Gdyby nam zabrakło Słowa…

G
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj wcześniej, niż zwykle, zamieszczam rozważanie, bo od rana jestem w drodze i sporo mam spraw do załatwienia. Nie chcę się więc martwić, że rozważanie pojawi się w okolicach południa, albo i później… 
      Przy okazji wyjaśniam, że w tym tygodniu nie było słówka z Syberii, bo Ksiądz Marek też jest w tych dniach w drodze. Tyle że Jego „w drodze”, to jest wielokrotność kilometrowa mojego „w drodze”. Dlatego warto, byśmy wspomnieli o Nim w modlitwie.
       A ja – nie żebym się chwalił! – chcę powiedzieć, że wczoraj w Kodniu wywiązałem się ze swej obietnicy i pogadałem z Matką Bożą o Was i Waszych sprawach. Chcę to czynić jak najczęściej!
    Moi Drodzy, ponieważ dzisiaj jest pierwszy piątek miesiąca, dlatego ogarniam szczególną modlitwą i pozdrowieniem moich Chorych – zarówno w Celestynowie, jak i w Tłuszczu – których w tym dniu zawsze odwiedzałem. Teraz towarzyszę im modlitwą, ciesząc się z tego, że opiekę duszpasterską mają oni zapewnioną.
       I jeszcze jedno: do najwyższej irytacji doprowadza mnie skandaliczna nagonka na Profesora Chazana! To moje oburzenie wzmaga fakt, że oskarżają Go o jakieś absurdalne rzeczy ludzie, którzy nie potrafili z honorem ponieść konsekwencji tysiąca własnych afer, z tą największą, taśmową, na czele! Jak śmią oskarżać innych – i to o fałszywe rzeczy – ludzie, którzy sami są tak bardzo nie w porządku?! Czy są gdzieś granice ludzkiej bezczelności i cynizmu?!
      Kochani, gdzie tylko możemy i jak tylko możemy – brońmy Profesora Chazana! To jest prawdziwy Bohater wiary i Obrońca życia! Rozmawiajmy o tym, otwierajmy innym oczy na ten problem, piszmy protesty, módlmy się o wytrwałość dla mężnego Lekarza i o opamiętanie dla tych nieszczęśników, którzy Go tak brutalnie i tak bezczelnie atakują! Przypominajmy im, że przyjdzie Sąd Boży na złoczyńców!
      Niech światłem i pomocą będzie – także w tej kwestii – dzisiejsze Boże Słowo!
                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
13 Tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań: Am 8,4–6.9–12; Mt 9,9–13
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:
Słuchajcie
tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez
pracy, którzy mówicie: „Kiedyż minie nów księżyca, byśmy
mogli sprzedawać zboże? Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć
spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę
podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a
ubogiego za parę sandałów, i plewy pszeniczne będziemy
sprzedawać”.
Owego
dnia, mówi Pan Bóg, zajdzie słońce w południe i w dzień
świetlany zaciemnię ziemię. Zamienię święta wasze w żałobę,
a wszystkie wasze pieśni w lamentacje; nałożę na wszystkie biodra
wory, a na wszystkie głowy sprowadzę łysinę i uczynię żałobę
jak po jedynaku, a dni ostatnie jakby dzień goryczy.
Oto
nadejdą dni, mówi Pan Bóg, że ześlę głód na ziemię, nie głód
chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pana. Wtedy
błąkać się będą od morza do morza, z północy na wschód będą
krążyli, by znaleźć słowo Pana, lecz go nie znajdą”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Odchodząc
z Kafarnaum Jezus ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej,
imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał
i poszedł za Nim.
Gdy
Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i
grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to
faryzeusze, mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel
jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?”
On,
usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci,
którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co
znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie
przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Oto
w obliczu wielkiego zła, jakiego dokonuje człowiek, Bóg
zapowiada karę. W pierwszym czytaniu słyszymy kategoryczne
słowa: Owego dnia, mówi
Pan Bóg, zajdzie słońce w południe i w dzień świetlany
zaciemnię ziemię. Zamienię święta wasze w żałobę, a wszystkie
wasze pieśni w lamentacje; nałożę na wszystkie biodra wory, a na
wszystkie głowy sprowadzę łysinę i uczynię żałobę jak po
jedynaku, a dni ostatnie jakby dzień goryczy
.
I
jakkolwiek słowa te mogą wywoływać uczucie grozy i przestrachu,
to jednak wydaje się, że jeszcze groźniej od nich brzmią słowa
następne:
Oto
nadejdą dni, mówi Pan Bóg, że ześlę głód na ziemię, nie głód
chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pana. Wtedy
błąkać się będą od morza do morza, z północy na wschód będą
krążyli, by znaleźć słowo Pana, lecz go nie znajdą.
Kochani,
my może sobie nie zdajemy sprawy z powagi i ciężaru tych
zapowiedzi. Bo nam się wydaje, że największym
nieszczęściem człowieka są właśnie owe cierpienia,

jakich dozna on za swoje grzechy – to wszystko, co w pierwszej
części dzisiejszego proroctwa zostało zapowiedziane. W
rzeczywistości jednak, wszystko to nie
jest tak naprawdę żadnym nieszczęściem.
Owszem,
człowieka spotka kara, ale kara
ta będzie znakiem Bożej troski o niego,
z
jednoczesnym wezwaniem i mobilizacją do tego, aby się nawrócił.
Jest to jakieś przypomnienie – owszem, bardzo radykalne, ale
jedynie przypomnienie
– że z
wolą Bożą trzeba się liczyć

i tylko jej wypełnianie, przestrzeganie Bożych poleceń, jest
gwarancją szczęścia i zbawienia człowieka.
W
tym sensie,
kara Boża tak naprawdę nie jest żadnym nieszczęściem, a
jest
wyrazem
troski Boga o człowieka.
O
wiele większym nieszczęściem – a właściwie: jedynym i
prawdziwym nieszczęściem, całkowitą tragedią człowieka – jest
milczenie
Boga!
A
zatem – brak
Bożego słowa,

czyli to, co zostało zapowiedziane w drugiej części proroctwa. To
dopiero nieszczęście, kiedy człowiek chciałby mieć jakieś
wskazanie, jakieś napomnienie, a
niczego nie otrzymuje i nie wie, jak ma postępować, co czynić, a
czego unikać.

Można powiedzieć, że na
drodze przez życie zostaje całkowicie osamotniony i pozbawiony
jakiegokolwiek światła,

jakichkolwiek
praw i przepisów. Jak ma dalej podążać – dokąd?
Nawet
przez taką najprostszą analogię jesteśmy w stanie zapewne
wyobrazić sobie, co by się działo na naszych polskich drogach –
już pomijając kwestię
ich jakości
i ilości
gdyby
usunięto wszystkie znaki i światła oraz usunięto wszystkie
oznakowania na samej jezdni,

na przykład: linie wyznaczającą pobocze, lub środek jezdni.
Przyznaję,
że zdarzyło
mi się jechać taką drogą

– zwykle drogi mniejszego znaczenia takimi właśnie są. I
zasadniczo jakoś się nimi jedzie, bo nie ma innego
wyjścia,
a jak mówi stare porzekadło: gdy
się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Jakoś więc jedzie się i taką drogą, natomiast prawdziwy
problem powstaje, kiedy
taką
drogę
spowija gęsta mgła

i można jechać co najwyżej „dwójką”, albo „trójką” na
małym gazie. Wtedy linie na drodze są naprawdę wielką pomocą, bo
pozwalają nie wjechać do rowu…
I
teraz – przenosząc to na rzeczywistość naszego życia –
wyobraźmy sobie, że taka
właśnie gęsta mgła różnych ludzkich problemów spowija nasze
życie
(nawet
nie musimy sobie tego specjalnie wyobrażać, bo tak często się
zdarza),
a my nie mamy żadnych wskazań, żadnej pomocy, żadnych porad, jak
z tego wybrnąć, dokąd podążać… Czyż
w
takiej sytuacji można
nie
pobłądzi
ć?

Dlatego
na uznanie zasługuje postawa Mateusza i jego całego szemranego
towarzystwa, które usłyszało
i przyjęło do siebie
Słowo
Jezusa.

I nawet pomimo tego, że tak grzeszne życie wszyscy prowadzili, to
jednak dźwignęli
się z tego skutecznie.

Bo przyjęli Boże Słowo!
A oto ci, którzy uważali się za prawych, pobożnych i jedynych
sprawiedliwych – zaufali
sobie, lekceważąc
Słowo,
jakie z miłością kierował do nich Pan.
Dlatego
– jak to dziś zostało zapowiedziane – przyjdzie taki czas,
kiedy za
tym
Słowem
będą tęsknić i łaknąć go, a nie otrzymają.

A
czy my, Kochani, doceniamy
to, że mamy Boże Słowo właściwie w każdej chwili naszego życia
– kiedy tylko zapragniemy?

Czy doceniamy to, że w
każdej chwili możemy sięgnąć po Pismo Święte, lub wysłuchać
Słowa w trakcie liturgii?…

Nawet bez większego starania z naszej strony otrzymujemy ten dar –
Bóg się
wręcz
z
nim naprasza!
A my – jak
go przyjmujemy? Czy po to Słowo sięgamy? Czy je czytamy i
rozważamy? Czy wprowadzamy je każdego dnia w życie?

Żebyśmy
kiedyś nie musieli odpowiedzieć przed Bogiem za
zmarnowane, zlekceważone Jego Słowo…

Albo żebyśmy nie musieli doczekać dnia, o którym dziś Bóg mówi
w pierwszym czytaniu, że będziemy
odczuwać głód tegoż Słowa, a nie będzie ono nam dane…

Oby to się nigdy nie zdarzyło!
Dlatego
dzisiaj, kiedy mamy tak swobodny dostęp do Bożego Słowa, w
pełni korzystajmy z tego cudownego daru!

10 komentarzy

  • … Oszukując bliźniego oszukuję samego siebie. Niszcząc go siebie samego niszczę. Żyjemy we wspólnocie, w świecie relacji, a poza nią nie ma środowiska, w którym da się funkcjonować. Tworzymy rodzinę i twierdzenie, że z rodziną dobrze się wychodzi na zdjęciu jest wyrywaniem się ze środowiska życia. Oczywiście nikt nie mówi o utracie ducha trzeźwego myślenia, bo każdy wie, że nie da się ze wszystkimi na tym samym poziomie i z tą samą intensywnością zawiązać i budować relacji.

    Bliźni do szuflady

    Skupienie się tylko na sobie prowadzi do zamknięcia się na innych. Wtedy patrzymy na nich tylko ze swojej, jakże ograniczonej perspektywy! Tak działa mechanizm faryzeizmu. W rzeczywistości nie zostawia on przestrzeni na bliźniego, a jeśli nawet coś o nim mówi to w kategoriach sądu i potępienia, bo tenże nie jest taki, jak ja, faryzeusz, jestem. Życie człowieka zamienia się wtedy w nieznośny system szufladek, do których wkładam całe doświadczenie i etykietek, które przypinam napotkanym ludziom. Jest to męczące, bo przecież każda osoba jest inna, jedyna i niepowtarzalna, a tylu szufladek mieć nie mogę w mojej głowie!
    Z takiego zaszufladkowania wynika niemożność dostrzeżenia działania Bożego, a jeśli nawet to będzie ono opacznie zrozumiane (bo faryzeusz sam sobie wszystko tłumaczy). Jakże Pan Jezus mógł powołać Mateusza? Zgorszyli się i to na całego! To można było jakoś wytłumaczyć: nie miał kogo powołać, nikt z faryzeuszy za Nim nie poszedł, to bierze, co Mu pod rękę podejdzie. Jednak fakt, że publicznie zasiada z celnikami i grzesznikami do stołu to już przesada! Zapewne w ich głowach brzmiały słowa: Bóg by tak nie uczynił. No właśnie, czy Bóg by tak nie uczynił? Czyżby nie znali słów Biblii? Jakże je czytali i interpretowali? Bo jeśli się chce, to wszystko można nagiąć pod swoje myślenie.

    Cokolwiek uczyniliście

    Bez odkrycia, że mamy wspólne pochodzenie, a co za tym idzie tę samą godność nie dotrzemy przed oblicze brata czy siostry z czystym sercem. Rozbijamy się o skały przy brzegu, bo nie widzimy (albo odwracamy się) światła latarni, która nas ostrzega i wskazuje drogę.

    Stwierdzenie, że jestem lepszy, a drugi do pięt mi nie dorasta jest jak zawiązanie opaski na oczy i łażenie po krawędzi przepaści. Istnieje całkiem realne ryzyko upadku i to wielkiego! Na obraz i podobieństwo Boże każdy został stworzony! Jako jedyna i niepowtarzalna osoba. To majstersztyk Boga. Dlatego Pan Jezus ciągle powtarza: cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Boże oblicze zbezczeszczone w twarzy bliźniego, którym pogardzamy.

    Jaką diagnozę stawiam?

    Wie Pan, że natura człowieka zranioną pozostaje po grzechu pierworodnym. Ową słabość wykorzystuje zły duch wprowadzając nieprzyjaźń między ludzi. Tenże atakuje synów Bożych, bo samego Boga dotknąć nie może! To jest choroba, którą nosimy w nas i wie o niej Bóg i zaradza jej. Jednak bez akceptacji tej choroby i pójścia do Lekarza cóż uczynić może Pan?

    Rzeczywiście, nie potrzebują lekarza zdrowi. Zdrowy, uważający się za takiego, nigdy do lekarza się nie uda! Tylko ci, co się źle mają będą szukać uleczenia. Niech przykładem będzie nasze staranie, gdy ktoś z nas zachoruje, o leczenie, lekarzy, najlepszych specjalistów.

    Tak, grzesznikami jesteśmy i Pan Jezus nie zaprzecza temu, ale nie potępia grzesznika, tylko grzech. Dziwny byłby lekarz wkurzający się na pacjenta, a nie na chorobę! Chory i choroba są powiązane ze sobą, ale nie możemy ich utożsamiać ze sobą. Byłoby to trochę tak, jak mówienie, że jestem chorobą, która jest we mnie, a to byłoby zredukowanie człowieka do jego schorzenia. …

    • Owo zasiadanie Jezusa z grzesznikami przy jednym stole naprawdę wtedy musiało szokować. A myślę, że dzisiaj szokowałoby w takim samym stopniu, o ile nie większym! Jest to przepiękny obraz Bożego miłosierdzia, przy czym nie możemy go w żaden sposób kojarzyć z jakąkolwiek akceptacją dla zła, czynionego przez owych grzeszników. A to zakłada choćby minimalne pragnie owych ludzi zerwania z dotychczasowym stylem życia. Ja wiem, że to jest oczywiste, ale piszę o tym dlatego, że dzisiejsze wychodzenie Papieża Franciszka do ludzi i otwartość na ich problemy, na ich potrzeby, mylnie kojarzona jest – i to przez naprawdę wierzących ludzi – z przyzwoleniem na wszystko w Kościele, chociażby na swobodne życie w związku z niesakramentalnym i przyjmowanie Komunii Świętej… Sam kilkakrotnie spotkałem się z pytaniami w tej materii. A przecież to nie o takie wychodzenie do człowieka chodzi… Naprawdę, trzeba nam to wszystko właściwie zrozumieć! Ks. Jacek

  • Witam!
    Na wstępie dziękuję Księże Jacku i WIELKIE Bóg zapłać za wczorajszą ( i nie tylko) modlitwę u stóp Matki Bożej Kodeńskiej.
    Jest to dla mnie trudny czas wakacji (jestem katechetką i jednocześnie organistką), gdyż 8 lipca br. czeka mnie operacja, której po ludzku rzecz biorąc boję się, ale ufam, że nie jestem sama, bo również inni niosą mnie na skrzydłach swojej modlitwy, więc będzie dobrze, czyli jak Bóg da i chce.

    A co do GDYBY NAM ZABRAKŁO SŁOWA…
    …o to raczej się nie martwię. Przedmiotem zaś mojej troski jest odp. na pytanie GDYBY MNIE ZABRAKŁO GŁODU SŁOWA…
    Jeśli nie mam głodu, to go nie zaspakajam i dotyczy to zarówno sfery cielesnej jak i duchowej. Jeśli, co nie daj Panie Boże, uznam, że wszystko znam i wiem, to przestaję szukać, przestaję też słuchać, bo po co?
    Panie Boże już w tym momencie proszę Cię, przymnóż mi GŁODU słuchania i szukania Ciebie- «Mów, bo sługa Twój słucha» (1Sm3,10)

    Ujmuje mnie jeden ewangeliczny obraz, gdy Pan Jezus nauczał, nigdy nie zmuszał swoich słuchaczy, bo go słuchali (powiedzielibyśmy nie sprawdzał listy obecności), nie kontrolował czy do końca go posłuchali, bo właśnie za moment już kończy….Uczniowie PRZYCHODZILI I ODCHODZILI w różnym czasie i momencie Jego mowy, i to bez pukania w drzwi, bo teren był zawsze otwarty, a problem był po stronie słuchaczy….kto był (najpierw musiał być!) to słuchał.
    I tak jest po dziś dzień Pan Jezus naucza codziennie, nikogo nie zmusza, a uczniowie, a ja… w różnej porze dnia, tygodnia PRZYCHODZĘ i ODCHODZĘ kiedy ja chcę. O zaprawdę, to wielkie zaufanie, ale i odpowiedzialność, jak traktuję Tego, który Jest i do mnie ciągle mówi.
    I na zakończenie chciałam podzielić się króciutkim (0.08 min.) filmikiem, co by się działo, gdyby w społeczeństwie nie było żadnych zasad, i to nie tylko ruchu drogowego
    Świat bez Chrystusa http://pl.gloria.tv/?media=609645
    Pozdrawiam
    z modlitwą i prośbą o dalszą modlitwę
    Grażyna
    i Wszystkim Szczęść Boże!

    • Dziękuję serdecznie za zwrócenie uwagi na ową delikatność Jezusa, z jaką traktował swoich słuchaczy… Rzeczywiście, nie sprawdzał listy obecności, spotkania miały charakter jak najbardziej otwarty… Pozdrawiam! Ks. Jacek

  • "Czy są gdzieś granice ludzkiej bezczelności i cynizmu?!" – wiek XX pokazał, że nie ma, niestety. To znaczy jest: zaraz po śmierci. Aż do bólu zwojów w mózgu należy zrozumieć gdzie i wśród kogo przyszło nam żyć i cieszyć się dziękując Bogu, że nie żyjemy np. w Somalii. Dzięki zrozumieniu gdzie jesteśmy i do kogo mówimy o wiele łatwiej jest dostosować narzędzia mówienia prawdy.

  • Niestety choroba "kręgosłupa moralnego" stała się chorobą cywilizacyjną i dotyka coraz więcej ludzi. A przecież "lekarstwo" jest tak łatwo i powszechnie dostępne, wystarczy tylko chcieć i wykazać się odrobiną chęci. Tak jak Ksiądz wspomina, jakże wielka irytacja ogarnia, kiedy słucha się jednego czy drugiego polityka, który mówi o wyciąganiu konsekwencji względem prof. Chazana, o musie respektowania prawa, samemu będąc z nim na bakier. Szczęść Boże.

  • Niesamowite! Dziękuję za ten namiar! W tym kontekście – wielkie dzięki Bogu za natchnienie, jakiego udzielił Profesorowi do zmiany błędnego postępowania. I słowa uznania dla samego Profesora za to, że był posłuszny temu natchnieniu. Sam Profesor wcale nie ukrywa, że kiedyś czynił to, co złe w oczach Bożych i teraz tego żałuje. Postawa jak najbardziej godna szacunku! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.