Kto ma prawo zachęcać do wiary?

K
Szczęść Boże! Kochani, muszę Wam z przykrością zakomunikować, że dzisiaj nie będzie słówka z Syberii, bo Ksiądz Marek jest w duszpasterskich rozjazdach, ale obiecał, że za tydzień już słówko będzie. Jak w każdy czwartek.
    A ja Was dzisiaj pozdrawiam z Domu Rodzinnego, w Białej Podlaskiej, skąd udam się do Kodnia, do Matki Bożej, aby we Mszy Świętej i osobistej modlitwie polecić Bogu – przez wstawiennictwo Królowej Podlasia i Matki Jedności – wszystkie sprawy Osób mi bliskich, w tym także oczywiście Wasze sprawy. Jest to dla mnie okazją do odwdzięczenia się Bogu za Was i Wam – za wszelką życzliwość i obecność na blogu, w naszej Blogowej Rodzinie.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Pawła Miki i Towarzyszy, Męczenników,
do
czytań: 1
Krl 2,1–4.10–12; Mk
6,7–13
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Kiedy
zbliżył się czas śmierci Dawida, wtedy rozkazał swemu synowi,
Salomonowi, mówiąc: „Ja wyruszam w drogę przeznaczoną ludziom
na całej ziemi. Ty zaś bądź mocny i okaż się mężem. Będziesz
strzegł zarządzeń twego Pana Boga, aby iść za Jego wskazaniami,
przestrzegać Jego praw, poleceń i nakazów, jak napisano w Prawie
Mojżesza, aby ci się powiodło wszystko, co zamierzysz, i wszystko,
czym się zajmiesz, ażeby też Pan spełnił swą obietnicę, którą
mi dał mówiąc: «Jeśli twoi synowie będą strzec swej drogi
postępując wobec Mnie szczerze z całego serca i z całej duszy, to
wtedy nie będzie ci odjęty potomek na tronie Izraela»”.
Potem
Dawid spoczął ze swymi przodkami i został pochowany w Mieście
Dawidowym. A czas panowania Dawida nad Izraelem wynosił czterdzieści
lat. W Hebronie panował siedem lat, a w Jerozolimie panował
trzydzieści trzy lata.
Zasiadł
więc Salomon na tronie Dawida, swego ojca, a jego władza królewska
została utwierdzona.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Jezus
przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch.
Dał im też władzę nad duchami nieczystymi. I przykazał im, żeby
nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby,
ani pieniędzy w trzosie. „Ale idźcie obuci w sandały i nie
wdziewajcie dwóch sukien”.
I
mówił do nich: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam,
aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i
nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z
nóg waszych na świadectwo dla nich”.
Oni
więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych
duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.
Dzięki
misjonarskiej działalności Świętego Franciszka
Ksawerego
i jego
współpracowników oraz następców, chrześcijaństwo
w Japonii, w połowie XVI
wieku, rozwijało się bardzo dynamicznie. Niestety, rozwój
pięknie zapowiadającego się dzieła został gwałtownie
zatrzyman
y przez fanatyzm władców. Wybuchło nagłe,
bardzo krwawe prześladowanie.
I to właśnie na te czasy
przypada bohaterska śmierć Świętego Pawła Miki i jego dwudziestu
pięciu Towarzyszy.
Sam
Paweł Miki urodził się koło Kioto, w zamożnej rodzinie, w
roku 1565.
Miał zaledwie pięć lat, kiedy otrzymał Chrzest. A
w ówczesnej Japonii niezwykle rzadko zdarzało się przyjęcie
Chrztu w tak młodym wieku. Kształcił się u jezuitów, do
których wstąpił w wieku dwudziestu dwóch lat.
Będąc
klerykiem, pomagał misjonarzom jako katechista.
Po
nowicjacie i studiach przemierzył niemal całą Japonię, głosząc
naukę Chrystusa.
Kiedy miał już otrzymać święcenia
kapłańskie, w 1597 roku wybuchło wspomniane
prześladowanie. Aresztowano go i poddano torturom, aby
wyrzekł się wiary. W więzieniu spotkał się z dwudziestu
trzema Towarzyszami.
Po dotkliwych torturach obwożono ich po
mieście z wypisanym wyrokiem śmierci. Paweł wykorzystał tę
okazję, by zebranym tłumom głosić Chrystusa.
Więźniów
umieszczono w więzieniu w pobliżu miasta Nagasaki. Dołączono do
nich jeszcze dwóch chrześcijan, których aresztowano za to, że
usiłowali nieść pomoc więźniom. Na naleganie prowincjała władze
zgodziły się dopuścić do skazanych kapłana z 
Sakramentami.
Tę okazję wykorzystali dwaj nowicjusze, by na jego ręce złożyć
śluby zakonne.
Poza
miastem ustawiono dwadzieścia sześć krzyży, na których
zawieszono aresztowanych chrześcijan.
Paweł Miki jeszcze z
krzyża głosił zebranym poganom Chrystusa, dając wyraz swojej
radości z tego, że ginie tak zaszczytną dla siebie śmiercią.

Zachęcał do wytrwania także swoich Towarzyszy. Męczennicy
przeszyci lancami żołnierzy dopełnili ofiary z życia dnia 5
lutego 1597 roku.

to pierwsi męczennicy Dalekiego Wschodu. W 1862 roku kanonizował
ich Papież Pius IX,
który później jeszcze beatyfikował
dwustu pięciu innych Męczenników japońskich, zabitych w wieku
XVII.
Słuchając
historii męczeństwa naszych Patronów, niejako samorzutnie
kojarzymy ją z
tymi dwoma wydarzeniami,
jakie ukazane zostały w dzisiejszych czytaniach mszalnych.
Oto
Dawid, mając już rozstać się z tym światem, udziela swemu synowi
Salomonowi następujących pouczeń: bądź
mocny i okaż się mężem. Będziesz strzegł zarządzeń twego Pana
Boga, aby iść za Jego wskazaniami, przestrzegać Jego praw, poleceń
i nakazów, jak napisano w Prawie Mojżesza, aby ci się powiodło
wszystko, co zamierzysz, i wszystko, czym się zajmiesz, ażeby też
Pan spełnił swą obietnicę, którą mi dał.
A
z kolei Jezus – jeszcze, co prawda, nie w obliczu swego
odejścia
– rozsyła Apostołów po dwóch i
daje
im władzę dokonywania niezwykłych znaków, w tym również
wyrzucania złych duchów, mówiąc do nich: Gdy
do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie.
Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać,
wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo
dla nich.

Tak
samo Paweł i Towarzysze, Męczennicy japońscy, najpierw samych
siebie podtrzymywali nawzajem na duchu,
zachęcając
się do wytrwania w wierze do końca, a następnie
do
wszystkich wokół kierowali słowa zachęty.
Nawet
z wysokości krzyża!
Tak
zatem: Jezus Chrystus, Boży Syn; potem:
Dawid, król izraelski; a wreszcie Paweł Miki i jego Towarzysze,
Męczennicy… To właśnie oni są tymi,
którzy kierowali do ludzi ze swego otoczenia zachęty
do
życia
zgodnego
z wolą Bożą i z Bożą nauką. Czy jednak innym także przysługuje
prawo takiego pouczania, takiego zachęcania? Czy każdy może sobie
– ot, tak, kiedy chce – innych
do wiary zachęcać? A 
do
tego

jeszcze upominać i wskazywać błędy?

Czy też ma takie prawo?
Kochani,
wbrew pozorom, pytania te nie są bez znaczenia, bo jeżeli tak
uważnie
przyjrzymy się wzajemnym relacjom,

jakie panują pomiędzy nami, a członkami naszych rodzin lub osobami
z naszego otoczenia w sąsiedztwie czy miejscu pracy, to zauważymy,
że nie
ma tam zbyt dużo zachęt czy wskazań,

dotyczących wyznawania wiary, trwania w wierze, czy podtrzymywania
się na duchu, gdy trzeba tej wiary bronić. Chyba dość skutecznie
wmówiono nam, że wiara
to sprawa prywatna, to sprawa bardzo osobista, poniekąd skrzętnie
skrywana, a dla wielu – wręcz wstydliwa.
Dlatego
na te tematy raczej niezręcznie się wypowiadać, bo to
„nie
ma się czym przechwalać”, bo to można się narazić na krytykę,
albo szyderstwo, albo niezrozumienie… A jeszcze ktoś oskarży o
jakieś nawracanie na siłę, albo i coś gorszego…
I
dlatego tak skrywamy
przed sobą nawzajem to, że jesteśmy wierzącymi,

zaczynamy się tego wstydzić
przed własną rodziną we własnym domu,

a stąd biorą się
później takie dziwaczne sytuacje, że starsza matka, która i sama
do kościoła chodzi, i swoje dzieci w wierze wychowywała,
nagle przyznaje się ze wstydem, że nie
była w którąś niedzielę na Mszy Świętej, bo… dzieci
przyjechały w odwiedziny

i jakoś tak nie wypadało ich samych zostawić. Właśnie te dzieci,
które ona uczyła wiary, teraz – już jako dorosłe –
przyjeżdżają do matki w odwiedziny, a
ona biedna wstydzi się im powiedzieć,

żeby posiedzieli i poczekali na nią, bo ona jeszcze nie była na
Mszy Świętej. A ciekawe, czy one były? Może też nie były, a
wówczas takie świadectwo matki, takie przypomnienie, także im
byłoby przydatne.
Ale
cóż, kiedy nagle okazuje się, że matka
wstydzi się wiary przed swoimi własnymi dziećmi!
A
czy w innych sytuacjach i w innych relacjach jest pod tym względem
lepiej? Czy stać nas na słowo zachęty – już nie mówiąc o
upomnieniu?
Nie
jest to oczywiście takie proste, ale czy można wszystko za każdym
razem zbywać stwierdzeniem, że
to nie 
nasza
sprawa,
bo
każdy jest dorosły i sam za swoje czyny odpowiada?

Tak, każdy za swoje czyny odpowiada, ale z
faktu Chrztu wynika również odpowiedzialność
za zbawienie innych,
dlatego
na pytanie, kto ma prawo udzielać innym rad i wskazań, a nawet
upomnień w kwestiach wiary, należałoby odpowiedzieć, że każdy
ochrzczony!

I to nie
tylko ma takie prawo, ale i obowiązek!
Oczywiście,
zawsze pozostaje do dogadania sposób, w jaki najlepiej i
najskuteczniej to czynić, ale z
całą pewnością jest to obowiązkiem wszystkich chrześcijan

– nie tylko wybranej grupy dostojników
Kościoła. Prawo
i obowiązek mówienia o wierze i zachęcania się do wiary,
umacniania się w wierze – a także upominania w imię Boże –
mamy
my wszyscy, prości i zwyczajni ludzie!

Tacy, jak Paweł Miki i jego Towarzysze, Męczennicy japońscy… 

8 komentarzy

  • Proszę pokłonić się od nas Matce Bożej Kodeńskiej i prosić o Jej orędownictwo w naszych trudnych sprawach osobistych, rodzinnych i narodowych.
    Ps. Nigdy nie byłam ( i raczej nie będę) w Kodniu, ale mam pamiątkę w postaci widokówki ze Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej.

  • "że nie ma tam zbyt dużo zachęt czy wskazań, dotyczących wyznawania wiary, trwania w wierze, czy podtrzymywania się na duchu, gdy trzeba tej wiary bronić." – a bardzo czesto bywa to powodem konfliktów i drwin ze strony osób najbliższych, o tym uprzedzał Chrystus (akurat zaraz po rozesłaniu Apostołów w Ewangelii wg Św. Mateusza Mt 10, 21) i tak się działo i dzieje.

  • Z mojego doswiadczenia życiowego (nie wiem, być może trafiam na takich ludzi) niemalże każda rozmowa dotycząca wiary powoduje od razu negatywne nastawienie i rozmowa staje się czyms w rodzaju mordimerowo – palikotowych ataków na cały KK. Oczywiscie mam tu na mysli ludzi, którym o wierze powinno się mówić, bo mają z tym jakis problem ;).

  • a ja nie mówię o wierze w swoim domu, jak mąż pyta odpowiadam, żyję wiarą, modlitwa, sakramenty, Słowo Boże..i widzę po paru latach efekty, może mąż musiał zweryfikować "prawdziwość" mojej wiary, jaki ma wpływ to w co wierze na moje życie codzienne, moje zachowanie, stosunek do innych, zachowanie w trudnych chwilach, wybaczanie winowajcom
    AniaM

    • A ja zapomniałem dopisać, że od jakiegos już czasu ograniczyłem tego typu rozmowy, bo doszedłem do wniosku, że najlepszą formą ewangelizacji w takich przypadkach nie jest gadanie, a robienie ;).

    • Teraz staram się odpowiadać na pytania o wiesze łatwe – zaczynam robić o co chodzi. Wcześnie coś odpowiadałam na pytania – czasami to są tyłko "słowa, słowa…" – a gdzie moje sprawy ? …To było wcześnie… A teraz…staram się …)

      Pozdrawiam
      z Bogiem
      Józefa

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.