Panie! Ratuj! Giniemy!

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo serdecznie pozdrawiam – jeszcze z Tłuszcza, chociaż już od północy nie jestem duszpasterzem tej Parafii. Powoli będę się wyprowadzał, ale Słowo Boże będzie nam każdego dnia towarzyszyć i przyświecać wszystkim naszym działaniom, jakie każdego dnia będziemy podejmowali. Zapraszam do tej duchowej – blogowej – łączności! 
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
13 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Am 2,6–10.13–16; Mt 8,23–27
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:
Słuchajcie
tego słowa, które mówi Pan do was, synowie Izraela, do całego
pokolenia, które wyprowadziłem z ziemi egipskiej: „Jedynie was
znałem ze wszystkich narodów na ziemi, dlatego was nawiedzę karą
za wszystkie wasze winy”.
Czyż
wędruje dwu razem, jeśli się wzajem nie znają? Czyż ryczy lew w
lesie, zanim ma zdobycz? Czyż lwiątko wydaje głos ze swego
legowiska, zanim coś schwyta? Czyż spada ptak na ziemię, jeśli
nie było sidła? Czyż się unosi pułapka nad ziemią, zanim coś
schwytała? Czyż dmie się w trąbę w mieście, a lud się nie
przelęknie? Czyż zdarza się w mieście nieszczęście, by Pan tego
nie sprawił? Bo nie uczyni Pan Bóg niczego, by nie wyjawił swego
zamiaru sługom swym, prorokom. Gdy lew zaryczy, któż się nie
ulęknie? Gdy Pan Bóg przemówi, któż nie będzie prorokować?
Spustoszyłem
was, jak przy Bożym spustoszeniu Sodomy i Gomory; staliście się
jak głownia wyciągnięta z ognia, aleście do Mnie nie powrócili,
mówi Pan. Tak uczynię tobie, Izraelu, a ponieważ ci to uczynię,
przygotuj się, by stawić się przed Bogiem twym, Izraelu”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy
Jezus wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała
się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On
zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc:
„Panie, ratuj, giniemy!”
A
On im rzekł: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” Potem
wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza.
A
ludzie pytali zdumieni: „Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro
są Mu posłuszne?”
Panie,
ratuj, giniemy!

W tych trzech słowach zawiera się całe
odniesienie człowieka do Boga.
W tym zawołaniu, które wręcz
samo wyrwało się Apostołom z przerażonego serca, zawiera się
odwieczne wołanie o pomoc, jakie człowiek kieruje do Boga.
Zauważmy,
że w tym wołaniu właściwie każde słowo ma swoje znaczenie –
i bardzo bogatą treść.
Sądzę, że gdyby Uczniowie chcieli
powiedzieć coś tak mądrego i wiekopomnego, i długo się nad tym
zastanawiali, to nie wyraziliby tego, co udało się im powiedzieć
w chwili przerażenia.
Cóż takiego zatem wypowiedzieli?
Panie,
ratuj, giniemy!
Panie
– wołanie to oznacza uznanie w Jezusie tego,
który ma władzę:

władzę nad życiem człowieka, ale też władzę nad wszystkimi
okolicznościami,

w
jakich konkretny człowiek żyje,
i wreszcie także władzę
nad całym światem.

To Jezus jest Panem, to Jezus może uciszyć burzę, to
Jezus może całkowicie zmienić bieg historii świata i życia
konkretnego człowieka.
A
człowiek o tyle będzie w życiu pewny i bezpieczny, o ile uzna w
Jezusie swego Pana.
I
o ile zwróci się do Niego z wołaniem: ratuj!
Tak,
Kochani, my też winniśmy jak najczęściej w taki właśnie sposób
zwracać się do Jezusa. Chociaż bowiem wydaje się nam, że sobie
sami ze wszystkim poradzimy,
a
przynajmniej – że z
wieloma sprawami sobie poradzimy,

to jednak spokojne zastanowienie się nad tym, co się w naszym życiu
dzieje zapewne doprowadzi nas do wniosku, że nie
jesteśmy samowystarczalni i że naprawdę wiele zmartwień i
problemów nas dotyka.

My
się może do niektórych problemów
już zdążyliśmy trochę przyzwyczaić i
nauczyliśmy
się
znosimy
wiele przeciwności,

jednak nie brakuje i takich momentów, kiedy wprost
mówimy, że już nie damy rady, że już nie ogarniamy sytuacji,

że ta nasza sytuacja już się nam wymyka spod kontroli – na
podobieństwo owej burzy, która wyraźnie
zaskoczyła i przerosła swoim rozmiarem

możliwości zaradcze Apostołów.
I
właśnie w takiej sytuacji winno się ze szczerego serca rozlec
wołanie: ratuj!
Panie – ratuj! Ratuj – bo giniemy!
To
ostatnie stwierdzenie: giniemy,
zakłada naprawdę wielką pokorę, a więc pełną
prawdę o sobie.
Bo
człowiek – jakby to dziwnie nie brzmiało – nie
lubi ginąć.
Może
precyzyjniej mówiąc: nie
lubi przegrywać. Nie lubi być na straconej pozycji. Nie lubi być
nawet na gorszej pozycji.

Człowiek chciałby zawsze wygrywać, chciałby
zawsze czuć się mocny, pewny, zwycięski, dominujący!
Dlatego
też zwykle łatwiej jest pomoc
komuś okazać, niż tę pomoc od kogoś przyjąć

– to już wiele osób na swoim własnym przykładzie zauważyło i
to potwierdza.
Powiedzieć:
ginę, przegrywam, nie daję rady, poddaję się, jestem za słaby –
to nie jest takie proste.
Nawet,
jeżeli tak faktycznie jest, to człowiek będzie oszukiwał sam
siebie, będzie się czarował, mamił, zwodził sam siebie, oby
tylko nie wyrazić wprost pełnej prawdy o sobie.
Bo
ona z
pewnością
zaboli,
kiedy
człowiek będzie musiał wyrazić ją owym słowem: ginę, giniemy…
Rzeczywiście
bowiem,
samo
w sobie to słowo jest po prostu straszne, jest tragiczne,
dramatyczne.

Ale w zestawieniu z dwoma poprzednimi słowami nabiera zupełnie
innego znaczenia.
Wtedy
staje się płaszczyzną
prawdy,

a więc taką płaszczyzną, na której człowiek może zwrócić
się do Pana i znaleźć ratunek, wyzwolenie, wręcz – zwycięstwo.

Tego zapewne – poprzez całe
to
dramatyczne wydarzenie na jeziorze – Jezus chciał nauczyć swoich
Apostołów.
Tego
natomiast nie
rozumieli synowie Izraela

– jak o tym słyszymy w pierwszym czytaniu. Oni byli tak pewni
siebie i dlatego właśnie tak bardzo brnęli w pychę i grzechy, że
chociaż
naprawdę ginęli, jednak sobie tego nie uświadamiali.
Dlatego
Pan musiał w radykalny sposób do nich się zwrócić, zapowiadając
– jak słyszeliśmy – surowy sąd i karę.
W
ten sposób tylko potwierdziła się prawda, iż człowiek
zawsze
przegrywa
i zawsze ostatecznie ginie, kiedy prawdy o swoim rzeczywistym
położeniu

nie
chce sobie w pełni uświadomić.

Jeżeli jednak sobie ją uświadomi i wyciągnie z niej właściwe
wnioski, wówczas wołanie: Panie,
ratuj, giniemy!
będzie
nie krzykiem rozpaczy, ale pełną
nadziei modlitwą i prośbą, skierowaną do Pana, o ratunek.
Obyśmy
mieli zawsze tyle zaufania i odwagi, by w ten sposób szczerze
zwracać się do Pana…

4 komentarze

  • … Przed nami pojawia się gwałtowna burza i fale zalewające łódź. Nie lękaj się! Pan jest w łodzi! I to jest podstawa. Jesteśmy z naszym Panem. To On nas zaprosił. To nie jest przymus. Niesamowite! Nawet jeśli burza na morzu to On idzie w nią i pragnie byśmy poszli za Nim. Nie patrz w jakim stanie jesteś. Jeszcze nie teraz. Potrzebujemy pokoju Bożego, bo tylko on sprawi, że spojrzymy Bożym okiem na to, co w nas.

    Czas poświęcony Bogu traktujemy jako naładowanie akumulatorów. Mi ten obraz nie odpowiada. Wolę mówić o wlaniu paliwa do baku. Bo akumulatory się rozładują i po kilkukrotnym użyciu są do wyrzucenia.

    Trzeba w czasie wakacji znaleźć czas na głębsze i częstsze spotkania z Panem. Motywy? Myślę, że każdy dobrze o tym wie i dlatego niech sobie odświeży (uświadomi).

    Obudź się!

    Zapewne trzeba poukładać, uporządkować. To jeden z celów modlitewnej drogi. Zapewniam, iż nie najważniejszy.
    Ważniejsze są słowa do śpiewu przed Ewangelią: W Panu pokładam nadzieję, nadzieję żywi moja dusza: oczekuję na Twe słowo. Oczekuję na Jego słowo! Niech przemawia Pan! On wyznacza miejsce, czas i sposób porządkowania. Nic na siłę i nic po swojemu. Ja nie wiem, może chce byśmy siedzieli w łodzi i kontemplowali Go. Bo wcale nie ma zamiaru ruszać naszych nieporządków, a pragnie przylgnięcia, wtulenia się, nawiązania bezpośredniej i intymnej relacji. To nie że zbywa problemy, że od nich ucieka. Z reguły by je podjąć należy nabrać dystansu. Czasami zajęcie się czymś innym tak obiektywizuje, że… nasze kłopoty okazują się być kłopotkami.

    Dlatego obudź Pana. Śpi? Jakże może spać Ten, którego oko nigdy się nie zamyka. Gdyby zasnął to byśmy umarli. To raczej ja mam się obudzić, poruszyć wyobraźnie, odszukać miejsce spotkań szczególnych (góry Tabor). Szukanie klimaciku? A może po prostu posługiwanie się darami, które Bóg mi udzielił? Skoro mam coś do dyspozycji i tego nie używam to wiele rzeczy można byłoby o mnie pomyśleć i to nieprzyjemnych.

    Niech nastanie głęboka cisza

    Pozwól, by Pan wstał i rozkazał wichrom i jezioru… by nastała głęboka cisza (proroctwo izajaszowe o narodzeniu Mesjasza). Pozwól, by począł się po raz kolejny i narodził Oblubieniec w sercu. Przetrzyj oczy, by Go zobaczyć i zachwycić się! To działka b/o – bez ograniczeń wiekowych czy jakichkolwiek innych.

    I powtarzaj ze zdumienia w tych dniach: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?

    Do tego potrzeba milczenia, bo słowa mogą być źródłem nieporozumień. Tak naprawdę jedynym rozmówcą w tych dniach ma być On, nasz Pan i Zbawiciel, Syn Jednorodzony, Jezus Chrystus….

    • A mi się podoba to porównanie z akumulatorem. Nie jestem znawcą motoryzacji, ale z obserwacji i doświadczeń obsługi swego samochodu widzę, że jeśli akumulator jest nowy i sprawny, to nie rozładowuje się tak szybko… Dlatego – idąc za tym porównaniem – trzeba ciągłego odnawiania i wzmacniania duszy – z pomocą Pana! Ks. Jacek

  • Po czerwcu poświęconym Sercu Pana Jezusa, rozpoczynamy lipiec, który jest poświęcony Najdroższej Krwi Pana Jezusa. Krwią Jezusa jesteśmy odkupieni, w ranach Jego jest nasze zbawienie. Więc nie ma czego się lękać, tylko trzymać się Jezusa. 🙂

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.