Jakich świadków dzisiaj potrzebuje Jezus?…

J
Szczęść Boże! Kochani, myślę, że dzisiejsze rozważanie wpisuje się w ciąg refleksji, jakie pojawiły się we wczorajszych Waszych wpisach. To bardzo dobrze – pociągnijmy jeszcze ten wątek, bo jest on ważny.
     A ja dzisiaj raz jeszcze proszę Was o modlitwę w intencjach, zapisanych w Wielkiej Księdze, do której dopisuję kolejną sprawę, ważną także dla mnie.
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Bł. Marii Teresy Ledóchowskiej,
do
czytań: Rdz 27,1–5.15–29; Mt 9,14–17
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Gdy
Izaak się zestarzał i jego oczy stały się tak słabe, że już
nie mógł widzieć, zawołał Ezawa, swego starszego syna: „Synu
mój!” A kiedy ten odezwał się: „Jestem”, Izaak rzekł: „Oto
zestarzałem się i nie znam dnia mojej śmierci. Weź więc teraz
przybory myśliwskie, twój kołczan i łuk, idź na łowy i upoluj
coś dla mnie. Potem zaś przyrządzisz mi smaczną potrawę, jaką
lubię podasz mi ją, a ja z serca ci pobłogosławię, zanim umrę”.
Rebeka
słyszała to, co Izaak mówił do swego syna Ezawa. Gdy więc Ezaw
poszedł już na łowy, aby przynieść coś z upolowanej zwierzyny,
Rebeka wzięła szaty Ezawa, swego starszego syna, najlepsze, jakie
miała u siebie, ubrała w nie Jakuba, swojego młodszego syna, i
skórkami koźląt owinęła mu ręce i nieowłosioną szyję. Po
czym dała Jakubowi ową smaczną potrawę, którą przygotowała, i
chleb.
Jakub,
wszedłszy do swego ojca, rzekł: „Ojcze mój!” A Izaak na to:
„Słyszę; któryś ty jest, synu mój?” Odpowiedział Jakub
ojcu: „Jestem Ezaw, twój syn pierworodny. Uczyniłem, jak mi
poleciłeś. Podnieś się, siądź i zjedz potrawę z upolowanej
przeze mnie zwierzyny, i pobłogosław mi”. Izaak rzekł do syna:
„Jakże tak szybko mogłeś coś upolować, synu mój?” A Jakub
na to: „Pan, Bóg twój, sprawił, że tak mi się właśnie
zdarzyło”.
Wtedy
Izaak rzekł do Jakuba: „Zbliż się, abym dotknąwszy ciebie mógł
się upewnić, czy to mój syn Ezaw, czy nie”. Jakub przybliżył
się do swego ojca Izaaka, a ten dotknąwszy go rzekł: „Głos jest
głosem Jakuba, ale ręce rękami Ezawa”. Nie rozpoznał jednak
Jakuba, gdyż jego ręce były owłosione jak ręce Ezawa. A mając
udzielić mu błogosławieństwa, zapytał go jeszcze: „Ty jesteś
syn mój Ezaw?” Jakub odpowiedział: „Ja jestem”.
Rzekł
więc: „Podaj mi, abym zjadł to, co upolowałeś, synu mój, i
abym ci sam pobłogosławił”. Jakub podał mu i on jadł.
Przyniósł mu też i wina, a on pił. A potem jego ojciec Izaak
rzekł do niego: „Zbliż się i pocałuj mnie, mój synu”. Jakub
zbliżył się i pocałował go. Gdy Izaak poczuł woń jego szat,
dając mu błogosławieństwo mówił:
Oto
woń mego syna jak woń pola, które pobłogosławił Pan. Niechaj
tobie Bóg użycza rosy z niebios i żyzności ziemi, obfitości
zboża i moszczu winnego.
Niechaj
ci służą ludy i niech ci pokłon oddają narody. Bądź panem
twoich braci i niech ci się kłaniają synowie twej matki. Każdy,
kto będzie ci złorzeczył, niech będzie przeklęty. Każdy, kto
będzie ci błogosławił, niech będzie błogosławiony”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Uczniowie
Jana podeszli do Jezusa i zapytali: „Dlaczego my i faryzeusze dużo
pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?” Jezus im rzekł: „Czy
goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi?
Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą
pościć.
Nikt
nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata
obrywa ubranie i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też
młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki
pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino
wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się
zachowuje”.
Patronka
dnia dzisiejszego, Maria
Teresa Ledóchowska, urodziła się 29 kwietnia 1863 roku w Loosdorf
w Austrii.

Otrzymała głęboko religijne wychowanie. Mając lat dwadzieścia
siedem,
zrezygnowała ze stanowiska damy dworu i wszystkie swoje talenty
literackie i organizacyjne poświęciła dziełu misji afrykańskich.
Dnia 9
września 1895 roku złożyła śluby zakonne
jako
pierwsza sodaliska założonego przez siebie stowarzyszenia
misyjnego, zwanego Sodalicją
Świętego
Piotra Klawera.

Zmarła 6 lipca 1922 roku w Rzymie i tam spoczywa. Jest Patronką
dzieł misyjnych w Polsce.
Niezwykłość,
a wręcz fenomen Jej
świętości
polega na tym, że stała
się Patronką misji afrykańskich – ani razu w życiu nie będąc
w Afryce!

I
na żadnych innych misjach! A do tego wszystkiego – rozwijała
swoje dzieło, a więc Sodalicję Świętego Piotra Klawera i
jednocześnie wydawała czasopismo misyjne „Echo z Afryki i innych
kontynentów” w
czasie zupełnie niesprzyjającym jakiejkolwiek działalności – w
czasie zaborów!

To właśnie wtedy prowadziła
nadzwyczajną wręcz korespondencję w misjonarzami na całym
świecie, angażując w to dzieło sporą grupę ludzi.
Stała
się w ten sposób prekursorem bardzo nowego myślenia i bardzo
nowoczesnego działania. Do
takiego właśnie odnowionego myślenia Jezus
zachęca nas
dzisiaj w Ewangelii, gdy
mówi:
Czy
goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi?
Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą
pościć.
Nikt
nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata
obrywa ubranie i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też
młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki
pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino
wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje.
Otóż
właśnie, nowej nauki, którą przyniósł Jezus, nie
da się włożyć w stare schematy myślenia i w stare ludzkie
przyzwyczajenia.

Chcąc przyjąć Dobrą Nowinę o zbawieniu, trzeba odważyć się na
zupełnie nowe spojrzenie

na świat, na ludzi, na siebie… Tak właśnie całą
sprawę pojmowała Maria Teresa Ledóchowska, dlatego w dziele
szerzenia Bożego Królestwa odważyła
się na działanie bardzo śmiałe, bardzo aktywne,

zupełnie nie zważając na trudności, które już wówczas się
piętrzyły, ani na te, które jeszcze mogłyby się ewentualnie
pojawić.
Bo
Królestwo Boże, Kochani, właśnie
takich świadków potrzebuje.

A
chociaż
kiedy słuchamy pierwszego czytania, a w nim opisu
– nazwijmy to wprost – oszustwa,
jakiego Jakub wraz ze swą matką Rebeką dokonują,

aby podstępnie wyłudzić od starego Izaaka ojcowskie
błogosławieństwo,
należne z racji starszeństwa Ezawowi, to jakkolwiek
nie popieramy oszustwa jako takiego, to jednak musi
zwrócić naszą uwagę determinacja, z jaką ów młodszy syn o to
błogosławieństwo zabiegał.
Jeszcze
raz powiedzmy: nie możemy się ani w takiej sprawie, ani w żadnej
innej uciekać
nigdy do grzechu i na fałszu, na

kłamstwie
czegokolwiek
budować,

bo cel nigdy nie uświęca środków i żadnego
dobra nie osiągamy za cenę akceptacji zła.

Pamiętamy jednak, że Biblia posługuje się językiem symbolu i
bardziej od dosłownego rozumienia poszczególnych opisów i
wydarzeń, powinniśmy się doszukiwać przesłania,
jakie w sobie zawierają.
A
tym przesłaniem, jakie możemy przyjąć w przestawionej dzisiaj
historii, jest owo wręcz szalone
i nieobliczalne pragnienie otrzymania Bożego błogosławieństwa

i zastosowanie w tym celu metod zupełnie niekonwencjonalnych.
A
jeżeli się jeszcze weźmie pod uwagę, że Bóg, który – jak
czytamy na kartach Pisma Świętego – nieraz działał wówczas
bezpośrednio i wręcz
od razu dokonywał sprawiedliwości na wszystkich łamiących Jego
Prawo,

a tutaj patrzył na całe
wydarzenie
spokojnie i pozwolił, aby to Jego błogosławieństwo dostało się
Jakubowi, to
dochodzimy do wniosku, że jednak
ma to być dla nas jakieś wyraźne wskazanie.
I
żeby to jeszcze raz powtórzyć: nie
chodzi o pochwałę kłamstwa i krętactwa,

natomiast na pewno chodzi o poszukiwanie wciąż nowych i coraz
bardziej odważnych, coraz
bardziej oryginalnych sposobów głoszenia Bożego Królestwa.
A
mówimy to sobie w dniu, w którym na Stadionie Narodowym w Warszawie
odbywa się spotkanie
bez
mała sześćdziesięciu tysięcy ludzi

z
Księdzem
Johnem Bashoborą, charyzmatycznym misjonarzem z Ugandy.

Oczywiście, nasze oficjalne media już całą sprawę starają się
ośmieszyć i bagatelizować, pisząc o uzdrowicielu, którego
Biskupi ściągnęli, aby ożywił skostniały polski Kościół i
ożywił gasnącą wiarę Polaków. Są to – rzecz jasna –
oczywiste bzdury, bo to nie
Ojciec Bashobora uzdrawia, a Jezus,

ale żeby to uznać, to trzeba jeszcze w tego Jezusa uwierzyć, a z
tym zapewne
wielu
owych krytyków ma duży problem.
Ale
nie to jest dzisiaj dla nas najważniejsze, a to właśnie, że w
dobie obecnej zapewne takich
i innych, podobnych im, mocnych
znaków trzeba używać i do tak zdecydowanych sposobów uciekać
się, aby świadczyć o Chrystusie.

Szczególnie w naszych czasach jest to konieczne. I – zauważmy –
skoro z tej i z owej strony ciągle słyszy się o różnych
nadzwyczajnych
znakach Bożego działania

(podkreślmy: właśnie w naszych czasach!), to jest to wyraźnym
sygnałem, że
Pan akceptuje taką formę świadczenia o Nim, a nawet ją popiera!
Tak,
Kochani, dzisiaj
potrzeba takich śmiałków,

jak Jakub i Rebeka, jak Matka Maria Teresa Ledóchowska, jak Ojciec
Jonn Bashobora, jak wielu innych wielkich i świętych ludzi –
także tych nam współczesnych. Ludzi
głębokiej i żywej wiary, ludzi heroicznej modlitwy, ludzi potężnej
nadziei, ludzi bezgranicznej miłości, ludzi całkowicie zdanych na
Jezusa!

Takich ludzi dzisiaj potrzebuje Kościół w Polsce – i na całym
świecie. Potrzebuje takich właśnie wspaniałych
charyzmatycznych kapłanów, ale też oddanych i zapalonych ludzi
świeckich.
Kochani,
to jest propozycja dla każdej i każdego z nas! Do Ciebie i do mnie!
Tak, uwierz w to! Ty też możesz stać się takim odważnym,
przebojowym, nieprzeciętnym, oryginalnym świadkiem Chrystusa! Tylko
uwierz! I odważ się!

8 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.