Zagrody nasze widzieć przychodzi…

Z

Dziś znów ja, ks. Marek i moje kazanie w Celestynowie. Pozdrawiam


Drodzy bracia i siostry!

Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa, to wielkie dziękczynienie za dar Eucharystii, to uwielbienie Jezusa obecnego w Eucharystii.

Dzisiejsza Ewangelia nie mówi nam wprost o Eucharystii, ale o rozmnożeniu chleba, o wydarzeniu, które stało się obrazem, zapowiedzią Eucharystii.

Owo wydarzenie, rozmnożenie chleba pokazuje nam też istotę Eucharystii -wielką miłość Jezusa, miłość Boga. Oto Bóg troszczy się o nas, Bóg nas kocha, pomaga nam także w naszych zwykłych życiowych problemach, karmi nas.

Te słowa uczą nas, że miłość dzielona pomnaża się.

Drodzy bracia i siostry!

Wpatrujemy się dziś w Jezusa obecnego w Sakramencie Ołtarza. My dobrze wiemy, a raczej wierzymy i wyznajemy, że Jezus jest obecny, realnie obecny w eucharystycznym konsekrowanym Chlebie. I o tym, zdaje się, przypominać nie trzeba. Ja dziś chciałbym zaproponować Wam, kochani, inną myśl nad którą warto się zastanowić.

Adoracja, adoracja Najświętszego Sakramentu. Bo przecież to co dziś robimy, owa procesja ulicami Celestynowa, to nic innego jak właśnie adoracja, uwielbienie.

Spójrzmy na niektóre momenty Ewangelii, niektórych bohaterów Ewangelii…

Pamiętamy, ślepiec Bartymeusz, siedzący i żebrzący, na wieść o Jezusie zaczyna krzyczeć – Jezusie Synu Dawida, ulituj się nade mną. Z tego zrodziła się piękna tradycja modlitwy, modlitwa Jezusowa.

Oto on, pogrążony w swojej chorobie spotyka przechodzącego Jezusa. Jego życie nabiera nowego blasku, zostaje uzdrowiony. Spotkanie z przechodzącym Jezusem.

Pamiętamy celnika Mateusza, pogrążonego w swoim grzechu, w swojej nieuczciwej pracy. I właśnie spotkanie z przechodzącym Jezusem nadaje jego życiu nowy kierunek i blask.

Pamiętamy Zacheusza, który wszedł na drzewo, aby zobaczyć przechodzącego Jezusa. I właśnie spotkanie z przechodzącym Jezusem zmienia jego życie.

My też dziś przychodzimy do Jezusa z naszymi problemami, z naszym niepokojem, z naszymi chorobami, smutkami, ze swoim strachem… I oto Jezus będzie przechodził obok naszych domów. On chce nadać nowy kierunek naszemu życiu, On chce nas wyzwalać, uzdrawiać, pocieszać, podtrzymywać na duchu i na ciele. Potrzeba tylko naszej otwartości i wiary.

Adoracja to forma modlitwy, kiedy wpatrujemy się w Jezusa. Adoracja w sensie ścisłym to nawet nie słowa modlitwy, to nie prośby, dziękczynienia, ale to wpatrywanie się w żywego Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie.

Adoracje możemy porównać do spotkania zakochanych, którzy nawet nie muszą się bardzo wysilać, żeby coś mówić – im wystarczy, że są razem, im wystarczy, że patrzą sobie w oczy. I mogą tak godzinami, i nigdy się nie nudzi.

W czasie adoracji my wpatrujemy się w Jezusa – my patrzymy na niego, a On patrzy na nas.

Jest to spojrzenie uzdrawiające, spojrzenie dające moc, spojrzenie umacniające, dające nam wewnętrzny pokój.

Matka Teresa, zapytana raz przez seminarzystów, jak być świętym, dobrym księdzem, odpowiada bez zastanowienia, od razu – godzina adoracji dziennie.

Także i Wy kochani, żyjący w rodzinach, jeśli zaczniecie te praktykę, choćby cotygodniowej adoracji, zobaczycie, jak Jezus zmienia wasze życie, jak was uspokaja, prowadzi pomaga.

Adoracja, to także szkoła życia i relacji. Zapewne ten, kto przychodzi, uczestniczy w adoracji, zauważył coś takiego, że najpierw jak wejdzie do kościoła, to jeszcze jest rozproszony, szuka miejsca, klęka, siada, potem zbiera myśli, ciężko się skupić… ale im dłużej tak siedzi, próbuje się modlić, tym bardziej wchodzi w tę modlitwę…

Kochani, tak jest i w życiu. I zwłaszcza małżonkom chcę zaproponować praktykę małżeńskiej adoracji. Czasem, nawet w chwili sporu, konfliktu niezrozumienia, albo emocjonalnego, uczuciowego kryzysu, trzeba siąść obok męża, żony, a lepiej naprzeciw, i zacząć w niego, w nią się wpatrywać. Z początku zapewne będzie myśl, jak on jest straszny, jaka ona jest głupia, będą nam przychodziły myśli, wspomnienia, co on mi zrobił, jak ona tak mogła… ale potem, stopniowo, będziemy zauważać w nim, w niej człowieka, a nawet obecnego w nim, w niej Boga.

I wpatrując się, będziemy dostrzegać – nie, no nie jest on taki straszny, nie jest ona taka głupia. On jest dobry, on chce dobrze, ona jest naprawdę piękna, ona piękną wrażliwą duszę. Spróbujcie tak, drodzy małżonkowie, umocnieni adoracją eucharystyczną, potem, w domu zacząć adorować siebie nawzajem, albo lepiej Boga w drugim człowieku, w najbliższym.

Adoracja, to jakby mówienie komplementów Panu Bogu, to zapewnienia, że Go kochamy. Tu jeszcze jedna propozycja adoracji: spróbujcie w czasie adoracji przypomnieć sobie i jakby zebrać wszystkie, w ostatnim czasie wypowiedziane komplementy, pochwały, dobre, umacniające słowa. Są takie? Mamy co przynieść? Czy może okaże się, że nasze słowa to tylko narzekanie i rozpowiadanie zła, to żółć jaka płynie z naszych ust?

Zachęcam was kochani do adoracji Najświętszego Sakramentu, choć raz w tygodniu.

Pamiętam jak w czasie rekolekcji małżeństw, na Syberii była adoracja nocna, i małżeństwa podzieliły się, po godzinie każde małżeństwo. Zachodziłem do tej prowizorycznej kaplicy o jednej godzinie a tam mąż i żona klęczą przed Jezusem, potem o innej godzinie drugie małżeństwo. Na mnie zrobiło to ogromne wrażenie – oni rzeczywiście troszczą się o jakość miłości.

Niech takim postanowieniem, owocem tego święta, Bożego Ciała, będzie udział w cotygodniowej adoracji. Obiecuję, że po kilku już takich tygodniach z Jezusem, zobaczycie owoce tego w waszym życiu. Nie wiem jakie, Bóg to wie, ale wiem, wierzę, że zobaczycie.

W Celestynowie jest mały kościół, za mały, nie mieści się Kościół – wspólnota, w kościele – budynku. I to jest piękny obraz dzisiejszego święty. Kościół – wspólnota, to mistyczne Ciało Jezusa, to sam Jezus obecny w zgromadzonym ludzie. A zatem możemy powiedzieć Jezus nie mieści się w kościele, Jezus chce wyjść z kościoła, Jemu tu w kościele ciasno.

I dziś, On – Jezus, wychodzi z kościoła, aby zobaczyć jak żyjemy, jak śpiewamy w pieśni – zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się Jego dzieciom powodzi.

Jezusa mamy spotkać w kościele, przyjąć w kościele, adorować w kościele, ale potem mamy Go zabrać ze sobą do domu, do naszego życia, do naszych spraw, bo Jemu w kościele ciasno.

On chce uczestniczyć w naszym życiu, On chce być z nami w codzienności, a nie tylko w niedzielę na Mszy.

Postarajmy się dziś, w czasie tej procesji modlić. Jest pokusa, żeby skupić się na obserwacji świata, jak kto przystroił ołtarz, jak kto udekorował płot, dom, jak kto się ubrał, ale to nie ważne. Spróbujmy spotkać przechodzącego Jezusa – jak Bartymeusz, jak Mateusz, jak Zacheusz – dajmy się spotkać Jezusowi. Niech to będzie procesja modlitwy i uwielbienia a nie tylko piękna procesja.

Boże, który w Najświętszym Sakramencie zostawiłeś nam pamiątkę swojej męki, śmierci i zmartwychwstania, daj nam taką czcią otaczać święte tajemnice Ciała i Krwi Twojej, abyśmy nieustannie doznawali w sobie owoców Twego odkupienia…

5 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.