Dawid i Jan Chrzciciel – po tej samej stronie…

D
Szczęść Boże! Moi Drodzy, wczoraj mieliśmy rocznicę Okrągłego Stołu, a więc tego – jak się potem okazało – wielkiego oszustwa, jakie zostało nam, Polakom, zafundowane. Wczoraj wieczorem także, w Telewizji TRWAM, obejrzałem film Jacka Kurskiego „Nocna zmiana”. Nie pierwszy raz go oglądam, ale zawsze z takim samym wzburzeniem! 
   Dlaczego nam się tak potoczyły te nasze polskie sprawy? Dlaczego zostaliśmy tak oszukani? Kiedy w naszej Ojczyźnie będzie wreszcie normalnie, sprawiedliwie? Kiedy dokona się prawdziwa przemiana ustrojowa i ci, którzy szkodzili Ojczyźnie, poniosą za to odpowiedzialność, a nie będą jeszcze innych arogancko pouczać, mając się materialnie dobrze i śmiejąc się w oczy tym, który i wtedy, i dzisiaj są po tej „gorszej” stronie?…
    Kilka takich refleksji o naszych polskich sprawach… Trzeba się modlić… Bardzo modlić… Ale też trzeźwo myśleć i – kiedy czas na to – mądrze wybierać!
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Piątek
4 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Syr 47,2–11; Mk 6,14–29
CZYTANIE
Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Jak
tłuszcz się oddziela od ofiar dziękczynnych, tak Dawid od synów
Izraela.
Ze
lwami igrał jakby z koźlętami i z niedźwiedziami jak z jagniętami
owiec. Czyż w młodości swej nie zabił olbrzyma i nie usunął
hańby ludu, gdy podniósł rękę i kamieniem z procy obalił pychę
Goliata? Wezwał bowiem Pana Najwyższego, który dał prawicy jego
taką siłę, że zgładził człowieka, potężnego w walce, i
wywyższył moc swego ludu. Tak wysławiano go po dziesięć tysięcy
razy i wychwalano z powodu błogosławieństw Pana, przynosząc mu
koronę chwały.
Albowiem
starł nieprzyjaciół znajdujących się wokół, zniszczył wrogich
Filistynów i złamał ich moc aż do dnia dzisiejszego.
W
każdym swym czynie oddał chwałę Świętemu i Najwyższemu słowami
uwielbienia, z całego serca swego śpiewał hymny i umiłował Tego,
który go stworzył.
Postawił
przed ołtarzem śpiewających psalmy i mile płynął dźwięk ich
głosów; świętom nadał przepych i upiększył doskonałe
uroczystości, aby wychwalano święte imię Pana i by przybytek już
od rana rozbrzmiewał echem.
Pan
darował mu grzechy, moc jego podniósł na wieki, dał mu przymierze
królowania i tron chwały w Izraelu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Król
Herod posłyszał o Jezusie, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i
mówił: „Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce
cudotwórcze działają w nim”. Inni zaś mówili: „To jest
Eliasz”; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z
dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: „To Jan,
którego kazałem ściąć, zmartwychwstał”.
Ten
bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w
więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą
wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: „Nie wolno ci
mieć żony twego brata”. A Herodiada zawzięła się na niego i
rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk
przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go
w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a
przecież chętnie go słuchał.
Otóż
chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin
wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom
znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła,
spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do
dziewczęcia: „Proś mnie, o co chcesz, a dam ci”. Nawet jej
przysiągł: „Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego
królestwa”. Ona wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam
prosić?” Ta odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”.
Natychmiast
weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi
zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”. A król bardzo się
zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie
chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił
przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i
przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę
dało swojej matce.
Uczniowie
Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i
złożyli je w grobie.
Dwóch
wielkich ludzi przedstawia nam dzisiaj Liturgia Słowa: Dawida i
Jana Chrzciciela.
Mędrzec Syracydes w pierwszym czytaniu
dokonuje niejako całościowej oceny postępowania Dawida, jego
królewskiego panowania, jego męstwa i waleczności, chociaż nie
brak także wzmianki o jego grzechach,
które zostały mu na
szczęście przez Boga darowane i nie rzutowały na ogólną ocenę
jego wielkości. A wiemy dobrze, o jakich grzechach jest tu mowa…
Jan
Chrzciciel z kolei ukazany jest nam dzisiaj nie w ujęciu całościowym
jego postawy, ale przez pryzmat swojej śmierci –
śmierci bohaterskiej i męczeńskiej.
Wiemy dobrze, czym była
ona spowodowana. Czym? A właśnie tym, że – w przeciwieństwie do
Dawida – Jan ani na moment nie zgodził się na jakiekolwiek
moralne kompromisy
i bardzo ostro piętnował nadużycia króla
Heroda w tej materii. Wiedział, że grozi mu za to śmierć, ale
nigdy nie zrezygnował z jednoznacznego stanowiska i surowej oceny
postępowania Heroda i Herodiady. I rzeczywiście – śmierć go za
to spotkała.
Zauważmy,
Kochani, że mówimy tu o postaciach zupełnie różnie
usytuowanych społecznie, majątkowo, a także różniących się
wyrobieniem duchowym.
Król
Dawid
– to król, a więc człowiek stojący w hierarchii
społecznej najwyżej. Nie musiał się zatem obawiać, że ktoś
go skaże na śmierć.
Owszem, doznawał różnych przykrości, a
nawet uciekał przed swoim własnym synem Absalomem, ale zawsze miał
przy sobie żołnierzy, mógł się więc bronić i nie podlegał
żadnym ziemskim trybunałom.
Jeśli idzie o materialny poziom,
to także chyba nie mamy co do tego wątpliwości.
Jan
Chrzciciel
był człowiekiem ubogim – skrajnie ubogim!
żyjącym w miejscach odosobnionych, żywiącym się tym, co natura
dała; ubranym w sierści wielbłądzie, a dla swojej ochrony nie
miał ani jednego żołnierza. Był sam, zdany wyłącznie na Boga
i Jego pomoc.
Ale
to akurat łączyło obie te postacie, bo zarówno Jan Chrzciciel,
jak i Dawid, wierzyli w Boga, wierzyli Bogu, słuchali Go,
realizowali Jego wolę
– chociaż z różnym zapałem. I z
różnym skutkiem. Odróżniało ich bowiem faktycznie coś, co już
było wspomniane, a co możemy nazwać duchowym wyrobieniem, a
więc
stopniem posłuszeństwa, okazywanego Bogu. I tutaj
widzimy, że o ile Dawid kilka razy – niestety – pozwolił sobie
na to, żeby pójść drogą inną od drogi Bożej, a wręcz drogą
przeciwną, o tyle Jan Chrzciciel nigdy niczym w najmniejszym
stopniu Bogu się nie sprzeciwił.
Nigdy niczym w najmniejszym
stopniu!
I
oto słuchając dzisiejszych czytań mszalnych przekonujemy się, że
zarówno o jednym, jak i o drugim Słowo Boże wypowiada się
pozytywnie.
Pomimo tego, że Dawid nie zawsze stanął na
wysokości zadania, a Jan Chrzciciel zawsze, to jednak obaj są
nam dzisiaj stawiani za wzór!
Obaj ukazani są jako zwycięzcy w
tej odwiecznej walce mocy dobra z mocami zła, mocy Bożej z mocami
jej przeciwnymi. Zarówno Dawid, jak i Jan Chrzciciel stają
dzisiaj po tej samej stronie – po stronie przyjaciół Boga!
A
co to w praktyce oznacza dla nas?
A
to przede wszystkim, że każdy ma swoją własną, indywidualną
drogę do Boga,
a na tej drodze mogą mu się zdarzać takie czy
inne potknięcia i upadki, takie czy inne słabości, co –
bynajmniej – nie oznacza, że ktoś jest już przegrany czy
nieważny dla Boga.
Co innego, jeśli idzie o ludzkie oceny.
Tutaj możemy się zetknąć faktycznie z różnymi opiniami, bo
ludzie bardzo surowo oceniają – zwłaszcza innych, nie samych
siebie.
Dlatego
w ludzkiej opinii ten czy ów może uchodzić za wielkiego
grzesznika, ktoś inny znowu za wielkiego świętego, a w oczach
Bożych
to wszystko może wyglądać zupełnie, ale to
zupełnie odwrotnie.
A nawet jeżeli faktycznie ktoś jest
słabszy w swoim chrześcijańskim świadectwie, bo może nie ma w
sobie aż takiej odwagi, jak Jan Chrzciciel; a może został tak
wychowany,
a może nie miał jakiegoś wyraźnego świadectwa czy
mocnego przykładu, na którym mógłby się wzorować – to nie
możemy zbyt pochopnie oceniać tego człowieka i widzieć go po
stronie przeciwników Boga.
Bo
każdy, naprawdę każdy może zostać zbawiony i każdy może
otrzymać pochwałę od Pana!
I ten gorliwy, który wiarę wyssał
z mlekiem matki i od dzieciństwa ją praktykuje, ale i ten mniej
gorliwy, częściej może upadający w grzechy, ale powstający z
nich i wierzący na tyle, na ile potrafi.
Ważne
w tym wszystkim jest, aby się starać, aby ciągle od nowa
zaczynać,
aby nie przestać ufać w miłosierdzie Pana – tak,
jak nigdy w to miłosierdzie nie zwątpił Dawid, upadający w
grzech, ale powstający z każdego upadku bardzo szybko i
zwracający się od razu do Boga.
Ten właśnie Dawid dzisiaj
jest nam ukazany jako wzór męża świętego, oddanego Bogu.
A
to oznacza, że my wszyscy – chociaż upadamy w ciągle te same
grzechy, ale się z nich za każdym razem cierpliwie dźwigamy –
mamy pełną szansę zbawienia i także możemy stać się dobrym
przykładem dla innych.
Dlatego
bądźmy bardzo ostrożni w ocenianiu siebie nawzajem… 

8 komentarzy

  • Pan Jezus " Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał…" dla zbawienia każdego z nas.
    Nie możemy sami mieć zbawienie. Nie możemy sami wyrwać się z grzechy. Nic nie możemy sami – tylko mamy dar od Pana, żeby wolno odpowiadać Panu na Jego Miłość. Możemy odpowiadać Bogu" Tak" albo " Nie". Nawet, gdy człowiek odłączy się od Boga, od Jego Miłości, wtedy Pan czeka cierpliwie na tego człowieka, żeby zwrócił się do Boga – nawrócił się na Pana, oddał samego siebie Bogu w sakramencie spowiedzi świętej… Jeżeli idźiemy do Pana, wtedy mamy zbawienie i Miłość na wieczność…

    Pozdrawiam gorąco
    z modlitwą
    Józefa

  • "Kiedy dokona się prawdziwa przemiana ustrojowa i ci, którzy szkodzili Ojczyźnie, poniosą za to odpowiedzialność, a nie będą jeszcze innych arogancko pouczać, mając się materialnie dobrze i śmiejąc się w oczy tym, który i wtedy, i dzisiaj są po tej "gorszej" stronie?." Moja odpowiedź na pytanie Ks. Jacka ze wstępu (chociaż wiem, ze to pytania retoryczne) jest smutna, niestety: na tym łez padole – być może nigdy. A opieram się na doswiadczeniach historycznych naszego narodu z ostatnich 300 lat. Nie wiem co do przemiany ustrojowej, ale ukaranie za cokolwiek kogokolwiek, kto byłby z elit władzy (niezaleznie z jakiej partii politycznej) jest niewykonalne, chyba że srogo podpadnie komus wyżej. Ale nawet zakładając sytuację, że np. ktos za cos beknie po zmianie władzy (chociaż powinien, to nie sądzę, że do tego dojdzie), wyobraża sobie ksiądz te armaty wyciągniete w jego obronie: kraj sądów politycznych, nazistowskie procesy pokazowe, zemsta oszalałego faszysty. Doprawdy, peany w obronie Julii Tymoszenko to będzie pikuś przy tym, jesli tylko powstanie pomysł wyciagnięcia jakiejkolwiek odpowiedzialnosci karnej wobec funkcjonariuszy panstwowych RP. Pozostaje modlitwa….. jak wiemy dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i dlatego chciałbym się mylić.

  • Dlaczego "… ludzie bardzo surowo oceniają – zwłaszcza innych, nie samych siebie."?
    Dla "innych" i dla "samych siebie" są różne oceny. Dlaczego?
    Przykazanie miłości Boga i bliźniego-
    "Będziesz miłował Pana Boga twego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego."…
    Trzeba miłować "innych" jak siebie samego. Przede wszystkim trzeba bardzo surowo ocenić siebie samego – oczywiście ta ocena nie może być, jak mi się wydaje, prawdziwa, bo nie w stanie widzieć swoich grzechów. Możemy nie zrozumieć, że nasze zachowanie nie jest godne pochwały od Pana…
    Gdy w pokorze oddajemy się Bogu, wtedy pragniemy otrzymać surowej oceny dla samego siebie od Pana…
    Wtedy będziemy starać się" miłować bliźniego swego jak siebie samego." , właśnie – miłować, a nie oceniać innych – trzeba oceniać dopiero samego siebie, żeby wyrwać ze swego serca swoje grzechy…

    Z Bogiem
    Józefa

    • "wyrwać ze swego serca swoje grzechy"z pomocą Pana, bo nie w stanie czynić sami, tylko On kieruje nas do Ojca, tylko On jest Zbawicielem. Trzeba nie dać grzechu dzialać w naszym sercu… odpowiedzieć grzechu "NIE" !

      Józefa

    • Bardzo chciałbym oceniać (nie osądzać) – i siebie i innych po prostu sprawiedliwe. Nie surowo, nie łagodnie – a sprawiedliwie :). Ale to jest dar Ducha Świętego, nie wiem czy szczodrze rozdawany…..

    • W tym samym momencie, gdy zaczynamy ocieniać człowieka możemy niezauważalnie dla samego siebie zacząć sądzić, bo nie wiemy i nie widzimy "cienkich krawędzi" świadomości, naszej myśli… Możemy ocieniać zachowanie człowieka, a nie istotę ludzką.. "a sprawiedliwie :). Ale to jest dar Ducha Świętego"…
      A chciałabym podkreślić, iż trzeba po prostu modlić się Panu za bliźniego swego, za ludzi z miłością i żarem w sercu.. jeszcze ofiarować…

      Z Bogiem!
      Józefa

    • Tak Józefo, modlić się należy za wszystkich, zwłaszcza za wrogów, ale niestety nie dane mi jest żyć na pustyni czy w leśnej głuszy i oceny zachowań, sytuacji – oczywiscie czasem błędne – ale w ten czy inny sposób pomagają w życiu. Mam w związku z tym pytanie: czy w ogóle można sądzić tylko zły czyn człowieka? Możemy dojsć do wniosku, że skoro nie można sądzić istoty ludzkiej, to istota ludzka nie może ponosić konsekwencji swoich złych czynów.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.