Świadectwo trudne – czy jednak niemożliwe?…

Ś
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj dwaj Alumni, pochodzący z Parafii, w której pracuję, po świątecznych feriach wracają do Seminarium. Myślę, że nie tylko oni, bo zapewne wszyscy inni także. Ja natomiast piszę właśnie o tych dwóch, bo wyrażam w ten sposób szczere uznanie dla ich wysokiej osobistej kultury, ducha modlitwy, głębokiego poszanowania liturgii i kapłańskiej – myślę, że można tak powiedzieć – dyspozycyjności. 
   Dawid Sychowski i Piotr Talarek, Alumni piątego roku Seminarium Warszawsko – Praskiego, bardzo wspierali nas, Duszpasterzy, w tych świątecznych dniach. Niech im Chrystus, Najwyższy Kapłan, błogosławi i rozpala w sercach zapał do aktywnego i ofiarnego posługiwania ludziom w Kościele! Modlę się o to, aby byli dobrymi kapłanami.
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

4
stycznia 2014., 
do
czytań: 1 J 3,7–10; J 1,35–42
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Dzieci,
nie dajcie się zwodzić nikomu; kto postępuje sprawiedliwie, jest
sprawiedliwy, tak jak On jest sprawiedliwy.
Kto
grzeszy, jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu od
początku. Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła
diabła. Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w
nim nasienie Boże; taki nie może grzeszyć, bo narodził się z
Boga.
Dzięki
temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: każdy, kto
postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie
miłuje swego brata.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jan
Chrzciciel stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył
przechodzącego Jezusa, rzekł: „Oto Baranek Boży”. Dwaj
uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.
Jezus
zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do
nich: „Czego szukacie?” Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi! (to
znaczy: Nauczycielu), gdzie mieszkasz?” Odpowiedział im:
„Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie
mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny
dziesiątej.
Jednym
z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za nim, był
Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i
rzekł do niego: „Znaleźliśmy Mesjasza” (to znaczy: Chrystusa).
I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł:
„Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas”
(to znaczy: Piotr).
Ależ
konkretne jest dzisiejsze pierwsze czytanie! Właściwie, to już
można by sobie darować jakiekolwiek komentarze, bo słowa Jana
Apostoła same się komentują i wprost nazywają
czarne – czarnym, a białe – białym.
Oj, chyba nie byłoby
Janowi w naszych czasach łatwo, nie byłoby łatwo… Nawet wśród
niektórych duchownych, którzy jak ognia unikają jasnych
rozróżnień moralnych i prostego zwyczajnego nazywania rzeczy po
imieniu.
Niestety, ulegli oni tak zwanej poprawności
politycznej, a może z własnego wygodnictwa nie chcą angażować
się po stronie prawdy, tłumacząc to przewrotnie przeróżnymi
argumentami.
A
Jan Apostoł mówi dziś jasno i tak bardzo zwyczajnie, tak bardzo
konkretnie: Dzieci,
nie dajcie się zwodzić nikomu; kto postępuje sprawiedliwie, jest
sprawiedliwy, tak jak On jest sprawiedliwy.
Kto
grzeszy, jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu od
początku. Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła
diabła. Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w
nim nasienie Boże; taki nie może grzeszyć, bo narodził się z
Boga.
Dzięki
temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: każdy, kto
postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie
miłuje swego brata.
Tak,
dobrze słyszeliście, przytoczyłem całe pierwsze czytanie, bo –
doprawdy – trudno było wyłączyć którekolwiek zdanie.
Jedno
bowiem
wynika
wprost z drugiego, a każde następne zdanie rozwija treść, zawartą
w tym poprzednim.
A
z
kolei każde
z osobna mogłoby swobodnie stanowić podstawę
do odrębnego rozważania

– i to całkiem niekrótkiego. Tym zaś, co je wszystkie spaja w
całość, jest ich bezkompromisowość
i jednoznaczność.

Nie
owijając w bawełnę i nie rozmydlając podstawowego przekazu, Jan
Apostoł wyraźnie stwierdza, że kto
postępuje sprawiedliwie, jest sprawiedliwy, a kto grzeszy, jest
dzieckiem diabła.

Co tu jeszcze można dodać?
Podobnie,
gdy idzie o kryterium, według którego można rozpoznać dzieci Boga
i dzieci diabła, Święty
Jan pisze: każdy,
kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie
miłuje swego brata.

Kochani,
ileż by nasze świadectwo wiary zyskało na
swej wartości i mocy,
gdyby było takie jednoznaczne
i takie bezkompromisowe, a jednocześnie takie rzetelne i spokojne,
jak
to dzisiejsze,
z pierwszego czytania. Zauważmy, że Jan niczego specjalnie nie
podkreśla i nie akcentuje, a w formie spokojnego
i rzeczowego
rozważania
czy wykładu wylicza kolejne elementy duchowej układanki…

Wszystkie
te zdania są takie proste i oczywiste, a przecież
każde
z
nich
trafia do serca i daje do myślenia.

Moi
Drodzy,
dzisiaj takiego właśnie świadectwa potrzeba. Żeby powtórzyć
myśl, przed chwilą wyrażoną: ile by nasze chrześcijaństwo
zyskało, gdyby każdy tak właśnie chciał świadczyć o wierze:
spokojnie, ale konkretnie; rzeczowo, ale jednocześnie –
zdecydowanie.

I
gdyby też wszyscy mówili jednym
głosem to samo,
a
nikt nie próbował dla własnej wygody czegoś rozmywać lub
„rozmiękczać”…
Bo
jeżeli dzisiaj chcemy obwieścić światu, że tak, jak Andrzej,
znaleźliśmy
Mesjasza
,
to jednak wszyscy wokół będą chcieli od nas jakiegoś
wyraźnego dowodu na to.
A
jeżeli – tak jak Andrzej Szymona – będziemy chcieli innych
przyprowadzić
do Jezusa,
to
również za pomocą przekonujących argumentów. Dzisiaj już takie
czasy, że ludzie
zanim uwierzą, chcieliby najpierw tego czegoś doświadczyć,
spróbować, dotknąć…
No
cóż, tak
to teraz wygląda i takie jest nastawienie ludzi – trudno się o to
obrażać.
Lepiej
pomyśleć, co w danej sytuacji powiedzieć i jak postąpić, aby tak
zwyczajnie robiąc
swoje, wykonując najzwyklejsze obowiązki, jednocześnie dawać
świadectwo wiary.

I jak to zrobić na tyle przekonująco, i na tyle mocno, żeby już
nikt wokół nie miał wątpliwości, że
my naprawdę
znaleźliśmy Mesjasza, to znaczy Chrystusa!

I że wszyscy razem, z przekonaniem, mówimy o Nim jedno i to samo.
Oj,
jakże
dziś trudno o takie właśnie świadectwo,

jak trudno… Ale czy to znaczy, że jest ono niemożliwe?… 

2 komentarze

  • Dzisiaj rzeczywiście jak ludzie nie dotkną, to nie uwierzą. I może nie jest nam łatwo dawać świadectwo innym, ale na pewno łatwiej niż przyprowadzanie innych do Jezusa. I może tu nawet nie do końca chodzi o nasze argumenty. Czy są dobre i przekonywujące, ale o to, że ludzie są tak mocno nastawieni przeciw Kościołowi, mają swoje zdanie i tak w nim trwają, że ciężko ich przekonać. Oni mają swoje zdanie i koniec! Takie klapki na oczach i uszach, że równie dobrze można by mówić do ściany. Bardzo ciężko rozmawia się z osobą, która ma zdanie na ten temat, jest święcie przekonana, że ma rację i nie dopuszcza innych myśli do siebie. A najlepsze jest, to że ma trzy argumenty i jakby się z nim rozmawiało przez cały dzień, to on przez cały dzień używałby tylko tych trzech argumentów. A kiedy człowiek tak robi? Że nie ma nic więcej do powiedzenia? Najczęściej wtedy gdy ktoś mu narzuca taki tok myślenia, a dla niego jest to wygodniejsze.
    Gosia

  • Coś w tym jest! Najpobożniejsi, składający ręce w kościele, zaraz po Mszy Świętej niedzielnej idą prosto do sklepu na zakupy. A przed Świętami – to były prawdziwe tłumy, jak mi relacjonują w czasie wizyty duszpasterskiej sprzedawcy tych sklepów. Prawdziwe tłumy – ludzi wierzących! Po Mszy Świętej niedzielnej – a przed Świętami. Wszystko pobożne, wszystko święte, a świadectwo życia – całkowicie zaprzecza wszystkiemu! Taka to nasza polska wiara… Oczywiście, daleki jestem od uogólniania, ale problem istnieje… Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.