom.

Bóg jest większy od wszystkich i od wszystkiego. Dlatego ci, którzy
Bogu ufają, mogą
być pewni zwycięstwa!

Wcześniej, czy później –
a
raczej wcześniej, niż później –
przekonają
się, że ich
postawa była właściwa i miała sens.

Natomiast
ci, którzy Bogu nie ufają, a wręcz próbują z Nim
walczyć, powinni sobie nade wszystko odpowiedzieć na pytanie: po
co? Po co walczyć z Bogiem? W jakim celu? W imię jakiego
dobra?
I co się chce na tym zyskać?

Przecież
ten, kto próbuje z Bogiem walczyć, z pewnością niczego nie wygra,
a kto próbuje Boga przechytrzyć, sam
siebie przechytrzy. Więc – po co?

I
dlatego
też,
Kochani, warto, by to pytanie, które dzisiaj faryzeusze i uczeni w
Piśmie postawili w złym kontekście i w złym zamiarze, przez nas
zostało postawione z dobrą intencją i ze szczerym pragnieniem
znalezienia na nie odpowiedzi: Cóż
my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków
?
Właśnie,
co ja robię wobec tego, że ten Człowiek – Bóg Człowiek, Jezus
Chrystus – czyni
w moim życiu i na moich oczach tak wiele znaków?

3 komentarze

  • Realizacja postanowienia bez najmniejszego uszczerbku 🙂 Co ciekawe, obawiałem się o jego wypełnienie, ale z Bożą pomocą wszystko staje się prostsze.
    Pozdrawiam i życzę wszystkim udanego wekkendu.
    Rafał

  • Opatrzności Boża, prowadź nas. Nawet, jeśli zakrywasz cel przede nami, wierzę, że prowadzisz co osiągnięcia Twojego przedwiecznego planu, zbawienia nas. Jezu, niech Twoja męka i śmierć nie będzie dla nas daremna. Amen.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.