Teraz uwierzyliśmy?…

T
Szczęść Boże! Moi Drodzy, mamy już czerwiec. W szkole – to ostatni miesiąc nauki. W naszych kościołach – nabożeństwo czerwcowe. Pamiętajmy o jednym i o drugim: czas „podciągać” oceny i już powoli „podchodzić do lądowania”, nie zostawiając wszystkiego na ostatnią chwilę. A wszystko to wspierać modlitwą do Serca Pana Jezusa!
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
7 tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 19,1–8; J 16,29–33
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Kiedy
Apollos znajdował się w Koryncie, Paweł przeszedł okolice wyżej
położone, przybył do Efezu i znalazł jakichś uczniów. Zapytał
ich: „Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy przyjęliście
wiarę?” A oni do niego: „Nawet nie słyszeliśmy, że istnieje
Duch Święty”. Zapytał: „Jaki więc chrzest przyjęliście?”
A oni odpowiedzieli: „Chrzest Janowy”. Powiedział Paweł: „Jan
udzielał chrztu nawrócenia, przemawiając do ludu, aby uwierzyli w
Tego, który za nim idzie, to jest w Jezusa”.
Gdy
to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa. A kiedy Paweł
włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich. Mówili też
językami i prorokowali. Wszystkich ich było około dwunastu
mężczyzn. Następnie wszedł do synagogi i odważnie przemawiał
przez trzy miesiące rozprawiając i przekonując o królestwie
Bożym.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Uczniowie
rzekli do Jezusa: „Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz
żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba,
aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś”.
Odpowiedział im Jezus: „Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a
nawet już nadeszła, że się rozproszycie każdy w swoją stronę,
a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze
Mną.
To
wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie
doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.
Oto
teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz
wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego
wierzymy, że od Boga wyszedłeś.

Co zadecydowało o tym,
że owo „teraz”
akurat w tym momencie zaistniało

i uczniowie mogli powiedzieć, że uwierzyli w Jezusa? Dlaczego
akurat teraz – a nie wcześniej?

I dlaczego akurat w te słowa Jezusa uwierzyli i te uznali, a nie
uznali innych? Czym te
akurat słowa różniły się od innych

i w czym były ważniejsze, bardziej istotne od poprzednich? Dlaczego
uczniowie akurat teraz uwierzyli?
Zdaje
się, że Jezus nie do końca przyjął ich
argumentację, bo wyraził pewne
zdziwienie słowami swoich uczniów

i wprost stwierdził, że deklarowane przez nich „teraz” – to
tak naprawdę jeszcze nie teraz. Powiedział
im: Teraz
wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się
rozproszycie każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego.

Co
istotne – zauważmy to – Jezus
wcale nie chc
iał
w ten sposób umniejszyć swoich uczniów,

czy też pokazać, że się do niczego nie nadają, że są słabi,
nic nie warci, bo w decydującym momencie zostawią swego Mistrza
samego. Nie! Jezus powiedział
tak, bo wiedział,
że
tak się
niestety stanie, że uczniowie tak postąpią.
A
przecież Jezus nie może
nie mówić prawdy,

chociaż na pewno tymi swoimi słowami nie sprawił przyjemności
uczniom, a wręcz ich może zasmucił, czy może nawet obraził…
Jezus
jednak zapowiedział
jasno, co się dokona i jaką postawę przyjmą uczniowie, ale mówił
to po to, aby jeszcze
bardziej poruszyć ich serca i zmobilizować do większego zaufania
wobec
Boga.
Aby swojej wiary
nie opierali oni na
przekonaniu o własnej sile woli i własnym działaniu, ale na mocy
Bożej! Bo ich ludzka
moc jest taka właśnie, że kiedy nadejdzie moment decydujący, to
wszyscy
się rozbiegną.
Na
szczęście, nawet w tak dramatycznym momencie Jezus nie będzie sam,
bo będzie z Nim Jego Ojciec. Natomiast całe to ostrzeżenie
wypowiada On
po to, aby wzmocnić swoich uczniów.

To może bardzo dziwić, że nie stawia im żadnych zarzutów, nie
robi wyrzutów, tylko stwierdza: To
wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie
doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat.
Oto
Jezus zapowiada, że chociaż w tym momencie jeszcze ich wiara tak
naprawdę jest niedojrzała i
że owo „teraz” jeszcze nie nastąpiło, to jednak kiedyś
nastąpi,
a wtedy będą
świadczyć o swym Mistrzu, doznając przy tym niejednego ucisku. I
wtedy to właśnie będą musieli sobie przypominać, że cała
ich ufność jest w Bogu – nigdy we własnych siłach czy
zdolnościach.
Kochani,
zobaczmy jak wspaniałomyślny jest Jezus! Pomimo przekonania, że
uczniowie w tym momencie zawiodą Go i zostawią samego, On
patrzy w przyszłość, wybiega myślą już dużo dalej i zapowiada
ich piękną postawę i odważne świadectwo.

Natomiast z całą mocą podkreśla, że i w tym
momencie, kiedy są jeszcze
tak mało wyrobieni i tak mało odważni, jak i wtedy, kiedy już
będą bardzo odważni, zawsze
mają polegać tylko na Bogu! Nigdy na sobie!

Bo to On, Jezus,
zwyciężył świat – zwyciężył orężem miłości. To On zbawił
świat.
Już
nie trzeba go zbawiać po raz drugi i nie trzeba wszystkiego od
podstaw budować – Jezus
już to zrobił. On oddał swoje życie za zbawienie świata. On
zwyciężył świat, zwyciężył zło na świecie.

My możemy z tego tylko korzystać i na swoim odcinku także
zwyciężać zło,
zwyciężać lęk, zwyciężać swoją małość i przeciętność,

a dążyć do prawdziwej wielkości, do prawdziwej i mocnej wiary…
Będzie
to jednak możliwe
wówczas, gdy naprawdę
uwierzymy w Jezusa, a nie w swoje możliwości.
Zobaczmy,
Paweł Apostoł, przebywając w Efezie, spotkał jakichś
uczniów, którzy przyjęli jakiś
chrzest. Paweł nie pozostawił tego w takim stanie, tylko dokładnie
doprecyzował, na czym polegał chrzest, który przyjęli, a jaki
powinni przyjąć,

jeżeli chcą być prawdziwymi uczniami. Mają przyjąć pełną i
prawdziwą naukę Bożą, w czym pomoże im Duch Święty, o którym
– swoją drogą – też jeszcze nie słyszeli. Kiedy jednak Paweł
ochrzcił ich i włożył na nich ręce, wtedy zostali w
całej pełni włączeni do Wspólnoty Kościoła

i wtedy dopiero mogli
powiedzieć, że uwierzyli naprawdę.
Kochani,
to jest bardzo ważny sygnał także dla nas: my też nie możemy
wierzyć jakoś tam w
jakiegoś tam Boga, który coś tam mówi lub nie mówi,

coś może i nakazuje, a czegoś może zakazuje, ale tak naprawdę to
nie jest aż takie istotne, bo wszystko
jakoś da się obejść, albo wytłumaczyć,

a o Bogu to też wszystko można powiedzieć, bo Bóg jest taki
miłosierny, że wszystko przyjmie i wszystko zaakceptuje, i
każde ludzkie postępowanie jakoś tam „zmieści się”
w
Bożych zasadach,
bo przecież Bóg kazał
wybaczać…
Kochani,
to nie tak!
My
mamy wierzyć w Boga, który nam się objawił na kartach Pisma
Świętego i przyjąć dokładnie
i precyzyjnie to, co powiedział,

nie wmawiając Mu
czegoś, czego nie powiedział,

ani nie tworząc własnej,
prywatnej teologii. Mamy rozwijać
swoją wiarę w Kościele,

słuchając nauczania Kościoła, przystępując do Sakramentów
Świętych pobożnie i systematycznie
i żyjąc według
tego, co się wyznaje i w co się wierzy.
Dopiero
wtedy będziemy mogli z całym przekonaniem powiedzieć, że teraz
uwierzyliśmy… 

15 komentarzy

  • "I jeszcze jedna sprawa: śmierć generała Jaruzelskiego nasuwa nam wiele różnych skojarzeń. Oto ten, który przez całe życie unikał stanięcia przed ludzkim wymiarem sprawiedliwości, teraz stoi przed Sądem Bożym. Poznał już zatem pełną prawdę o sobie. Właśnie dlatego chciałbym zaproponować, abyśmy – jeżeli nas tylko na to stać – pomodlili się za tego człowieka, natomiast może nie piszmy o tym, co go na tym Sądzie czeka, jako że – jak wspomniałem – Bóg jest najwyższym i najsprawiedliwszym, i nieomylnym Sędzią. A Jego wyroki są najmądrzejsze.
    Dlatego proponuję, abyśmy spuścili na tę śmierć zasłonę milczenia i modlitwy, chociaż rzeczywiście pewne mocne słowa same cisną się na usta…" to jest to co ks. napisał 26-05 2014 .Dlaczego tyle niepotrzebnych słów padło kilka dni później?Znałam generała i wiem że ksiądz kapelan nigdy nie mijał jego sali , ale zawsze wchodził i udzielał posługi. Szkoda że zasłona milczenia nie została zastosowana. Zatem co dla nas jest Sacrum a co Profanum.Zaskoczona

    • Może zostałem źle zrozumiany, a może nieprecyzyjnie się wyraziłem. Na temat tego, co go może czekać na Sądzie Bożym nawet nie mamy prawa pisać, ani mówić. Natomiast na temat tego, co wszyscy widzieliśmy i ciągle widzimy, trudno nie mówić – zwłaszcza, jeżeli zwolennicy Jaruzelskiego tak nachalnie i dużo mówią, czyniąc z niego męża stanu i dobrodzieja Narodu. Jest to skandaliczna niesprawiedliwość i niebywała kpina z Ofiar stanu wojennego i ich najbliższych. Dlatego żadnego z moich słów nie uważam za niepotrzebne, za wszystkie biorę pełną odpowiedzialność, natomiast z Pani wypowiedzi – za którą szczerze dziękuję – wnioskuję, że nie zechciała Pani pochylić się nad moją argumentacją. Ks. Jacek

  • Kościół Katolicki nieustannie modli się za dusze w czyśćcu cierpiące ..a komu Pan Jezus ulży to wielka niewiadoma a zarazem nadzieja .Duszom potępionym modlitwa jest niepotrzebna.

  • "Znałam generała i wiem że ksiądz kapelan nigdy nie mijał jego sali , ale zawsze wchodził i udzielał posługi." – ale czy to zmienia obiektywną ilość i wagę wyrządzonego zła w trakcie życia? To jest sprawa indywidualnego nawrócenia grzesznika, nie pierwszego i nie ostatniego (na szczescie!), która może być – i powinna być – symbolem i przykładem działania Boga tu i teraz, zwłaszcza dla Chrystofobów.

    • "ale czy to zmienia obiektywną ilość i wagę wyrządzonego zła w trakcie życia? " Może i nie zmienia, więc dlaczego Marszałek J.Piłsudski stoi na świeczniku chwały (nie ujmując jego zasługom) mimo że miał ręce zbrukane krwią Polaków podczas przewrotu majowego. Czy te istnienia ludzkie były inne, gorsze? Zaskoczony.

    • Czy świadome porównanie tych postaci jest żartem (strasznym jeżeli tak), czy wynikiem odwrócenia wartości i drwin z nich? Oczywiście, że ofiary Przewrotu Majowego są równie ważne jak wszystkie inne. Piłsudski przepraszał za to wielokrotnie. Wród 164 ofiar cywilnych (łacznie z żołnerzami zginęło zdaje się 380 osób) wiekszość zginęła w wyniku bombardowań bedących wynikiem rozkazu dowódcy wojsk rządowych, a nie Piłsudskiego. Przypomina mi to trochę demagogię zwiazaną ze stawianiem znaku równości w niesymetrycznych sprawach. Jeżeli nie widzisz róznicy między Piłsudskim a Jaruzelskim, to rozmowa nie ma sensu. Jeli nie widzisz różnicy między walczącym o niepodległość, a walczącym o podległość, to jest to syndrom tego co można obserwować w serii "Matura to bzdura". Zasmucony.

  • … Wiara obejmuje całość doświadczenia: i to, czego nie rozumiemy i to, co pojmujemy. Zawiera elementy dramatu i sielanki. Okruchy smutku i radości. Wiara uczy nas właściwego patrzenia na życie.
    Bo przecież nigdy nic nie wiadomo. Nie idzie o katastroficzne myślenie wg powiedzenia zawsze może być gorzej. Trzeba nam równowagi, o której św. Ignacy mówi w kategoriach świętej obojętności. Trzeba nam pamiętać w czasie pocieszenia, że przyjdzie strapienie, a gdy to nadejdzie to nie ma co załamywać rąk tylko wierzyć (pewność wiary), że ono minie. Zapewniam, że nie jest to dodawanie łyżki dziegciu do beczki miodu. To trzeźwe, mądre, Boże spojrzenie na codzienność.

    Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie – każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Wiara oparta na swoim widzimisię prowadzi do odejścia, a następuje to prędzej czy później. Wiara skoncentrowana na sobie, a nie na Bogu legnie w gruzach szybciej niż nam się wydaje. Przy podmuchu wiatru trudności zwijamy żagle i zawijamy do portu lenistwa, inercji, obojętności (i wcale nie ignacjańskiej). Rozpraszamy się, bo wydaje się nam, że tak łatwiej. Istotnie łatwiej jest wtedy zaatakować złemu duchowi i wyłapać samotnie błąkające się bezbronne ofiary.

    W imię Pana

    Wiara prawdziwa jasno nam mówi: Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. W przeciwnościach życia, które nadejdą nie zostajemy sami. Niech nikt nie twierdzi, że ma receptę na życie, plan na szczęście, pewność, że wie najlepiej. Fale uderzają w łódź, raz łagodniej, innym razem mocniej. W takich chwilach pamiętajmy na słowa Pana: to wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat.

    To wiara daje nam pewność, że świat został zwyciężony, że grzech, śmierć i szatan zostały pokonane, że Jezus Chrystus jest Zwycięzcą! Pewność, że nic nam nie grozi, bo nikt ani nic nie może nas oderwać od miłości chrystusowej. A jeśli nawet coś nas zrani to… cóż człowiek zyska ratując ciało a ponosząc szkody na duszy? …

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.