Z obfitości serca mówią usta…

Z
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj w Parafii, w której pracuję, rozpoczyna się wizyta duszpasterska. Po raz pierwszy udam się do ludzi, wśród których jestem od września. Dla mnie, jako duszpasterza, wizyta kolędowa ma naprawdę duże znaczenie. Zwykle staram się modlić o jej przebieg, ale też i innych o modlitwę proszę. Dzisiaj proszę o to także Was, aby wizyta duszpasterska, gdziekolwiek by się odbywała, niosła Boże błogosławieństwo do serc i domów ludzi. 
    Proszę Was o częste zaglądanie do Wielkiej Księgi Intencji! Wczoraj dokonałem tam dwóch kolejnych wpisów, a jednocześnie – raz jeszcze przeczytałem wszystkie, począwszy od pierwszego. Proszę o to także i Was, moi Drodzy, abyście co jakiś czas także je odczytywali, a w miarę codziennie powierzali je Bogu w osobistych modlitwach. Dla tych, którzy te intencje zgłaszali, jest to naprawdę bardzo ważna sprawa!
   A oto dzisiaj Prorokini Anna uczy nas głębokiego życia duchowego. Tylko w takiej atmosferze będziemy w stanie w pełni przeżyć tajemnicę Bożego Narodzenia.
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

6
dzień w Oktawie Narodzenia Pańskiego,
do
czytań: 1 J 2,12–17; Łk 2,36–40
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Piszę
do was, dzieci, że dostępujecie odpuszczenia grzechów ze względu
na Jego imię. Piszę do was, ojcowie, że poznaliście Tego, który
jest od początku. Piszę do was, młodzi, że zwyciężyliście
Złego.
Napisałem
do was, dzieci, że znacie Ojca, napisałem do was, ojcowie, że
poznaliście Tego, który jest od początku, napisałem do was,
młodzi, że jesteście mocni i że nauka Boża trwa w was, i
zwyciężyliście Złego.
Nie
miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje
świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na
świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i
pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś
przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę
Bożą, ten trwa na wieki.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Gdy
Rodzice przynieśli Dzieciątko Jezus do świątyni, była tam
prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w
latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała
wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie
rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i
modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy
w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim,
którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy.
A
gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do
Galilei, do swego miasta Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało
mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na
Nim.
Prawdopodobnie
dlatego, że nie rozstawała się ze świątynią i trwała na
modlitwie we dnie i w nocy, Anna rozpoznała w duchu,
kiedy do tej świątyni zostanie przyniesiony Jezus, Boży Syn,

aby ona mogła wyjść na Jego spotkanie. Ewangelista zaznacza to w
ciekawych słowach, iż przyszła w tej właśnie chwili.
Skąd wiedziała, że to jest dokładnie ta chwila?
A
właśnie, z całą pewnością było to owocem jej bogatego życia
duchowego, życia wewnętrznego, budowanego na modlitwie i poście,
którym się permanentnie oddawała. Anna przez osiemdziesiąt
cztery lata żyła w cichości, w ukryciu, gdzie sławiła
Boga swoimi modlitwami. I oto nadeszła ta chwila przełomowa! Można
chyba powiedzieć, że ta chwila, to niezwykłe spotkanie – to
punkt kulminacyjny całego jej życia.
A
można jeszcze i to powiedzieć, że Anna wręcz żyła dla tej
właśnie chwili, przez całe życie się do niej przygotowywała,
całe życie na nią czekała!
Jej
swoiste rekolekcje adwentowe trwały osiemdziesiąt cztery lata,
po których dane jej było spotkać Boga – Człowieka,
narodzonego w Betlejem. Ona swe serce na to spotkanie dobrze
przygotowała.
Wyczuliła je, wydelikatniła, dlatego była w
stanie rozpoznać w tym maleńkim Dzieciątku samego Boga. Czy byłaby
w stanie rozpoznać Go, gdyby żyła w biegu, w hałasie, w takim
rozgardiaszu,
w jakim to my – niestety – często żyjemy?…
I czy są w stanie rozpoznać przychodzącego Pana ci, którzy miłują
świat i oddają się jego wątpliwym „atrakcjom”?
Dzisiaj
Święty Jan Apostoł, w swoim Liście, którego fragmentu
wysłuchaliśmy w pierwszym czytaniu, wyraźnie ostrzega przed taką
właśnie – jeśli tak można to ująć – światową postawą.
Pisze bowiem: Nie miłujcie
świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie
ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a
więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego
życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija,
a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten
trwa na wieki.
Kochani,
na pewno dostrzegamy
tu
wyraźne zderzenie dwóch rzeczywistości, dwóch postaw: głębokiego,
ukrytego w cichości świątyni, wewnętrznego
życia Anny
i
całkowicie mu
przeciwnego
życia
tych wszystkich, którzy oddają się pożądliwościom
i
innym propozycjom świata.
I
to właśnie dlatego dla wielu spośród naszych bliskich – a może
i dla
nas samych

te Święta zakończyły się 26 grudnia, a nawet kiedy jeszcze
trwały, to nie oddziaływały na ludzkie
serca, bo te serca były
i są
zabałaganione
tysiącem przyziemnych spraw i przywiązań, a często także
niestety i grzechów…

To nie znaczy, że nie mamy żyć codziennymi naszymi sprawami i nie
powinniśmy się nimi przejmować. Oczywiście, że powinniśmy.
Ale
nam wszystkim – ale to wszystkim bez wyjątku, począwszy ode mnie
potrzeba
głębokiego życia duchowego.

Potrzeba ciszy… Potrzeba
modlitwy…

Potrzeba wewnętrznej refleksji…
Przy
czym
– uwaga! – wcale nie
chodzi o to, aby ze swego życia zrobić jakiś klasztor!

Nie, naprawdę, nie! Chodzi jedynie
o
odrobinę
ciszy,
o
trochę
refleksji, o
trochę
odpoczynku od całego tego niemiłosiernego zgiełku i szalonego
tempa, w jakim wszyscy żyjemy. Żeby
nie zwariować!
I
żeby nie zionąć pustką,
bo
– począwszy ode mnie jako księdza – będziemy nawzajem
obdarzać się
goryczą
i bezsensem,
jeżeli
nie napełnimy serc niczym dobrym. Przecież
z pustego – jak mówi przysłowie – to i Salomon nie naleje!
Trzeba więc napełnić serca czymś dobrym, trzeba
naładować duchowe akumulatory…
A
napełnić serce prawdziwą
mocą
i prawdziwą
mądrością
można tylko
na modlitwie, na Mszy Świętej, poprzez nakarmienie duszy Chlebem
życia i Bożym Słowem.
Jeżeli
o to nie zadbamy, to serca nasze – które przecież
nie
znoszą pustki – napełnią
się dokładnie czymś przeciwnym:

właśnie tym, przed czym ostrzega Święty Jan. Jeżeli natomiast
chcemy napełnić serce tym, co dobre i co mądre, i tym następnie
obdarzać ludzi – musimy dostrzec i docenić wartość pobożnie
przeżywanej Mszy
Świętej,
wartość
osobistej adoracji
Najświętszego Sakramentu,
wartość
lektury
Pisma Świętego,

wartość
chwil cichej
modlitwy…
I
nie musimy osiemdziesiąt cztery lata bez przerwy przesiadywać w
świątyni, surowo poszcząc i odmawiając długie modlitwy… Chodzi
o to, żebyśmy… zatęsknili
za głębią, za bliskością Pana…
A
wtedy i czas się znajdzie, i
Bóg stanie się jakiś bliższy, i życie nabierze jakiegoś sensu…

2 komentarze

  • Mam pewna intencje o spelnienie, ktorej modle sie odmawiajac nowenne pompejska. Myslalem, ze nieznajde czasu ale jest czas, a czas na modlitwie to dlamnie najlepiej wykorzystane chwile, kazdego dnia.

    • Tak to prawda… czas na modlitwie to jest dla mnie też bardzo cennym skarbem -mogę powiedzieć, że te chwile są sensem w codzienności…

      Z Bogiem
      Józefa

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.