Panie, nie mam człowieka…

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, za chwilę wybieram się w podróż do Ciechocinka, gdzie w sanatorium przebywają moi Rodzice. Nie wiem nawet, ile tam jest dokładnie kilometrów z Tłuszcza, ale myślę, że trochę jest. Postaram się tego czasu jazdy nie zmarnować i trochę się pomodlić – także za Was. 
  Tymczasem życzę błogosławionego dnia i zapraszam do pochylenia sie nad Bożym Słowem.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
4 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Ez 47,1–9.12; J 5,1–3a.5–16
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:
Podczas
widzenia otrzymanego od Pana zaprowadził mnie anioł z powrotem
przed wejście do świątyni, a oto wypływała woda spod progu
świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni
była skierowana ku wschodowi; a woda płynęła spod prawej strony
świątyni na południe od ołtarza. I wyprowadził mnie przez bramę
północną na zewnątrz i poza murami powiódł mnie do bramy
zewnętrznej, skierowanej ku wschodowi. A oto woda wypływała spod
prawej ściany świątyni, na południe od ołtarza.
Potem
poprowadził mnie ów mąż w kierunku wschodnim; miał on w ręku
pręt mierniczy, odmierzył tysiąc łokci i kazał mi przejść
przez wodę; woda sięgała aż do kostek. Następnie znów odmierzył
tysiąc łokci i kazał mi przejść przez wodę; sięgała aż do
kolan; i znów odmierzył tysiąc łokci i kazał mi przejść:
sięgała aż do bioder; i znów odmierzył tysiąc łokci; był tam
już potok, przez który nie mogłem przejść, gdyż woda była za
głęboka. Potem rzekł do mnie: „Czy widziałeś to, synu
człowieczy?” I poprowadził mnie z powrotem wzdłuż rzeki.
Gdy
się odwróciłem, oto po obu stronach na brzegu rzeki znajdowało
się wiele drzew. A on rzekł do mnie: „Woda ta płynie na obszar
wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy
wody jego stają się zdrowe. Wszystkie też istoty żyjące, od
których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostaną przy
życiu: będą tam też niezliczone ryby, bo dokądkolwiek dotrą te
wody, wszystko będzie uzdrowione.
A
nad brzegami potoku mają rosnąć po obu stronach różnego rodzaju
drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się
nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ
ich woda przychodzi z przybytku. Ich owoce będą służyć za
pokarm, a ich liście za lekarstwo”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Było
święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie
zaś znajduje się Sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda,
zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo
chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych.
Znajdował
się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu
cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i
poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: „Czy chcesz
stać się zdrowym?”
Odpowiedział
Mu chory: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do
sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę,
inny schodzi przede mną”.
Rzekł
do niego Jezus: „Wstań, weź swoje łoże i chodź”. Natychmiast
wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził.
Jednakże
dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: „Dziś
jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża”.
On
im odpowiedział: „Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź
swoje łoże i chodź”. Pytali go więc: „Cóż to za człowiek
ci powiedział: Weź i chodź?” Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim
On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym
miejscu.
Potem
Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: „Oto
wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego
nie przydarzyło”. Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że
to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to
uczynił w szabat.
Jakoś
tak dramatycznie brzmi to stwierdzenie człowieka chorego z
dzisiejszej Ewangelii: Panie,
nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi
poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny schodzi przede mną
.
Szczególnie
ta pierwsza część robi wrażenie: Panie,
nie mam człowieka

Otóż
właśnie, nie ma przy mnie człowieka – drugiego
człowieka, dobrego człowieka, który chciałby mi pomóc.
Kto
by zresztą myślał o jakimś
tam
chorym, skoro leżało ich tam całe mnóstwo i
każdy jak zbawienia wypatrywał poruszenia

wody,
żeby
natychmiast dojść,
a wręcz
doczołgać się do sadzawki. Tu każdy myślał o sobie, o swoim
ratunku, o swoim uzdrowieniu, a kiedy ono już następowało, z
całą pewnością już nie oglądał się za siebie i nie myślał o
pozostałych,

tylko skoro jemu samemu udało się wyratować z nieszczęścia, to
cieszył się tym i szybko stamtąd uciekał.
Kto
zatem mógłby być owym człowiekiem,

który podprowadziłby bohatera dzisiejszej historii do wody, aby i
on mógł doznać ulgi w cierpieniu? Od
trzydziestu ośmiu lat czekał na to – i nic! Woda w Sadzawce
Betesda – o ile tak można stwierdzić – nie
była dla niego łaskawa.
Bo
nie wtedy się poruszała, kiedy on mógł do niej dotrzeć. Innym
niosła uzdrowienie, ale nie jemu.
Tak
było do chwili, w której jednak podszedł
do niego człowiek – Bóg Człowiek – Jezus Chrystus

i zadał mu dość dziwne pytanie: Czy
chcesz stać się zdrowym?
Doprawdy,
zdumiewające pytanie, bo przecież już tyle czasu po
to właśnie leżał nad brzegiem owej sadz
awki,
w całym tym tłumie nieszczęśników, aby kiedyś doczekać tego
wymarzonego, a zapewne też i wymodlonego zdrowia. A ten Człowiek
pyta go nagle,
czy chce być zdrowy. Oczywiście,
że chce, tylko dotąd nie miał mu kto pomóc!
No
to w tym momencie otrzymał już tę pomoc. I co się okazało? Że
to nie
woda uzdrawia,

ale owa moc uzdrawiająca płynie zupełnie skądś indziej. A skąd?
A
od Boga, który jest źródłem życia i zdrowia, który jest dawcą
wszelkiego dobra.

On może, owszem, posłużyć się wodą, może posłużyć się
świętym olejem, a w niedzielę w Ewangelii słyszeliśmy, że Jezus
uczynił błoto
z ziemi, zmieszanej z własną śliną, aby tym właśnie pomazać
oczy niewidomego,

który następnie
po
obmyciu się w sadzawce, po prostu przejrzał. Za każdym razem, to
Bóg sprawił – nie
woda,
nawet
tak życiodajna, jak ta ukazana w pierwszym czytaniu;
nie
jakieś inne znaki czy rzeczy, a nawet nie ludzie.

Okazuje
się jednak, że drugi
człowiek jest potrzebny, jest wręcz niezbędny,

aby pomóc
owemu
choremu, owemu potrzebującemu przyjąć łaskę Bożą. Aby go
niejako podprowadzić
do Boga.
A
Bóg już wtedy dokona reszty.
Owo
podprowadzenie różne może przyjmować formy i w różny sposób
może się odbywać. Jednak jego celem za każdym razem jest
bezpośrednie
spotkanie człowieka z Bogiem, który dokona rzeczy wielkich.

W sposób sobie wiadomy i przez siebie zaplanowany.
Zobaczmy,
moi Drodzy, że kiedy Jezus podszedł do owego chorego i kiedy
zapytał go – podkreślmy jeszcze raz: w
sposób zaplanowany i świadomy – czy chce on być uzdrowiony, czy
chce przyjąć dar szczególnej łaski,

czy jest już na to gotowy, czy jest na to dostatecznie otwarty, i
kiedy otrzymał na to pytanie odpowiedź twierdzącą, wówczas nie
prowadził owego chorego do wody, tylko sam dokonał uzdrowienia,

każąc mu wstać dokładnie z tego miejsca, na którym już tyle lat
leżał.
Bo
to Bóg uzdrawia, to Bóg działa, to Bóg dokonuje rzeczy wielkich –
niezależnie od tego, jakimi środkami się posługuje.

Może się żadnymi nie posłużyć, a dobra dokonać. Natomiast na
pewno bardzo chciałby się posłużyć, wesprzeć pomocą
drugiego, życzliwego człowieka.
Kochani,
to właśnie każdy z nas może być takim człowiekiem. Zróbmy, co
możemy, aby w naszym otoczeniu nikt nie musiał w dramatyczny sposób
stwierdzać: nie
mam człowieka… 

8 komentarzy

  • My mamy Człowieka, który nas prowadzi do uzdrowienia, do życia. Jest mim sam Jezus w Sakramencie Pokuty i Pojednania. Pomóżmy naszym chorym obłożnie, przyprowadzić Jezusa do ich łóżek a mniej chorych doprowadzić lub dowieść do kościoła.
    Ps. Ode mnie jest całkiem blisko do Ciechocinka, jakieś 130 km . Niech Bóg prowadzi szczęśliwie tam i z powrotem.

    • …„Wstań, weź swoje łoże i chodź”….
      …Przed nami długa i piękna droga…
      "… a oto wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni była skierowana ku wschodowi; a woda płynęła spod prawej strony świątyni na południe od ołtarza."…
      "…był tam już potok, przez który nie mogłem przejść, gdyż woda była za głęboka."…
      "…oto po obu stronach na brzegu rzeki znajdowało się wiele drzew. A on rzekł do mnie: „Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody jego stają się zdrowe."…
      "… dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione."…
      "A nad brzegami potoku mają rosnąć po obu stronach różnego rodzaju drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ ich woda przychodzi z przybytku. Ich owoce będą służyć za pokarm, a ich liście za lekarstwo."
      …a będzie uzdrowiona dusza moja…

      Józefa

  • … Jezus ujrzał właśnie tego człowieka, "który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę." – ""leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: „Czy chcesz stać się zdrowym?” "…
    Jezus podszedł do tego chorego człowieka… Dlaczego właśnie ten człowiek a nie inny ?
    Pan wszystko wie i widzi.
    …Pan widział serce tego człowieka… człowiek odpowiedział Panu:" ….Gdy ja sam już dochodzę, inny schodzi przede mną."…
    —- inny schodzi pzede mną — …a ten człowiek ? co on robił ? … ten człowiek nie krzyczał na drugiego chorego – już kilka lat leżę -może więcej , niż ty !..- a nie schodził jeszcze.! …
    ten człowiek nie usiłował odtrącić drugiego – cierpliwie czekał na pomoc.. z pokorą… z pokorą… każdego dnia, każdej nocy.. czekał …
    " Rzekł do niego Jezus: „Wstań, weź swoje łoże i chodź”. Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził."…
    " Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek" – bo miał cierpienie i z pokorą odpowiedział Panu …-" inny schodzi przede mną"… a w szabat wypełnił co Jezus powiedzieł mu zrobić .. z pokorą…
    "Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”. "
    " Nie grzesz.."- zostaw się ..pokornego serca..

    z modlitwą

    Józefa

  • Raz jeszcze dziękuję za to, że w czasie podróży wspieraliście mnie modlitwą. Dla mnie to był też dobry czas dość intensywnej modlitwy – szczególnie różańcowej…
    A Józefie dziękuję za refleksje, pisane – jak zawsze – z głębi serca! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.