Moim powołaniem jest miłość!

M
Szczęść Boże! Jak zaznaczył wczoraj Robert, znamy już datę kanonizacji Jana Pawła II. Media oficjalne poświęciły temu wczoraj bardzo dużo uwagi. Tyle, że skoncentrowano się głównie na tym, jaki to ten Papież był „fajny”, jak się ładnie uśmiechał, żartował i machał rękami… Nic nie usłyszałem o jego nauczaniu, o jego duchowym dziedzictwie, a już tym bardziej – o stawianych przez niego moralnych wymaganiach! Taka medialna sieczka! 
    Przyznaję, że na swój sposób to nawet podziwiałem redaktorów TVP Info za to, że można tyle czasu ględzić i nic sensownego nie powiedzieć. Ja oglądałem to wczoraj przez jakąś godzinę, słuchając wypowiedzi kolejnych zapraszanych gości i w końcu zrezygnowałem. Nie wiem, może w którymś momencie ktoś coś tam sensownego powiedział, ale ogólny ton całego przekazu był właśnie taki: fajny Papież, będzie wreszcie ogłoszony świętym. Ale co to ma konkretnie oznaczać dla naszego życia – także dla życia Dziennikarzy, o których tu mowa – tego już nie dało się usłyszeć. 
   Dlatego, Kochani, chociaż my nie dajmy się zwariować i przygotowując się do tej wspaniałej kanonizacji – a dokładniej: do tych dwóch kanonizacji – sięgnijmy po nauczanie Jana Pawła II, zapoznajmy się z dziedzictwem Jana XXIII, abyśmy odnieśli z tego zapowiadanego i oczekiwanego wydarzenia jak najwięcej duchowym korzyści.
    Dobrze, że nasza dzisiejsza Patronka zwraca nam uwagę na to, co najważniejsze…
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Teresy od Dzieciątka Jezus,
do
czytań: Za 8,20–23; Łk 9,51–56
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA ZACHARIASZA:
To
mówi Pan Zastępów: „W przyszłości przyjdą ludy i mieszkańcy
wielu miast. Mieszkańcy jednego miasta idąc do drugiego będą
mówili: «Pójdźmy zjednać przychylność Pana i szukać Pana
Zastępów; i ja idę także». I tak liczne ludy i mnogie narody
przychodzić będą, aby szukać Pana Zastępów w Jeruzalem i
zjednać sobie przychylność Pana”.
To
mówi Pan Zastępów: „W owych dniach dziesięciu mężów ze
wszystkich narodów i języków uchwyci się skraju płaszcza
człowieka z Judy, mówiąc: «Chcemy iść z wami, albowiem
zrozumieliśmy, że z wami jest Bóg»”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił
udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci
wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka
samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak,
ponieważ zmierzał do Jerozolimy.
Widząc
to uczniowie Jakub i Jan rzekli: „Panie, czy chcesz, a powiemy,
żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?” Lecz On
odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.
Patronka
dnia dzisiejszego, Teresa Martin, urodziła
się w Alencon, w roku 1873.

Gdy miała piętnaście lat, wstąpiła do klasztoru karmelitanek w
Lisieux. W
życiu zakonnym
zadziwiała jej dojrzałość
duchowa:
pokora,
prostota
ewangeliczna
i wielka
ufność,
codziennie składana
w Bogu.
Starała się doskonale spełniać wszystkie, nawet najmniejsze
obowiązki. Nazwała tę drogę do doskonałości: „małą
drogą dziecięctwa Bożego”.

Widząc, że miłość Boga jest zapomniana, oddała się Bogu jako
ofiara za zbawienie świata.
Swoje
przeżycia i cierpienia opisała w książce: „Dzieje duszy”.
A cierpień tych nie brakło. Jednym z nich było chociażby to, że
zakonnica, którą Tereska się opiekowała ze względu na jej wiek i
kalectwo, nie umiała zdobyć się nawet na słowo
podzięki, często za to ją rugała i mnożyła swoje wymagania.

Jednak nasza Święta cieszyła się z tych krzyży, bo widziała
w nich piękny prezent,
jaki może złożyć Bogu.
Na
rok przed śmiercią zaczęły pojawiać się u Teresy pierwsze
objawy daleko już posuniętej gruźlicy:
wysoka gorączka,
osłabienie, zanik apetytu, a nawet krwotoki. Pierwszy krwotok
zaalarmował klasztor w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek.
Mimo to, siostra Teresa spełniała nadal wszystkie
zlecone jej obowiązki:
mistrzyni nowicjatu, zakrystianki i
opiekunki jednej ze starszych sióstr.
Zima
w roku 1897 była wyjątkowo surowa. Klasztor zaś był nie
ogrzewany. Teresa przeżywała prawdziwe tortury. Nękał ją
uciążliwy kaszel i duszność. Ówczesna przełożona zlekceważyła
jej stan.
Nie wezwała do niej nawet lekarza. Uczyniono to
dopiero wtedy, kiedy stan był już beznadziejny. Jeszcze wówczas
zastosowano wobec chorej drakońskie środki, takie jak stawianie
baniek.
Z poranionymi plecami i piersiami musiała iść do
normalnych zajęć i pokut zakonnych, nawet do prania.
Wskutek
tego wszystkiego, w dniu 30 września 1897 roku umierała w
cierpieniach, mówiąc: „Chcę,
przebywając w 
Niebie,
czynić dobro na ziemi. Po śmierci spuszczę na nią deszcz róż.”

Papież Pius XI kanonizował ją w roku 1925. W 1999 roku, Papież
Jan Paweł II ogłosił Świętą Teresę – Doktorem
Kościoła.

Pierwsze
czytanie, z Księgi Zachariasza, zapowiada: W
przyszłości przyjdą ludy i mieszkańcy wielu miast. Mieszkańcy
jednego miasta idąc do drugiego będą mówili: «Pójdźmy zjednać
przychylność Pana i szukać Pana Zastępów; i ja idę także». I
tak liczne ludy i mnogie narody przychodzić będą, aby szukać Pana
Zastępów w Jeruzalem i zjednać sobie przychylność Pana.

Nasza
dzisiejsza Patronka także poszukiwała swojej bezpośredniej
więzi z Panem i swego miejsca w Kościele.

A o odnalezieniu tego miejsca i tej swojej własnej, indywidualnej
misji tak napisała w duchowej
autobiografii:
O
Jezu, moja Miłości, nareszcie znalazłam moje powołanie! Moim
powołaniem jest miłość!

O
tak, znalazłam już swe własne miejsce w Kościele – miejsce to
wyznaczyłeś mi Ty, Boże mój.

W
sercu Kościoła, mojej Matki, ja będę miłością.

Może
to takie wyjątkowe i niespotykane, a może dziwne, bo chciałoby się
zapytać: a
cóż to konkretnie ma oznaczać?

Teresa całym swoim życiem odpowiadała na to pytanie i udowadniała,
że miłość
do Boga i do drugiego człowieka rzeczywiście stanowi treść jej
życia.

Miłość ta –
w
jej przypadku –
wyrażała
się w bardzo konkretnych czynach i postawach.
Dlatego
też, gdybyśmy chcieli naśladować Świętą Teresę w tych jej
poszukiwaniach i w tej jej miłości – a warto! – to musielibyśmy
sobie odpowiedzieć na pytanie, jak
w naszym życiu ta miłość miałaby się konkretnie wyrażać? W
czym?

W
Ewangelii dzisiejszej Jezus pokazuje, że może to być chociażby
powstrzymanie
się przed natychmiastowym wymierzeniem kary

tym, którym by się ona należała – Jezus nie pozwala ukarać
mieszkańców miasteczka, w którym Go nie przyjęto. W naszym życiu
okazji
i sposobów wyrażania miłości do Boga i do człowieka także jest
bardzo wiele. Naprawdę – bardzo wiele!

Tylko trzeba się rozejrzeć, pomyśleć, uruchomić – jak to Jan
Paweł II mawiał – „wyobraźnię
miłosierdzia”,

a możliwości znajdziemy bardzo dużo.
Obyśmy
tylko tak chętnie
i cierpliwie poszukiwali,
jak
Święta Teresa, a potem – abyśmy byli tacy,
jak ona, wytrwali w realizacji dobrych postanowień.

I to będzie nasze własne, indywidualne miejsce w Kościele.
Czego
bowiem byśmy nie robili i jakiego życiowego zadania nie
realizowali, to wspólnym
mianownikiem i jedyną motywacją tego wszystkiego zawsze powinna być
miłość.

Miłość, która w ten sposób stawać się będzie także naszym
miejscem w Kościele… 

6 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.