Czy warto się wspinać na górę?…

C
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, to już druga Niedziela Wielkiego Postu. Nie marnujmy czasu łaski! Wczytajmy się w dzisiejsze Słowo – ono nam podpowie, jak mądrze przeżywać ten czas.
    Dziękuję za wczorajszą dyskusję. Odniosę się do niej dzisiaj. A może jeszcze ktoś zechce się wypowiedzieć?…
     Na piękne, głębokie i owocne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

2
Niedziela Wielkiego Postu, A,
do
czytań: Rdz 12,1–4a; 2 Tm 1,8b–10; Mt 17,1–9
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Pan
Bóg rzekł do Abrama: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu
twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie
wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię:
staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy
ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą
złorzeczyli, i Ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą
otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi”.
Abram
udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł i Lot.
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Najdroższy:
Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii
według danej mocy Boga, który nas wybawił i wezwał świętym
wezwaniem, nie dzięki naszym czynom, lecz stosownie do własnego
postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie
przed wiecznymi czasami, ukazana natomiast została teraz przez
pojawienie się naszego Zbawiciela, Chrystusa Jezusa, który
przezwyciężył śmierć, a rzucił światło na życie i
nieśmiertelność przez Ewangelię.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich
na górę wysoką osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego
zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak
światło. A
oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim.
Wtedy
Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli
chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla
Mojżesza i jeden dla Eliasza”.
Gdy
on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku
odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam
upodobanie, Jego słuchajcie”. Uczniowie, słysząc to, upadli na
twarz i bardzo się zlękli.
A
Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie,
nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli,
tylko samego Jezusa.
A
gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: „Nie
opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy
zmartwychwstanie”.
Z
bardzo konkretnym poleceniem zwraca się Bóg do Abrahama: Wyjdź
z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci
ukażę.
Warto głębiej wniknąć w sens tych słów. Bóg
każe opuścić Abrahamowi dom rodzinny.
Dom rodzinny dla każdego
człowieka jest znakiem jakiegoś oparcia, jakimś fundamentem,
symbolem pewnej trwałości, pewnej stabilizacji, jest jakimś
azylem… W Narodzie Wybranym bardzo intensywnie przeżywano związek
z domem ojcowskim. A tymczasem Bóg, tak bardzo szczerze i
bezpośrednio mówi: Wyjdź z tego domu! Idź przed siebie
tam, dokąd cię poprowadzę!
Niemal
natychmiast rodzi się w sercu wątpliwość i pytanie: Panie
Boże, dokąd mam iść, dokąd mnie poprowadzisz?
Czy muszę
opuszczać dom, który jest dla mnie przystanią spokoju i oparciem,
i czy koniecznie muszę iść w nieznane? Czy jest coś złego w tym,
że jakoś się już ustawiłem, jakoś sobie życie ułożyłem –
czy muszę to stracić? Komu to przeszkadza? Dlaczego
koniecznie muszę ruszać się z miejsca, na którym jest mi tak
dobrze?
Bóg
jednak, polecając Abrahamowi dokonać takiego wyrzeczenia i udać
się na wędrówkę, obiecuje mu konkretne dobra: potomstwo
Abrahama stanie się wielkim narodem, jego imię stanie się sławne
i jednocześnie Bóg będzie towarzyszył wszystkim jego dobrym
poczynaniom. Trzeba tylko posłuchać Boga, zaufać Mu i
uczynić to, czego oczekuje.
Właśnie:
czy jest to tylko tyle, czy – aż tyle? Abraham, jak wiemy,
postąpił ściśle według woli Bożej, nawet wtedy, gdy Bóg
zażądał od niego oddania jedynego syna, Izaaka, w ofierze. Abraham
w pełni zaufał Bogu i okazało się, że jego życie
stało się niezwykłe,
że doświadczył bardzo konkretnego
działania Boga, bardzo realnego wpływu Boga na bieg swego życia.
W
całej sprawie ważne jest z pewnością to, iż Abraham uczynił
krok w stronę Boga, nie zamknął się w sobie, w swoim
„światku”, w swoim egoizmie, nie powiedział Bogu: Daj mi
spokój, ja sobie poradzę sam! Abraham pozwolił się Bogu
poprowadzić,
chociaż z pewnością nie wiedział – dokąd.
Usłyszał jedynie, że ma pójść w kierunku, wskazanym przez
Boga.
Ale jaki to kierunek, jaki miał być cel wędrówki – to
się miało dopiero okazać. W każdym razie, Abraham zgodził się
na to, by ruszyć się z miejsca – nawet pomimo tego, że
było to miejsce tak szczególne, jak dom rodzinny. Abraham opuścił
ów dom, aby uczynić krok w stronę Boga, aby – tym samym –
w jego życiu mogło się dokonać jakieś konkretne dobro, jakaś
przemiana.
Podobnego
wyrzeczenia, pewnego wysiłku, zażądał Jezus od Piotra, Jakuba i
Jana: chciał, aby weszli z Nim na górę. Oczywiście –
cała sytuacja ma wymiar jak najbardziej symboliczny, bo góra ma w
Biblii bardzo jasne i jednocześnie wielorakie znaczenie: jest
znakiem zbliżenia do Boga, znakiem wszelkich dążeń człowieka
przekraczających doczesność, ale także – jest znakiem potęgi
Boga, który z góry naucza (na przykład – Kazanie na górze),
który na górze umiera za człowieka. A zatem, jest to miejsce
pewnego wywyższenia, miejsce w jakimś sensie niezwykłe, miejsce
święte
, miejsce spotkania człowieka z Bogiem.
I
oto Jezus dzisiaj oczekuje od swoich uczniów, aby po prostu weszli z
Nim na górę, aby przekroczyli pewną granicę, wyszli ze swego
świata, z tysiąca swoich codziennych spraw,
które ich
otaczają, ale jednocześnie które ich przytłaczają. I kiedy
Apostołowie pozwolili się Jezusowi zaprowadzić na górę, wtedy
ich oczom ukazały się rzeczy tak niezwykłe, że Piotr, jak
słyszeliśmy, zaczął mówić coś zupełnie bez sensu o
trzech namiotach, tak że aż któryś z Ewangelistów skwitował to
bardzo dosadnym stwierdzeniem, że – po prostu – ze strachu
nie wiedział, co mówi.
Wszyscy
oni doznali wielkiego zachwytu tylko po tym, jak pozwolili się
poprowadzić Jezusowi, pozwolili się zaprowadzić na górę,
zgodzili się uczynić krok wykraczający poza codzienność, poza
zwyczajność.
Do
takiego przekraczania siebie wzywa także swego ucznia
Tymoteusza Święty Paweł. Oto w drugim dzisiejszym czytaniu
usłyszeliśmy znamienne słowa: Najdroższy: weź udział w
trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według danej
mocy Boga, który nas wybawił i wezwał świętym wezwaniem…

Nie „owijając w bawełnę”, Święty Paweł wprost mówi do
swego ucznia, że dla Ewangelii ponosi się trudy i przeciwności
– to jest owo wchodzenie na górę, to jest owo wychodzenie ze
swego domu, ze swojego „ciepełka”, w którym jest nam tak
doraźnie dobrze.
Pouczenie,
zawarte w dzisiejszej Liturgii Słowa, ma ogromne znaczenie właśnie
teraz, kiedy przeżywamy Wielki Post. I to nie w sensie takim,
iż skoro Bóg zażądał od Abrahama wyjścia ze swojego domu, to
znaczy, że my wszyscy mamy porzucić nasze domy i rodziny, i
wędrować – nie wiadomo dokąd. Nie każe nam Bóg porzucać
swoich domów,
ale chce nam powiedzieć, że takim domem dla
człowieka jest nie tylko miejsce jego zamieszkania.
Takim
domem, w znaczeniu symbolicznym, jest styl, w jakim człowiek
żyje. Pewne określone nasze przyzwyczajenia, pewne nasze
zachowania. Zauważmy, my w pewnych – takich czy innych –
sytuacjach reagujemy w jakiś określony sposób. Zawsze
praktycznie tak samo. Na takie czy inne zachowanie męża, żony,
kogoś z domowników, reagujemy – na przykład –
nerwami,
przekleństwami. Widok niektórych osób automatycznie
wywołuje wściekłość w naszych sercach, a przynajmniej –
różne złe odczucia.
Kiedy
w telewizji rozpoczyna się serial, który oglądamy zawsze, to
choćby w domu się „waliło i paliło”, to trzeba go obejrzeć.
To nic, że potem nie ma czasu albo sił na wieczorną modlitwę.
A kiedy do domu przyjadą goście, to niemal regułą staje się to,
nie idzie się do kościoła w niedzielę, bo jak zostawić
samych gości. Pomijając już to, iż goście to też wierzący
ludzie i także nie byli na Mszy Świętej. Ale „tak jakoś” –
nie miał kto pierwszy zaproponować.
Zobaczmy,
moi Drodzy, to są takie nasze zachowania, zawsze takie same w
określonych sytuacjach czy w określonych okolicznościach. I trudno
jest tu coś zmienić. A właśnie Bóg, jak do Abrahama, tak i do
nas mówi: Wyjdź z tego swojego domu, wyjdź z tego swojego
schematu, zmień coś w swoim życiu, spróbuj spojrzeć inaczej na
pewne sprawy, spróbuj nie reagować nerwami i przekleństwami na
człowieka, na którego zawsze tak reagujesz, spróbuj się za
niego pomodlić.
Spróbuj mniej czasu spędzać przed
telewizorem, a poświęć go swoim dzieciom. Spróbuj wydać nieco
mniej na papierosy, a kup za to swoim dzieciom czekoladę.
Albo dzieciom sąsiada, które może dawno nie widziały, jak wygląda
czekolada. Spróbuj, pomimo zmęczenia, przeczytać jakąś dobrą
książkę, nawet niekoniecznie religijną. Dobrą – po prostu.
Kochani,
dobre uczynki można by tu mnożyć, ale najważniejsze w tym
wszystkim jest to, abyśmy się odważyli przekroczyć siebie.
Abyśmy pozwolili zaprowadzić się Bogu na górę, na której
dokonują się tak niezwykłe rzeczy. Bez wątpienia, będzie to
wymagało uczynienia konkretnego kroku. Z pewnością nic się
nie dokona i nic się nie zmieni w życiu człowieka, który siedzi z
założonymi rękami w ciepłym fotelu, popalając przysłowiową
fajkę i czekając, aż przemiana w jego życiu sama się dokona.
Otóż
– sama się nie dokona na pewno,
bo trzeba się po prostu
ruszyć z miejsca! A tak już wyraźniej mówiąc: trzeba
chcieć
coś zmienić, trzeba chcieć zerwać z jakimś
przyzwyczajeniem, trzeba chcieć na pewne sprawy i pewnych
ludzi spojrzeć nieco inaczej. Bóg dopełni reszty, ale pierwszy
krok należy do nas. Jeśli zabraknie z naszej strony tego pierwszego
kroku, to i Bóg jest niejako bezsilny, bo przecież nas na
siłę z tego naszego domku, z tego naszego „światka” – nie
wyciągnie.
Dlatego
tak ważne jest, aby w tym świętym czasie nasz kontakt z Bogiem
naprawdę stał się bardziej intensywny, abyśmy z większą uwagą
słuchali Bożego Słowa i je rozważali. Może uda się nam
poczytać je sobie w domu. I abyśmy o swoich problemach rozmawiali z
Bogiem na modlitwie, abyśmy jak najszczerzej rozmawiali z Nim o
wszystkim,
co nas dotyczy, co nas boli. Tylko Bóg skutecznie
rozwiąże nasze problemy, trzeba mu się tylko dać poprowadzić.
I z tym może być pewien
problem…
Bo
zapewne będzie tak, że kiedy zwrócimy się do Niego z prośbą o
ratunek, o światło i jakieś dobre natchnienie, to usłyszymy,
że trzeba nam zerwać z jakimś nałogiem, z jakimś grzechem,
z
jakimś przyzwyczajeniem, że w ogóle – trzeba nam zacząć
bardziej po chrześcijańsku żyć, trzeba nam co niedzielę
przystępować do Komunii Świętej, trzeba nam co miesiąc się
spowiadać, a do każdej spowiedzi solidnie się przygotować. A
to się już wydaje zbyt wysoką górą dla niektórych,
dlatego
boją się tam za Jezusem wejść. I wydaje się to dla nich zbyt
trudną wędrówką, dlatego nie chcą – jak Abraham – wyjść ze
swego domku, ze swojej „skorupki”, w której jest im tak
dobrze i ciepło. A że przy okazji jest tam ciasno, to już mniej
ważne.
A
tymczasem my mamy ciągle poszerzać swoje serce, mamy ciągle
poszerzać swoje spojrzenie, mamy ciągle to serce bardziej otwierać.
Na pewno, w jakimś stopniu spełnią się także wobec nas słowa
Świętego Pawła, który mówił o trudach i przeciwnościach,
znoszonych dla Ewangelii. Każda bowiem przemiana wiąże się z
jakimś trudem. Także wprowadzanie zasad Ewangelii łączy się z
przeciwnościami i trudnościami.
Ale
– naprawdę – szczery zachwyt Jezusem mogą przeżyć ci, którzy
tego będą pragnąć w sposób czynny, to znaczy swoje
pragnienia poprą konkretnymi czynami, konkretnym wysiłkiem. Mówiąc
inaczej – Jezus, tak jak dzisiaj w Ewangelii, ukaże swoje
Bóstwo, przemieni się wobec tych, którzy sami chcą się
przemienić i podejmują w tym kierunku rzeczywiste kroki.
Bo
tacy właśnie, którzy podejmują dzieło osobistej wewnętrznej
przemiany i realizują je pomimo trudności, w swoim sercu czynią
prawdziwą Górę Przemienienia Jezusa.

13 komentarzy

  • Zobaczyć Jezusa przemienionego, możemy zobaczyć wszędzie; w oczach dziecka, któremu otrzemy łzę, w chorym, któremu podamy kawałek chleba, obdarzymy go uśmiechem ( przywołuję tu wspomnienie Marii z wczorajszego komentarza), w staruszce, którą przeprowadzimy przez jezdnię, w sąsiedzie, któremu z uśmiechem powiemy "dzień dobry", czy "szczęść Boże"…. wreszcie gdy z wiarą wpatrujemy się w Najświętszy Sakrament, bądź na modlitwie podczas medytacji czy kontemplacji.
    Bóg nie chowa się przed nami, bo częściej my chowamy się przed Jego Majestatem.
    Błogosławionej niedzieli życzę.

  • Poemat Boga-Człowieka , Maria Valtorta

    "Niczego z Mojej strony się nie bójcie. Ja ukazuję się wam, żeby was podnieść, a nie po to, żeby was zamienić w popiół. Wstańcie! Niech radość daru udzieli wam żywotnych sił. Niech was nie przytępia smakiem bezczynności. [Stałoby się tak], gdybyście sądzili, że już jesteście ocaleni przez to, że wam ukazałem Niebo. Chodźmy razem do ludzi. Zaprosiłem was do dzieł ponadludzkich przez nadludzkie wizje i pouczenia, żebyście mogli Mi bardziej pomagać. Jednoczę was z Moim dziełem. Ale Ja nie znałem i nie znam odpoczynku. Skoro Zło nigdy nie odpoczywa, to Dobro musi być wciąż aktywne, żeby zniweczyć jak najwięcej dzieł Nieprzyjaciela. Odpoczniemy, kiedy Czas się dopełni. Teraz trzeba iść niestrudzenie, pracować stale, spalać się niezmordowanie dla żniwa Bożego. Niech stały kontakt ze Mną was uświęca, niech Moje stałe pouczenia was umacniają, niech Moja szczególna miłość uczyni was wiernymi pomimo różnych zasadzek.

    Dasiek

  • Bóg zapłać za błogosławieństwo, które niechybnie przysparza radości i nadziei dla dusz nieszczęsnych spowitych ciemnością.
    Dziękuję również za pozdrowienie od ołtarza dla chóru Cantate Deo. Znój pracy twórczej został dowartościowany. My też Księdzu życzymy radości z głoszenia Słowa Bożego !

    • Które to te "dusze nieszczęsne, spowite ciemnością"? Bo chyba nie te, śpiewające na chórze?… Przynajmniej, nie odniosłem takiego wrażenia! Pozdrawiam serdecznie! Ks. Jacek

    • A świat patrzy – jak zawsze – bezradnie… Może znowu przydałaby się jakaś wielka modlitwa pod przewodnictwem Ojca Świętego – jak ta przepiękna adoracja na Placu Świętego Piotra w intencji Syrii?… Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Korespondencja z Charkowa.

      Biskupi Kościoła katolickiego na Ukrainie poświęcili kraj Niepokalanemu Sercu Maryi. Uroczystego aktu zawierzenia dokonał 19 marca w katedrze pw. Zaśnięcia NMP w Charkowie metropolita lwowski abp Mieczysław Mokrzycki. Przewodniczył on tam Mszy na zakończenie 43. sesji plenarnej Konferencji Episkopatu Ukrainy.

      „Przychodzimy z pełną ufnością, że uprosimy miłosierdzie, otrzymamy łaskę oraz potrzebną pomoc i obronę w naszych nieszczęściach. Otrzymamy je nie dla naszych zasług, na które nie liczymy, ale ze względu na niezmierzoną dobroć Twojego matczynego Serca. Tobie Maryjo, Twemu Niepokalanemu Sercu oddajemy się i poświęcamy w tej dramatycznej godzinie ludzkiej historii i historii Ukrainy”. Tymi słowami abp Mokrzycki rozpoczął akt poświęcenia Ukrainy. W modlitwie oddania kraju pod opiekę Maryi biskupi, świadomi, że cierpienie jest spowodowane grzechem, wyrazili żal za niewierności wobec Boga obecne w życiu narodu. Prosili Maryję o wstawiennictwo u Boga, o łaskę miłosierdzia i przebaczenia, o łaskę nawrócenia i autentycznego życia chrześcijańskiego. Modlili się o dar chrześcijańskiego pojednania na ziemi ukraińskiej. Zaapelowali również, aby wszyscy kapłani i wierni na Ukrainie włączyli się w to doniosłe wydarzenie. W najbliższą niedzielę 23 marca, po każdej Mszy wspólnoty parafialne mają zjednoczyć się w ufnej modlitwie zawierzenia Maryi, Matce całego kraju i narodu.

      Konferencja obradowała w Charkowie w dniach 19-20 marca. Rozpoczęła się wieczorem pierwszego dnia Mszą św., której w miejscowej katedrze pw. Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny przewodniczył nuncjusz apostolski na Ukrainie abp Thomas E. Gullickson. Kazanie wygłosił biskup charkowsko-zaporoski Marian Buczek, który w tym dniu obchodził 5. rocznicę mianowania go biskupem tej diecezji. Następnie abp Mokrzycki poświęcił nowo zbudowany gmach – siedzibę biskupa i kurii diecezjalnej. Nazajutrz, czyli dzisiaj, odbyły się właściwe obrady episkopatu, którym przewodniczył metropolita lwowski. Wieczorem, w czasie Mszy zamykającej prace konferencji, biskupi poświęcili kraj Niepokalanemu Sercu Maryi. Kazanie podczas tej liturgii wygłosił biskup kijowsko-żytomierski abp Piotr Malczuk.

      kg (KAI/RV) / Charków

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.